Strona 16 z 18

Re: Moja gromadka: Bunia i Gryzunia - chora Buńcia :(

: czw maja 21, 2009 7:42 pm
autor: Buni@
Powiem jeszcze tylko, że domku dla Gryzi zaczniemy szukać jak wszystko uzgodnimy z tatą.
Jutro wyjeżdżamy na ten ślub, więc nie będzie mnie przez cały weekend [jadę tam tylko ze względu na tatę =I ], jeżeli macie jakieś sprawy piszcie na kom. 691712129 [to kom. mamy ale ja póki co jej używam] ale wysyłajcie tylko sms'y, bo jak zadzwonicie mogę nie odebrać, bo będę pewnie zajęta a na sms'a odpiszę.

Miłego weekendu!

Re: [*]Bunia =[ Szukamy domku dla Gryzaczka!!

: sob maja 23, 2009 2:24 pm
autor: elusia
[*] bunia.

Re: [*]Bunia =[ Szukamy domku dla Gryzaczka!!

: ndz maja 24, 2009 12:20 pm
autor: grzesia
Buni@.....
Nie było mnie w twoim temacie tak długo a tu się tyle okropności wydarzyło...
Dobrze postopiłaś pomagając Buni odejść, dokładnie wiem jak to jest bo też uśpiłam szczurka...
Bardzo Ci współczuje bo nie dość, że odeszła Bunia to jeszcze oddajesz Gryzię :(
Trzymaj się kochana! Jesteśmy z Tobą!
[*] dla Buni na drogę

Re: [*]Bunia =[ Szukamy domku dla Gryzaczka!!

: ndz maja 24, 2009 12:40 pm
autor: zalbi
grzesia pisze: Dobrze postopiłaś pomagając Buni odejść, dokładnie wiem jak to jest bo też uśpiłam szczurka...
grzesia.. eh..


Buniu, życzę Ci, byś na drugi raz tyle nie zwlekała i była na tyle silna, by pomóc.. I nie chodzi tutaj tylko o szczurki..

Trzymaj się..

Re: [*]Bunia =[ Szukamy domku dla Gryzaczka!!

: pn maja 25, 2009 12:21 pm
autor: yss
szkoda buni....... [']
i szkoda gryzaczka.........

moim zdaniem robisz błąd oddając gryzię - nagły brak jakiegokolwiek wąsatego noska w domu może być bardzo przytłaczający :( zazwyczaj gdy umiera szczurek, zostaje nam reszta stada "na pociechę" - tobie nie zostanie nic - przemyśl to raz jeszcze.
ja po śmierci skarpetki miałam dziurę w sercu przez rok - dopóki nie wzięłam nowych szczurków...

Re: [*]Bunia =[ Szukamy domku dla Gryzaczka!!

: pn maja 25, 2009 1:59 pm
autor: susurrement
poza tym.. czy to nie zbyt dużo stresu dla niej? śmierć koleżanki, zmiana właściciela..

Re: [*]Bunia =[ Szukamy domku dla Gryzaczka!!

: pn maja 25, 2009 5:04 pm
autor: Buni@
Yss, wiem, że będę czuła ogromną pustkę w sercu bez żadnego ogonka, jednak dla mnie najważniejsze jest dobro moich zwierzaczków a nie moje zachcianki. Nie chcę skazywać jej na samotność, nie chcę by się męczyła...to chyba ważniejsze niż to, że będzie mi przykro, prawda? Poza tym "pustkę w sercu", o której wspominasz prawdopodobnie wypełni mały kotek od sąsiadki.

Susu, na początku na pewno będzie się stresować tak jak ja, jednak wolę by na początku było trochę stresu niż by się miała sama szczurzynka do końca życia męczyć. Wiem, że szczur samotny=szczur nieszczęśliwy, dlatego chcę ją oddać. Mam już dość patrzenia się jak leży tylko w norce z tą swoją smutną minką[ostatnio nawet siostra chciała ją "pocieszyć", a Gryzia ugryzła ją w palec do krwi :P ]. Sama, więc widzisz, że to konieczna decyzja. ... A jeżeli się mylę i macie coś do powiedzenia na ten temat to proszę bardzo mówić, bo ja chce znać opinię innych o tej sprawie by podjąć tą właściwą decyzję [ a Wy mi w tym (mam nadzieję) pomożecie ;) ] .

