Strona 95 z 100

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: pn paź 09, 2017 11:47 pm
autor: Megi_82
No więc... no więc dziewczęta z interwencji nigdzie nie odfruną! Bo tak: przez kilka tygodni miałam najszczerszy zamiar doprowadzić je do równowagi fizycznej i psychicznej, a potem znaleźć im dobry, kochający dom. Kiedy poprosiłam męża, ażeby pocykał im parę reklamowych fotek, bo umie, to najpierw się ociągał (eee... dobrze, ale najpierw... eee... zobaczę, czy w domu coś nie ma do zrobienia <...?>). Następnie porobił fotki. Niezupełnie reklamowe ::) A potem... przyszedł taki dzień, kiedy dziewczęta zaczęły cieszyć się, kiedy wchodziliśmy do pokoju, wyciągać do nas łapcie i biec za nami, kiedy wychodziliśmy. I było już za późno na szukanie domu... złamałabym sobie serce, gdybym je oddała. Tyle przeszły, patrzyłam, jak się uczą wszystkich szczurzych spraw, otwierają się i zaczynają nam ufać... DT ze mnie do bani.
Zostaną więc wbrew wszystkiemu: że miałam przez jakiś czas mieć trochę mniej ogonów; że zaniedbałam działania trzymające alergię i astmę za pysk, więc się podduszam nocami, bo dziewczyny mieszkają w naszej sypialni, a leją więcej niż pozostała szóstka; że może być trudno dołączyć je do stada. Bo będzie. Bąbel aka Królewna Łobuziara ma jeszcze większy tupet, niż Dzidzia, i lubi się bić. Spotkałam ją w kuchni z Dzidzią, Thau i Afri, to je przeraziła, posypało się futro, dziewczyny cupnęły każda w innym kącie, a Bąbelita nic, ale to nic nie robiła sobie z bycia w obcym miejscu z trzema większymi od siebie, obcymi szczurami. Sądzę, że Gadżet nie nadaje się już do tak przebiegającego łączenia. Starzeje się, potrzebuje dużo świętego spokoju, a tu widzę, że na Dzidzię tonującą nastroje nie będzie można liczyć.
Filipek był starszy i też już niezbyt sprawny, kiedy dołączałam dziki, ale Filipek raz, że miał zawsze na wszystko wywalone, na nowych też, a dwa - oni nie byli tak bojowo nastawieni, byli dwójką przestraszonych malców.

Dzidzia była absolutnie zszokowana i zasmucona takimi manierami. Przywykła, że szczury po prostu jej podlegają i padają przed nią od pierwszej chwili, ulegając jej czarowi/chryźmie, czy cokolwiek ma ona w sobie. Nigdy nie została zaatakowana ani sama nie zaatakowała nikogo. Nie zna bijatyk i fruwających kłaków, nie uznaje przemocy. Nie lubi nawet, kiedy najeżona Wanilia fuczy pod drzwiami sypialni do dziewczyn. W domu ma być spokój, miło itd. Przysiadła więc skulona pod płotkiem kuchni i patrzyła na mnie, zadzierając główkę do góry - proszę, zabierz mnie stąd, ja nie będę się szarpać z łobuzami, co jaj jej złego zrobiłam... ech.
Będziemy próbować powolutku, może najpierw Biankę zapoznać ze stadem. Nie pali się, nikt nie jest sam, wybiegu też dziewczynom nie brakuje, sypialnia szczuroodporna.

Wanilia otworzyła wraz z nadejściem jesieni sezon udzielania się towarzyskiego. Bo pojawiły się kocyki, a ja chodzę w wielkich swetrach. Tam Waniś lubi wleźć i nawet poleżeć u człowieka (w każdym razie, póki jej na tym Dzidka nie dorwie). Nie lubi natomiast być widoczna, unika otwartego eksponowania się (chyba, że najdzie ją na fukanie do dziewczyn pod drzwiami sypialni ;) ). Choć i ona czasem pofruwa po pokoju i przyjdzie normalnie do człowieka, a nawet pobawi się i pogoni za ręką :) Wanilia jest dzikiem. Oswojonym, ale widać, że to dziki szczur, choć pocieszny i wesolutki :) Placek zaś przechodzi sam siebie i z dzika została mu głównie nazwa ;D Ma dni, kiedy po prostu namolnie za mną łazi, chce na ręce, chce się bawić tym, co akurat mam w rękach, albo po prostu być obok. Mogę wziąć na ręce, przytulić, pomiąchać, i jeśli nie przeginam, to znosi to cierpliwie ;) Traci płochliwość, serdecznie olewa szeleszczące torebki, a nawet pstrykanie palcami i klaskanie mu nad głową, kiedy obgryza nogę od stołu (to jego sposób na wymuszanie uwagi, kiedy nie mam czasu, a on ma chęć ze mną pobyć). Wanilia odwrotnie, pstryknij i patrz, jak wystrzeliwuje na pół metra w górę ;) I nadal Placzido potwornie się obraża, kiedy nie wrócę na noc do domu.

