Strona 4 z 6

RE: Kwarki Piąty i Szósty- w Krakowie

: pn lip 02, 2007 9:41 pm
autor: odmienna
Ach! Wielki to dzień: Sokole Oko dał się pocałować w brzuszysko :P- nie znaczy to, że mnie już całkiem lubi, w dodatku stało się to przez nieuwagę bo wielce rozespany był :-D. Bardzo powoli ten Zwierz przekonuje się do człowieka; ma na tyle zaufania, że zaniepokojony- szuka u mnie schronienia, wyraźnie już lubi głaskanie, drapanie i inne czochrania (roznaleśniczanie i pulsujące oczy- czyli: "tak mi rób"); ale z jego strony: zero czułości ;/... chociaż- dzisiaj głaskany w klatce zabrał się za iskanie...Oksymoronka :-D - zdrowy odruch!

RE: Kwarki Piąty i Szósty- w Krakowie

: sob lip 07, 2007 1:27 pm
autor: odmienna
Yes! yes! yessssss! - sobota, 07.07.2007r- g.14:19! poskubał moją lewą rękę i jęzorkiem potraktował kciuk- ufffffff:-D - lubi mnie!!!

RE: Kwarki Piąty i Szósty- w Krakowie

: ndz lip 22, 2007 12:54 pm
autor: odmienna
Eeeeeeeeeee; chyba ich wyrzucę; nie ma z drani żadnego pożytku... jedzą i śpią rozwaleni a mnie pozostaje oglądanie ogoniska zwisającego z hamaka ;)
- co z tego, że Sokole Oko posiadł umiejętność trafiania z mojego łóżka do klatki, która znajduje się metr nad podłogą- skoro nie chce pokazać jak on to robi. A wyczyn jest spory :-D
- z Oksymorona jest straszny flejtuszek: siusia do Garnka i potem w tym leży ; pieluchy (ręczniki papierowe) wyrzuca a wciąga tam sobie siano i wygląda jak antyreklama Wacika. W dodatku szantażuje mnie, bo na najdrobniejszy stres reaguje porfiryną a jak wygląda albinos z porfiryną na nosku.... no szkoda gadać; czy jest serce, które by nie zmiękło ?:cryrat:
Z powodu choroby Jędrulki musiałam zrezygnować z atrakcji i liczyłam, że oni mnie wesprą w niedzielnej nudzie a tu masz ! Kot nie lepszy! Tak! Wywalę ich wszystkich: kot do stodoły myszy łapać, a szczury w kanały! :upsrat:( tylko Jędrula jest usprawiedliwiony, bo chory)

RE: Kwarki Piąty i Szósty- w Krakowie

: ndz lip 22, 2007 9:19 pm
autor: gryzaj
moje to samo - leza i nic nie robia.
nawet wiorek sie uspokoil i nie gania juz swirka po klatce :D

RE: Kwarki Piąty i Szósty- w Krakowie

: śr lip 25, 2007 7:23 pm
autor: odmienna
... no i się zdekonspirował :) Byłam odwrócona tyłem; nagle, łomot- i Sokole Oko zasuwa po szczeblach klatki prosto do górnego wejścia!
Rany! myślałam, że on się tam dostaje po nodze regału na którym stoi klatka(surowe drewno).Okazuje się, że ten szaleniec skacze z łózka na półkę nad nim (55 cm w pionie- ale po poduszkach, więc spoko), stamtąd na róg regału, znajdujący się 15 cm powyżej poziomu półki a w odległości 70 cm od niej. W dodatku, miejsce na którym lądował, ma jakieś 4x6cm! akrobata! :wowrat: Zanim spuchłam z dumy, byłabym dostała zawału ;) Kilka razy znalazłam go niespodziewanie w klatce i bardzo mnie intrygowało jak tam się dostał no, ale to przerosło moje najśmielsze wyobrażenia! Chwilowo, zrobiłam mu prowizoryczny pomost z listewek coby sobie tego przemądrzałego karku nie skręcił
(nie mogę się doczekać sznurowej drabinki, ktorą mi obiecał zrobić dla nich kolega) i teraz już w miarę spokojnie sobie z dumy puchnę :-D

Oj, żeby jeszcze tylko Jędrula wyzdrowiał........

