Strona 84 z 100

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: pn lis 16, 2015 10:35 pm
autor: unipaks
Sto lat, Megi!Zdrowia i spełnienia marzeń :-*

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: sob lis 28, 2015 12:55 am
autor: Megi_82
Dziękujemy :-*

Liwcia nie serce, jednak płuca. Kolejne antybiotyki i modlitwy do sił wyższych, żeby zadziałały. Doktor ją wczoraj badała no i... masakra. Sama Liw... ma to pod ogonem i korzysta z życia.Gdyby nie odgłosy, które wydawała, szczur jak zawsze. A odgłosy były takie, że w niedzielę siedziałam z nią do 2:30 i patrzyłam, czy ona u licha się nie zacznie dusić... a ona patrzyła na mnie zdziwiona, co ta pancia robi, siedzi na podłodze pod klatką i się gapi ::)
Pewnie odzywają się te punkciki z RTG sprzed ponad roku... ropnie albo coś. Ponad rok z chorym sercem, przewlekłym zapaleniem płuc i ropniami w nich czy czymś... i zero widocznego gorszego samopoczucia. Doktor mówi: szczur-hardkor... wiem też, że jeśli Liwcia pokaże, że źle się czuje, to będzie już bardzo, bardzo niedobrze i będzie już czas. W przeciwieństwie do Tuli, która przy zatwardzeniu wystraszyła mnie, bo wyglądała jakby umierała, Liw po prostu nie przyjmuje do wiadomości żadnych dolegliwości. Ma też kolejne guzki... Twradzielka całe życie :) Za kilka dni trzecie urodziny :)

Filipek i Tina coraz grubsi... nie wiem już co robić, chyba tylko głodzić.
Filipek znów mnie urąbał ::) Ale też całe 2 razy go ostatnio wymiziałam <3

Alutka jak Alutka... lata, nadzoruje, żre za 4 ;) Pokazuje Liwci gdzie jej miejsce, ale częściej tuli i opiekuje się. Ostatnio nie mogłam znaleźć Liw, żeby dać jej leki. Z głupia frant powiedziałam do Alicji pilnującej tego, co mam w ręku: Alusi, gdzie jest Liwcia? Szukaj Liwci! I zaprowadziła mnie jak po sznurku...:)

Czikita najprawdopodobniej ma padaczkę, ech... :( Biedny, kochany dzik :(

Bajeczka i Gadżet jak dotąd zdrowe, jak zawsze przekochane :) Jeśli szczur jest w stanie zacałować człowieka na śmierć, to właśnie Gadżet ;) Mogę trzymać ją w dłoniach, pionowo, na boczku, brzuchem do góry, a ona trzyma jakiś kawałek mnie w łapciach i liże jak głupolek, czasem też przytuli się na chwilkę :) Małe cieszą się na nasz widok, jak małe psiaki :) Od dość dawna śpią w klatce stojącej przy naszym łóżku, bo jak wszystkie nasze szczury, w nocy śpią i nie rozrabiają :) Nawet, kiedy mąż idzie spać o 21, bo wstaje w nocy... a do tego, śpię z nosem 30cm od szczurów i nie wiem, co to alergia, astma... ciekawe, co by na to powiedział mój były alergolog ;) Oczywiście, zanim dostałby cholery na wieść, że doszczurzyłam się x6, odkąd zasugerował, że uleczy mnie pozbycie się szczurów ::)

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: sob lis 28, 2015 1:28 pm
autor: IHime
Dobrze słyszeć, że z alergią spokój. :)
Świętujcie z Liwką codziennie, zasługuje na urodzino-karnawał!
Czikitę ucałuj od ciotki IHime. Często jej się zdarzają ataki?
Alutka jest genialna. :D I Gadżet też.
Miziaki dla całej ekipy!

