[EUTANAZJA] uspic czy nie

Niepokojące zachowania szczurów, objawy chorób i ich leczenie.

Moderator: Junior Moderator

Regulamin forum
Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu :)
Awatar użytkownika
*brukselka*
Posty: 44
Rejestracja: wt sie 11, 2009 7:39 pm
Lokalizacja: KRK

Re: [EUTANAZJA] uspic czy nie

Post autor: *brukselka* »

Weterynarka była na Piłsudskiego, to był jeden z niewielu gabinetów czynnych w niedzielę. Nie wiem jak się nazywała, taka młoda w okularach.
Ja faktycznie strasznie płakałam, może dlatego nie chciała, żebym przy tym była? Chociaż mój chłop jest raczej z gatunku "o stalowych nerwach". Wydało mi się to dziwne dlatego, że to właśnie nie była prośba, tylko nakaz. I mimo, że nalegaliśmy - uprzejmie, ale stanowczo powiedziała, żeby wyjść.
Mój kochany ogonek, strasznie mi go brakuje :'(
Bezszczurkowy :(

Za TM: Snuker, Marian, Stefan
Awatar użytkownika
nausicaa
Posty: 2581
Rejestracja: czw sie 20, 2009 10:22 am

Re: [EUTANAZJA] uspic czy nie

Post autor: nausicaa »

dzięki:) o tym gabinecie słyszałam różne opinie.

brukselka, po odejściu szczura, najlepiej przygarnąć nowego maluszka-może mojego ulubieńca? http://szczury.org/viewtopic.php?f=163&t=30474
o ile masz męskie stadko:) w ogóle teraz dwa mioty się w krk pojawiły.
zeMną:CumbobLunetaMufkaMulinaPiankaOwcaWałekIncognitoKopciuchSrebritkaIvermektynaGremlinRzepicha
zaTM:AdziaDużaFruziaBudyń4KluskiAllelekWałkiNiebieskiChoryDowódcaPomidorowyPszeniczyMlekoKoalaPlamkaTrututSkinerEspriAgutKoKoDoremiSomaliaKapadocja
Awatar użytkownika
*brukselka*
Posty: 44
Rejestracja: wt sie 11, 2009 7:39 pm
Lokalizacja: KRK

Re: [EUTANAZJA] uspic czy nie

Post autor: *brukselka* »

Dzięki Nausicaa, ale jesteśmy zmuszeni ograniczyć szczurze stadko. Mamy 3 ogony teraz: 2 młodziaki i staruszka 3 letniego :D i na więcej nie jesteśmy w stanie sobie pozwolić ze względu na moją silną alergię na szczury :( Poza tym one żyją tak krociutko...ledwie człowiek się zdąży przyzwyczaić i już ich nie ma.
Ale trzymam kciuki, jest słodki, na 100% go ktoś przygarnie szybciutko :)
Bezszczurkowy :(

Za TM: Snuker, Marian, Stefan
Awatar użytkownika
OlaTor
Posty: 16
Rejestracja: pt mar 11, 2011 3:45 pm
Lokalizacja: Warszawa

Re: [EUTANAZJA] uspic czy nie

Post autor: OlaTor »

