Oj, te same, charakterki mają te same Jedyną różnicą jest to, że przylepy się z nich nagle zrobiły. Poza tym, nie przypominają ani trochę grubasów sztefynfidusiowa pisze: Mag, Ty weź lepiej sprawdź czy to na pewno Łysa i Erza.. Ja na miejscu sztefyn bym ich tak łatwo nie oddała
Megi, w planach na najbliższą przyszłość (jak Małej Mi znów się trochę poprawi, póki co wracamy do inhalowania), mam wspólne wybiegi, chociaż tyle na początek, a później zobaczymy... Jednej panny nie chcę od stada oddzielać, bo jednak cała szóstka jest tak bardzo zżyta, że szkoda by było stresu tej jednej dziewczynki... Wiadomo, że Małej Mi samotnie też nie jest najłatwiej, ale na pewno (chociażby z przyzwyczajenia) lepiej ona zniesie jeszcze przez jakiś czas samotność, niż któraś z reszty rozstanie ze stadkiem. Oby tylko zdrówko dopisało, a będziemy działać
A tak bardzo nasza samotniczka chce do dużej klatki, do reszty dziewczyn...
Taaak, sama nie mogę wyjść z podziwu, że złapałam taki moment Trochę niewyraźnie, ale jednak. I w sumie nie jest to wynikiem mojego przesiadywania przed klatką z aparatem i czekania, aż któraś z panien będzie się budzić - co to, to nie Tym razem robiłam zdjęcie śpiącej Kirze (fotka w poście wyżej podczas drzemki), co najwyraźniej ją zbudziło, wtedy sobie ziewnęła, a ja z ogromną satysfakcją uchwyciłam tę chwilę, ach!Megi_82 pisze:Mordeczka po drzemce wymiata, i łapunia Ty to masz talent do łapania ziewania... ja jak w ogóle szczura złapię aparatem to cud
A doszczurzać się nie mogę, bo:
a) alergia (zabijcie mnie, ale nie, nie byłam u lekarza, wciąż się "wybieram" )
b) chłopak się nie zgadza (to akurat najmniejsza przeszkoda, możliwa do pokonania )
c) zalecenia weterynarza, ze względu na brak innych podejrzeń odnośnie przyczyny odejścia Szarlotki niż najbardziej prawdopodobna pasteurella, w związku z czym, w stadzie może "krążyć" ta bakteria. Dlatego doszczurzanie się w tym przypadku byłoby narażaniem kolejnych szczurków na cierpienie, więc przed ewentualnymi kolejnymi szczurkami, powinnam "wygasić" obecne stado.
Tak poza tym, zaliczyłam dzisiaj krwistego dziaba od... Miu! Wiem, dziwne, ale to efekt mojego niedopatrzenia, bo zamiast po dokładnych wyczochraniu Małej Mi umyć ręce, ruszyłam w stronę drugiej klatki, by wymiziać następne "ofiary" Nigdy wcześniej, mimo, że robiłam podobnie, nic takiego miejsca nie miało, ale tym razem... Cóż... Mam nauczkę
Na koniec: Kira sprawdza, czy aby na pewno transporter jest pusty