Chciałam ze zdjęciami, ale nie mam jak dodać... no nic.
U nas, w sensie z naszymi szczurami, nadal (tfu tfu, na psa urok) nuda
Za to dzieją się inne rzeczy. Tego lata zaczeło się od Adelajdy. Złapanej na Śmietniku gdzieś na Śląsku. Przyjechała do mnie na DT, z guzem wielkości kurzego jajka, ale i z perspektywą wyjazdu do stałego domu. Szybciutko wyciachaliśmy dziada i po jakichś 2 tygodniach dziewczyna pojechała do moich przyjaciół. Miała tam dołączyć do chłopczyka w średnim wieku i babci, zdrowej i zwinnej, ale trzeba było zadbać, aby chłopiec nie został sam w przyszłości. W noc po przyjeździe Adelki do siebie babcia odeszła... zupełnie, jakby tylko czekała, aby nie zostawić przyjaciela osamotnionego
Chłopczyk przyjął Adelajdę pięknie, pokochali się od pierwszego wejrzenia i są nierozłączni. Oddawałam Adelę ze łzami w oczach (choć lubiła i nadal lubi mnie capnąć
), ale na szczęście często ją widuję. Wita się ze mną, ale zaraz wraca do swojego kumpla
W tak zwanym międzyczasie wraz z Saszeńką i dziewczynami z dwóch innych tymczasów znów biegałam nocą po parkach i gadałam do drzewa. Pewna pani dała znać, że w dziupli pod drzewem siedzi szczur, dokarmiała go codziennie, ale wiadomo, zostać tam nie mógł. Śliczny, młody bielutki chłopak. Tym razem tylko 2 dni akcji, bo młodzieniec był znacznie bardziej chętny do współpracy niż Dzidzia rok temu - pewnie dlatego, że znacznie bardziej głodny, poprosiłyśmy panią, aby ucięła mu codzienne śniadanko
Teraz od 3 tygodni mam na tymczasie szczurzynki z interwencji, odebrane ze strasznych warunków, z kompletem wszelkich możliwych robali. Kapturina Bąbel i wacikowa Bianka. Piękna króweczka i równie piękna albinoska dumbo
W zasadzie dziewczyny mogłyby już szukać swojego człowieka na stałe, ale odwlekam tę chwilę. Bo Bianka wymaga jeszcze pracy, bo jest delikatniejsza, wrażliwsza i wciąż nie ufa do końca... ale musi ten moment nadejść. Kto chce?
Dziewczyny po wielu dniach zaczęły ogarniać zwykłe, szczurze życie. Długo były bardzo tym zwyczajnym życiem zdziwione, wszystkim po prostu. Klatką, hamaczkami, pełną miską. Chciało mi się płakać - częstowałam je pestkami dyni, a one nie wiedziały, co to jest i po co im to dałam. Długo nie brały jedzenia z ręki. Kuliły się i kamieniały, kiedy ich dotykałam (Bianka nadal ma problem z dotykiem, a jeszcze większy z łapaniem, odkąd musiałam jej podać zastrzyk). Nie miały pojęcia, ze można tak po prostu wyjść z klatki, więc na siłę wywlekałam je na łóżkowy plac zabaw (podłoga przestała parzyć tydzień temu Bąbla, a 3 dni temu Biankę) - teraz nie chcą wracać do klatki
Pestki nadal są niejadalne. Wiem, bo rozsypały miseczkę z nimi przy regale ładne parę dni temu, i one nadal tam leżą... na szczęście ładnie pałaszują zupki i kaszki i wszystko, co potrzebuję, żeby zjadły, leki, witaminy, suplementy. Myślę, że gdyby trafiły do stada, Bianka szybko nadrobiłaby braki w cieszeniu się życiem
A u naszych ogonów - nuda
Z babunią Gadżet wybieram się na badanie jakieś. Nic jej widocznego nie dolega (poza słabnącymi nóżkami), ale ma już 2,5 roku i jakiś pypeć pod skórą między łapciami.
