Kupiłam samca, Maciusia we wrześniu dokładnie 23.09.2006 roku. Był już dorosły jak go wzięłam (Nie wiem dokładnie ile ale tak z 7 miesięcy miał NA PEWNO- tak powiedziała ekspedientka. W sklepie była kobieta- miłośniczka szczurków, która doradziła mi wszystko i pomogła. Na początku było na prawdę cudownie. Wchodził na kolanka, dał się głaskać, chodziłam z nim po domu. Myślałam, że tak pozostanie. Niecały tydzień później szczurek pierwszy raz mnie ugryzł podczas zabawy. Rzucałam mu piłeczkę malutką, a on śmiesznie w podskakach przynosił mi ją spowrotem. Nagle rzucił się na moją rękę wgryzając si,ę do krwi. Zaprzestałam zabawy w celu bezpieczeństwa. Po jakimś czasie znowu mnie ugryzł i od tamtej pory robi to wiecznie. Zaczęłam się go bać, miałam całe poranione ręce. Założyłam ochronne rękawice- tak jak polecaliście w którymś z tematów. Na początku je gryzł, ale po upływie ok. tygodnia, może półtora, przyzwyczaił się do nich, ale była zasada, że nie zawsze mogłam go głaskać. Czasami go coś napadało i gryzł je niemożliwie. W drugiej z waszych opisywanych metod oswajania był kawałek materiału przesiąknięty swoim zapachem. Zrobiłam tak, ale to również nie pomogło. Podawanie smakołyków z dłoni też nie było dobre, ale to była jedna z ostatnich metod oswajania. Potem godzinami siedziałam przy jego klatce mówiąc do niego, dając poczuć zapach swej dłoni. Postawiłam klatkę na łóżku, ale pierwsze co zrobił dziabnął mnie w rękę. Najbardziej nie chciałam go zdominować i właściwie miałam racje.
Zwiększyłam grubość rękawic. Przyszedł do mnie i usiadł na ramieniu. Na początku go głaskałam w rękawicy po futerku i było dobrze. Po chwili położyłam rękę na kolanie, a on zszedł i ją ugryzł, bez przyczyny. Postanowiłam jeszcze dać mu trochę czasu, na poprawę. Jednak on przyszedł znowu i ugryzł wysuniętą dłoń ( w rękawicy oczywiście). Wykorzystałam moment i przewróciłam go na plecki. Szczęście, ze zrobiłam na prawdę grube rękawicy, bo i przez nie mam lekko zdrapaną skórę. Straszliwie mocno wgryzł się w rękę osłonietą rękawicą i leżąć na pleckach. Mimo mojej interwencji w celu zostawienia rękawicy, nie pomogło. Wyrwał się po kilkunastu sekundach leżenia. Przybiegł znowu i kiedy zobaczył moją dłoń w rękawicy od razu się na nią rzucił. ZNowu go zdominowałam, ale również z podobnym efektem jedynie tym razem był dłużej na pleckach.
Pomyślałam o kastrowaniu. Przeczytałam tematy na ten temat. Jednak niec che go okaleczać. Postanowiłam dac mu ostatnią szansę.
Dzisiaj wypuściłam go i standardowo pobiegł za łóżko. Po chwili zawołałam go i zszedł ze swojej kryjówki. Stanął na ściance od chowania pościeli, a ja przyłożyłam rękę z rękawicą. Powąchał i nagle, jkaby dostał olśnienia wgryzł się w nią. Przemówiłam do niego ostrym tonem, ze ma to zostawić i, że jest niegzreczny. O dziwo, puścił. Po chwili ponownie przyłożyłam do niego rękę i znowu się rzucił. Ponownie przemówiłam do niego ostro pstrykając go leciutko w bok. Wszystko na nic.
Chcę mu bardzo kupić kolegę, ale najpierw chcę go dobrze oswoić, bo mama się nie zgodzi. Poza tym nie chcę ciągle się go bać. Męczymy się oboje. Ja teraz nie chcę z nim siedzieć, bo gryzie, on czasem przyjdzie, ale gryzie.
To już pięć miesięcy tych prób i szans. Nie mogę już tak dalej z nim żyć. Chcę się z nim pobawić, zaprzyjaźnić i żyć normalnie. Przeczytałam artykuły o kastracji na waszym forum, ale czy uważacie, ze to jest taki przypadek przy którym nic już nie pomoże, jedynie kastracja? Zależy mi żeby do wakacji został oswojony, ponieważ będę z nim wychodzić na dwór i wygospodaruje mu więcej czasu, ale w takim wypadku nawet o spacerze na dwór nie ma mowy.
Co robić? Byłam naprawdę wytrzymała i cierpliwa, przecież 5 miesięcy do dość długi okres czasu jak na oswajanie.
Mamy w szczecinie dobrą klinikę, gdzie by go (mam nadzieję) dobrze i bezpiecznie wykastrowali. Jednak nie wiem co dalej. Czytała również na waszym forum, ze zakłada im się jakieś kapturki ( jak np. kotu po sterylizacji). Przecież ja mu nie założe, bo mnie znowu dziabnie

I tak się jeszcze zastanawiam, czy kastrowaniu mam zacząć go od razu przyzwyczajać do ręki bez rękawicy? jak ma przebiegać dlasza część oswajania po zabiegu? I czy jak mu dokupie samca (kolegę) i jeden będzie wykastrowany, a drugi nie to będą się dogadowały?
Ja na prawdę nie wiem co dalej robić


Mam nadzieję, ze jakoś uda mi się rozwiązać sprawę jego agresji



Z góry baardzo dziękuje wam za pomoc i przepraszam jeśli podobny temat był, ale ja na prawdę czytałam wszystko co możliwe i próbowałam i nie wiem co dalej, moze przez przypadek coś przeoczyłam, jeśli tak, to wielkie PRZEPRASZAM.