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: sob lis 28, 2015 8:31 pm
autor: Megi_82
Dziękujemy :) Rzeczywiście teraz już świętujemy każdy dzień, bo każdy dzień Liwci jest dla nas cudem, w jej stanie i wieku :) Ostatnio mąż do mnie dzwoni i mówi - nie poszedłem zakupy, bo Liwia mi nie pozwoliła... wlazła do szlafroka i śpi od godziny ::) Pierwszy raz w życiu coś takiego :)

Niestety, nie mam jeszcze dokładnego rozeznania w częstotliwości ataków u Czikity, ale był wieczór, kiedy 2 razy nią telepało. Dlatego wstrzymuję się chwilę z zapodaniem jej przepisanych leków, żeby jeszcze kilka dni poobserwować. Widzisz, Czikita jest takim szczurem, że dawno temu postanowiłam nie narzucać się jej, co kilka dni osłuchać i obmacać i dać jej żyć po swojemu. Przez większość czasu nawet nie wiem, gdzie ona jest, zawsze dzikawa, skradająca się jak snajper. Ale kiedy przestała praktycznie wychodzić z klatki, zaniepokoiłam się. Pisałam niedawno o 4 godzinach na rękach - coś musiało być. Michał mówił, że stał w kuchni, i zobaczył kątem oka szczura idącego, a właściwie czołgającego się, w pozycji rozpłaszczonej, myślał, że to Liw. Kilka dni później widziałam ją telepiącą się w sputniku, choć wyglądało to tak, jakby się zaczepiła pachami o krawędź i nie mogła uwolnić. Ale kilka dni temu zaczęło nią rzucać, kiedy leżała swobodnie na boku, pyszczek otwarty ale zwiotczały jakiś, no strasznie to wyglądało i trwało ładnych parędziesiąt sekund. Tak, jak "typowy", kojarzony przez wszystkich napad epilepsji... i za kilka godzin znów. Niestety nie jestem w stanie obserwować jej cały czas i określić cokolwiek dokładnie.

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: ndz lis 29, 2015 3:50 pm
autor: unipaks
Megi, a podawaliście jej kabergolinę? Czasem gruczolak przysadki wywołuje ataki przypominające padaczki, warto spróbować. A jeśli kabergolina nic nie zmieni, można sprawdzić bromergon - rzadziej, ale zdarza się, że właśnie on pomaga bardziej niż kabergolina.
Wytul ode mnie Liwcię oraz Czikitę i wyczochraj pozostałe ogonki :-*

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: pn lis 30, 2015 10:51 pm
autor: Megi_82
Uni, nie próbowaliśmy z kabergoliną, na razie muszę ją jeszcze poobserwować. Nie chcę niepotrzebnie nafutrować jej ani tym, ani lekami jeszcze cięższego kalibru... zajmujemy się nią trochę więcej. Może to nerwowe, lękowe, czy diabli wiedzą jakie. Zaczyna wychodzić z klatki i interesować się trochę bardziej tym co się dzieje.

Liwcia biega, broi i rozrabia ;) jak się zawzięła na (wciąż leżące po remoncie pod segmencikiem) pudełka z płytkami, chyba postawiła sobie za punkt honoru roznieść je w drobny mak ;D A kiedy wracam do domu, Liw do kuchni i paca mnie, że niby na rączki ::) A jak wezmę na rączki, to się okazuje, że nie, nie, nie zrobiła się nagle wylewna, tylko chce obczaić czy na blacie może co do zjedzenia... :P
Jutro imprezka 8)

Gadżetku-całuśnica robi się też przytulakiem <3 Już któryś dzień - idę do młodych, kłądę się na kanapie, a Gadżetka kładzie mi się na biuście, rozpłaszcza, przytula, i głaszcz, pancia! Bajeczkę z kolei trzeba zawołać. Czasem czekają pod drzwiami, ale jeśli nie, to Gadżet wybiegnie do nas od razu, ale Bajka, jak prawdziwa humorzasta panienka, przyjdzie, jak się ją zawoła. a jak nie... to się obrazi ::)

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: wt gru 01, 2015 11:40 pm
autor: Megi_82
Zwykle nie świętujemy tak... sztywno ;) Ale trzecie urodziny to nie w kij dmuchał, imprezka musiała być być 8)
Babutka pojadła, przyjęła życzenia, po czym dostojnie opuściła stół i poszła... pospać, zmęczyło ją świętowanie ;) Alutka i Gadżet z kolei imprezą się... przeraziły! Na szczęście nie na długo :) I nie na tyle, by nie kraść jedzonka :P Pozować, niestety, nie chciały. Z wiadomych względów Gadżet i Bajutka świętowały osobno... ale równie smacznie :)
Sto lat, moje serduszko :-*

ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: czw gru 03, 2015 5:05 pm
autor: Magdonald
Liw, kochana, wszystkiego najlepszego! :-* Gratulujemy tak pięknego wieku! :) I życzymy przede wszystkim zdrówka, jak najwięcej zdrówka! :)