Witam, to mój pierwszy post na forum niestety w tak smutnym temacie:(

Mam trzy szczurzyczki, dwie mają półtora roku, jedna dwa latka. Najstarsza zaczęła ostatnio podupadać na zdrowiu, a przez ostatnie parę dni błyskawicznie jej się pogorszyło:( Przez ostatnie 3 dni codzienna wizyta u weterynarza (przychodnia Ogonek w Warszawie), badania usg, rentgen, ekg. Szczurek ma chore serduszko i najprawdopodobniej guza przysadki (objawy się zgadzają, inne rzeczy wykluczone). Pan i pani wet powiedzieli, że niestety, dni szczurka są policzone, jedyne co możemy zrobić to głaskać tulić i dawać łakocie. Szczurka przelewa się przez ręce, prawie się nie rusza, nie pije sama, położona w klatce - tylko leży i śpi, czasem zrobi dwa kroki. Dlatego trzymam ją ile mogę na kolanach i karmię kaszką dla dzieci. Mała powłóczy nóżkami, zwija prawe łapki w piąstki niekontrolowanie, ogólnie na tych kolanach czasem się przekręci, zmieni pozycję, ale bardzo mało - tak to się ułoży i śpi:( jak się jej poda kaszki lub dżemu na palcu to powoli ciamka, nie je nic twardego, nie używa łapek do jedzenia:( Prawie w ogóle się nie myje, dzisiaj myłam ją wacikiem nasączonym letnią wodą, to przy myciu pyszczka trochę się rozbudziła i pomyła sobie nosek i uszka. Siusia i kupka na mnie. Mamy kupę lekarstw - sterydy, antybiotyk, lek na serce. Po sterydach tak jakby trochę jej sie polepszyło - wystawiona z klatki przeszła z 2 metry (powoli ale zawsze) i próbowała sobie umyć brzuszek (niestety wylądowała na pleckach). Podobno nic ją nie boli, tylko jest otępiała i przez guza przestaje ogarniać co się dzieje. Dwa pozostałe szczury raczej ją ignorują, tak że w klatce leży sobie sama a one dwie przytulone do siebie. Jutro podamy jeszcze sterydy, zobaczymy jak się poczuje. Ale nie wiem na ile ona jeszcze jest w stanie "cieszyć się" szczurzym życiem, wygląda jak 7 nieszczęść i boję się, że nagle poczuje się gorzej i będzie ją coś bolało albo umrze w bólu:( Najgorsze jest to, że w piątek ja i mój chłopak musimy wyjechać na 10 dni z Warszawy za granicę(nie jest to rozrywkowy wyjazd ani zaplanowany przez nas, więc bardzo ciężko coś zmienić) Wcześniej podczas nieobecności znajomi z powodzeniem zajmowali się szczurzastymi - ale jak były zdrowe więc papu, piciu, wypuszczenie i chwila zabawy. A malutka potrzebuje stałej opieki, karmienia, głaskania, no i najlepiej naszego:/ Jestem w kropce, nie wyobrażam sobie zostawiać małą z kimkolwiek innym w takim stanie, wolałabym z nią zostać, a z drugiej strony, nie wiem czy jest sens faszerować szczura lekami, od których mu chwilowo lepiej, jeśli jest po prostu przelewająca się przez palce (jak zasypia to bardzo bardzo ciężko ją obudzić, pada jak długa na moich kolanach cała wyciągnięta i leży) i czy nie lepiej jeśli jeszcze nie weszła w fazę zupełnego letargu i niekontaktowania pozwolić żeby zasnęła na dobre i skakała sobie w szczurzym niebie :(:( NIe wiem co robić, szczurka jest przecudowna, jest teraz taka bidulka, ale jest jak taka starowinka w hospicjum, a nie chcę żeby stała się warzywkiem:( Strasznie mi ciężko, jak leży mi na kolanach i ją głaszczę to mimo, że widzę, w jakim jest stanie nie mogę sobie wyobrazić usypiania:(
Szczurki są u nas od pół roku, wcześniej mieszkały w Krakowie ale ich właścicielka wyjechała i przeprowadziły się do nas. To nasze pierwsze ogoniaste, oszaleliśmy na ich punkcie, bąble miały dużo smakołyków (zdrowych, chyba że udało im się podkraść cukierka albo nie wiedzieć czemu torebkę z herbatką), cały duży pokój z zakamarkami do biegania i były szczęśliwe i łobuzerskie całą szczurzą trójką - razem psociły , chowały jedzenie w swoich skrytkach a potem wynosiły przed sobą nawzajem do innych. Tak że szczurka miała szczęśliwe życie, ale nie wiem nie wiem czy nie powinnam jeszcze poczekać, może jej sie polepszy, z drugiej strony ehhh już chyba będzie tylko gorzej:( :(
Hanka&Medyk
Posty: 1916
Rejestracja: pt lut 13, 2009 7:56 pm
Lokalizacja: Warszawa

Re: [EUTANAZJA] uspic czy nie

Post autor: Hanka&Medyk »

Jeśli lekarze w Ogonku mówią, że lepiej ulżyć jej w cierpieniach, to warto ich posłuchać. Z własnego doświadczenia wiem, że w Ogonku walczą do końca, ale kiedy widzą, że już nic się nie da zrobić, to podejmują tę decyzję. Jest trudna, ale naprawdę tak jest lepiej dla szczura.
[*]:Dziunia,Gienia,Gaja+UtahMerch'sField,OmegaEM,Amiga,Destra+DaithiRL,Aguta,Albi,Fufa,Yumi,Belzebub,Wacław,Krówka
Są:Miotła,LuxTorpeda,Teodora,Ciapka,Piszczałka,Rubi,Tesla,Gniotka
Awatar użytkownika
OlaTor
Posty: 16
Rejestracja: pt mar 11, 2011 3:45 pm
Lokalizacja: Warszawa

Re: [EUTANAZJA] uspic czy nie

Post autor: OlaTor »

