JJ - niedźwiadek polarny z polarowej kostki [*]

Miejsce dla tych, których już z nami nie ma...

Moderator: Junior Moderator

Awatar użytkownika
nancy1989
Posty: 298
Rejestracja: wt cze 12, 2012 8:21 am

JJ - niedźwiadek polarny z polarowej kostki [*]

Post autor: nancy1989 »

Obrazek

W czwartek 30. stycznia pomogłam odejść JJ'kowi.
W styczniu kończył 2 latka.. JJ'ek był labikiem, adoptowanym z forum (TU).
Obrazek
Imię JJ (Dżej Dżej) otrzymał z bajki "Pingwiny z Madagaskaru". Był przekochanym szczurkiem, bardzo inteligentnym, nieco lękliwym. Bardzo mi go brakuje, mimo,że miałam do niego dystans i zawsze bałam się go gdy był w klatce (zawsze musiałam wyjmować go ostrożnie, nieraz dziabał, do krwi bez ostrzeżenia,ale już po wyjęciu nigdy nie gryzł) byłam z nim bardzo blisko. Jego śmierć jakoś tak nie do końca do mnie dociera... Bronię się przed myślą, że już nie usłyszę jego szczękania ząbkami, nie zobaczę tych jego wielkich czerwonych oczek, budzących postrach wśród otoczenia... a przecież to był słodki chłopak i przecież w wyjątkowo pięknym opakowaniu...
Trafił do mnie gdy miał pół roku. Był lękliwy, bał się gdy ktoś kichnął w domu, jak trzasnęła szafka w kuchni, wpadał w panikę i biegał po klatce.. Z czasem to minęło, zdobyłam dość szybko jego zaufanie, ale charakterystyczna była dla niego ciągła czujność. Pewnie przez to,że był labikiem bał się lateksowych rękawiczek... dotkliwie przekonałam się o tym na samym początku czyszcząc klatkę. Cenił sobie swoje terytorium, gryzł przez pręty a nawet często po włożeniu ręki do klatki (broń boże bym "śmierdziała" innym szczurem, broń boże brać go gdy jaśnie pan sobie tego wcale nie życzył, musiałam wyczuć moment lub wydobyć go podstępem. Jak już był za klatką w życiu nie ugryzł, był łagodny jak baranek. Czasami mnie lizał i często szczękał zębami i pulsował oczkami przy pieszczotach. Nie znosił kąpieli, darł się na cały dom jakbym go obdzierała ze skóry (a na początku dość regularnie był kąpany z powodu samczego pomarańczowego łupieżu). Bardzo dbał o higienę. Sam sobie przycinał pazurki, zawsze miał kruciusieńkie, regularnie je obgryzał, trafił do mnie jako "brudny ogon" ale dość szybko i o ogonek zaczął się sterać i zazwyczaj był jasny i czyściutki.
Obrazek
Był takim niedźwiedziem polarnym - duży ważył blisko 600g a nie miał dużego brzucha, czyste mięśnie :). Na piórko polował jak niedźwiedź, smakołyki podawane przez pręty wyszarpywał z palca (TŻ często odskakiwał wtedy metr do tyłu :P bał się go ,że JJ pożre). Piórka z wędki wyrywał bardzo sprytnie - nie ciągnął piórek tylko atakował ich mocowanie by zabrać mi wszystkie naraz. Był bardzo silny, ciężko było mu tę wędkę wyszarpać. Z niedźwiedzia zamieniał się jednak zaraz w misia - delikatną, mięciutką i przesłodką przytulankę. Był dość niezdarny, słabo widział, zdarzyło mu się nieraz spaść w klatce, dlatego zainwestowałam w liczne hamaki, dzięki którym nawet gdyby chciał nie miał za bardzo gdzie i jak spaść. Nie był typem obżartucha. Jadł dokładnie tyle ile potrzebował, resztę magazynował w spiżarniach. Uwielbiałam obserwować jego zachowanie przy mocowaniu kolby w klatce. Początkowo próbował ją oderwać, szarpał, zapierał się, gdy już myślałam ,że się poddał wpadł na genialny pomysł - skoro nie można zanieść kolby do spiżarni zorganizował tam mini spiżarnie opatulając kolbę ręcznikiem papierowym :). Później opanował demontaż kolb do perfekcji - od razu (nawet kolby nie spróbował!) dobierał się zębami do plastikowego mocowania, odgryzał je a kolbę zanosił do spiżarni. Spiżarnia była chyba najważniejszym motywem jego życia, miał jedną główną i kilka mniejszych. Po włożeniu miski z karmą do klatki mogłam zazwyczaj zaobserwować biegającego tam i z powrotem JJ'a: do miski po parę chrupek, i z chrupkami do spiżarki. Bardzo rzadko zdarzało się by po prostu podszedł i zaczął jeść suchą karmę. Zazwyczaj miał też nosa i nie wynosił tam produktów łatwo psujących się. Niekiedy, chyba z lenistwa organizował spiżarnie w misce zakrywając ją przywleczonym z któregoś z domków ręcznikiem papierowym.
