Ostatnio Jagódka zaczęła niedomagać.
Cierpi na "bezprzyczynowe osłabienie". Byłam z nią u weterynarza, wygląda ogólnie na zdrową ... Zakładam że zwyczajnie ciut za szybko się starzeje.
Jagódzinka jest powolna, leniwa, taka "niewesoła" ostatnio. Więcej śpi. Zrobiła się taka "nijaka". Naleśniczek...
Obserwuję ją i rozpieszczam, wypatrując konkretnych objawów .. ale nic.
Jagódka ma 2 lata i 3 miesiące.
Tak sobie śpiem.
Wczoraj zadzwoniła do mnie babcia, że wujek znalazł w lesie kociaka. Kociak ma złamaną łapkę i ogólnie czy bym nie mogła go zabrać. Akurat mąż z naszym sąsiadem byli u klientki, więc zadzwoniłam, żeby zajechali wracając i zabrali.
Sąsiad zakochał się w nim od pierwszego wejrzenia i powiedział że da mu DS. U sąsiada spędził noc, dopiero dziś go zobaczyłam w ogóle.
Wczoraj ani w nocy nie chciał jeść. Nic nie ruszył poza krowim mlekiem, po którym dopiero zaczął trzymać ciepło. Był bardzo słabiutki i siusiał pod siebie.
Pomagam w leczeniu, zabrałam rano maluszka na wizytę a później do pracy i poinstruowałam sąsiada co i jak.
Maleństwo ma złamanie sprzed 1,5-2 tygodni ... co może oznaczać że właśnie wtedy zostało wywalone z auta. Jest okropnie chudy i odwodniony. Nigdy wcześniej nie widziałam takiej bidy
. Ma koci katar, świerzb i pchły.
Dostał leki, witaminy, "mleczko - coś jak nutri tylko lepsze".
Po powrocie z wizyty, dałam mu tego mleczka, nawet sporo wypił. Wyspał się po nim i co ważniejsze, nabrał apetytu. Jak mu podstawiłam pod nos miseczkę z mięskiem, to mało tego że zaczął jeść .. MAŁO NIE POŁKNĄ MISKI! Zdecydowanie lepiej wyglądał, nabrał sił i pół dnia spał a pół spacerował mi po firmie
.. i kuwetkował. Kamień mi z serca spadł jak zaczął jeść, będzie dobrze. Teraz tylko czekamy na pierwszą kupę
.
Złamanej łapce będziemy robić RTG i oceniać czy jest potrzeba i czy jest sens cokolwiek z tym robić. W tej chwili i tak za późno by całkiem ją naprawić, a na operacje która nie jest potrzebna dla ratowania życia jest za słaby. Zobaczymy jak to wygląda i będziemy myśleć.
Powiem Wam że jeszcze nigdy nie miałam tak szybkiej adopcji
. Chłopczyk miał wyjątkowe szczęście. Raz, że ktoś go znalazł, póki jeszcze żył. Dwa, że był to członek mojej rodziny, który wiedział gdzie ma dzwonić. I trzy, że zgrało się to tak w czasie, akurat teraz ... bo sąsiad już myślał o adopcji kotka, bo został mu jeden "i pusto"... Więc pojawił się w samą porę. Teraz prosimy o kciuki dla kociaka, żeby leczenie poszło dobrze i żeby z łapką nie było problemów ... Nie wyobrażam sobie operacji na tak małym i chudym kocie.