Wzdety brzuch - plyn saczacy sie do jamy brzusznej

Twój zwierz ma problem z brzuszkiem, czy grzbietem (dotyczy także narządów wewnętrznych: żołądek, wątroba, nerki - oraz szkieletu: kręgosłup, żebra)? - to będzie dobre miejsce, by o tym napisać. Jeśli jakakolwiek przypadłość nie jest związana bezpośrednio z narządami, ale dotyczy tej części ciała (np ropień podskórny na grzbiecie) - również tutaj piszemy.

Moderator: Junior Moderator

Regulamin forum
Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu :)
Awatar użytkownika
marttrzec
Posty: 30
Rejestracja: ndz lis 26, 2006 7:49 pm

Wzdety brzuch - plyn saczacy sie do jamy brzusznej

Post autor: marttrzec »

witam, mojego maluszka niestety już leczyć nie można- wczoraj skończyła swój mały, futrzany żywot. piszę ten post dla innych forumowiczów i ku przestrodze.

mała miała niecały roczek- żywotny, wesoły szczurek, na początku płochliwy, ale to się zmieniło. tydzień temu zauważyłam, że mała ma jakby lekko rozdęty brzuszek- powtarzam- lekko. nie przejęłam się specjalnie- niektóre szczurki mają nieco większe brzuszki, inne tyją całe. dwa dni później przyglądałam jej się uważniej i doszłam do wniosku, że brzuszek jest naprawdę nieproporcjonalny. szczurkę adoptowałam z forum- nie znałam więc zbyt dobrze jej przeszłości. miałam ją dopiero od dwóch tygodni około. mogłam więc spodziewać się wszystkiego- nawet ciążę brałam pod uwagę. zapakowałam małą do transporterka i do weta.
została obejrzana i wygnieciona szczegółowo, ale niczego szczególnego nie znaleziono. wet (mam do niego zaufanie) powiedział, że brzuszek jest nieco baryłkowaty, ale to jeszcze zupełnie w normie. pomyślałam, że może mi się wydaje. mała była zupełnie żwawa, apetyt dopisywał, wszystko ok.

po upływie trzech dni od wizyty stwierdziłam, że albo mam obsesję, albo brzucho naprawdę jest jakieś ogromne. na forum znalazłam sugestie: mykoplazmoza (raczej nie wchodziła w grę- nie miała ani kropelki wycieków z noska, z oczu), wodobrzusze z towarzyszącym rakiem wątroby, ewentualnie rak nerek.
znowu do weta. w międzyczasie wydało mi się, że mała zrobiła się jakby bardziej markotna- ale mogłam się zasugerować.

u weta podałam sugestie przeczytane na forum, mała została zbadana jeszcze bardziej szczegółowo. "konstystencja" brzuszka była bardzo mięciutka, a szczurka nie reagowała bólem na jego ucisk.
mykoplazmoza została definitywnie wykluczona. rak organów raczej też- wet znający się na gryzoniach nie znalazł nic podejrzanego.
przepisano małej leki sterydowe. miała przyjmować je przez parę dni, a potem na kontrolę- zobaczyć, czy nic się nie zmieniło.
dostawała same gerberki, jajeczka itp., żeby mieć siły walczyć z ewentualną chorobą.

kolejne trzy dni były po prostu gehenną. po sterydach mała miała mieć zwiększony apetyt i pragnienie. tymczasem przestała w ogóle pić. podawałam jej wodę na łyżeczce, na nasączonym różku szmatki- trochę pochlipala. potem niemal w ciągu godziny jej samopoczucie zmieniło się diametralnie- zaczęła po prostu cierpieć- przymrużone oczka, ciężki oddech, kompletny brak reakcji na otoczenie. nawet na ukochaną współtowarzyszkę z klatki. nie chciała w ogóle wychodzić z klatki, nie chciała jeść nawet największych smakołyków.
natychmiast dzwonię do weta. mówię, jak sytuacja wygląda. ale niestety, chirurg specjalizujący się w gryzoniach będzie dopiero za trzy dni.
dzwonię więc do innego weta- mówię, że sytuacja pilna- zgodziła się i przyjęła mnie natychmiast.

mała została osłuchana i zbadana szczegółowo. wetka mówi, że ma coś gigantycznego w brzuszku- jeszcze trzy dni wcześniej nic nie miała. zgadzam się oczywiście na operację.
wetka zgodziła się, żebym przy wszystkim była.

okazało się, że mała miała całą jamę brzuszną wypełnioną krwawym płynem- sączył się bardzo szybko z jeszcze szybciej rozwijającego się krwiako-mięsaka, który wykształcił się na krezke jelit. wątroba, nerki, macica, trzustka, śledziona- wszystko nienaruszone, ładne, dobrej konsystencji.
wetka powiedziała, że mała jest w takim stanie nie do odratowania i że i tak się bardzo nacierpiała.
zgadzam się więc na eutanazję.
malutka już nie cierpi.

przepraszam, że wyszła mi z tego taka telenowela, ale chciałam dla innych forumowiczów opisać wszystko bardzo szczegółowo.
przy powiększeniu brzuszka (wygląda po prostu jak okrągła piłeczka) bierzcie też pod uwagę, że do jamy brzusznej sączy się niepożądany płyn, a gdy się sączy, to najczęściej z czegoś. analiza wykazała, że ten krwiako-mięsak rozwinął się w ciągu trzech dni, ale wcześniej, zanim się wytworzył jako taka struktura, sączył się z niego ten krwawy płyn.
wetka zasugerowała, że pierwotnym podłożem dla niego mogły być węzły chłonne, naczynia chłonne w krezce.
apeluję także- badajcie sami brzuszki szczurków przy ewentualnym podejrzeniu podonych spraw.
z mojego przykładu wynika, że dziś może byc jeszcze niemal zupełnie dobrze, a jutro jest już tragicznie, bo guz ten rozwinął się w niewyobrażalnym tempie.

trzymam kciuki za wszystkie szczurki.





Zmienilam temat na bardziej czytelny.
limba mod
Awatar użytkownika
szpaczek
Posty: 877
Rejestracja: sob gru 09, 2006 10:43 pm
Lokalizacja: Sosnowiec rulezz:D

Re: przestroga i apel

Post autor: szpaczek »

smutne :(
aż zal takiego maleństwa..
ODPOWIEDZ

Wróć do „Brzuch i grzbiet”