Znów czeka nas wet z Gadżet. Chudnie, ale jakoś nierówno... bo coś jej rośnie z boku. Rozlazłe jak tłuszczak i nie do uchwycenia wcześniej, szczególnie na flaczejącej, rozlewającej się skórze starszawego, chudnącego grubaska. Ale nabiera kształtu, a po drugiej stronie mini-groszki jakieś... pojedziemy zdecydować, co z tym robić.

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: wt paź 10, 2017 9:55 am
autor: unipaks
Kciukam za Gadżet, żeby nie było to nic poważnego i żeby udało Wam się z tym uporać. Niech się nie daje przeciwnościom! :-*
Co do panienek z interwencji...
Megi_82 pisze: DT ze mnie do bani. (...) Zostaną więc wbrew wszystkiemu
Miałam przeczucie, że tak się to skończy. Niektóre domy tymczasowe są najgorszymi/najlepszymi - bo nie trzeba już w ogóle szukać stałych :D
Wygłaszcz wszystkie stwory i zadbaj o swoją astmę. Buziaki! :-*

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: sob paź 14, 2017 9:50 am
autor: ol.
Super, że dziewczyny zostały, też się przyznam, że tak im kibicowałam po cichu ;)
Jak Moira do mnie trafiła, to z założenia też nie miała zostawać, ale jak się rozstać ze szczurami, których pierwszym i coraz bardziej entuzjastycznym krokom w najzwyklejszych rzeczach świadkuje się i widzi było jak rozwijają skrzydła i - zaczynają latać ! To tak bezcenne zjawisko, że nie dziwię się, że trudno się z nim rozstać:)

To może te niedoszłe ogłoszeniowe zdjęcia wrzucisz, żebyś my mogli zobaczyć nowe panny ? I resztę ekipy :)
Może się jeszcze zgrają, tyle nowych rzeczy się myszki dopiero uczyły, że może i nowych szczurów z biegiem czasu się nauczą.
Powoli powolutku, i Dzidzi upragniona harmonia i dobre rządy nastaną z powrotem :)
Tymczasem zdrówka dla Gadżet. I dla Ciebie !

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: pn paź 23, 2017 8:00 pm
autor: Megi_82
Pożegnaliśmy Gadżet :'( Jeszcze niedawno nic jej nie dolegało, a teraz zawinęła się w kilka dni...

W ubiegłym tygodniu wydawała się taka zmęczona, była słabsza, nie mogła się wspiąć po schodkach zbudowanych jako wejście do klatki. Sądziliśmy, że po prostu łapcie słabną, poza tym miała świetny apetyt i wydawała się czuć dobrze. Tylko na rączki chciała, żeby ją głaskać (odkąd urosła, nie była tulaśna). Zabrałam ją więc w czwartek do lekarza i już w ciągu dnia, kiedy siedziałyśmy w pracy, zaczęła się gorzej czuć. Osłuchowo - nic, na macanie - nic, na RTG - też nic. Może serduszko trochę mniejsze niż być powinno, ale pracowało mocno, może trochę za szybko. Nic, co by wyjaśniało jej stan. Dostała cardisure, a w piątek wieczorem było gorzej, więc w sobotę znów lekarz. Badania krwi, moczu - wskaźnik wątrobowy znacznie przekroczony, bolesność w brzuszku. Może zapalenie wątroby, może coś z drogami żółciowymi, może ją boli i dlatego... mieliśmy dziś pojechać na usg, zbadać dokładniej. Niestety, babunia słabła coraz bardziej i wczoraj już nie miała siły podnieść główki, łapci. Kroplówki, pić i jeść do pyszczka... wieczorem odmówiły współpracy zdrowe niby płuca. Zaczęła charczeć, otwierać pyszczek. Pojechałam jej ulżyć, ale właściwie oszczędziłam jej chyba tylko paru minut :( Powinnam była zrobić wszystko od razu - krew, mocz, usg. Jeśli jedno badanie nic nie wyjaśnia, trzeba badać do skutku... a może po prostu wszystko zaczęło wysiadać, nie wiem.

