Dziurawy Gryzaczek - powrót
: pt paź 24, 2008 1:31 pm
Witam.
Nazywam się Marta. Możecie na mnie mówić Marta, Bunia/Buni@, jak kto woli.
Chciałam opisać Wam, jakie zwierzęta hodowałam i hoduję No, więc zaczynajmy.
Jak to się zaczęło…
Pierwszym moim, a raczej pierwszym zwierzęciem, jakie zawitało w Naszym domu była kotka Perła. Perła była mieszana tzn. jej matka była Persem, a jej tata kotem rosyjskim (rudy). Moja siostra dostała ją od cioci, jak nie było mnie jeszcze na świecie, więc kotka była jej, ale wszyscy ją kochaliśmy. Perełka była taką damą: trochę wredna, a zarazem taka kochająca. Byłą nieufna, a nawet agresywna w stosunku do obcych. Gdy miała 12 lat uciekła. Zdarzało jej się już kilka razy uciec na kilka dni. Tym razem coraz dłużej jej nie było. Rozwiesiliśmy ogłoszenia w całym mieście i nic. Nie znalazła się…
Zdjęcia:
W czasie panowania Perły, w domu gościły także:
- Świnki Morskie, Rozetki: Wacek i Zosia (oraz ich potomstwo)
- Chomiki Roborowskiego(ok.2-15 sztuk [już dokładnie nie pamiętam])
Świnki Morskie…
Kiedyś miałam dwie świnki morskie. Zuzie mojej siostry i mojego Wacka, była to para. Zuzia przechodziła kilka miotów (o ile się nie mylę to ok.2-3). Za każdym razem musieliśmy oddawać małe do sklepu zoologicznego, ponieważ nie mieliśmy warunków do trzymania tak dużej ilości świnek. Po (chyba) drugim miocie, Wacek został oddzielony od Zosi. Zosia mieszkała w dużej klatce, a Wacek w małej. Co do kotki, Perła utrzymywała bardzo dobre kontakty z małymi, włochatymi lokatorami. Podczas „wypuszczania” świnek na podłogę, nie była nimi zbytnio zainteresowana, natomiast świnki bardzo lubiły (nie bały się) się do niej zbliżać. Perła traktowała je jak swoje własne dzieci (kocięta), tzn. myła je, przenosiła i ogólnie się nimi opiekowała. Byłam (i jestem) bardzo dumna z mojej kotki. Pewnego dnia siostra dostała strasznej alergii, uczulenia na świnki. Mama znalazła im dobry dom, u znajomego. Od tamtej pory minęło już chyba z około 3 lata, a może i więcej.
Chomiki Roborowskiego…
Przed świnkami miałam chomiki, dokładniej chomiki roborowskiego. Na początku były dwa…potem troche więcej…ojj…jeszcze więcej…ejj? Co was tak dużo?!? Mieliśmy tylko jedne akwarium na chomiki, więc nie mogliśmy ich oddzielić. Próbowaliśmy oddzielić je kartonem, lub innymi materiałami, bez skutku. Wszystkie mioty oddawaliśmy do zoologa. Ostatnim potomkom, Naszych pupilków postanowiliśmy znaleźć dom. Niestety, tylko jednemu udało się znaleźć dom (oczywiście nie wiem jak potoczyły się dalsze losy pozostałej gromadki), reszta trafiła do zoologa. Wszystko byłoby dobrze gdyby samica (moja) nie zabiła samca (siostry), pozbawiając go jajek. Zdjęcia powinny gdzieś być, ale nie sądzę, żeby udało mi się je znaleźć.
Reszta Pupilków…
W domu miałam wiele zwierząt poza tymi, które wymieniłam, np. jaszczurki. Zwierzęta te mieszkały u mnie bardzo krótko, gdyż musiały wrócić do swojego naturalnego środowiska.
Rybki…
W pokoju mam też małe akwarium. W akwarium jest glonojad, kirysek pstry i dwa barwińce czarne. Jeżeli kogoś zainteresowałam rybkami proszę pisać na pw.
