Strona 290 z 293

Re: moje szczupaki kochane

: pn lip 24, 2017 8:53 am
autor: ol.
Póki co dawałam mu własne gotowane, ale możemy i kupnych spróbować. Jaki u Was sprawdzał się najlepiej ?
Niestety nadal jest problem, kupy są gotowe do wyjścia, daje się je wyczuć palcami, ale są tak suche, że Karaś bardzo się męczy, żeby je wydalić. Parcie jakieś jest, bo będąc w domu widzę jak pośpiesznym krokiem udaje się z legowiska prosto do kuwety. Ale tam mimo, że się napręża i kręci czasem nie zrobi nic, a czasem z trudem ze suche 4 kupy. Pomaga mu trochę, jak go pomażę parafiną - taka zewnętrzna lewatywa, ale muszę wyłapać moment kiedy jest parcie. Doustnie nie wiem jak długo można podawać, kilka razy po kropelce dostał. Jeszcze kilka dni temu pomagało też w jakiś sposób wynoszenie do innego pomieszczenia - szło kilka stresowych kup, ale teraz już się do tego przyzwyczaił i po prostu przeczekuje ten czas siedząc sobie i prawie drzemając przytulony na moich kolanach ::)
Wymyślać inne sytuacje stresowe to przecież też nie jest rozwiązanie;/

Ostatnie zdjęcia już nie są widoczne ? Bo ja je widzę. Za to wcześniejsze bardzo wybiórczo jedne widać inne nie;/ To bardzo niefajnie photobucket zrobił. Choćby wcześniejsze zostawili, bo jak zdjęcia z wątków znikną, to będzie duża strata;(

Re: moje szczupaki kochane

: śr lip 26, 2017 5:51 pm
autor: ol.
Parafina nie działa na Karasia tak żeby było dobrze, zwiększyłam dawkę a z kupą nadal ciężko.
Do tego dziś Karaś zaczął mocno piłować zębami i wyciągać łapki przed siebie. Odczekałam od rana, żeby parafina nie ograniczyła działania leku, i po południu podałam mu cabaser. Karaś schował się do domku na półce i teraz tam zgrzyta.
Wymęczyłam go :(

Re: moje szczupaki kochane

: śr lip 26, 2017 7:46 pm
autor: Paul_Julian
Biedny Karaś ... :( Podpytaj weta jak długo mozna podawac np. oliwę z oliwek, ale myslę, ze to bezpieczne na dłużej.
I mam nadzieję, ze Krzys jeszcze nie woła Karasia do siebie....Trzymajcie sie !

Re: moje szczupaki kochane

: pt lip 28, 2017 11:39 am
autor: Megi_82
A może laktuloza by pomogła? Do kupienia w aptece, szczury uwielbiają. Moja Tulia miała problemy, ciężkie zaparcia, raz aż ją pokręciło... dostawała laktulozę praktycznie na stałe i pomogło :)

Re: moje szczupaki kochane

: pt lip 28, 2017 8:04 pm
autor: ol.
Do wyciągania łapek przed siebie doszło zirytowanie machanie nimi przy pyszczku, co wespół z bardzo intensywnym zgrzytaniem zębami, ślinieniem się i lekko napuchniętym lewym policzkiem, skierowało moje podejrzenia w stronę bolącego zęba/zębów, albo czegoś innego co powstało w jamie ustnej. Może to jednak nie przysadka ?
Na kabergolinę (fakt, że podaną dopiero raz) Karat nie zareagował, na tolfinę, podaną wczoraj i dziś, też nieszczególnie, ale spekuluję sobie, że jeśli to jakiś ropień przytrzonowy, to może i przeciwbólowe nie dają rady ?;/
Widać, że cierpi;(
Dziś zadzwoniłam do PV i mamy wielkie szczęście, że dr Rzepka ma jutro dyżur weekendowy. Mam nadzieję, że jeśli teoria o zębie się potwierdzi, to będzie można Karasiowi pomóc. No i że nie towarzyszy temu guz przysadki, bo, jak pisałam, póki co jest niereagujący, a dodatkowe przeprawy mogą zaostrzyć jego objawy.