Wstawię zdjęcia, obiecuję, ale dziś nie mam głowy :( Trochę nam sprzęty ostatnio strajkowały, najlepsze fotki uwięzione w moim prehistorycznym telefonie. Przeinstalowałam system na kompie i nie da się już zainstalować oprogramowania do tego grata.
Są tam ostatnie ładne zdjęcia Gadżetki, zrobiłam z myślą, że wstawię i napiszę: "patrzcie, jaka zażywna babunia, oby jak najdłuzej"... ech :'(

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: wt paź 24, 2017 10:15 am
autor: unipaks
Megi, tak mi przykro :(
Leć, Gadżet...[*]

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: śr lis 01, 2017 9:54 pm
autor: Megi_82
Mam parę fotek do pokazania. Oto panny z interwencji, czyli Diablice Opolskie :) Biała Bianka - Bieluszek, i kapturina Babel - Królewna Łobuziara, Bąbelita, Zgaga :)

ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

I trochę innych. Dzidzia warzywna i Dzidzia w przytulasach :)
ObrazekObrazek

Placek towarzyski, Placek model, Placek "paczcie jaki żem jest piękny" ;)
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

A tak się kisiliśmy w piątek i sobotę:
Obrazek

Wszystko dobrze, od pierwszej nocy wszystko śpi na jednej stercie. Stado ładnie powitało diablice, dziki nie miały najmniejszego zamiaru ich zjeść. Peace, love i żadnego nawet puszenia się. Niestety, diablica Bąbel, jak wspominałam, nigdy niczym nie jest onieśmielona, wystraszona czy skrępowana, więc to ona mi dziki zaczepia. Medal dla nich za cierpliwość. Placek to taki drugi Filipek - trzeba naprawdę mieć talent, żeby go zeźlić, no i Bąbelita z Bianką ten talent mają. W pierwszej kolejności chłopczyk się od nich wynosi na drugi hamak, żeby mieć spokój. Jak już się Placek zeźli i wywali, to jest Wrzask-Potworny, biją, mordują. Ale po dwóch minutach znów się Placka zaczepia ::) Także ten, jest dobrze, ale się biją i bić się, jak sądzę, będą ;) Waniś też już nie taka oferma i aż tak sobie nie pozwala na głowę wchodzić. W każdym razie, jeżeli cokolwiek się dzieje, to nie dziki zaczynają, tylko Diablice. Thau i Afri bardzo polubiły nowe, ale cierpliwość Thau też chwilami na wyczerpaniu była i jednej nocy przez bite 3 minuty Biancia leżała trzymana za frak.

Wczoraj się uśmiałam, pierwszy wybieg stada, a Bianka dostała rujki. Zaczepiała Placka, no a on jajków nie ma od wczesnego dzieciństwa i nic nie czaił. Wkurzony ganiał ją, puszył się, a ta bidula odskakiwała i tyłek mu pod nos. I nagle... nagle... Placuszek nagle znieruchomiał z dziwnym wyrazem pyszczka i dosłownie widać było, jak coś w tej łepetynie zaczyna trybić, aczkolwiek nie do końca >:D Skumał tyle, że tym razem chyba nie guza panna szuka :D

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: sob lis 04, 2017 5:27 pm
autor: ol.
Współczuję straty Gadżet;( Smutno, że wszystko się zbyt szybko posypało, ale liczą się też te wszystkie dobre jej jesienne dni, a nie było ich mało. Spij spokojnie, Gadżet...