...

Gryzia przestała jeść...nie wiem czy to z powodu stresu czy z jakiejś innej przyczyny, ale zaczynam się martwić :-\ . Ma ciągle miskę pełną, a od kilku dni nie chce tknąć nic z miski [daję jej ciągle jakieś różne dodatki mięsko, jogurty, jabłuszka itp. by mi się tutaj ogonek nie zagłodził :-[ ...] a ona i tak nic z miski nie chce, a przecież ja jej ciągle karmić nie mogę różnymi smakołykami [jutro kupujemy nową karmę].

Hymm...coś jeszcze miałam napisać, jak sobie przypomnę to dopiszę.
Bądź co bądź mam nadzieję, że pomożecie mi podjąć tą właściwą decyzję. :)

Re: [*]Bunia =[ Szukamy domku dla Gryzaczka!!

: pn maja 25, 2009 5:10 pm
autor: Babli
Decyzji Ci nie pomogę podjąć, nie umiem w tym momencie.

A co do Gryzi, pewnie jest przybita po stracie Buni.. :(

Re: [*]Bunia =[ Szukamy domku dla Gryzaczka!!

: pn maja 25, 2009 5:18 pm
autor: Buni@
Babli pisze: A co do Gryzi, pewnie jest przybita po stracie Buni.. :(
Pewnie tak...po stracie kogoś bliskiego zawsze tracimy apetyt jednak na wszelki wypadek jutro kupię nową karmę :)

Nareszcie coś z tych "weselszych" wieści:
W tym tygodniu postaram się wstawić zdjęcia, a może nawet film z zabaw z Gryzią [a szczególnie z zabaw z piórkami :) ] Na pewno się Wam spodobają ;D

Re: [*]Bunia =[ Szukamy domku dla Gryzaczka!!

: pt cze 05, 2009 9:17 pm
autor: *Delilah*
No i jak tam u Was? Co z Gryzią?

Re: [*]Bunia =[ Szukamy domku dla Gryzaczka!!

: ndz cze 14, 2009 8:41 pm
autor: elusia
zaczęła jeść?
dalej chcesz ją oddać?

Re: [*]Bunia =[ Szukamy domku dla Gryzaczka!!

: pn cze 15, 2009 10:38 am
autor: Dorotka96
Bunia, napisz coś, co u Gryzi?

Re: [*]Bunia =[ Szukamy domku dla Gryzaczka!!

: ndz lip 05, 2009 2:58 pm
autor: Buni@
Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam, że od tak dawna nic nie pisałam, ale nie miałam neta i tylko od czasu do czasu udawało mi się wejść na gg :-\

Sprawa z Gryzią bez zmian. Pulpet nadal poszukuje domku a ja właśnie dodałam ogłoszenie: http://szczury.org/viewtopic.php?f=4&t=22784

Jeżeli nikt się nie zgłosi prawdopodobnie Gryzia trafi do Babliś [jeżeli nie zmieniła zdania] :) , więc o domek aż tak bardzo martwić się nie muszę. [to nie zmienia faktu, że będę go szukała].

No to chyba tyle...

P.S. Przepraszam... :-[

Re: [*]Bunia =[ Szukamy domku dla Gryzaczka!!

: czw mar 11, 2010 9:24 pm
autor: Buni@
Nie wiem od czego zacząć….może od przepraszam :-[ . Bardzo mi przykro, że tak się wszystko potoczyło. Wiele razy chciałam to napisać, ale coś mnie powstrzymywało. Dopiero dzięki Oli zdecydowałam się to zrobić, [chociaż Ona jest pewnie tego nieświadoma jak bardzo mi pomogła, prawda Olalala?]. Jednak w końcu postanowiłam wszystko wyjaśnić. [co więcej wcześniej nie widziałam tego co napisał o mnie xtvrx].

