Malachit pisze:O Arau, już cię lubię - większość ludzi kompletnie nie rozumie, jak ja mogę nie trawić anime - po prostu bezczelność z mojej strony
Filmów co prawda za bardzo nie oglądam, ale uwielbiam głupi humor Rrrrr..., polski film "Manna" też jest niezły, i "Dyktaktor" momentami też
i "9" też mnie zauroczył swoim światem
U mnie podobnie, nikt nie rozumie mojej awersji do anime... Nie jest to mój nacjonalizm, wręcz przeciwnie, czytałam np. "Tatami kontra krzesła" Rafała Tomańskiego i uważam kulturę za interesującą, intrygującą, książka wiele japońskich dziwactw stara się wytłumaczyć (oczami Polaka, więc i w zrozumiałym języku), ale po prostu... Nie. Odrzuca mnie, drażni, wywołuje nerwowe drgawki. Można to nazwać fobią, trudno.
Sailor moon do mnie nigdy nie przemawiała, kiedy byłam małych chłopcem oglądałam She-Ra (żeńska kopia He-Mana). Ja pokolenie Pokemonów
Dah, do tej pory zdarza mi się włączyć emulator GameBoya (młodszy brat zarąbał mi konsolę) i grać ^^ To naprawdę dobry RPG!
Głupi humor też do mnie przemawia, ale musi mieć hm... "To COŚ". Nie bawi mnie humor obrzydliwy, obnażający seksualność... chociaż nie, to też nie tak... Bo to też można zrobić z pewnym "smakiem" i sensem.
Hm... Na mojej czarnej liście jest np.:
"
American Pie: Zjazd absolwentów" - od pierwszej sceny miałam ochotę wyjść z sali kinowej. Mimo, ze poprzednie części nawet mnie bawiły, ale jest granica między bandą napalonych prawiczków chcącymi zaliczyć, a rzuceniem we własne dziecko skarpetą ze spermą...
"
Ja, Irena, i ja" - spodziewałam się dobrej komedii, walki między dwoma jaźniami, a dostałam... wielkie dildo w tyłku. Not literally, cuz.
"
Kac Vegas w Bangkoku". Pierwsza część była zabawna, druga - tylko obrzydliwa.
"
Bruno" - Po pierwszych 20 minutach sobie darowałam, a i tak uważam, że to długo. ZA DŁUGO.
I parę innych, których teraz nie pamiętam.
Humor w stylu "Rrrr!", "Dyktator", "Ali G", czy Monty Pythona lubię, a teksty są nieśmiertelne. Chyba mam jakąś cienką granicę tolerancji