Strona 94 z 100

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: śr maja 31, 2017 8:22 pm
autor: ol.
Filipek tak szybko i po cichutku się wymeldował :(

Dał Wam tyle z siebie ile mógł, Wy przyjęliście go całego bez zastrzeżeń - to właśnie to co najpiękniejsze w przyjaźni.
Przykro mi Megi, że straciliście przyjaciela. Ściskam;(

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: ndz cze 11, 2017 9:12 am
autor: IHime
Megi, tulamy!
Filipek miał plan, wyruszył w drogę najedzony, kiedy mu to najbardziej odpowiadało. Nie miał tylko sposobu na posklejanie serc. :(

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: wt cze 13, 2017 6:29 pm
autor: Megi_82
Ale chyba próbował mieć... miał dobry humor, nie kłapał zębami i nadstawiał łepuś do drapania. Jak rzekła Krwiopijka - odszedł nażarty i szczęśliwy. Mam nadzieję, że był u nas szczęśliwy, u takiego szczurka stetryczałego od małego trudno powiedzieć :) Tęsknię za nim :(

Znów na kilka dni wyjechałam, i znów Placzido okazał niezadowolenie, kiedy wróciłam. Leżał w ukochanej norce w klatce i patrzył na mnie z miną "no, wsadź tu rączkę, wsadź!", nie drgnąwszy nawet jednym wąsem. Ale kiedy w ruch poszły pesteczki, książęce fochy minęły jak ręką odjął...:)

Szczury mi się zrobiły masakrycznie leniwe. Praktycznie nie biegają, wyleż 24h na dobę ::) Dzikusy też. Większość życia spędzają w kanapie, z wyjątkiem Placka, który dużo czasu spędza w klatce. Nie ogarniam gościa: od 3 miesięcy klatka stoi otworem, a ten w niej siedzi. Prawie z zegarkiem w ręku, codziennie w okolicach 22:00 udaje się do hamakonorki i tam wypoczywa, a na noc idzie spać do stada do kanapy (a i to nie zawsze). Nikomu nie chce się nawet włamać na regał, gdzie stoi miseczka z pestkami.
Ryjek "wyciera się" coraz bardziej, i nie mamy bladego pojęcia, czemu. Pasożyty wykluczone, grzyb raczej też - bierze leki, więc gdyby to było to, to by pomogło. Skóra czysta, żadnych ranek, nic. Dzidka zarosła, ale ciągle znajduję kępki futra, Gadżet zarasta słabo. Co to za dziadostwo...?

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: pt cze 16, 2017 12:01 pm
autor: ol.
Hmm, a brałaś pod uwagę, że możecie mieć w stadzie jakiegoś cichego golibrodę ? Kto wie co tam w odmętach tapczanu się odbywa te 24 na dobę, może czyjeś ząbki upodobały sobie Gadżet w wersji punk ? Placek, rozumiem, poza podejrzeniem, bo wiedzie żywot na widoku w klatce, ale znasz dziewczyny i ich inklinacje do potajemnych sprawek ::)

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: pt cze 16, 2017 5:06 pm
autor: Megi_82
Działanie golibrody biorę pod uwagę ewentualnie w przypadku Placka - wszak on też przesiaduje w kanapie z babami, oprócz władania klatką. Dzidzia często go dopada na iskanie. A jako jedyny z dziwnofutrzatych nie ma łysin, tylko tak jakby wystrzyżone to futerko - takie plamki, gdzie został jakby sam ten jaśniejszy, krótszy jakby podszerstek. Z daleka wygląda, jakby miał jasną łatkę nad nosem. U dziewczyn natomiast raczej nie podejrzewam działania golibrody, bo znajduję po prostu wypadnięte kępki futerka (białego, Dzidzi, ale ona łysin już nie ma). Inna sprawa, że u starszego szczura, jak Gadżet, z tym odrastaniem to różnie, u Filipcia nawet po zgoleniu do pobrania krwi nie chciało odrosnąć. Jeszcze będziemy się konsultować dermatologicznie, może kto będzie miał pomysł, ale sprawa jest naprawdę dziwna. U jednej z dziewczyn pewnie pobierzemy krew, bo u nich symetryczne rozmieszczenie sugerowałoby jeszcze sprawy hormonalne, ale też w sumie dziwne, gdyby się obie naraz wysypały np. tarczycowo...

