Dziękuję, kochane <3
Raczej nie opuszcza mnie wrażenie, że to by jakoś minęło, a ja jej może pół roku zabrałam... pewnie to głupie, ale słabo sobie radzę z końcowymi sprawami ogonków.
Staram się nimi nacieszyć na zapas. Tak jakoś ostatnio... ogarniam szybko co muszę, czego nie muszę - odpuszczam i spędzam czas z ogonami. Gary ani mycie podłogi nie uciekną... Po kąpieli wdziewam wielki szlafrok, siadam sobie na podłodze, a wtedy stado się zbiega i głaszczę, przytulam, patrzę, jak się przepychają, bawimy się. Siedzę z nimi, aż sobie pójdą, albo póki mi stawy nie zaprotestują. Dziki po takiej "sesji" też chętniej później same inicjują kontakt, szczególnie Wanilia. Zasiadam do kompa albo książki, a moja mała pchełka płochliwie wlatuje pod szlafrok i sobie tam siedzi albo łazi.
Wszystko w miarę gra. Poza skórą Gadżet i Dzidzi, które wyłysiały plackowato (leczymy - przemywamy, psikamy, kąpiemy w specyfikach i polewamy innymi) - Dzidzia zarasta, Gadżet nie bardzo. I jakoś tak się trochę izoluje od stada od dłuższego czasu, dopiero na noc idzie do nich do kanapy, a i to nie zawsze. Popołudnia i wieczory spędza w igloo na moim biurku. Staram się ją trochę aktywizować, bo jest bardzo gruba, a do tego zaczynają jej siadać nóżki. Jeśli zaprzestanie ruchu, posypie się jak Filipek...
Dziadkowi się trochę poprawiło. Łepinek skręcony, ale Filipek jest w stanie go wyprostować, jak potrzebuje, na przykład do jedzenia z miseczki. Wciąż bierze antybiotyki. Poza tym (i starością) nic mu nie dolega, tfu tfu, serduszko zdrowe, apetyt może nie gigantyczny, ale całkiem niezły. Jegomość ma ok. 2 lata i 8 miesięcy. Zajada gerberki, pestki, mięsko, kasze, przysmaki. Leki wchodzą bez problemu, ale pan starszy życzy sobie zażywać je z pastą ze słonecznika i suszonych pomidorów
Absolutnie nie z łyżeczki, a przynajmniej nie z tego jej końca, który służy do jedzenia
Z pokryweczki od gerberka. W ostatnich dniach zrobił się żywszy, lubi być pogłaskany (i znów skubnąć w łapska), i pierwszy raz od wielu miesięcy zażyczył sobie, aby go zabrać z klatki - leży sobie w dzikowym pudełku
A jak Filipek tam leży, to dzik nie ośmieli się wejść
(Placek darzy go jakimś takim respektem)
Odkąd nie ma Bajeczki, ogarnął się troszkę sam z myciem (po pierwszych dwóch dniach w każdym razie), a troszkę ja mu pomagam. Dzidzia też, ale Filipek słabo akceptuje zabiegi wykonywane przez inne stworzenia niż Bajutka. Domek swój utrzymuje we względnej czystości, a jak zdarzy mu się tam kupka, to ją wywala na zewnątrz, na własne oczy widziałam
Pokryweczkę po smakołykach również wywala, kiedy jest już pusta
Dzidzia trzyma stado w garści i jak to ona, jest wszędzie naraz, wszystkiego pilnuje: mnie, czy nie znikam gdzieś bez niej, stada, czy wszystko w porządku oraz czy ktoś nie rości sobie prawa do siedzenia mi na kolanach
I biega, biega, biega, robi kilometry, mało kiedy śpi. Chyba tylko to ją chroni przed upasieniem się (wbiła po sterylce 100g, z czego pierwsze 50 w ciągu 2 tygodni, ale nadal jest szczupła)
Psioszczur, szczur stalker^^ Jaką kwestię najczęściej się u nas w domu wypowiada? "Uwaga na Dzidzię!"
Dziki wydoroślały, choć Wanilka jest takim trochę głupolkowatym szczuridłem
Czujna jak jasny gwint, nieufna, płochliwa. Nie ma mowy, aby wziąć ją w garść i normalnie obejrzeć, choć pracuję nad tym od początku. Zmieniło się tyle, że czasem da się pogłaskać w przelocie. Ale czasem stanowczo odpycha rękę łapką. Z ewentualnym leczeniem ich nie będzie kolorowo, obawiam się. Placek daje się głaskać, wziąć w rękę, przyłożyć do ucha (ale tylko mnie), ale nie polubił
Pozwala po prostu. Nadal przychodzi na rączki - wiecie, że rozumie różnicę pomiędzy "chodź na rączki" a "chodź na kolanka"?
A już bezbłędnie reaguje na "chodź, poszukamy pesteczki dla Placuszka"
Myk, na rączki, i idziemy szukać
Nie wieje z rąk w panice, nauczył się, że kiedy chce zejść, to ja go po prostu odstawiam
Lubią oboje przyjść do szlafroka albo na fotel, pozaczepiać. Ale wtedy zwykle przybiega Dzidka i ich leje
Placek jeśli mu się chce, to ją trochę kontruje, ale Wanilka jest ciapowata, nie postawi się, tylko leży i piska (a wtedy brat biegnie z odsieczą i Dzidka czasem ląduje na plecach). Najwięcej bitek jest pod swetrem i szlafrokiem
ale to nigdy nic poważnego, stado jest zgrane i zgodne
Stado od dawna wolnowybiegowe, mają otwarte 24h, ale Placek jest królem klatki. Myślę, że byłby najbardziej nieszczęśliwy ze wszystkich, gdybym ją zlikwidowała. Spędza w ukochanych hamaczkach, sputniku i pudełku dużo czasu, bywa, że godzinami nie wychodzi. Wanilia z kolei wchodzi tam tylko wynieść trochę żarcia z miski.
Dziki w dzień kontaktowe, w nocy zamieniają się w dziki zupełnie dzikie. Wieją na oślep, jak tylko wystawię stopę za próg sypialni. W dzień - chodzą zwyczajnie po mieszkaniu, Placek bywa, że wcina coś albo myje się na środku pokoju. Nocą zaś przemykają "tym" krokiem i tempem, skradając się jak złodziejaszki. Może tak dają upust swojej naturze, polując na cienie i uciekając przed innymi, aby w dzień dla swoich ludziów być zwykłoszczurami
Kto dobrnął do końca - z dzisiejszego wieczoru: Placek z Dzidzią i Arą, no i ze mną
https://www.youtube.com/watch?v=07KY_HwV-ao