Lekarze są super, to muszę przyznać, dali nam masę leków ale powiedzieli, że szczurek po prostu będzie stopniowo umierał:( tylko nie wiadomo ile to potrwa, ale te sterydy nie działają na nią zbyt dobre - wet mówił, że po sterydach może się wspinać na klatkę i potem spaść i żebyśmy uważali - ale tu nie ma mowy po chodzeniu a co dopiero wspinaniu:( Po prostu nie wiem czy jest sens utrzymywać szczurka przy życiu jeśli to jest dla niej wegetacja, praktycznie cały czas, oprócz nocy jest na kolanach moich albo mojego chłopaka (on pracuje w domu więc od rana do czasu aż ja wracam siedzi ze szczurką na kolanach, od 16 siedzę ja) - my ją karmimy, myjemy, nie kontroluje kiedy siusia, po zmianie pozycji leżenia zasypia. A boję się żeby się nagle nie poczuła źle, albo nie padła na serduszko (które też jest chore), czy nie lepiej żeby przytulona do nas zasnęła sobie zanim jeszcze nie jest w agonii, drgawkach albo letargu:(
Awatar użytkownika
Dulcissima
Posty: 906
Rejestracja: sob mar 28, 2009 12:04 pm
Lokalizacja: Łódź

Re: [EUTANAZJA] uspic czy nie

Post autor: Dulcissima »

Olu, jest to trudna decyzja, ale jednocześnie uświadamia nam, jak bardzo jesteśmy odpowiedzialni za nasze zwierzaki. Sama przechodziłam przez ten temat już kilkakrotnie i utwierdziłam się w przekonaniu, że kiedy już szczur odmawia dalszej walki to lepiej mu ulżyć niż na siłę utrzymywać w stanie wegetatywnym. Wiem jak bardzo to boli, ale z drugiej strony troszkę pocieszający jest fakt, że ogonek już nie cierpi.
Trzymaj się jakoś :(
Awatar użytkownika
OlaTor
Posty: 16
Rejestracja: pt mar 11, 2011 3:45 pm
Lokalizacja: Warszawa

Re: [EUTANAZJA] uspic czy nie

Post autor: OlaTor »

Kolejny zastrzyk ze sterydem spowodował bardziej przytomną mordkę, widoczny dyskomfort szczurka kiedy musiał się wysikać na nas a nie potrafił się ruszyć i podciągnięcie pod siebie tylnich łapek(wczoraj zupełnie bezwładne, robił się taki 'placek' jak się go kładło) i podreptanie po pokoju (co prawda szurając ząbkami i brzuszkiem po podłodze). Ale chyba mija bo znowu jest flaczek a nie szczur:/ Nie wiecie może ile powinien działać taki steryd?
Coraz bardziej nie wiem czy jest sens tak utrzymywać przy życiu malutką, bo chyba ona nie ma z tego żadnej radości:(
Dzięki za odpowiedzi, wiem, że każdy miłośnik szczurka przeżywa to samo:/
Awatar użytkownika
nausicaa
Posty: 2581
Rejestracja: czw sie 20, 2009 10:22 am

Re: [EUTANAZJA] uspic czy nie

Post autor: nausicaa »

jeśli steryd był o przedłużonym działaniu, to 1-2 dni będzie działać. i potem, żeby znów szczurcia czuła się lepiej, znów trzeba kolejną dawkę...
zeMną:CumbobLunetaMufkaMulinaPiankaOwcaWałekIncognitoKopciuchSrebritkaIvermektynaGremlinRzepicha
zaTM:AdziaDużaFruziaBudyń4KluskiAllelekWałkiNiebieskiChoryDowódcaPomidorowyPszeniczyMlekoKoalaPlamkaTrututSkinerEspriAgutKoKoDoremiSomaliaKapadocja
Awatar użytkownika
OlaTor
Posty: 16
Rejestracja: pt mar 11, 2011 3:45 pm
Lokalizacja: Warszawa

Re: [EUTANAZJA] uspic czy nie

Post autor: OlaTor »

Mała dostała pierwszą dawkę w poniedziałek po południu u weta - po powrocie do domu chwilkę poczołgała się po ziemi i zasnęła a po południu szczurzy placuszek:( Daliśmy jej wieczorem wczoraj kolejną dawkę - dzisiaj jak pisałam trochę poczołgała się i znowu mały flaczek:( Wet powiedział że pierwsze dawki powinny działac pare dni a potem coraz krócej - ale już teraz nawet 24h nie działa a samo działanie jest wątpliwe tzn wet mówił własnie o wspinaniu sie po klatce a ona ledwo chodzi :( Ja jestem przerażona - jak ma być coraz gorzej:( Nie wiem jak może być gorzej:(
Awatar użytkownika
OlaTor
Posty: 16
Rejestracja: pt mar 11, 2011 3:45 pm
Lokalizacja: Warszawa