Cieszę się, że udało się Wam połączyć z dziewczynami, a one zagustowały w stadku. Taką miałam nadzieję, że to tylko kwestia czasu, ale super, że trzeba go było tak niewiele:)
Bąbel wygląda na konkretną babeczkę, nie tylko z charakteru, ale i z postury - chyba ten piękny rozpostarty kaptur przydaje jej barczystości:) Bianka za to - smukła, zwiewna - i zalotna ? :D
Placek coś tam chyba jednak miarkuje:
http://photobucket.com/gallery/user/mad ... Mzc=/?ref= ;)
przy okazji popodziwiałam sobie fragment prywatnych kwater bandy >:D
I trzęsący się niemal z emocji kuperek Dzidzi w apetycznym digging boxie
http://photobucket.com/gallery/user/mad ... MzE=/?ref= :D
Ale przystojniak:
http://photobucket.com/gallery/http://s ... a.jpg.html ^-^
i jego rozbrajające spojrzenie http://photobucket.com/gallery/user/mad ... NDY=/?ref= - "kiedy wracam na swój hamaczek ?.." ::)

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: czw lis 16, 2017 12:16 pm
autor: unipaks
Smutno czytać, że babci Gadżet już nie ma. :( Ale miała długie i dobre życie. Niech śpi spokojnie [*]

Opolanki śliczne i proszę je ode mnie wygłaskać, ale w tej sesji moje serce całkowicie skradł Placek - boć piękny jest niemożliwie! :-*
Głaski dla całego stadka!

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: czw lis 16, 2017 12:29 pm
autor: unipaks
Och, teraz doczytałam się, że masz dziś urodziny! Sto lat, Megi - dużo zdrowia, szczęścia, miłości i harmonii w rodzinie oraz jak najmniej zmartwień, także tych z ogonkami. Moc całusów dla Ciebie! :-*

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: czw sty 04, 2018 11:12 pm
autor: Megi_82
Mam tyle do opowiedzenia, a jak zwykle zwlekałam. Teraz najważniejsze jest, że Thau jest bardzo chora :( Ma naprawdę paskudne zapalenie płuc. Jakiś czas temu, niezbyt dawno, wykryliśmy, że coś się dzieje z serduszkiem. Nic bardzo złego, jak to u około 2-latki. Zaniepokoiło mnie, że nagle, choć zaczęła być dość aktywna wybiegowo, zaczęła też polegiwać u mnie na rękach. Thau i Afra to kochane, miłe szczurki, ale podobnie jak ich mama, siostry i bracia, nie są z natury zbyt wylewne ani miziate. Śmiałam się, co ty, Thau-Thau, chora...? Ale zaczęłam się jej przyglądać i zabrałam do weta. Dostała leki i jakiś czas było dobrze, choc Thau po theospireksie miała małe skutki uboczne. Wiecie, że zawsze, kiedy się gorzej poczuła, biegła do mnie na ręce? Serduszko jej trochę fikało, ale skorygowaliśmy dawkę i przytulanie się skończyło, Thau czuła się świetnie. Do przedwczoraj.

Wiecie, jak to jest, jak sercowiec dostaje zapalenia płuc, co będę tłumaczyć... może tylko tyle, że od dwóch dni Thau dosłownie na nas wisi i życzy sobie spać ze mną, zamiast ze szczurami w kanapie albo na fotelu, jak zwykle. Wczoraj nad ranem obudziłam się i spotkałam ją siedzącą na szczycie oparcia fotela, tam, gdzie nawet w ciemności nie da się nie zauważyć białawego szczura w drodze do kuchni. Chciała na ręce, wzięłam ją i już nie dała się odłożyć. Nie chciała nawet siedzieć na kanapie obok, musiałam ją trzymać. Przyniosłam sobie z sypialni poduszkę, przytuliłam Thau i poszłyśmy spać, a rano do weta. Większość dnia siedziała pod tlenem. Wczoraj, kiedy już szykowaliśmy się do snu, Thau znów przyszła, no i co robić... może pójść spać, gdzie chce, ale całą noc spała ze mną, a cały dzień spędza na kolanach moich lub męża, wędrując od jednego z nas do drugiego. Nie powiem, żeby mnie to cieszyło, bo to tylko świadczy o tym, że fatalnie się czuje :( Na szczęście mamy trochę wolnego, a więc morze czasu dla niej. Mam nadzieję, że leki pomogą, trzymajcie kciuki :(

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: sob sty 06, 2018 9:12 pm
autor: unipaks
Kciukam, bardzo mocno! Thau, trzymaj się szczurzynko! :-*

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: ndz lut 04, 2018 2:43 am
autor: Megi_82
Thau już z nami nie ma :'(