RE: Kwarki Piąty i Szósty- w Krakowie

: czw lip 26, 2007 10:14 pm
autor: gryzaj
mielismy kiedys 2 dziewczynki na tymczasie. jedna nauczyla sie szybko schodzic z lozka - zeskakiwala z niego.
nie byloby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, ze 2miesieczny maluch zeskakiwal z prawie metrowej wysokosci opracia... bo po co zeskoczyc z siedziska, prawda? :P

RE: Kwarki Piąty i Szósty- w Krakowie

: sob lip 28, 2007 11:42 pm
autor: lxxx
po pierwsze odmienno: suchy tekst, o polizaniu po kciuku wcale nie jest dowodem w sprawie. należało dostarczyć zdjęcie polizanego kciuka i poskubanej lewej ręki. wtedy mielibyśmy pewność, że faktycznie cię lubi. a tak to może tylko twoja imaginacja albo chęć wielka.
po drugie. chyba masz zaległości na forum, bo powszechnie wiadomo, że istnieje gatunek latających szczurów, dla których żadna wysokość nie stanowi przeszkody.(mnie przypadkiem też się taka szczrzyca trafiła) - ale jeszcze nie zauważyłam gdzie chowa skrzydełka.
po trzecie wreszcie, czy to wina szczurków, że zamieszkałaś w strefie klimatu ciepłego, gdzie jak głosi powszechna opinia leży się tylko brzuchem do góry a czas płynie leniwie? weź przykład ze mnie.
ja mieszkam w strefie chłodnej i ze swoimi szczurami nie wyleguję się cały dzień na hamaku ze zwisającym ogonem. pochłaniają nas ostatnio najbardziej mniej lub bardziej udane polowania na wszelkie latająco, pełzajaco, kroczące stworzenia.

RE: Kwarki Piąty i Szósty- w Krakowie

: sob lip 28, 2007 11:54 pm
autor: lxxx
Po pierwsze Odmienno:
Suchy tekst, o polizaniu po kciuku wcale nie jest dowodem w sprawie. Należało dostarczyć zdjęcie polizanego kciuka i poskubanej lewej ręki. Wtedy mielibyśmy pewność, że faktycznie Cię lubi. A tak, to może tylko Twoja imaginacja albo chęć wielka.
Po drugie:
Chyba masz zaległości na forum, bo powszechnie wiadomo, że istnieje gatunek latających szczurów, dla których żadna wysokość nie stanowi przeszkody (mnie przypadkiem też się taka szczurzyca trafiła) - ale jeszcze nie zauważyłam gdzie chowa skrzydełka.
Po trzecie wreszcie, czy to wina szczurków, że zamieszkałaś w strefie klimatu ciepłego, gdzie jak głosi powszechna opinia leży się tylko brzuchem do góry a czas płynie leniwie? Weź przykład ze mnie.
Ja mieszkam w strefie chłodnej i ze swoimi szczurami nie wyleguję się cały dzień na hamaku ze zwisającym ogonem. Pochłaniają nas ostatnio mniej lub bardziej udane polowania na wszelkie latająco, pełzajaco, kroczące stworzenia. Tak więc rozważ zmianę miejsca zamieszkania na bardziej sprzyjającą aktywności życiowej Twojej i Twoich podopiecznych.

RE: Kwarki Piąty i Szósty- w Krakowie

: pt sie 03, 2007 8:31 pm
autor: odmienna
Cóż, nie ma co ukrywać, że żałuję nie tylko, że nie zrobiłam zdjęcia poskubanej ręki, ale że ją w ogóle umyłam. Zdarzenie było incydentalne i teraz mało, że nie mam dowodu dla Was, to sama wątpię, czy faktycznie miało miejsce. :-( Taki Typ powściągliwy w okazywaniu czułości i tyle....(będę się tej wersji trzymać, bo inaczej wyjdzie na to, że mnie jednak nie lubi ;) )
A to Młode Porzeczkowookie ! Ja rozumiem, że w jego wieku ma się prawo mieć ADHD- ale.... po raz pierwszy w życiu miewam ochotę przetrzepać szczurkowy tyłeczek; TAKI jest nieznośny. Pewnie bym mu nawet dala klapsa, ale musiałabym go złapać z zamkniętymi oczami, coby nie widzieć tych niewinnych białoróżowości; to jednak prawdziwy oksymoron jest :-D