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: śr cze 28, 2017 9:04 am
autor: ol.
Kurcze, tajemnicza sprawa;/ Oby ostatecznie wszystko to okazało tylko "przygotowaniem się łebskich szczurów tajemniczymi sposobami do upalnego lata", a nie jakimiś zdrowotnym niewiadomoczym.

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: śr cze 28, 2017 7:36 pm
autor: IHime
No i, utaczaliście babom krew albo śledztwo innymi metodami coś wykazało?

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: śr lip 05, 2017 12:54 am
autor: Megi_82
Dziewczyny zarośnięte, u Gadżet futro na plackach się zagęszcza. Natomiast u Placka znów braliśmy futro i tym razem poprosiłam o zbadanie wszystkiego, co się da, wysłanie do labu, posiew, antybiogram, badanie na grzyby - i jedyne, co znaleziono, to gronkowca. Czy ma on cokolwiek wspólnego ze specyficznym ufryzowaniem naszego misiątka, to nadal zagadka ::) Brak jakichkolwiek zmian skórnych, stanu zapalnego. Może naprawdę ktoś go strzyże, jedynego już chłopczyka w stadzie, żeby był piękny i modny ::)

Żyjemy sobie bez większych wydarzeń i rewolucji (tfu tfu na psa urok). Oprócz Placka, który zmężniał i nabrał asertywności, wszyscy jak zwykle :) Gadżet się starzeje, nóżki wysiadają :( Przeniosła się z mieszkaniem z igloo na moim biurku do kanapy do stada. Mieszka tam sobie z Afrą, Thau i Wanilią. Placek i Dzidzia odwiedzają kanapę, ale Placuś, zatwardziały kawaler, mieszka w klatce, a Dzidzia ma swoją siedzibę w szlafroku/kocyku na kanapie. Czasem poleguje w sputnikach, których w zasadzie już tylko ona używa. Ale raz do JEJ sputnika na szafce wszedł Placek i się tam bezczelnie położył. Dzidzia była tak zdziwiona, że nawet go nie wyrzuciła, ale i nie położyła się - weszła i zastygła ze zdegustowaną miną. Zemściła się następnego dnia, uwalając się w sputniku klatkowym, gdzie jegomość lubi wylegiwać się wieczorami (a ona tam w zasadzie nie bywa) - biedny Placuś nie ośmielił się tam wejść i w wyczekującej pozycji siedział w koszyku obok, oparty łapkami o krawędź, i intensywnie się wpatrywał w swoją miejscówę :D

Wanilcia jest, no cóż, dzikiem. Placek jest płochliwy normalnie, ale nie przeżywa wydarzeń. Wanilia - nadal na przykład panicznie boi się odkurzacza, oraz oczywiście łyżeczek. Kiedy przeganiamy szczury na chwilę z kanapy, żeby w niej posprzątać, pchełeczka ucieka pod szafkę do przedpokoju. To jest jej bezpieczna kryjówka, siedzi więc tam ze swoją miną "nie bij, błagam". Długo po tym, jak już posprzątamy, pogadamy do niej, wpuścimy jej tam Dzidzię i damy coś dobrego, panna wraca do siebie.

Jak widać - nudy u nas, nic się nie dzieje (i dobrze) ;)

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: śr lip 05, 2017 9:54 am
autor: unipaks
Hej, Megi! :)
Zaglądam i cieszę się, że z niefajnych rzeczy aktualnie tylko nuda, to nie tak źle ;)
Mam nadzieję, że te łyse miejsca to rzeczywiście efekt jakiegoś golibrody - u nas tak niebieściak Martini iskała Finlandię, do łysych polanek na bokach. Niech zarastają jak najprędzej! :)
Wygłaszcz ode mnie śmietnikowce - urocze to rodzeństwo - i resztę stadka.
Dzidzia Rambo i jej zemsta: ;D

dla Czikity [*] Bajki [*] i Filipka [*] - niech im tam będzie dobrze z innymi za TM

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: pt wrz 01, 2017 8:21 pm
autor: Megi_82
Chciałam ze zdjęciami, ale nie mam jak dodać... no nic.