Z płucami było coraz gorzej, pomimo leczenia. Po sterydzie nastąpiła iluzoryczna poprawa, tzn. z płucami było źle, ale czuła się lepiej, i brykała zwyczajnie, wyglądała, jakby nigdy nie chorowała. Niestety, te same sterydy rozłożyły jej wątrobę i trzustkę, niewydolność, cukier nie do ustabilizowania mimo stałej opieki w lecznicy, a na koniec i płuca się poddały.
Strasznie mi jej brakuje :( przez ostatnie tygodnie niekończących przytulanek jeszcze bardziej się z nią związałam. Chciała być i była z człowiekiem do końca. Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo była do nas przywiązana, choć niby wiedziałam, że wylewność nie jest tego wyznacznikiem. Ale wiedzieć, a zobaczyć... może ona już wcześniej wiedziała i nadganiała. Będę za nią tęsknić :(

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: śr lut 14, 2018 8:08 pm
autor: madziastan
Przykro mi :( Ach te szczurki... kochane malutkie ciałka...

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: śr maja 09, 2018 8:17 pm
autor: IHime
Megi, co u Was?

Nadganiam wasze historie i właściwie same smutki, tyle znajomych ogonów odeszło. Tulam. :'(

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

: pn maja 14, 2018 12:15 am
autor: Megi_82
IHime pisze:Megi, co u Was?
O, dziękuję :) Strach pisać, bo licho nie śpi, ale chwilowo u nas OK. Afri ma zatrzymane na przyzwoitym etapie pododermatitis na stópce (na drugiej udało się cofnąć całkiem). Afri jest gruba, i doszłyśmy z wetką do wniosku, że u szczurów też najwyraźniej występują typy figur - Afri jest gruszką ;) Cała nadwaga na tyłeczku, i te stópki są bardzo obciążone. Dzidka kicha, jak zawsze, odkąd ją złapaliśmy, ale na razie, tfu tfu na psa urok...

Mamy obecnie w głównym stadzie Dzidzię (będzie miała ok. 2,5 roku), Afrę (2 i 4,5 miesiąca) oraz dziki, Waniś i Placka, mają 1 rok i 9 m-cy (jak, cholera, dopiero takie szkrabki, robalki małe przywiozłam...). Dziki się oswoiły, Placek wiadomo, jak zwykły leniwy, domowy, nakolankowy chłopak, a i Wanilci ostatnio coś się pozmieniało i leci do człowieka (wprawdzie raczej po pestki, no ale biegnie pierwsza, a nie czeka, aż wrzucą do kanapy ;D ) Dzidka się troszkę starzeje - może nie fizycznie, ale osobowościowo odrobinę, a może w końcu uwierzyła, że wyjście na siusiu nie oznacza, że znikniemy i ją zostawimy. Ona w duszy jest jak pies, to może i miała jakiś syndrom zwierzaka porzuconego... Afri się trochę ostatnio rozkręciła do ludzi, wychodzi o coś posępić. Ciężko przeżyła odejście Thau, choć nie wydawała się szczególnie zaprzyjaźniona z siostrą.

Nie wiem, czy pisałam - szczury od ponad roku żyją na wolnym wybiegu. Z tygodniową przerwą na łączenie, którą Wanilia ciężko zniosła - zamknięcie, ale przede wszystkim brak kryjówki w kiszonce. Placek zrozumiał w lot, czego ona się boi, i zamienił się w domek dla siostry. Zaraz za nim jej dwie kumpelki - Thau i Afra, wszyscy ją obkładali z każdej strony. Z tego względu odkładam doszczurzenie, choć w końcu będę musiała - dzikuski nie mogą zostać same. Kochają szczury, dołączyli do wielkiego stada, a zostało ich 4. Dzidzia i Afri, oby jak najdłużej, ale nie są już młode i nadszedł czas, kiedy codziennie się spodziewam, że coś się wydarzy. Ale tak się boję o Waniś, znowu to taki stres dla niej, pozbawienie wolności:(

W każdym razie, chata stoi, dziki nie mają niszczycielskiej żyłki. Jedyne, do czego Waniś chętnie by się dobrała, to dziura w kanapie, wygryziona przez Thau i Afrę (podobnie jak fotel w miejscach, gdzie kiedyś tata wypalił dziury fajkami). Zabezpieczamy na noc i jest OK. Dziki pod tym względem zachowują się jak reszta, czyli są zbyt leniwe, by niszczyć i włazić nie wiadomo, gdzie ;)

W sypialni mieszkają Bąbel i Bianka, moje "tymczaski" z interwencji opolskiej, co sobie sama wcisnęłam ;) Niestety, rozdzieliłam towarzystwo. W skrócie - Bąbel dręczyła Wanilię, a ja - zaprawiona w szczurzych przepychankach - nie doceniłam powagi sytuacji, tego, jak bardzo Wanilka czuła się stawiana pod ścianą. Myślałam, że się poganiają i przestaną, jak zawsze (tzn. to nie Waniś ganiała). Pełną wersję zacytuję poniżej, z profilu na fb.