Szczurki…
W domu miałam 3 szczurki. Sani, [‘]Sali[‘] i Bunię. Sani to imię damsko-męskie, spytacie, czemu akurat takie? Kupiliśmy Bunię (jej historię, zaraz opiszę), a potem to towarzystwa Sani. Sani był pięknym popielatym, niebieszczakiem. W sklepie zoologicznym, rozmowa ze sprzedawcą:
Tata: Dzień dobry, czy są w tym sklepie szczurki?
Sp: Dzień dobry, oczywiście, proszę za mną.
(Pan prowadzi Nas pomiędzy klatkami, karmami, akcesoriami…)
Sp: Tutaj. (wskazał na malutkie akwarium z około 15 szczurkami)
Tata: Mógłby pan Nam je pokazać?
Sprzedawca otworzył akwarium i po kolei wyjmował małe ogonki.
Tata: Szukamy samiczki, bo samczyka nie możemy, no, bo wie pan…
Sp: No to pokażę samiczki.
Pan podawał tacie po kolei wszystkie (według niego) samiczki. Okazało się, że niby (jakoś wierzyć mi się nie chce) wszystkie małe szczurki były samiczkami, poza wielkim typowym samcem, przy którym nie dało się pomylić płci. Siostra wybrała najmniejszego, najsłodszego, małego glutka. Pojechał z Nami do domu.
Z łączeniem nie było najmniejszych problemów, już przy pierwszym spotkaniu Bunia „rzuciła się” na małą/ego do iskania. Po chyba tygodniu, w czasie biegania po pokoju, „dorwałam” małą Sani i zaczęłam tarmosić. Ejj…coś tu nie gra! Co to jest?!? Myślałyśmy, że może chora lub coś, że jej dupeczka spuchła. Pobiegłam z małą do taty.
Ja: Tato! Tato, zobacz, co jej jest?
(Tata zrobił skwaszoną minę, po czym powiedział):
Tata: HAHA to jest FACET! Typowy FACET! A HAHA!!!
Siostra płakała przed oddaniem kilka godzin, po czym (z moją pomocą) uspokoiła się i stwierdziła, że nie chce mieć całej elity szczurków. Mały został oddany. Po ok. 2 tygodniach do domu zawitała [‘]Sali[‘], śliczny husky (szaro-biały). Ponownie zero problemów z łączeniem i oswajaniem. Bunia i Sali żyły ze sobą nie cały rok. Pewnego dnia…Sali chora, ja z siostrą w panikę. 2 godziny szukaliśmy weterynarza znającego się na szczurkach…bez skutku. Tata mówił, że mamy się nie martwić, że jutro pojedziemy do weta za miasto. Nie zdążyliśmy, Sali zdechła, gdy byliśmy w szkole. Niewiarygodne, jaka rano była radosna i o wiele żywsza. A teraz już jej nie ma. Czas na Bunię. Bunia jest kapturkiem (czarno-biały). Jest bardzo aktywna. Nie umie usiedzieć w miejscu dłużej niż 2-5 sek. Ale i tak nawet z takim „ADHD” kocham ją nad życie.
Bunia na razie jest samotna, ale staramy się sprawić jej towarzystwo. Klatka od zalbi powinna dojść w tym tygodniu, więc koleżanka Buni nie długo zawita w Naszym domu. Na razie „zaklepałam” http://szczury.org/viewtopic.php?f=4&t= ... &sk=t&sd=a .
Szczurka jest prześliczna, zakochałam się od pierwszego wejrzenia.
To zdjęcie malutkiej:
Jeżeli wszystko pójdzie dobrze małą nazwę Neko. A może jakieś inne propozycje?
Maniekpl przywiezie ją do mnie w sobotę. Klatka od zalbi, jeszcze nie doszła, więc biorę tą od maniekpl. Jak już dojdzie (jeżeli w ogóle dojdzie) to przeniose obydwie panienki do dużej klatki. Trzymajcie kciuki, żeby wszystko poszło dobrze.
No to na razie koniec mojego długiego opowiadania.