U nas, w sensie z naszymi szczurami, nadal (tfu tfu, na psa urok) nuda ;) Za to dzieją się inne rzeczy. Tego lata zaczeło się od Adelajdy. Złapanej na Śmietniku gdzieś na Śląsku. Przyjechała do mnie na DT, z guzem wielkości kurzego jajka, ale i z perspektywą wyjazdu do stałego domu. Szybciutko wyciachaliśmy dziada i po jakichś 2 tygodniach dziewczyna pojechała do moich przyjaciół. Miała tam dołączyć do chłopczyka w średnim wieku i babci, zdrowej i zwinnej, ale trzeba było zadbać, aby chłopiec nie został sam w przyszłości. W noc po przyjeździe Adelki do siebie babcia odeszła... zupełnie, jakby tylko czekała, aby nie zostawić przyjaciela osamotnionego :(
Chłopczyk przyjął Adelajdę pięknie, pokochali się od pierwszego wejrzenia i są nierozłączni. Oddawałam Adelę ze łzami w oczach (choć lubiła i nadal lubi mnie capnąć ;) ), ale na szczęście często ją widuję. Wita się ze mną, ale zaraz wraca do swojego kumpla :)

W tak zwanym międzyczasie wraz z Saszeńką i dziewczynami z dwóch innych tymczasów znów biegałam nocą po parkach i gadałam do drzewa. Pewna pani dała znać, że w dziupli pod drzewem siedzi szczur, dokarmiała go codziennie, ale wiadomo, zostać tam nie mógł. Śliczny, młody bielutki chłopak. Tym razem tylko 2 dni akcji, bo młodzieniec był znacznie bardziej chętny do współpracy niż Dzidzia rok temu - pewnie dlatego, że znacznie bardziej głodny, poprosiłyśmy panią, aby ucięła mu codzienne śniadanko ;)

Teraz od 3 tygodni mam na tymczasie szczurzynki z interwencji, odebrane ze strasznych warunków, z kompletem wszelkich możliwych robali. Kapturina Bąbel i wacikowa Bianka. Piękna króweczka i równie piękna albinoska dumbo :) W zasadzie dziewczyny mogłyby już szukać swojego człowieka na stałe, ale odwlekam tę chwilę. Bo Bianka wymaga jeszcze pracy, bo jest delikatniejsza, wrażliwsza i wciąż nie ufa do końca... ale musi ten moment nadejść. Kto chce? :)
Dziewczyny po wielu dniach zaczęły ogarniać zwykłe, szczurze życie. Długo były bardzo tym zwyczajnym życiem zdziwione, wszystkim po prostu. Klatką, hamaczkami, pełną miską. Chciało mi się płakać - częstowałam je pestkami dyni, a one nie wiedziały, co to jest i po co im to dałam. Długo nie brały jedzenia z ręki. Kuliły się i kamieniały, kiedy ich dotykałam (Bianka nadal ma problem z dotykiem, a jeszcze większy z łapaniem, odkąd musiałam jej podać zastrzyk). Nie miały pojęcia, ze można tak po prostu wyjść z klatki, więc na siłę wywlekałam je na łóżkowy plac zabaw (podłoga przestała parzyć tydzień temu Bąbla, a 3 dni temu Biankę) - teraz nie chcą wracać do klatki ;) Pestki nadal są niejadalne. Wiem, bo rozsypały miseczkę z nimi przy regale ładne parę dni temu, i one nadal tam leżą... na szczęście ładnie pałaszują zupki i kaszki i wszystko, co potrzebuję, żeby zjadły, leki, witaminy, suplementy. Myślę, że gdyby trafiły do stada, Bianka szybko nadrobiłaby braki w cieszeniu się życiem :)