"Kariera B&B w stadzie trwała cały miesiąc, i dostały wykop (bardziej Bąbel, jako 10x bardziej napastliwa). I, niestety, czułam, że tak będzie. Codziennie powtarzałam: oj, doigracie się! Pomimo tego, że zostały pięknie przyjęte do stada <o, nowe, siema, chodźcie się przytulić>, zdołały to koncertowo schrzanić. Osobiście uważam, że nie zaszkodzi, jak nowi dostaną na wejściu lekki, życzliwy łomot. Tak, żeby im się w główkach ustawiło, że najpierw się uczy zasad, a potem robi kariery. Niestety, całe stado jest tak dupowate, że szkoda gadać. Dzidka trzęsie stadem, ale z prawdziwymi problemami sobie nie radzi, więc pełni raczej rolę wielbionej bogini. Dziki też, choć po wyczytaniu w internetach, jak to dzikie szczury oćwiczają nowych, jak to ciężko kogoś dołączyć... trochę na nich liczyłam. Że kto jak kto, ale oni będą umieli ustawić dziewczęta... nic z tego. Niby B&B nie są agresywne. Niby wszyscy się lubili. Ale ciągłe zaczepki, próby dominacji, milion razy na godzinę... Bąbel nie robiła nic innego poza ganianiem i przewracaniem szczurów. Najbardziej na celowniku była, niestety, Wanilcia. Przyjazne, nieśmiałe stworzenie, które choć dzikie, nie umiało sobie dać rady, więc znosiło szykany, uciekało z piskiem, aż w końcu wybuchło. Tak jak nieasertywny człowiek - długo milczy, ale w pewnym momencie wygarnie wszystkie krzywdy do siódmego pokolenia wstecz, stosując słownictwo powszechnie uważane za obelżywe^^
No więc Wanilia nie zdzierżyła, i spuściła Bąblowi łomot. Niezbyt tęgi, ale parę soczystych dziabów poszło. Dokładnie tak, jak kiedyś Pączek sprała Tulię, z dwoma różnicami. Tulia dostała taki wpier..., że wylądowałyśmy u weta, bo wywaliło jej węzły chłonne. No i u Tuli efekt edukacyjny był natychmiastowy - nigdy więcej nie dręczyła Pączkowskiej. Bablowi niestety nic w główce nie zaświtało.
To nie była Wanilci wina, jej dzikość również nie ma tu nic do rzeczy. Naprawdę, anioł by się wściekł i dał skrzydłem w beret.
Rozdzieliłam dziewczyny, zamieszkały z powrotem we dwie w naszej sypialni. Początkowo miałam plan, żeby coś jednak wymyślić, popracować. Zwróciłam się nawet do kogoś, kto cuda robi, po pomoc. Ale potem zachorowała Thau - filar całej planowanej akcji. A jeszcze potem... doszłam do wniosku, że nikt nie jest zły, że B&B po prostu nie pasują do tego stada. Rzadko, ale się zdarza. Między sobą tak samo się zaczepiają i piorą, ale żadna nie robi z tego halo. Wychowały się, delikatnie mówiąc, w trudnych warunkach, i dla nich to nic takiego, ot, przyjazny kuksaniec. Nudzi nam się, to się pobijemy troszkę^^ Dla reszty stada takie zachowanie jest nie do pomyślenia. Banda dobrana jak w korcu maku - leniwe naleśniory, spokojne, pijące sobie z dziobków, nigdy się nie biją, w ogóle nie lubią tracić energii na zbędne ruchy ;) Doszłam do wniosku, że nic na siłę. Stado znów żyje spokojnie, a młode B&B żyją po szczurzemu, ciesząc się naszym towarzystwem, zamiast biegać stale nabuzowane i szukać guza.
Jeśli ktoś kiedyś miałby zostać sam... wtedy będę się martwić.
Myślę też, że te dwie świetnie odnalazłyby się w naszym pierwszym stadzie, tłukącym się z miłości :) A przynajmniej miałby je kto za fraki trzymać :)"