- Ogoniska z hamaka zwisają bez względu na temperaturę otoczenia- niestety ;)

Odp: Kwarki Piąty i Szósty- w Krakowie

: śr sie 08, 2007 6:40 pm
autor: odmienna
jejku, jejku. Oksymoron znowu ma porfirynę na nosku  :-\. Nie mogę się nigdzie doczytać, na ile szkodliwe jest przedawkowanie beta glukanu. Kupiłam 30 kapsułek za 31,95PLN (w aptekach"Rumianek" jest tak tanio :P)- z tego co czytam, wygląda, że ja i szczury moje będziemy po tym cudzie prawie nieśmiertelni - tylko jak jest z tym dawkowaniem: w mojej okolicy, żadna apteka mi tego nie podzieli a tu Oksymoronkowy nosek w porfirynie....Dosyć łatwo taką kapsułkę podzielić na 32 części - ale 32- to ciut więcej niż scanomune; lepiej dać ciut mniej, czy ciut więcej? Kiedy widzę, jak świetnie Jędrulka się "zebrał do życia" po tym środku- to aż mi się chce wszystkich w koło nim karmić :) (beta glukanem- nie Jędrulą oczywiście). Wolałabym dawać im to w postaci ludzkiej bo: 1. kasa. 2. scanomune jest niesmaczne, śmierdzi i Chłopaki wybrzydzają a czystego beta glukanu jest tak maleńko, że nawet nie zauważą kiedy im to zaaplikuję. 3. Jędrulka chyba po tym ma rozwolnienie- (myślę, że raczej po laktozie, która jest w scano...)
Słowem: same "za" tylko boję się przedobrzyć. 

Odp: Kwarki Piąty i Szósty- w Krakowie

: czw sie 09, 2007 5:51 pm
autor: Karen
ja moim podawałam 1/25 kapsułki. I gdzieś właśnie na forum było podane takie dawkowanie ;)

Odp: Kwarki Piąty i Szósty- w Krakowie

: czw sie 23, 2007 6:56 pm
autor: odmienna
Niektóre szczury, są mądrzejsze, niż niektórzy ludzie z którymi te szczury mieszkają. (kropka!) :/Tyle się oględziłam jaki to z Sokolego Oka niejadek. On dbał o linię, bo ma tendencję do tycia.
Jest to o tyle problem, że i on i Oksymoron, najchętniej całą dobę wylegiwaliby się w klatce.
Tak, jakby istniał tylko jeden kierunek: na zewnątrz -> klatka. Kierunek przeciwny z własnej woli prawie nie istnieje.
Ponieważ, w innym miejscu rozgorzała dyskusja z której wynika, że to domatorstwo jest bardzo podejrzane ( no i ta linia) - od wczoraj wydałam temu zjawisku wojnę.
Na razie skutki mojej ofensywy  są marne- ale się zobaczy czy oni mnie, czy ja ich... ;)
Przegram napewno, jeśli Oksymoronek zacznie swoje sztuczki z porfiryną.

Odp: Kwarki Piąty i Szósty- w Krakowie

: ndz sie 26, 2007 1:22 pm
autor: odmienna
Ano, zaczął... moje słodkie, wrażliwe niewiniątko. Dałabym się nabrać, gdyby nie to, że właśnie stwierdziłam: to Jasnowłose Diablątko użarło w ogon Sokole Oko! Nie jakoś straszliwie, ale ranka na ogonie jest. Między nimi na ogół panuje zgoda, raz na jakiś czas dochodzi do krótkiej utarczki; kiedy przybiegam zwabiona wrzaskiem- jest już po sprawie. 
Dzisiaj musiało być ostrzej, skoro krew się polała. Nie było mnie w domu więc nie wiem o co poszło, w każdym razie są na siebie obrażeni. Strasznie śmiesznie to wygląda: udają, że się nie znają. Młody zaszył się w garnku i zajrzał na piętro (gdzie rozwalił się SokO) tylko w celu porwania jednego (słownie: jednego) świderka makaronu, z którym natychmiast wycofał się na z góry upatrzoną pozycję. SokO ostentacyjnie odwrócił wzrok...
Nic smarkaczowi nie pomoże porfiryna. Beta Glukan- i wydłubię go z tego garnka
- no cóż, wchodzi w "trudny wiek" i pewnie lekko nie będzie... ::)