Re: [EUTANAZJA] uspic czy nie

Post autor: OlaTor »

Lilusia umarła :(
Awatar użytkownika
nausicaa
Posty: 2581
Rejestracja: czw sie 20, 2009 10:22 am

Re: [EUTANAZJA] uspic czy nie

Post autor: nausicaa »

[*] biega teraz z innymi szczurkami za TM:)
zeMną:CumbobLunetaMufkaMulinaPiankaOwcaWałekIncognitoKopciuchSrebritkaIvermektynaGremlinRzepicha
zaTM:AdziaDużaFruziaBudyń4KluskiAllelekWałkiNiebieskiChoryDowódcaPomidorowyPszeniczyMlekoKoalaPlamkaTrututSkinerEspriAgutKoKoDoremiSomaliaKapadocja
Awatar użytkownika
Szeliza
Posty: 740
Rejestracja: czw paź 22, 2009 6:19 pm
Lokalizacja: Ostróda

Re: [EUTANAZJA] uspic czy nie

Post autor: Szeliza »

przepraszam, że troszeczkę odkopałam, ale nie chciałam zakładać nowego tematu
A więc Mój szczur Tadek ma problemy z układem nerwowym, przez co ma niedowład łapek. I męczy się okropnie. On nie ciąga za sobą łapek, tylko przewraca się na bok i nie może wstać .Ma swój domek na dole w kuwecie i gdy z niego wyjdzie to się przewraca. Dlatego ciągle trzeba go tam wkładać. Najgorzej jest wtedy gdy ja wracam późno ze szkoły i nikogo nie ma w domu.Najczęściej gdy wracam to on leży na gołym plastiku, wyziębnięty i macha łapkami. Pomijając to ,że nie ma mowy o dojściu do miski i poidełka. Dlatego miska stoi pod samym domkiem żeby Tadzik nie wychodził, tylko wychylał głowę.Picie podkładam mu kilka razy dziennie pod pyszczka i sobie pije.Na wybiegach Tadek leży mi na kolanach, z chusteczką w kroku bo strasznie sika. Mama tylko codziennie mi powtarza "ale on się męczy" . I już rozmawiała ze mną, czy nie powinniśmy go uśpić...

Nie wiem co zrobić? Może jest jakieś inne rozwiązanie oprócz eutanazji ? Bo mnie to już ciągle męczy. A nie mogę już na Tadzika patrzeć bo się łzy cisną do oczu...
ewka
Posty: 84
Rejestracja: pt paź 01, 2010 9:04 pm

Re: [EUTANAZJA] uspic czy nie

Post autor: ewka »

Jak trudna jest decyzja o eutanazji zwierzaka wiem z własnego doświadczenia. Dawno temu musiałam uśpić już swoje dwa pieski, a jednemu towarzyszyłam do samego końca. Teraz muszę podjąć decyzję o uśpieniu szczurka. Buba choruje na serce. Jest leczony już ponad dwa miesiące, ale dzisiaj dowiedziałam się, że on się już bardzo męczy i może w każdej chwili umrzeć przez uduszenie i trzeba pomóc mu odejść. Nie mogłam tego jeszcze zrobić i Buba wziął kolejny zastrzyk ze sterydu, który troszkę mu pomoże. Kolejna wizyta będzie chyba jednak ostatnią :'(
Ja się do tego nie nadaję.
skarbus2401
Posty: 3
Rejestracja: pn lip 06, 2015 11:59 am

Re: [EUTANAZJA] uspic czy nie

Post autor: skarbus2401 »