Ale nie martwcie się, to nie koniec…
CDN…
P.S Resztę fotek wkleję później.
Nazywam się Marta. Możecie na mnie mówić Marta, Bunia/Buni@, jak kto woli.
Chciałam opisać Wam, jakie zwierzęta hodowałam i hoduję No, więc zaczynajmy.
Jak to się zaczęło…
Pierwszym moim, a raczej pierwszym zwierzęciem, jakie zawitało w Naszym domu była kotka Perła. Perła była mieszana tzn. jej matka była Persem, a jej tata kotem rosyjskim (rudy). Moja siostra dostała ją od cioci, jak nie było mnie jeszcze na świecie, więc kotka była jej, ale wszyscy ją kochaliśmy. Perełka była taką damą: trochę wredna, a zarazem taka kochająca. Byłą nieufna, a nawet agresywna w stosunku do obcych. Gdy miała 12 lat uciekła. Zdarzało jej się już kilka razy uciec na kilka dni. Tym razem coraz dłużej jej nie było. Rozwiesiliśmy ogłoszenia w całym mieście i nic. Nie znalazła się…
Zdjęcia:
W czasie panowania Perły, w domu gościły także:
- Świnki Morskie, Rozetki: Wacek i Zosia (oraz ich potomstwo)
- Chomiki Roborowskiego(ok.2-15 sztuk [już dokładnie nie pamiętam])
Świnki Morskie…
Kiedyś miałam dwie świnki morskie. Zuzie mojej siostry i mojego Wacka, była to para. Zuzia przechodziła kilka miotów (o ile się nie mylę to ok.2-3). Za każdym razem musieliśmy oddawać małe do sklepu zoologicznego, ponieważ nie mieliśmy warunków do trzymania tak dużej ilości świnek. Po (chyba) drugim miocie, Wacek został oddzielony od Zosi. Zosia mieszkała w dużej klatce, a Wacek w małej. Co do kotki, Perła utrzymywała bardzo dobre kontakty z małymi, włochatymi lokatorami. Podczas „wypuszczania” świnek na podłogę, nie była nimi zbytnio zainteresowana, natomiast świnki bardzo lubiły (nie bały się) się do niej zbliżać. Perła traktowała je jak swoje własne dzieci (kocięta), tzn. myła je, przenosiła i ogólnie się nimi opiekowała. Byłam (i jestem) bardzo dumna z mojej kotki. Pewnego dnia siostra dostała strasznej alergii, uczulenia na świnki. Mama znalazła im dobry dom, u znajomego. Od tamtej pory minęło już chyba z około 3 lata, a może i więcej.
Chomiki Roborowskiego…
Przed świnkami miałam chomiki, dokładniej chomiki roborowskiego. Na początku były dwa…potem troche więcej…ojj…jeszcze więcej…ejj? Co was tak dużo?!? Mieliśmy tylko jedne akwarium na chomiki, więc nie mogliśmy ich oddzielić. Próbowaliśmy oddzielić je kartonem, lub innymi materiałami, bez skutku. Wszystkie mioty oddawaliśmy do zoologa. Ostatnim potomkom, Naszych pupilków postanowiliśmy znaleźć dom. Niestety, tylko jednemu udało się znaleźć dom (oczywiście nie wiem jak potoczyły się dalsze losy pozostałej gromadki), reszta trafiła do zoologa. Wszystko byłoby dobrze gdyby samica (moja) nie zabiła samca (siostry), pozbawiając go jajek. Zdjęcia powinny gdzieś być, ale nie sądzę, żeby udało mi się je znaleźć.
Reszta Pupilków…
W domu miałam wiele zwierząt poza tymi, które wymieniłam, np. jaszczurki. Zwierzęta te mieszkały u mnie bardzo krótko, gdyż musiały wrócić do swojego naturalnego środowiska.
Rybki…
W pokoju mam też małe akwarium. W akwarium jest glonojad, kirysek pstry i dwa barwińce czarne. Jeżeli kogoś zainteresowałam rybkami proszę pisać na pw.
