No to tak, wczoraj byłam z Lili nieplanowanie u weta...
Rano zaczęła mocno chrumkać i się dusić wręcz... jakby coś jej się przytkało i chciała to wydmuchać... i tak strasznie głośno :/
Przeszło po może 30 minutach, poleciałam z nią na 10:00 i tak. Serce i płuca osłuchowo czyste, wizualnie oddycha prawidłowo, nie osłabiona, nic się nie dzieje...
Ale bez powodu tak nie robiła, no chyba że by kawałek ryżu jej utkwił w układzie oddechowym, ale mało realne. To z racji że nie ma RTG, zrobił jej USG.. chciał zobaczyć serce, za to w płucach znalazł guza
... 1,5x1cm i obok drugi mniejszy.
Czuje się cholernie bezradna
Z powodu problemów wątrobowych, raczej nic nie będziemy podawać, mam mieć nadzieję że rośnie powoli a takie 'ataki' nie będą częste. Teraz tylko czekanie.
Poza tym, oto Murzyn:
2 tygodnie vibovitu, beta i porządnego dokarmiania... po czym badania. I oby miał więcej szczęścia niż Piksel.