Bajeczka wyzdrowiała, dziwny twór obok serca zniknął z RTG, płyn zszedł, płucka piękne. Ale ogólnie to pół stada mi kicha i prycha, kanonady po prostu. Latam do weta, zdrowe... paranoja albo nie wiem. Odpaliłam prozdrowotne owoce typu rokitnik i morwa, zioła, syrop jakiś na uodpornienie, choć nie jestem fanką syropów - tona cukru a potem cała reszta
No ale skoro 2-tygodniowa kuracja betaglukanem dała tyle, że Thau i Baja zachorowały 2 dni po odstawieniu... ogólnie jednak nie jest źle. Dziadziuś Filipcio też był na kontroli, poza nóżkami wszystko dobrze, w każdym razie fizycznie.
Psychicznie, to Filipek nie tyle się starzeje, co tetryczeje tak jakoś... nie wychodzi z klatki już wcale, od dawna nie wyszedł. Zmienia tylko hamaki, albo siedzi na hamaku przy drzwiach, jak panienka z okienka. Pogłaskaj, podaj coś jeść, ale ogólnie to się kobieto raczej odwal. Przecież nie jest jeszcze taki strasznie stary... 2 lata i 5-6 miesięcy. Wspominam Liw, która nawet w wieku 3 lat spędzała na wybiegu tyle samo czasu, co reszta, ignorując swoje nóżki, a jeżeli chciała gdzieś wejść czy zejść, po prostu domagała się pomocy. Filipcio denerwuje się jeśli choć na moment zabrać go z klatki, już się boję mycia grata, bo sprzątanie zwykłe ogarniamy.
Gadżet przeraża mnie swoimi gabarytami, podobnie jak kiedyś Pączek, Tina i Czikita. Martwię się o figurę Dzidzi - 13 stycznia ją wyciachaliśmy i wbicie 50g zajęło jej równe 2 tygodnie
Wcześniej ważyła sobie 290-300. Mam nadzieję, że utyje tylko "normalnie", a nie będzie tyć powoli ale stale już do końca.
Niedawno wyjechałam na 3 dni, zostawiając ogony z mężem. No, urządzili mu tu jakąś stadną histerię. Wszystko przerażone. Chyba dziki się wystraszyły zmiany i zaraziły resztę, no bo co... Powstały dziury w kuwecie, pancio musiał wziąć w pracy dzień opieki nad szczurami i zasuwać po stalowe płaskowniki
Kiedy wróciłam do domu i Placek mnie zobaczył, najpierw zastygł, a potem przybiegł w podskokach mnie powitać. Niestety, miał też chyba żal, że go zostawiłam, bo po przywitaniu do wieczora mnie ignorował, a do normy wszystko wróciło po jakichś 3 dniach. Sprawia wrażenie przywiązanego do mnie. Kiedy zaległam na kanapie z paskudnym samopoczuciem i podsypiałam sobie, co chwilę przychodził i zaglądał, po cichutku, delikatnie, bez żadnego patataj po panci
Raz też mnie ugryzł, niezbyt mocno, ale jednak. Chyba myślał, że mam dla niego pestkę, a przez baby rzucające się jak harpie na wszelkie reglamentowane dobro, Placuch też trochę stracił maniery. Oczywiście nakrzyczałam na niego i poszłam na kanapę. Przyszedł za mną, przycupnął i patrzy. Mówię:
-Kto mnie ugryzł? No kto jest takim wrednym gnojkiem?!
A Placuch... polizał moją dłoń
Od tamtej pory znów jest delikatny w braniu jedzenia. Paniczyk, książątko. On się nie będzie z harpiami przepychał do miski, on sobie usiądzie z boczku i zaczeka, aż mu podam z ręki
Nigdy też nie zabiera jedzenia innym szczurom. Kiedy podaję Filipkowi leki, wącha tylko, co dziadzio dostaje i patrzy, czy dla niego też coś mam.
A z Filipkiem się dość zakumplowali i przestali przepychać się i fufczeć. Praktycznie każdej nocy śpią razem - jeśli Filip w pudełku, to Placek też, jeśli dziadzio w norce, to młody z nim.
Jest piekielnie mądry, mam wrażenie, jakby rozumiał wszystko, co do niego mówię. Jego reakcja na daną sytuację jest zupełnie inna, kiedy mu wytłumaczę, co chcę i po co - na przykład, żeby przyszedł na rączki, pójdziemy do kuchni i poszukamy dla Placuszka dobrego syropku. Wtedy OK, sam wejdzie na ręce. Jeżeli bym próbowała go zgarnąć bez słowa - zwieje oczywiście. Dogadaliśmy się też, aby prace nad przejściami w półkach i tarasach wykonywał za dnia, a nie w nocy. Placek wygryza wyłącznie narożniki plastikowego sprzętu w rogach klatki i tylko do momentu, aż zmieści się w powstały otwór, a same otwory eleganckie, ćwierćokrągłe
Likwiduje pułapki
Półkę, w której zabierał się za drugi róg, po prostu przesunęłam, aby dało się z niej zejść od strony prętów, i już nad nią nie pracuje
Niczego innego nie rusza.
Co do Wanilii - ją dużo bardziej interesuje bieganie i stado, psocenie z Dzidką, wiec trudno mi w sumie coś powiedzieć więcej
Jest kochana, ale to baba, nie ma czasu, jak większość pań w jej wieku
Chyba, że zawołam na syropek/warzywo/pestkę, no to wiadomo
Placek spędza ze mną po prostu sporo więcej czasu i jest bardziej opanowany i skupiony na mnie, nie taki rozbiegany (choć mąż twierdzi, że jak mnie nie ma, to jest taki jak i Wanilka).
No i tak sobie żyjemy
Bajka i Gadżet jakoś teraz w lutym kończą 2 latka... kiedy to minęło?