A u naszych ogonów - nuda ;) Z babunią Gadżet wybieram się na badanie jakieś. Nic jej widocznego nie dolega (poza słabnącymi nóżkami), ale ma już 2,5 roku i jakiś pypeć pod skórą między łapciami.
Stado nadal skrajnie leniwe (oprócz Dzidzi oczywiście). Tak leniwe, że mimo stałego, dietetycznego reżimu, nawet dzikom urosły zady. Nie mam siły. Szczurze sadło mnie prześladuje :( Szczury moich przyjaciół mają żarcia pod korek, miska zawsze pełna. Jak dostają banana, to sru, pół banana na dwa ogony. Moi karma pod wydział, dostają raz na dwa miesiące mniej więcej banana: kroję plasterki 0,5 cm, plasterek na pół, i taką połówkę na szczura.. raz, dwa w tygodniu porcję pestek albo orzeszka. Do karmy nie daję, żeby mieć co dać czasem jako smakołyk... Szczęśliwie, da się ich ucieszyć miską pomidorów i bazylii. Placek wręcz się domaga, jeśli koło północy miska warzywna jest pusta, to najpierw do niej zagląda, potem siedzi przy niej i wymownie na mnie patrzy, w potem wali w nią tak długo, aż przyniosę świeżą porcję :D Przy czym Placuszek lubi pomidory malinowe. Raz kupiłam zwykłe gargamele (fakt, mimo środka lata nie były smaczne), to patrzył to na mnie, to na te pomidory... gargamele sama zjadłam, a książątko dostaje malinowe. Ewentualnie mogą być koktajlowe, te bordowe ::) Skąd ja mu w zimie wezmę...?

No więc lenie potworne. Nie wiem... ich rodzeństwo roznosi chałupy i wbiega pod sufit. Wanilia to przynajmniej jak się przemieszcza, to jak na dzika przystało. Placek natomiast... jego chyba dziczej matce podrzucili, bez kitu. Otóż Placunio jest typowym, leniwym samcolem. Poleżałby, pojadł, i nawet jak się wystraszy i ucieka, to tak dostojnie i niespiesznie... I znów jest cycem pańci - po okresie młodzieńczego buntu "jestem poważnym, dorosłym panem szczurem i nie będę siedział na rączkach jak jakiś dzieciuch", dojrzał i jednak nadal pancię swoją kocha :) Nie narzuca się nigdy, ale zawsze chętnie przyjdzie na rączki, na kolanka, da się pogłaskać. Ostatnio dał się namówić na wyjście do siostrzenicy męża. Najpierw nieufnie, na moich kolanach brał pesteczkę, a potem sam wyszedł obwąchać młodą, jednak co chwilę się upewniał, że jestem obok :) Wanilia również wyszła, przekonana pestkowym argumentem, pobawić się z dzieckiem. Zauważyłam, że w ogóle strachliwie/nieufne szczury jakoś inaczej zachowują się w odniesieniu do dzieci, szczególnie takich, które potrafią zachowywać się spokojnie i nienamolnie wobec zwierzaków :)

Dziki nadal są spokojne i zrównoważone, a stado zgrane, ale Placek czasem traci cierpliwość, jak mu Dzidzia albo Thau wchodzą na głowę. Dzidzię respektuje do chwili, aż robi się nadto upierdliwa (potrafi wpaść do klatki go napastować nawet wtedy, kiedy ja tylko do niego gadam), Thau zaś potrafi pogonić z klatki. On chce mieć spokój, a Thau nie może się zdecydować, czy chce spać w nim w jego norce, czy się go czepiać. Pewnym jest, że jak któraś dostaje od niego delikatnie w beret, to nie za darmo ;)

