Danon... odszedł wczoraj [*]

Miejsce dla tych, których już z nami nie ma...

Moderator: Junior Moderator

Awatar użytkownika
myszowataszczurzyca
Posty: 21
Rejestracja: pn lip 29, 2013 8:29 am
Lokalizacja: Chojnice

Danon... odszedł wczoraj [*]

Post autor: myszowataszczurzyca »

Opowiem wam moją historię, bo chciałabym pokazać wam ile znaczył dla mnie Danon, i zarazem chcę to wszystko sobie przypomnieć. Był początek roku szkolnego, wybrałam się do sklepu zoologicznego, by sprawić Ogryzkowi kolegę. Mały, drobny, przestraszony, siedział w kącie, tak mi było go szkoda. Jedyny szczurek w tym sklepie. Miał 1,5 miesiąca. Zapłaciłam za niego jedyne 15 złote, ale to jaki był, będzie niezapomniane. Zakochałam się w nim od razu. Na początku był przestraszony, ale później nieco się oswoił i z ludźmi i z otoczeniem. Razem z Ogryzkiem spali w jednym domku, pili z jednego poidełka, wychodzili z klatki. Byłam taka szczęśliwa. Danon zawsze przychodził do mnie, skakał z nogi na nogę, wchodził na ramię i miział mnie futerkiem po szyi. Mógł tak godzinami siedzieć pod włosami, lubił wysokie miejsca, z których można było sobie poobserwować widoczki. Zawsze był nieśmiały, ale bardzo przywiązywał się do ludzi. Naprawdę. W nocy wymykał się z klatki, wskakiwał na kanapę i układał się koło mnie, zasypiał. Ja go tak kochałam, w końcu był moim ulubieńcem. Przytulałam go codziennie, on to tak lubił.. A gdy zachorował, wszystko się zmieniło. Poszłam raz go umyć, i załapał to cholerstwo. W ciągu 3 dni pasożyty go wykończyły do potęgi. Tak mi było go żal. Stosowałam szamponik przeciwko temu i proszek. Jednak poddał się akurat przy końcu leczenia. A była naprawdę taka nadzieja. Odizolowałam go od Ogryzka do mniejszej klatki, kocyk, wszystko mu tam zrobiłam. Codziennie przynosiłam jabłka, pomidory i przeróżne świeże owoce i warzywa. Gdy było z nim już naprawdę źle, a to wszystko stało się w ciągu 3 dni.. siedziałam przed klatką i tylko go miziałam.. nie mógł już nawet poruszyć rączką. Miał otwarte oczka... Coś pękało we mnie, byłam naprawdę.. załamana tą całą sytuacją. Wyjęłam go z klatki, gdy był już na pograniczu i go zaczęłam przytulać, powtarzałam mu do uszka, żeby się nie poddawał, że ma z tym walczyć, że jeśli teraz zyska energię, to wyjdzie z tego. Byłam cała zaszlochana. Chciałam być z nim do ostatnich jego minut. Głaskałam go nieustannie. Tak ciężko oddychał, czasem tylko prychnął, ale gdy załapał dech, wiedziałam, że już nie ma szans. Zaczął piszczeć mi na rękach i wyciągać po te resztki powietrza. Widziałam, jak zdychał. Okropny widok i przez większość nocy miałam to przed oczyma. Włożyłam go do klatki i wyszłam z pokoju, naprawdę nie mogłam na to patrzeć, ryczałam, ale gdy weszłam po raz ostatni do pokoju, usiadłam przed klatką, nie oddychał, tylko zaczął się trząść i skurczać. Nie mogłam w tym pokoju spać, całą noc przepłakałam, a teraz mam tak sine oczy, że ledwo widzę, i chodzę i nadal płaczę. To jak utrata własnego dziecka. Czuję się, jakby ktoś wyrwał ze mnie cząstkę mnie. Danon, przynajmniej już się nie męczy [*]
Wybaczcie, że to jest takie długie, ale.... sama nie wiem.
To był mój ukochany Danon, a rodzice, którzy mi powtarzają, że to tylko szczur, szkoda, bo tego nie rozumieją..To była duża więź... I wybaczcie jeszcze za opisanie tej całej śmierci, ale dobrze by było, gdy początkujący, wiedzieli, jak ona następuje... Wybaczcie jeszcze raz ;(
Ogryzek <3 - od 27.06.13r do 13.06.15r
Danon <3 - od 03.09.13r do 21.02.15r.
TaNiewiedząca
Posty: 14
Rejestracja: wt cze 11, 2013 9:21 pm

Re: Danon... odszedł wczoraj [*]

Post autor: TaNiewiedząca »

Rozumiem cię, a tym bardziej że musiałaś patrzeć na jego agonię. Ja miałam inną śmierć u Kiwi. Młoda szczurzyca dostała paraliżu od tako. Miesiąc po uśpieniu Maleństwa, które walczyło i walczyłoby wciąż, ale uśpione z powodu całkowitego paraliżu, Kiwi zachorowało. Siedziałam z nią na kolanach, patrząc jak potyka się, upada, zatacza koła, przechyla łeb. Zastanawiam się czasem, czy to nie było zwykłe np. zapalenia ucha. Ale wiem że tak nie mogło być. Chodziłam z nią do weta, może nie najlepszego, ale do dobrego.
Czasami się uśmiecham myśląc " Kiwi idiota pewnie chciała się ze mnie ponabijać- udawała paraliż." Ale jak siedziałam tak z nią. patrząc w jej oczy, zachowywałyśmy się naturalnie, jak codziennie. 5 mminut, mówię mamie. Weź ją.
Nie chciałam być podczas uśpienia jej. Nawet nie mogłam, nie dałabym rady. Chciałam aby to było zwykłe, codzienne. Nie bała się weterynarza, nawet lubiła tamtejszą klinikę. A później tylko siedziałam. Z jednym szczurem co spał w jakby pustej klatce.
Nic dziwnego, Kiwi była gruba.
______________________________________________________________________________________
Może śmierć was zabrała, ale wspomnień nawet nie tknie ; Dżuma,Kiwi,Maleństwo
Awatar użytkownika
unipaks
Posty: 9611
Rejestracja: wt wrz 16, 2008 8:08 am
Lokalizacja: Wrocław

Re: Danon... odszedł wczoraj [*]

Post autor: unipaks »

:( przykro mi
dla Danona [*]
[*]Peanut Czarnulka Dżuma Fini Martini Shenzi Fantazja Muffinka Puma Myszka Mika Lala Pepi Bella
Choć inaczej, ale nadal obecne...
Szarak[*] WIKI[*] http://szczury.org/viewtopic.php?f=37&t ... 0#p1031889
ODPOWIEDZ

Wróć do „Odeszły...”