Więc wszystko zaczęło się od tego, że przez długi okres czasu [kilka miesięcy] nikt nie zgłaszał się chętny do adopcji. To znaczy, kilka osób się zgłosiło [i bardzo, bardzo im dziękuję chociaż za chęć pomocy], ale wszystko kończyło się tak samo: raz nie było transportu, innym razem nagle kontakt się zrywał etc. Gryzia już długo była sama i bardzo się o nią martwiłam. Aż pewnego dnia zgłosił się właśnie xtvrx [10.10.09 dokładniej]. Dużo rozmawialiśmy i omówiliśmy się 25.10, gdyż tego dnia miał być w Olsztynie. Wszystko już było ustalone...Kilka dni wcześniej [bodajże coś około 18.10] Gryzia przybrała na wadze. To zauważyli wszyscy, bo zawsze ktoś coś komentował jak podchodzili do klatki. Jakoś mnie to nie zdziwiło, bo zbliżała się zima, zmieniliśmy karmę i tata coraz bardziej ją „dokarmiał”. Z tatą porozmawiałam, a sama dawałam jej mniej karmy i robiłam dłuższe wybiegi. Kilka dni później [nic się nie zmieniało, nie było lepiej ani gorzej], gdy wypuszczałam Gryzię zobaczyłam, że szczurka ma taką jakby kulkę na szyi. Pierwsze co pomyślałam, to raz dwa powiadomić xtvrx’a, bo przecież data odbioru była zaledwie za kilka dni. Nie uwierzył, że guz pojawił się w kilka dni. Rodzice nie chcieli jechać z nią do weta…było tak samo jak z Bunią… . Rodzice nie zgodzili się oddać mu szczura, ponieważ: na początku nie chciał żadnych pieniędzy, później chciał klatkę, później klatkę i pieniądze za dojazd, później pieniądze za dojazd i ew. leczenie…rodzicom, a szczególnie mamie to wszystko się nie podobało, bo „skąd mamy wiedzieć czy on ją będzie leczył? Czy sobie po prostu nie zabierze tych pieniędzy, a szura oleje?” Na początku nawet go broniłam, ale później już wszystko się zmieniło. Cała sprawa z xtvrx zakończyła się wygrażaniem sądem i policją [co później zrzucał na Runę i innych z sps’u :-/ ]. Po tym jak to zrobił już całkowicie straciłam do niego zaufanie - myślałam, że chce mi pomóc, a on zamiast mnie wesprzeć i chociaż próbować pomóc-wygrażał mi. Wytłumaczyłam mu czemu nie mam zamiaru oddać mu szczura i zerwałam z nim kontakt [a policja jak dotąd nie przyjechała :-X ]. Po jakimś czasie zadzwoniła do mnie koleżanka z innego miasta [nie ma konta na forum]. Chciała wziąć Gryzię zaopiekować się nią, leczyć… . Sprawa szybko się rozwinęła, gdyż dla mnie liczył się czas…guz [myślałam wtedy, że to guz] rósł z dnia na dzień i było coraz gorzej. Gryzia trafiła do nowego domku…a pańcia zerwała ze mną kontakt. Bardzo długo się nie odzywała, a ja coraz bardziej się martwiłam. Codziennie zastanawiałam się co się dzieje z moją kruszynką. Dopiero nie dawno zadzwoniła do mnie dziewczyna. Gryzia przez ten czas gryzła się z innymi szczurami [podobno któregoś prawie zagryzła], a dziewczynie ani nikomu innemu nie dała się dotknąć. Miała tego dosyć i chciała ją zwrócić… . Nigdy nie byłam bardziej zdenerwowana. Jej matka jakoś raz w miesiącu jeździła do Olsztyna, więc mogła ją przywieźć. Gdy szczucia przyjechała nie wierzyłam własnym oczom. Owa narośl była 2 razy [jak nie 3 razy] większa niż przed wyjazdem. Dodatkowo zaczął się już tworzyć kolejny, mały guz… . Kilka dni później umówiliśmy się na wizytę u weta [teraz już jeździmy do niego dość często]. Gryzia jak to Gryzia, nie dawała się obejrzeć nawet, gdy wet miał na sobie skórzane rękawice. Namęczyliśmy się niemało, aż w końcu ją poddaliśmy narkozie. Doktor ją dokładnie obejrzał. Na pierwszy rzut oka [bez rozcinania skóry] narośle były jakby „oddzielone” od reszty ciałka [a to duży plus]. I wet postanowił nas przed decyzją: czy operować szczura tu i teraz ryzykując tym samym jego życie [mogła przeżyć operację, ale za to mogła paść nawet po tygodniu od operacji] lub zostawić ją jak jest [narośl była już bardzo duża i trochę utrudniała jej chodzenie jednak nie miała innych objawów i bardzo dobrze sobie radziła]. Zdecydowaliśmy się operować. Tata od razu dodał, że chciałabym