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: pt gru 04, 2015 8:30 am
autor: diana24
Magdonald pisze:Liw, kochana, wszystkiego najlepszego! :-* Gratulujemy tak pięknego wieku! :) I życzymy przede wszystkim zdrówka, jak najwięcej zdrówka! :)
Dołączam się do życzeń ;)
Ciekawe czy i ja kiedyś będę świętować tak szczególne urodziny którejś z moich babeczek :)
Jeszcze raz Wszystkiego najlepszego, szczególnie dla Liw, ale dla reszty również :)

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: pn gru 07, 2015 11:55 pm
autor: Megi_82
Dziękujemy <3 Cudo to moje babulkowe po troszku słabnie ciągle na te łapeńki... co chwila gdzieś podstawiam nowy wspomagacz. W klatce daje sobie radę (ale jednak w weekend przysiądę do maszyny i zrobię jeszcze jakieś ułatwiacze do klatki), ale do kanapy wstawiłam pudełko po butach, żeby mogła wyjść, a przy kanapie - koszyczek, żeby mogła doń wejść. A jednak mimo że coraz trudniej, nadal dzielnie zwiedza i wychodzi codziennie na spacery :) Robi się też troszkę przytulna, dziś pacała Michała łapkami w stopy, żeby wziął ją na rączki, i tak sobie posiedzieli razem :)

Guzki jej znów się napatoczyły :(

Filip znów mnie dziś użarł, tak już na bezczelnego ::) Poszłam rano przywitać szczurki, Filipek ostatnio śpi z Liwcią w niżej położonej norce. Cmokam - wyjrzał. Włożyłam rękę, pogłaskałam go. Fajno. Zaczęłam głaskać Liw - haps! I poszedł sobie do pudełka obok ::)

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: wt gru 08, 2015 11:14 pm
autor: unipaks
Niech nóżki niosą Liwcię jeszcze długo, gdzie tylko zechce, i niech jej się nie przestanie chcieć - wyściskaj jubilatkę ode mnie bardzo, bardzo serdecznie :-* :-*

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: śr gru 09, 2015 8:29 pm
autor: Megi_82
Dziękujemy :) Liwcia daje radę :D

Kto jest największym łobuzem w stadzie? No kto? Liwia oczywiście ::) Wchodzę dziś z pracy, a tu już w przedpokoju żywo wita mnie Liw, Filipcio i Alutka. A mąż mówi, nie ciesz się tak, oni tu tylko dziś rozrabiają! Michał przyniósł zakupy i jak zwykle zostawił torby na podłodze. Liw zawsze musi sprawdzić, co jest kupione. Nie wiemy wprawdzie jak wlazła do torby, ale wytargała z niej wielki owoc kaki i tak pięknie go obgryźli ;D Amciu-niamciu ;)

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: ndz gru 27, 2015 2:48 am
autor: Megi_82
Wiem, że jestem ostatnio monotematyczna, ale tak jakoś jest, że życie kręci się wokół chorego/starego szczurka... nie zaniedbujemy innych, ale za innymi ciężko nadążyć z aparatem, ja ostatnio ciągle w pracy... a Liwcia już nie zwiewa tak szybko ;)

Liw spędza święta, jak widać na załączonym obrazku.

