Wczoraj odszedł Biały
Rano znalazłam jego zimne ciałko w sputniku.
Wstałam jak zwykle żeby dać mu lekarstwo, patrzę miseczka z jedzeniem pełna, przez głowę przeszła myśl, że coś jest nie tak, ale nie zajrzałam do klatki. Wróciłam z lekarstwem, zaglądam do klatki, Białasek leży w sputniku z lekko zwisającą główką
Jeszcze wieczorem wyszedł z pudełka, zjadł trochę i poszedł do klatki. Załatwił się w kuwecie, poszedł do sputnika i wydaję mi się, że zaraz odszedł
Serduszko przestało bić.
Jest mi smutno i źle. Nie zdążyłam się nawet pożegnać. Mimo, że miał swój wiek, że trochę chorował, nie byłam na to gotowa.
Jeszcze dzień wcześniej byliśmy na tym głupim echo serca. Nie potrzebnie z nim jechałam, nie potrzebnie go męczyłam, ale teraz to tylko mogę mieć do siebie pretensję. Pewnie gdyby nie ten ropień nie robiłabym echa, no ale że i tak jechaliśmy to się zgodziłam
Jestem zła na siebie!
Biały, Białasek, Albinos ostatni z czwórki braci. Zawsze trochę przypominał mi PJ'a, może dlatego w moim sercu miał szczególne miejsce. Nigdy nie mógł usiedzieć na miejscu, zawsze w ruchu, wszędzie się wspiąć, tam zajrzeć tu zobaczyć. Na jedzenie nigdy nie było czasu, pewnie dlatego zawsze był tak szczuplutki i zwinny. Najczęściej jadał ostatni, jak już załatwił co miał załatwić
Pamiętam jak był mały i tymczasowo mieszkali w małej klatce nauczył się ją otwierać i robił to non stop jak tylko go wkładałam do klatki. Nie znosił w niej siedzieć i od razu biegł koczować przy domku Młodego
Chłopaki trafili do nas głównie ze względu na Młodego, żeby nie był sam. Ale zwlekałam z łączeniem jako takim, a po prostu puszczałam ich po pokoju i jak chcieli to szli do Młodego(zresztą wiecie jak było
) Biały był szczęśliwy dopiero wtedy gdy mógł być blisko Młodego. Na swój szczury sposób on go chyba po prostu lubił, a nawet rzekłabym, że była to miłość.
Młody nie za bardzo za nimi przepadał, ale Biały nie dawał za wygraną. Spał to raz dalej to bliżej pudełka, w którym urzędował Młody dopóki ten go nie przyjął do środka
Uwielbiałam go za to.
Jak to albinoski był płochliwym szczurkiem, ale jak już wzięło się go na ręce to się rozpływał
Można go było miziać po pyszczku a on tylko mrużył oczka.
Zawsze będę go pamiętać jako przebiegającego tylko szybko z jednego miejsca w drugie, wspinającego się na klatkę, łapiącego jedzenie w biegu.
Nie miał czasu na głupoty, łapał z życia jak najwięcej żeby przeżyć je jak najlepiej, bo przecież szczurki nie mają go za dużo...
tutaj z Plastkiem, maleństwa
aby tylko udało się wyjść
Przeglądając zdjęcia przypomniałam sobie, że Biały nie lubił być fotografowany, dlatego za wiele zdjęć nie ma.
jedno ze starszych
Biały, mój kochany Białasek, ostatni z czwórki braci pobiegł w swoją ostatnią podróż, do nich. Teraz znowu są razem...
Biały żył dwa i pół roku, zmarł 8 stycznia.
W raz z odejściem Białego coś się skończyło, szczurza przygoda dobiegła końca. Ale mam nadzieje, że nie na zawsze, bo nie wyobrażam sobie domu bez tych cudownych małych stworzeń, które dają tak wiele. Wnoszą w życie uśmiech, radość i coś magicznego. Czasem łzy i smutek, ale w końcu takie jest życie. Uwielbiam jak z małych, rozbrykanych urwisów stają się dorosłymi, mądrymi szczurkami. Patrzeć jak z każdym dniem się zmieniają i wnoszą coś nowego.
Będzie mi tego brakowało.