popatrzeć bo w przyszłości chciałabym iść w jego ślady ;) [a to jest prawda, bo w przyszłości chciałabym zostać weterynarzem]. Pan zgodził się bez wahania…a nawet kazał mi założyć rękawiczki i odkazić ręce [malutki szok]. Po rozcięciu skóry diagnoza pana okazała się trafna. Były to dwa gruczolaki. Od razu zabraliśmy się za wycinanie. Z pierwszym nie było tak łatwo, bo był ogromny! [po usunięciu był wielkości średniego ziemniaka! O_O ]. Wystarczyło podwiązać tętnice i sprawa z głowy. A tak dodatkowo powiem, że pomagałam przy operacji: trzymałam szczypce tak by gruczolak był pod odpowiednim kątem (żeby doktorowi było wygodnie usuwać „tkanki”…takie błoniaste coś) i jeszcze pomagałam zszywać dziury. Pierwszego, wielkiego gruczolaka usunęliśmy w 1 godzinę. Z drugim był problem, gdyż był tak umiejscowiony, że nie dało się do niego dostać (dość „głęboko”), a doktor nie chciał rozcinać więcej skóry, bo by to wszystko mu długo zajęło, a nie mieliśmy czasu, bo szczur mógł w każdej chwili skonać na stole [a cała praca weterynarza poszłaby na marne]. Tak, więc drugiego podwiązaliśmy gumką recepturką [najpierw tata musiał po nią biec do sklepu na rogu :-X ], a gruczolak sam po kilku dniach miał odpaść. Wróciliśmy z biedulką do domu. Mała była jeszcze w ogóle nie wybudzona [wet nie miał możliwości „przetrzymania” jej aż do wybudzenia, ponieważ prowadzi swoją klinikę z jedną praktykantką, tak, więc nie miał by się kto nią zająć]. Siedziałam z nią kilka godzin, ciągle ocieplałam. Jej stan bardzo wolno się polepszał. Bardzo się tym martwiłam. Przed snem położyłam ją w transporterku. Całą noc nie spałam. Co godzinę zestresowana budziłam się i patrzyłam czy z nią wszystko ok. Rano dostała pić z łyżeczki. Była już dosyć rozbudzona [mięło 8 godzin od operacji], lecz nadal była bardzo słaba, ledwo utrzymywała się na nóżkach i ogólnie była bardzo zamulona. Została w transporterku. Po powrocie ze szkoły było już dobrze. Chodziła, zlizywała wodę z łyżeczki tyle, że była jeszcze bardzo zamulona…i słaba. Do następnego dnia siedziała w transporterku, ale była już całkowicie rozbudzona i z chęcią piła z poidełka i zajadała gerberki. Przeniosłam ją do klatki. Na wszelki wypadek wstawiłam jej na dół duży domek po świnkach. [myślałam że była jeszcze za słaba na wspinaczkę po prętach]. Minęło kilka dni. Wszystko było ok. Gryzia dużo spała w ciągu dnia [ciągle w tym domku] i wychodziła tylko coś przekąsić na wieczór. Martwiło mnie to, że bardzo mało je suchego pokarmu. [i do tej pory się nie zmieniło…Wiecie może czym to może być spowodowane?] Inne rzeczy wcina z apetytem, ale suchego ani trochę. :-/ Gdy minęło kilka dni od zabiegu, patrzę a ona ma dziurę = =. Wygryzła sobie szwy [to dopiero łobuzica! Nigdy bym na to nie wpadła…przecież ona ma te szwy na szyi!] i zrobiła jej się taka „kieszonka”. A zapomniałam dodać wcześniej, że ten drugi gruczolak odpadł następnego dnia po operacji - została po nim tylko taka dziura zarośnięta „błonką”. Pojechaliśmy z nią do weta, co z tymi szwami. Na szczęście wygryzła sobie tylko parę szwów [te co udało jej się dosięgnąć], więc tak źle nie było. Gdyby wszystkie wygryzła mogłaby nawet zginąć :-[ . pomyśleć, że ja jej tyle powtarzałam jaka to jest mądra, że nic szwów nie rusza i, że jest taka dzielna :-X . No, ale nic. Pan doktor dał nam do smarowania tran [na obydwie dziury] + jeszcze od operacji mała dostaje zastrzyk antybiotyku. Czyli podsumowując: codziennie smarujemy ranki tranem i dajemy zastrzyk. Gryzaczek nieźle to znosi, ale się już nauczyła i za każdym razem jak przychodzimy wieczorem ona już wie co się święci i chowa się po kątach. :D Już tak od kilku dni ją smarujemy i dziś dostanie ostatnią dawkę antybiotyku.
Dodam jeszcze, że Gryzia odkąd do Nas wróciła, ani razu nikogo nie ugryzła i zrobiła się spokojniejsza [nawet daje się głaskać między oczkami jak jest na rączkach! :)]