Odp: Kwarki Piąty i Szósty- w Krakowie

: sob wrz 01, 2007 11:11 am
autor: odmienna
Coś mi się zdaje, że informacje o szczurzej inteligencji są grubo przesadzone; dzisiaj w śród nocnej ciszy w moim domu doszło do wojny bo Sokole Oko, nad którego bystrością tak się rozpływam.... pomylił mieszkania!!!  ::)Wracając z mojego wyrka, zamiast do siebie- wpakował się do klatki Jędruli. Co prawda, klatki są jednakowe a wieczorem były sprzątane, zatem trochę słabiej „pachnące” ale, chałupa Jędruli stoi na parterze a ich na drugim piętrze!
Rozumiem, że takie numery robi kotka; gdy wywędruje z mieszkania znajduję ją lamentującą pod zamkniętymi drzwiami we właściwym miejscu korytarza, ale na dowolnym z 8-miu pięter bloku (to właściwe jest 2-gie), no ale kot, to kot- stworzenie o „bardzo małym rozumku” ale szczur? Przecież trzeźwy był. Było mi ich obu strasznie żal – tacy byli zszokowani ...
O, jassssny gwint! Własnie pisząc czochram jedną ręką SOka- GUZ! Jak byk! Matko kochana! Ubieram się i pędzę do weta...................

13:12- wróciliśmy. Wet mówi, że nowotwór jest mało prawdopodobny- ufff.
okazało się, ze guzisko jest głęboko- widziałam na usg- ale znam się to?
ponieważ, w tym miejscu, jak się okazało po wygoleniu- jest ranka- wet podejrzewał ropnia- ale po nakłuciu okazalo się, że wypłynęła tylko krew- dodzał steryd i gentamecynę w to miejsce.......

Ludzie- jaki on był grzecznyi dzielny!  a ja się bałam, że będzie histeryzował.

Odp: Kwarki Piąty i Szósty- w Krakowie

: sob wrz 01, 2007 6:07 pm
autor: odmienna
.... w chwili, w której zrobiłam to okropne odkrycie, miałam właśnie napisać, że z  Sokolego Oka- ku mojemu zdziwieniu, robi się coraz większy Miziak- Przytulak. Robi  się zdecydowanie pewniejszy siebie i choć nadal „chce do klatki” to coraz częściej zdarzają mu się chwile wahania . Wygląda to tak: wyciągam go z klatki i po 2-3 minutach podchodzę z nim do niej; natychmiast obiera kierunekŕ klatka! Kiedy przekona się, że może tam wejść- zawisa w progu: tylne łapki na moim ramieniu, przednie w „domu”  ;D krok w przód, rzut oka na mnie; krok w tył... i tak dobrą chwilę. W końcu, na ogół wybiera klatkę i zaraz sprawdza czy jeszcze stoję. Łapie mnie za ubranie i gościnnie próbuje wciągnąć do środka  ;D.  Powtarzamy tę sztuczkę tyle razy w ciągu dnia, na ile pozwala czas.
Z Oksymoronkiem, na razie efekty są mizerne; pęd na klatkę jest 100 procentowy  :( ale wszystko przed nami.
Bałam się, że dzisiejsza wizyta u weta, zachwieje z takim trudem budowane poczucie bezpieczeństwa Sokolego Oka; że będzie się wyrywał, może nawet gryźć, on tymczasem pozwolił się maltretować bez skrzeku protestu, zniósł warkoczącą golarkę, zimny żel do USG, grubą igłę, grzebiącą mu w boku, dość brutalne miętoszenie tego podłego guza, zastrzyk... a potem wtulił się we mnie mocno i... rozluźnił ciałko.... w domu, też nie dał do zrozumienia, że ma do mnie żal. Mam nadzieję, że jutrzejsza wizyta w gabinecie nie wzbudzi w nim popłochu.
Za dzielność, dzisiaj odpuszczę mu lakcid i dostanie tylko jogurt gruszkowy- wszyscy trzej dostaną, niech jedzą za jego zdrowie ;)