Może i ja opiszę historię swojego Kubusia.
Kubusia miałam od maluszka 4 tygodnie.
Od samego początku było widać, że będzie z niego wspaniały szczurek.
Potrafił przybiec jak się go zawołało po imieniu, czekał w kuchni przy szafce aby dostać jakiś smakołyk a jak biegał po pokoju to zawsze kradł laczki i uciekał z nimi do swojej klatki.
Jak skończył ok 6 miesięcy z noska zaczęła lecieć mu czerwona wydzielina, trudno mu się oddychało, strasznie głośno charczał.
Pojechałam z nim do weterynarza dostał zastrzyk i lekarstwa do domu podawane w płynie doustnie.
Na drugi dzień czuł się jak nowo narodzony.
Mijały kolejne miesiące Kubuś był coraz starszy.
Gdy skończył 18 miesięcy pewnego dnia zauważyłam, że dziwnie rzucił się w klatce i mocno zaczął oddychać.
Był jak w letargu małe oczka, szybkie i ciężkie oddychanie głowa spuszczona w dół.
Jak go dotknęłam dopiero wówczas się ocknął.
Poszłam z nim do lekarza dostał tylko leki doustne.
Pierwszego dnia poczuł się lepiej ale niestety nie chciał przyjmować lekarstwa.
Po kilku dniach zauważyłam, że jedzonko które dostaje jest nieruszone, jego waga mocno spadła.
Wychodząc z klatki kładł się całkiem płasko na podłodze i ciężko oddychał.
Piątek - Kolejna wizyta u lekarza tym razem prześwietlenie i diagnoza - woda koło płuc.
Dostał zastrzyki. Sobota - Poczuł się lepiej zaczął jeść i nawet dość szybko biegał, wskakiwał na klatkę.
Tego samego dnia kolejna porcja zastrzyków bo leczenie trzeba utrzymać. Niedziela - Kubuś czuł się źle oczywiście kolejne zastrzyki ale tego dnia oczka już były malutkie nadal ciężkie oddychanie. Skubnął kawałek ziemniaczka i to wszystko. Jak wychodził z klatki to biegł kawałek bardzo nisko przy ziemi i nagle się kładł. Jak wskakiwał na kanapę to najpierw dłużej się skoncentrował potem wskoczył. Zejście było gorsze słychać było bezwiedne spadanie jakby nie miał żadnej amortyzacji w łapkach. Jak szedł było widać, ze lekko się chwieje.
Poniedziałek rano - kolejna wizyta Kubuś bez zmian tym razem dodatkowe dwa zastrzyki kroplówka oraz nawodnienie. Przy zastrzykach straszny pisk cóż taka chudzina która nic nie je i ciągle kłucie igłami.
Po powrocie do domu Kubuś leżał albo na boku albo całkiem płasko znowu brak jakiejś reakcji dopiero po chwili się ocknął.
Cały czas chciał wychodzić z klatki i kładł się na ręce. Próbowałam go karmić ze strzykawki nie połykał jedzonko samo wylatywało mu z pyszczka.
Po moim powrocie do domu wieczorem zawołałam Kubusia przybiegł i położył mi się na ręce. Co jakiś czas zmieniał pozycję, przekrzywiał główkę mocno oddychał. Jak go podniosłam był bezwładny nóżki spadały z przodu miał piąstki.
Godzina 23 tego samego dnia - Kubuś u lekarza zdecydowałam, że muszę mu ulżyć w cierpieniu.
Najpierw otrzymał zastrzyk w dużej dawce jak do narkozy, leżał na moich rękach głaskany i przytulany zaczął spokojniej oddychać. Po pewnym czasie przyszedł lekarz i poprosił o poczekanie na zewnątrz. Stwierdził, ze mimo wszystko nie jest to przyjemny widok w ostatnim momencie dokonywania pomocy przejścia mu na tamten lepszy świat.
Już go to nie bolało usnął spokojnie leżał taki bezbronny ale wydawał się szczęśliwy bo już nie cierpiał.
Lekarz stwierdził, ze nie ma już innego sposobu leczenia, leki nie pomagały, czasami może i jego zachowanie wskazywało, że chce chodzić, żyć ale niestety bez jedzenia, picia nie pożył by długo.
Cieszę się tylko z jednego, że Mój Kochany Kubuś w ostatnich swoich chwilach odszedł godnie. Nie cierpiał, nie dusił się po prostu zasnął i nie był sam bo zasnął na moich rękach blisko mnie.
Po przeczytaniu kilku postów zastanawiam się czy warto męczyć zwierzaka. Próba pomocy jak najbardziej ale jeżeli leczenie nie przynosi rezultatu lepiej dać mu odejść jak jeszcze może w miarę normalnie funkcjonować. Nie czekać do chwili aż będzie roślinką która sama nie może się podnieść, załatwić, zjeść bo to jest przedłużanie jego cierpienia dla zaspokojenia samych nas bo tak nam jest lepiej mamy swojego pupilka przy sobie za wszelką cenę. Chyba nie warto tak ich męczyć.
Kubusiu zawsze będziesz w mojej pamięci i serduszku.[*]
ODPOWIEDZ

Wróć do „Objawy i leczenie”