Obrazek

Bardzo łaknie towarzystwa, szczególnie Michała. Chce na ręce, a nawet, jak chce iść połazić, to życzy sobie, żeby któreś z nas jej towarzyszyło. To urocze, domaga się tulenia i głaskania, ale umówmy się... ona nigdy nie była tulaśna. Jaraliśmy się jak głupki, jak zapulsowała, kiedy stojąc zgięci, z ręką wygiętą w dziwny sposób, mizialiśmy ją w sputniku albo klatce. W dodatku zaczyna nam chudnąć, wybrzydzać z jedzeniem. Nie zje z łyżki, tylko z palca albo wcale. Nóżki już prawie kaput, jak je ustawimy, to zrobi kilka kroków, a później jedna nóżka podwija się pod brzuch i przykleja do drugiej, Liwcia ciąga tył za sobą. A jednak jakoś włazi do kanapy i wyłazi z niej, choć jak jesteśmy obok, to woła, żeby jej pomóc.
Pogorszenie z płuckami trwa, zmiana stałego antybiotyku + Convenia nie dają poprawy, dodanie cardisure też nie. Boczki, gruchanie, chyrlanie. Dziś rano... sinawe nóżki :( Mimo tego wszystkiego Liw jest aktywna, rozbiegana. Tyle, że Tulinka też w sumie była... do przedostatniego dnia wychodziła połazić.
Nie spodziewamy się już cudu, wiemy, że jest stara i od bardzo dawna bardzo chora, od jakiegoś pół roku każdy dzień jest cudem. Jeśli dodać, że do 3 urodzin nie miała nawet żadnych zewnętrznych objawów poza słabnącymi nóżkami, to to jest o wiele więcej, niż mogliśmy sobie wymarzyć... ale łezka się w oku kręci. Guzioły na boczku znów są, tam, skąd ostatnio wycinaliśmy, i rosą. Z dnia na dzień rosną.
Stado ją tuli i pielęgnuje, szczególnie Alutka i Filipek. Okrywają ją z każdej strony, pomagają dbać o futerko. Liw wciąż ładnie pachnie, choć załatwia się już pod siebie, bo wie, że choćby się skichała, to nie zdąży do kuwetki. Staramy się umilać jej każdą chwilę, pomagamy na wybiegu (jak u licha wytargała to kaki...?), kusimy zakazanymi smakołykami, bo kto staruszce zabroni... szczególnie, że trzeba zjeść leki. Wolno jej już wszystko.

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: ndz gru 27, 2015 10:56 am
autor: IHime
Megiś, tak trzymać, to najlepsze, co w tej sytuacji możecie robić.
Są takie chwile, w których zawiesza się świat i człowiek boi się wziąć głębszy oddech, bo właśnie trwa doskonała sekunda. Życzę Wam jeszcze wielu takich momentów z Liwką.

Re: Moje panieneczki... i kawaler ;)

: pn gru 28, 2015 11:59 pm
autor: Megi_82
Tak :) Dziś sekunda trwała godzinę, i była bardzo doskonała <3 Liw wykokosiła się u mnie jakiś czas, pulsując całym ryjkiem. Zaczęła się kręcić, że chce na podłogę. Myślę, no, ma dość, a ona tylko chciała siusiu ;) Mówi, że wszystko można obsikać, no ale przecież nie pancię ;) Następnie poszła do Michała, tam się wtuliła i siedzieli, tulili się. Co dzień dłużej, częściej, co dzień bardziej oddala się od stada, unika ich. Stopniowo przestała chodzić do nich do kanapy, woli siedzieć w pudełku po termosie za kanapą. W klatce, kiedy ich wstawiam wieczorem, idzie tylko do górnej kuwetki i zmiata na środkowe i dolne hamaki. Dziś już ją wściekli bardzo, przeszła bowiem 2 metry trudnego terenu biurek, żeby pójść do domku na klatce, a oni wszyscy do niej przyszli. Wściekła się i dostała turbodoładowania, zwiała od nich tą samą drogą.
Je niewiele więcej niż to, co z lekami, przy poidle jej nie widuję. Kiedy proponuję wodę, wścieka się. Rozważam wino, zawsze to jakiś płyn <smutnawa głupawka mode on>. Kupiłam jej parówki (zwykłego mięsa nie chce), wiśniową fantazję, będzie też pasta jajeczna i warzywa gotowane na parze, i gotowane kasze. Sinlaciem i gerberami trochę pluje, a nowego smaku trochę zawsze liźnie. Będę zachęcać, ale nie będę już zmuszać do jedzenia i picia.
Poza tym niby w miarę, codziennie twardo spaceruje i zwiedza.
Pojutrze planowa wizyta u weta.
Trzymajcie kciuki.

Dziś wszystko tulaśne, nawet Filip się trochę kleił i dawał głaskać, nawet się raz rozmaślił :o a następnie przypomniał sobie, że ma trzymać fason ;) Przecież nie lubi ;) Ale znam jego słaby punkt - energiczne drapanie po pleckach ;)

Gadżet i Bajutka chyba jakoś wydoroślały, albo co... okazuje się, że nie lubią być prezentowane gościom na rękach, jak na wystawie, ale nie miały nic przeciw, aby siostrzenice Michała poszły ze mną do ich pokoju :) Poprosiłam, żeby usiadły i siedziały spokojnie, dałam szczury - Gadżet na chwilę zwiała, ale ciekawość zwyciężyła :) Wybawiły się, połaziły po gościach, no a jak dostały od nich po smaczku, to już wiadomo, swoi ;D Audiencję zakończyły same, udając się do szafeczki na spoczynek :)