Szczurów jest 6: 4 samce, 2 samiczki. Są milutkie, pozwalają się brać na ręce, nie boją się ludzi. 2 samczyki - albinoski, są już dorsłe. Reszta to młodzież (dałabym im 2-3 miesiące, ale głowy nie dam). W schronisku zostały rozdzielone płciami, ale nie wiadomo, czy nie doszło już do zapłodnienia.
Całe towarzystwo złożyło dzisiaj wizytę dr Debisowi. Biedactwa mają strupki, zwłaszcza 2 samczyki - albinoski są w złym stanie. Wszystkie dostały dzisiaj zastrzyk z ivermektyny. Pan doktor je osłuchał, jedna samiczka ma lekkie szmery gdzieś w górnych drogach oddechowych (dr kazał się tym na razie za specjalnie nie matrwić), u reszty nic nie słychać, ale nie wiadomo, czy choroba dopiero się nie wykluwa. Jeden z samczyków albinosków ma łyse jądra i brzuszek: prawdopodobnie klopoty hormonalne. Drugi ma przerzedzoną sierść, pewnie też z tego powodu. U samiczek pan dr nie wyczuł płodów, więc jest szansa, że nie zdążyły zajść w ciążę. Wszystkie szczurki są wychudzone.
Oprócz 2 samczyków albinosków jest jeszcze samczyk czarny berkshire i husky (też z czarnego). Z samiczek jedna jest uroczym czarnym kapturkiem, ze śmieszną kępką białych włosków na łepku, druga to husky. Wszystkie szczurki są łagodne, śliczniutkie (no może poza albinoskami, które muszą troszkę wydobrzeć, żeby pokazać się w pełnej krasie) i bardzo spragnione kochającego domu!
Sprawa jest pilna!!! Boję się, że w czasie rui samiczek może między samczykami dojść do konfliktu, który w zaciasnej klatce, może skończyć się tragicznie, a nie dostałam zgody na wstawienie większej klatki do biura!