Szczurki…
W domu miałam 3 szczurki. Sani, [‘]Sali[‘] i Bunię. Sani to imię damsko-męskie, spytacie, czemu akurat takie? Kupiliśmy Bunię (jej historię, zaraz opiszę), a potem to towarzystwa Sani. Sani był pięknym popielatym, niebieszczakiem. W sklepie zoologicznym, rozmowa ze sprzedawcą:
Tata: Dzień dobry, czy są w tym sklepie szczurki?
Sp: Dzień dobry, oczywiście, proszę za mną.
(Pan prowadzi Nas pomiędzy klatkami, karmami, akcesoriami…)
Sp: Tutaj. (wskazał na malutkie akwarium z około 15 szczurkami)
Tata: Mógłby pan Nam je pokazać?
Sprzedawca otworzył akwarium i po kolei wyjmował małe ogonki.
Tata: Szukamy samiczki, bo samczyka nie możemy, no, bo wie pan…
Sp: No to pokażę samiczki.
Pan podawał tacie po kolei wszystkie (według niego) samiczki. Okazało się, że niby (jakoś wierzyć mi się nie chce) wszystkie małe szczurki były samiczkami, poza wielkim typowym samcem, przy którym nie dało się pomylić płci. Siostra wybrała najmniejszego, najsłodszego, małego glutka. Pojechał z Nami do domu.
Z łączeniem nie było najmniejszych problemów, już przy pierwszym spotkaniu Bunia „rzuciła się” na małą/ego do iskania. Po chyba tygodniu, w czasie biegania po pokoju, „dorwałam” małą Sani i zaczęłam tarmosić. Ejj…coś tu nie gra! Co to jest?!? Myślałyśmy, że może chora lub coś, że jej dupeczka spuchła. Pobiegłam z małą do taty.
Ja: Tato! Tato, zobacz, co jej jest?
(Tata zrobił skwaszoną minę, po czym powiedział):
Tata: HAHA to jest FACET! Typowy FACET! A HAHA!!!
Siostra płakała przed oddaniem kilka godzin, po czym (z moją pomocą) uspokoiła się i stwierdziła, że nie chce mieć całej elity szczurków. Mały został oddany. Po ok. 2 tygodniach do domu zawitała [‘]Sali[‘], śliczny husky (szaro-biały). Ponownie zero problemów z łączeniem i oswajaniem. Bunia i Sali żyły ze sobą nie cały rok. Pewnego dnia…Sali chora, ja z siostrą w panikę. 2 godziny szukaliśmy weterynarza znającego się na szczurkach…bez skutku. Tata mówił, że mamy się nie martwić, że jutro pojedziemy do weta za miasto. Nie zdążyliśmy, Sali zdechła, gdy byliśmy w szkole. Niewiarygodne, jaka rano była radosna i o wiele żywsza. A teraz już jej nie ma. Czas na Bunię. Bunia jest kapturkiem (czarno-biały). Jest bardzo aktywna. Nie umie usiedzieć w miejscu dłużej niż 2-5 sek. Ale i tak nawet z takim „ADHD” kocham ją nad życie.
Bunia na razie jest samotna, ale staramy się sprawić jej towarzystwo. Klatka od zalbi powinna dojść w tym tygodniu, więc koleżanka Buni nie długo zawita w Naszym domu. Na razie „zaklepałam” http://szczury.org/viewtopic.php?f=4&t= ... &sk=t&sd=a .
Szczurka jest prześliczna, zakochałam się od pierwszego wejrzenia.
To zdjęcie malutkiej:
Jeżeli wszystko pójdzie dobrze małą nazwę Neko. A może jakieś inne propozycje?
Maniekpl przywiezie ją do mnie w sobotę. Klatka od zalbi, jeszcze nie doszła, więc biorę tą od maniekpl. Jak już dojdzie (jeżeli w ogóle dojdzie) to przeniose obydwie panienki do dużej klatki. Trzymajcie kciuki, żeby wszystko poszło dobrze.
No to na razie koniec mojego długiego opowiadania.
Ale nie martwcie się, to nie koniec…
CDN…
P.S Resztę fotek wkleję później.