Wanilka, okazuje się, też lubi klatkę. Ale nie, kiedy jesteśmy w domu - jak wracamy, to widzimy ją wyskakującą z klatki. Bardzo się boi, że ją znów zamkniemy, choć od blisko pół roku szczury żyją bezklatkowo. Najchętniej pozbyłabym się grata, gdyby nie Placek. Przedwczoraj Waniś zaspała w sputniku i żebyście widzieli jej minę, jak ogarnęła sytuację... ona w klatce, ja obok... "no i już, po ptokach, zamkną, zamkną na zawsze!" :D

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: ndz wrz 03, 2017 7:55 pm
autor: ol.
Jak zawsze fajnie u Was poczytać takie spokojnym nurtem płynące historie szczurze. Także te, które początek miały nie tak fajny, ale szczęśliwie trafiły do Waszego portu (to straszne ile ostatnio podobnych historii - śmietnik, park - tak samo w ogłoszeniach Vivy :-[ ). Mam nadzieję, że dziewczynki, nie zwolnią ferworu odkrywania nowych szczurzych możliwości i smaków. A jeśli dalej z dyniami nie będą sobie radzić, to Placek pokaże im co i jak ;)
Uśmiałam się nad jego manewrami z miską i ściśle skonkretyzowanymi pomidorowymi gustami :D Nie ma rodzynek łatwego życia - tu gargamelami go chcą karmić, tu baby na łeb włażą, hah ! Tylko takich historii dostarczaj Placuszku :-*

Mizanko dla wszystkich i powodzenia z badaniami Gadżet:)

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: śr wrz 06, 2017 1:51 pm
autor: Megi_82
Dziękujemy :) Babula Gadżet "zdrowa i galanta", jak orzekła pani doktor, a serducha mogą jej pozazdrościć młodziaki :)
Bąbel i Bianka również zdrowe, lokatorzy na dziko się wynieśli, więc dziewczęta mogą już oficjalnie poszukiwać domu stałego. Tym bardziej, że 2 dni temu zdały egzamin z najważniejszej szczurzej umiejętności - sępienia :D

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: czw wrz 07, 2017 6:45 pm
autor: ol.
Brawo Gadżet - tak trzymać :)
Niech dziewczyny przed odfrunięciem do nowego domu i z niej przykład wezmą - i sępią tam zdrowo i szczęśliwie :D

(ależ głupotę walnęłam, ale wiadomo o co chodzi;P

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: wt wrz 19, 2017 11:46 am
autor: unipaks
Babcia Gadżet niech się trzyma i słabościom nie poddaje! :)
Niech tylko taka "nuda" i dobre wieści zdrowotne dzieją się w stadku. Czochranko dla wszystkich ogonów :-*

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: pn paź 09, 2017 11:47 pm
autor: Megi_82
No więc... no więc dziewczęta z interwencji nigdzie nie odfruną! Bo tak: przez kilka tygodni miałam najszczerszy zamiar doprowadzić je do równowagi fizycznej i psychicznej, a potem znaleźć im dobry, kochający dom. Kiedy poprosiłam męża, ażeby pocykał im parę reklamowych fotek, bo umie, to najpierw się ociągał (eee... dobrze, ale najpierw... eee... zobaczę, czy w domu coś nie ma do zrobienia <...?>). Następnie porobił fotki. Niezupełnie reklamowe ::) A potem... przyszedł taki dzień, kiedy dziewczęta zaczęły cieszyć się, kiedy wchodziliśmy do pokoju, wyciągać do nas łapcie i biec za nami, kiedy wychodziliśmy. I było już za późno na szukanie domu... złamałabym sobie serce, gdybym je oddała. Tyle przeszły, patrzyłam, jak się uczą wszystkich szczurzych spraw, otwierają się i zaczynają nam ufać... DT ze mnie do bani.
Zostaną więc wbrew wszystkiemu: że miałam przez jakiś czas mieć trochę mniej ogonów; że zaniedbałam działania trzymające alergię i astmę za pysk, więc się podduszam nocami, bo dziewczyny mieszkają w naszej sypialni, a leją więcej niż pozostała szóstka; że może być trudno dołączyć je do stada. Bo będzie. Bąbel aka Królewna Łobuziara ma jeszcze większy tupet, niż Dzidzia, i lubi się bić. Spotkałam ją w kuchni z Dzidzią, Thau i Afri, to je przeraziła, posypało się futro, dziewczyny cupnęły każda w innym kącie, a Bąbelita nic, ale to nic nie robiła sobie z bycia w obcym miejscu z trzema większymi od siebie, obcymi szczurami. Sądzę, że Gadżet nie nadaje się już do tak przebiegającego łączenia. Starzeje się, potrzebuje dużo świętego spokoju, a tu widzę, że na Dzidzię tonującą nastroje nie będzie można liczyć.
Filipek był starszy i też już niezbyt sprawny, kiedy dołączałam dziki, ale Filipek raz, że miał zawsze na wszystko wywalone, na nowych też, a dwa - oni nie byli tak bojowo nastawieni, byli dwójką przestraszonych malców.

