
Kamelek zgasł dzisiaj.. zostawił dwóch braci i kolegę.
usłyszałam, że któryś ciężko zachłystuje się powietrzem, podbiegłam do klatki, jednak kilka sekund i serduszko przestało bić...
pozostali chłopcy usiedli koło niego.. chciałam wyjąć Kamelka, nie chcieli mi go oddać, nawet zaliczyłam dziaba..
teraz w klatce szum, chłopcy się tłuką, zostali tylko w trójkę, nie wiedzą co robic. ani ja nie wiem.. kolejne maleństwo odeszło...
leć, Kamelku [*]