W tym wszystkim, sprawy kupne zeszły, jeśli nie na dalszy, to jednak na drugi plan. Wczoraj i dziś byliśmy u weta na miejscu, więc kupy poszły stresowe, ale w domu nadal ubogo;/ Parafinę dostaje 3xd po 0,2 ml. Póki czekają nas przeprawy wetowe coś tam pewnie jako efekt uboczny się będzie rodzić, a potem spróbujemy i z laktulozą, bo co nam pozostaje ? (już nawet z czopkami próbowałam, przyciosanymi odpowiednio do karasiowych rozmiarów, ale po kilku próbach stwierdziłam, że to jednak nie jest opcja ::) )

Póki co prosimy o kciuki jutro, żeby coś się na dobre wyklarowało.

Re: moje szczupaki kochane

: pt lip 28, 2017 8:49 pm
autor: Paul_Julian
Kciukam mocno za Karasia ! Dobrze, że Wam się udało załapac na wizytę do dr Rzepki, to zajrzy mu do pyszczka. I moze jeszcze USG by sie przydało, zeby sprawdzić co w brzuszku..

Re: moje szczupaki kochane

: ndz lip 30, 2017 9:16 pm
autor: ol.
Okazało się, że to jednak nie przysadka, ale i niestety nie ból zębów. Karaś ma nowotwór w jamie ustnej.
Zmiana objęła po części staw żuchwy i sprawia, że pyszczek nie otwiera się na całą szerokość, stąd to jedzenie zębami, czyli na mniejszym rozwarciu, i preferowanie miękkiego. Przez intensywne zgrzytanie w ostatnich dniach siekacze były krzywo starte i dr Rzepka je przycięła. Ale najgorsze są ból i dyskomfort, które Karaś zaczął właśnie manifestować;(
Zmiana jest nieusuwalna ze względu na umiejscowienie i silne ukrwienie.
Dostaliśmy leki do domu (oxyvet, tolfinę i przeciwkrwotoczne, a w gabinecie jeszcze steryd), bo właściwie jedyne co można w tej sytuacji starać się osiągnąć, to zmniejszyć obrzęk i ograniczyć ból;(

Re: moje szczupaki kochane

: ndz lip 30, 2017 10:24 pm
autor: Paul_Julian
Biedny Karaś... Ja u Krzysia tez podejrzewałem jakiś guz w pyszczku jak już był problem z otwarciem pyszczka :( Żeby tylko to paskudztwo się udalo jakoś zatrzymać, bo przeciez biedny sie może udusić albo nie będzie mógł jeść :(
Ściskam Was mocno !

Re: moje szczupaki kochane

: czw sie 03, 2017 8:54 am
autor: unipaks
Smutne wieści... Ściskam i życzę Karasiowi jak najwięcej ulgi i spokoju
:-*

Re: moje szczupaki kochane

: ndz sie 27, 2017 6:51 pm
autor: ol.
W poniedziałek 21 sierpnia - 8 dni przed jego 3 urodzinami - pożegnałam Karasia.


Dzielnie znosił chorobę i wszystkie przeprawy, które przyniosła – przycinania zębów, które przestały się ścierać, ropnie które kolejno powstawały na pyszczku, czyszczenie największego z nich na pełnej narkozie, wybudzenie po 12 godzinach...
Karat nigdy nie chorował, łatwo mógłby ulec dokuczliwościom choroby, ciąganiem do lekarza, które spadły na niego w niemocy ciała, starości i osamotnieniu.
Ale to byłoby nie znać szczurów - Karaś miał ducha, który nie malał, mimo niknącego ciałka.
Z cierpieniem radził sobie (od diagnozy cały czas na przeciwbólowych), dni więc płynęły nam pomiędzy moim strachem o to co przyniesie jutro, a regularnym rytmem podkołdorzanych poleżeń – zakotwiczonych w tu i teraz, prostych, najprostszych...