Ciężko powiedzieć co lubił najbardziej lubił zdrowe jedzonko - zieleninki, listki miętki, melisy, rukolę, mleczyki, nie zjadł (ale to całą trójka) buraka, marchewki. Był smakoszem, nie chętnie jadł mięso - niedawno np. wyjadł cały kuskus a kurczaka tylko skosztował.. bardzo uwielbiał suchary, wafle ryżowe... a z jedzenia pamiętam jeszcze,że nie podpasował mu koperek - biedak z jakiejś warzywnej ciapki zjadł wszystko a zostawił sam koperek - to już prawdziwa sztuka była :). W ten ostatni dzień, dogodziłam mu jeszcze liczi, chciałam dać mu pierwszy raz kawałek czekolady, ale nie chciał jeść nawet wtedy takiego świństwa. Kiedyś z talerza wyrwał mi pieroga ruskiego i pogalopował z nim przez całe łóżko za poduszkę i nie chciał mi go oddać.. Nigdy nie zapomnę jak uciekał z uniesioną głową w podskokach taszcząc tak okazałą zdobycz.
Nie lubił ocieplanych hamaków. Wypruwał wszelkie usztywnienia - gąbki, drugą warstwę polaru ( w jeden wieczór pozbył się z wielkiego hamaka jednej z warstw - obgryzł go dookoła, na środku nie zrobił żadnej dziury. Widać,że nie była to jakaś bezmyślna żądza destrukcji tylko celowe działanie.
Miał wielkiego guza w jamie brzusznej, guza na wątrobie, na pyszczku pod uchem, pojawiła się zmiana na jądrach... wszystko trwało zaledwie tydzień...
W środę przy rutynowych badaniach (regularnie macałam swoje szczurki) wyczułam dużego guza w jamie brzusznej, tak bardziej pod żebra nachodził ale się przemieszczał... był już wyraźny, ale tylko do mocnego wymacania i to najlepiej na stojąco.. dlatego przegapiłam początek, zbyt głęboko się schował. W ten sam wieczór chwaliłam się TŻ'towi, że już nie pamiętam kiedy było tak by tak długo żadnemu szczurowi nic nie było, by byli weseli i w 100% w dobrej kondycji... i chwilę po tych słowach wymacałam JJ'kowi guza :(. Na drugi dzień weterynarz, USG, RTG i wyrok przez guza na wątrobie... Czekając na USG głaskałam go i wyczułam maleńką zmianę na kości pod uszkiem, pokazałam vetowi, dało się to wyczuć tylko porównując obie strony, że była jakaś tam różnica, macając jedną stronę nie wydawało się by coś tam się działo. powiedziała,że na razie to zignorujemy i skoncentrujemy się na tamtych guzach. W diecie nie miałam wielkiego pola do popisu, zawsze o nich dbałam, zawsze się starałam by jedli wartościowe rzeczy. Kupiłam skrzyp, macierzankę, wyeliminowałam orzechy, dawałam tran i oliwę... a guzy rosły...do poniedziałku guz na pyszczku był już wyraźnie większy, musiał robić ucisk na nerwy , bo mrużył oczko, czasem mu pulsowało... JJ zaczął się gorzej czuć, jego aktywność malała. Dostał steryd, leki na wątrobę, na oczyszczanie organizmu przy gorszej pracy wątroby... już wiedziałam,że nie wywalczymy mu dużo czasu.. wiec obok najzdrowszych rzeczy pojawiły się frykasy typu mozzarella, więcej szczurkowych chrupek... dalej nie chce już tak szczegółowo pisać... koniec był za ciężki, w ostatni dzień szybko wróciłam z pracy, z lekami przeciwbólowymi. Pił nutridrinka, leżeliśmy razem na łóżku, ciężko oddychał, mało chodził... raz na jakiś czas miał jakiś zryw,że szybko potuptał na drugi koniec łóżka i tam się kładł.. Dzień wcześniej miał też wieczorem coś z serduszkiem, strasznie szybko biło.. Nie udało się przedłużanie życia, leki przedłużały tylko jego cierpienie. Miał owszem chwilę ,że szczękał zębami, bardzo się tulił.. chciał się też tulić do Rufiego.. puściłam ich razem na łóżko.. zero agresji, Rufus wiedział, że już nie czas na sprzeczki.. a tulić się nie chciał, jak to Rufus, ciągle był w biegu..
JJ nie chcial iść spać, zastrzyk zabolał, później próbował walczyć z zapadającym w sen ciałkiem... polizał mnie jeszcze w rękę, ja pocałowałam go tysiąc razy i cały czas tuliłam. Byłam przy nim do samego końca, cały czas głaskałam i trzymałam łapkę... Odszedł. Już go nic nie boli...
Czego mi będzie najbardziej brakowało? Widoku jego przebogatej spiżarni z zapasem miesięcznym dla szczurzej armii i tych wielkich pulsujących oczek i szczękających ząbków gdy tulił się do mnie... całej jego złożonej, kontrastowej osobowości.
Zawsze będę Cię pamiętać i nie przestanę Kochać :* Odpoczywaj Dżejuś [*]
Obrazek
Moje ogoniaste: JUVEK, JJ i RUFUS <-- nasz wątek
Szczurki na straganie - nasz bazarek --> KLIK
Awatar użytkownika
Ensui
Posty: 330
Rejestracja: śr wrz 04, 2013 9:59 pm
Lokalizacja: Zabrze
Kontakt:

Re: JJ - niedźwiadek polarny z polarowej kostki [*]

Post autor: Ensui »

[*]
Obrazek
Obrazek
RADELI
Posty: 15
Rejestracja: sob sie 24, 2013 12:20 am
Lokalizacja: Irlandia -co.wicklow

Re: JJ - niedźwiadek polarny z polarowej kostki [*]

Post autor: RADELI »

Przykro to czytac .. przezywalem to sam. Wspolczuje.
Z nami - (panie) : Columbia, Arizona('zaba') , Baska , Ramona , Mala-MI , Telimena , Bazylia.
(panowie) : Leon , Eddie , Junior , Homer.
Za teczowym mostem : Tequila , Mathylda , Finlandia , Olimpia.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Odeszły...”