Zdaje mi się, że to wszystko, co dotyczy sprawy z Gryzią…

Powiem jeszcze, że moje nastawienie, co do dalszych ogonków jest nadal bez zmian. Nie będę miała kolejnych ogonków do skończenia, co najmniej 16 lat. Wtedy będę na tyle samodzielna by jeździć z szczurem do weta w innym mieście [u nas żadnego w mieście dobrego nie ma]. Nie chcę by historia Buni znowu się powtórzyła. Jest to dla mnie zbyt ciężkie - patrzeć jak męczy się Twoje zwierze, a Ty nic nie możesz zrobić choćbyś nie wiem jak chciał/a. Jest to dla mnie niezmiernie trudna decyzja, ale kocham te cudowne stworzenia i chcę by miały jak najlepiej.

Jeszcze raz przepraszam Was i dziękuję za wszystko co dla mnie zrobiliście. Jesteście niesamowici. A szczególnie dziękuję osobom, które rozumiały moją sytuację i „broniły” mnie przed xtvrx’em.

Przepraszam i dziękuję…mam nadzieję, że będzie jak dawniej. Że znów „przyjmiecie” mnie do swojego „grona” i znów będę jedną z :Szczurzych’Miłośniczek". :-[ :) Ale jeśli nie, zrozumiem to, bo…to zrozumiałe…



P.S Olalala dziękuję Ci. To dzięki Tobie znów zaczęłam wchodzić na forum i w końcu napisałam to co napisałam. I podziękuj też za to [ode mnie] Vanillce! Bo to przecież dla niej obydwie tu wchodziłyśmy ;) .

Re: [*]Bunia =[ Szukamy domku dla Gryzaczka!!

: czw mar 11, 2010 9:38 pm
autor: Babli
Bunia! Kobieto! Łomatkoboskoświęto! Zgubiłam Twój numer. A zastanawiałam się co u Ciebie! Nie zwiewaj już, proszę.

Gryzaczek wiele przeszła. Różnie bywa w życiu.. oby wszystko już było dobrze. :-*