Uważam, że kazdy musi nauczyć się podejścia do szczurów na błędach ... swoich i ogonów
Moimi pierwszymi szczurami było rodzeństwo, dwóch chłopców.
Popełniłam całą masę błędów ! Ale dzięki nim wiele się nauczyłam.
Każdy szczur jest inny, z każdym trzeba postępować inaczej, nie ma jednej złotej metody pasującej do wszystkich.
Moje pierwsze szczury na początku jak były głaskane w czasie snu odruchem bezwarunkowym odwracały głowe i potrafiły ugryźć mnie w palce, następne szczury mogę przekładać jak chce, zero odruchu gryzienia.
Pierwsze jak tylko zostały wypuszczone z klatki pochowały mi się w kanapie, w fotelu, nawet pod zabudowe kuchenna weszły i musiałam listwy odklejać zeby je powyciągać bo weszły jakąś szczeliną pod zmywarką
Dzięki temu wiedziałam co mam zasłaniać, jak ...
Młode teraz nawet nie myślą o kanapie, fotelu... Poruszają się w okolicy klatki, jak je przeniosę dalej, aby pozwiedzały od razu idą w okolice klatki ...
Nic na siłę, to złota zasada. Otwieram klateczkę, kładę coś na niej, jakiś smakołyk, kładę coś obok ... Cmokam do nich, wołam, wyczuwam sytuację.
Kiedy są spokojne głaszcze, kiedy rozbiegane bawie się.
Ale bywa i tak że po prostu wkładam rękę do klatki i biorę sobie na łożko w kocyk, maluchy same na poczatku średnio chciały podejść ale po dwóch czy trzech takich wyjęciach nie robiło już to na nich wrażenia.