Stado nadal skrajnie leniwe (oprócz Dzidzi oczywiście). Tak leniwe, że mimo stałego, dietetycznego reżimu, nawet dzikom urosły zady. Nie mam siły. Szczurze sadło mnie prześladuje
Szczury moich przyjaciół mają żarcia pod korek, miska zawsze pełna. Jak dostają banana, to sru, pół banana na dwa ogony. Moi karma pod wydział, dostają raz na dwa miesiące mniej więcej banana: kroję plasterki 0,5 cm, plasterek na pół, i taką połówkę na szczura.. raz, dwa w tygodniu porcję pestek albo orzeszka. Do karmy nie daję, żeby mieć co dać czasem jako smakołyk... Szczęśliwie, da się ich ucieszyć miską pomidorów i bazylii. Placek wręcz się domaga, jeśli koło północy miska warzywna jest pusta, to najpierw do niej zagląda, potem siedzi przy niej i wymownie na mnie patrzy, w potem wali w nią tak długo, aż przyniosę świeżą porcję
Przy czym Placuszek lubi pomidory malinowe. Raz kupiłam zwykłe gargamele (fakt, mimo środka lata nie były smaczne), to patrzył to na mnie, to na te pomidory... gargamele sama zjadłam, a książątko dostaje malinowe. Ewentualnie mogą być koktajlowe, te bordowe
Skąd ja mu w zimie wezmę...?
No więc lenie potworne. Nie wiem... ich rodzeństwo roznosi chałupy i wbiega pod sufit. Wanilia to przynajmniej jak się przemieszcza, to jak na dzika przystało. Placek natomiast... jego chyba dziczej matce podrzucili, bez kitu. Otóż Placunio jest typowym, leniwym samcolem. Poleżałby, pojadł, i nawet jak się wystraszy i ucieka, to tak dostojnie i niespiesznie... I znów jest cycem pańci - po okresie młodzieńczego buntu "jestem poważnym, dorosłym panem szczurem i nie będę siedział na rączkach jak jakiś dzieciuch", dojrzał i jednak nadal pancię swoją kocha
Nie narzuca się nigdy, ale zawsze chętnie przyjdzie na rączki, na kolanka, da się pogłaskać. Ostatnio dał się namówić na wyjście do siostrzenicy męża. Najpierw nieufnie, na moich kolanach brał pesteczkę, a potem sam wyszedł obwąchać młodą, jednak co chwilę się upewniał, że jestem obok
Wanilia również wyszła, przekonana pestkowym argumentem, pobawić się z dzieckiem. Zauważyłam, że w ogóle strachliwie/nieufne szczury jakoś inaczej zachowują się w odniesieniu do dzieci, szczególnie takich, które potrafią zachowywać się spokojnie i nienamolnie wobec zwierzaków
Dziki nadal są spokojne i zrównoważone, a stado zgrane, ale Placek czasem traci cierpliwość, jak mu Dzidzia albo Thau wchodzą na głowę. Dzidzię respektuje do chwili, aż robi się nadto upierdliwa (potrafi wpaść do klatki go napastować nawet wtedy, kiedy ja tylko do niego gadam), Thau zaś potrafi pogonić z klatki. On chce mieć spokój, a Thau nie może się zdecydować, czy chce spać w nim w jego norce, czy się go czepiać. Pewnym jest, że jak któraś dostaje od niego delikatnie w beret, to nie za darmo
Wanilka, okazuje się, też lubi klatkę. Ale nie, kiedy jesteśmy w domu - jak wracamy, to widzimy ją wyskakującą z klatki. Bardzo się boi, że ją znów zamkniemy, choć od blisko pół roku szczury żyją bezklatkowo. Najchętniej pozbyłabym się grata, gdyby nie Placek. Przedwczoraj Waniś zaspała w sputniku i żebyście widzieli jej minę, jak ogarnęła sytuację... ona w klatce, ja obok... "no i już, po ptokach, zamkną, zamkną na zawsze!"