Dzidzia była absolutnie zszokowana i zasmucona takimi manierami. Przywykła, że szczury po prostu jej podlegają i padają przed nią od pierwszej chwili, ulegając jej czarowi/chryźmie, czy cokolwiek ma ona w sobie. Nigdy nie została zaatakowana ani sama nie zaatakowała nikogo. Nie zna bijatyk i fruwających kłaków, nie uznaje przemocy. Nie lubi nawet, kiedy najeżona Wanilia fuczy pod drzwiami sypialni do dziewczyn. W domu ma być spokój, miło itd. Przysiadła więc skulona pod płotkiem kuchni i patrzyła na mnie, zadzierając główkę do góry - proszę, zabierz mnie stąd, ja nie będę się szarpać z łobuzami, co jaj jej złego zrobiłam... ech.
Będziemy próbować powolutku, może najpierw Biankę zapoznać ze stadem. Nie pali się, nikt nie jest sam, wybiegu też dziewczynom nie brakuje, sypialnia szczuroodporna.

Wanilia otworzyła wraz z nadejściem jesieni sezon udzielania się towarzyskiego. Bo pojawiły się kocyki, a ja chodzę w wielkich swetrach. Tam Waniś lubi wleźć i nawet poleżeć u człowieka (w każdym razie, póki jej na tym Dzidka nie dorwie). Nie lubi natomiast być widoczna, unika otwartego eksponowania się (chyba, że najdzie ją na fukanie do dziewczyn pod drzwiami sypialni ;) ). Choć i ona czasem pofruwa po pokoju i przyjdzie normalnie do człowieka, a nawet pobawi się i pogoni za ręką :) Wanilia jest dzikiem. Oswojonym, ale widać, że to dziki szczur, choć pocieszny i wesolutki :) Placek zaś przechodzi sam siebie i z dzika została mu głównie nazwa ;D Ma dni, kiedy po prostu namolnie za mną łazi, chce na ręce, chce się bawić tym, co akurat mam w rękach, albo po prostu być obok. Mogę wziąć na ręce, przytulić, pomiąchać, i jeśli nie przeginam, to znosi to cierpliwie ;) Traci płochliwość, serdecznie olewa szeleszczące torebki, a nawet pstrykanie palcami i klaskanie mu nad głową, kiedy obgryza nogę od stołu (to jego sposób na wymuszanie uwagi, kiedy nie mam czasu, a on ma chęć ze mną pobyć). Wanilia odwrotnie, pstryknij i patrz, jak wystrzeliwuje na pół metra w górę ;) I nadal Placzido potwornie się obraża, kiedy nie wrócę na noc do domu.

Znów czeka nas wet z Gadżet. Chudnie, ale jakoś nierówno... bo coś jej rośnie z boku. Rozlazłe jak tłuszczak i nie do uchwycenia wcześniej, szczególnie na flaczejącej, rozlewającej się skórze starszawego, chudnącego grubaska. Ale nabiera kształtu, a po drugiej stronie mini-groszki jakieś... pojedziemy zdecydować, co z tym robić.