Rosnącym problemem było jedzenie – otwarcie pyszczka, ażeby móc się najeść.
To ostatecznie zdecydowało.


http://i889.photobucket.com/albums/ac94 ... rmxrsm.jpg

Karat. Karaś. Wielka Stopa. Zagubiony gdzieś w zimowej Warszawie. Później Pylowy. Później podskoczek mój - nasz filutkowy. Najmłodszy z czarno-białego stada, jak to kiedyś ktoś celnie napisał - idealnie scalający jego barwy.
Nie dla barw przybył jednak do szczupakowa, ale dla męskiej kompanii dla Kahuna. Jak żarliwie wywiązywał się z tego zadania! Jakkolwiek zaczepno-odczepne fazy obaj panowie przechodzili, widok ich leżących ramię w ramię - do samego końca - świadczył jakim darem byli dla siebie nawzajem.
Ale Karasia serduszko dużo pojemniejsze było - zdobyła je sobie wkrótce i Scherzo do celów własnych czupurno-leżankowych.
I odtąd także przy Skereczce Karaś układał się białym do białego brzuszkiem, tkając kolejną piękną szczurzą przyjaźń, której pamięć będzie mi ogrzewać serce, w tej zimie bezszczurzej, która właśnie nadeszła...


„pożegnałam Karasia”..
jeszcze nie do końca
ani jego ani innych, dom mój jest tak przepełniony śladami ich obecności, we wszystkich pokojach, w każdej szafie coś
ta mnogość wspomnień we mnie

;(

Re: moje szczupaki kochane

: ndz sie 27, 2017 7:16 pm
autor: Paul_Julian
Leć, kochany Karasiu. Krzyś Włóczykij już tam czeka ....
Trudno tak, tyle lat razem. Tylko 3, aż 3...

Ściskam mocno, Ol. ...

Re: moje szczupaki kochane

: ndz sie 27, 2017 8:00 pm
autor: unipaks
Leć do swoich, dzielny ogonku [*]

Ol, tulę...

Re: moje szczupaki kochane

: pn sie 28, 2017 10:45 pm
autor: Malachit
Znów wszystkie są razem, Karaś poleciał za wiernymi przyjaciółmi...
Współczuję bardzo ol. Ale - tyle pięknych wspomnień...

Zawsze byliście w moich myślach takim idealnym, wzorcowym domem dla szczuraków. I pełnym indywidualnych ścieżek małych łapek, męskiego polegiwania i damskiego kombinowania. Zdobywania. I wiosny - przecież jeszcze przyjdzie wiosna.
Trzymaj się.

Re: moje szczupaki kochane

: pt wrz 01, 2017 7:31 pm
autor: Megi_82
Strasznie mi przykro :( Przytulam :( Miał i Karaś i wszystkie inne stwory piękne życie u Ciebie...

Re: moje szczupaki kochane

: pn maja 21, 2018 9:18 pm
autor: ol.
Nareszcie zebrałam się.
Wiosna już przy końcu, a ja już dawno powinnam była napisać, że zima nie minęła jednak bezszczurzo.
Tak jak ostatnim razem, kiedy Karaś przybywał, zadbała o to Pyl. Jesienią tymczasowała ona grupę ogonów z wrocławskiej interwencji Vivy (tej, gdzie jakiś typ człekokształtny rozmnożył w mieszkaniu 300 szczurów). Towarzystwo szybko okazało się mocno dokazujące, w wyniku czego spora jego część straciła przyrodzenie (właściwie to chyba wszyscy oprócz Nila ?..), a zyskała osobne loka. Po kolejnych perypetiach cztery z nich udało się połączyć w stadko - i to 22 grudnia przyjechało tuptać w szczupakowie:)
Czwóreczka szybko przezwana obrazkami plamistymi ze względu na swoją urodę obarczoną pewną nieprzystępnością. Obrazkiem właściwym jest jedna z nich – jedyna i niepowtarzalna – Obrazki ! Takie szczurze cudo, które by w ogóle z rąk nie schodziło, chyba tylko żeby miłość swoją wylać na chłopaków i wyssać im torchę mózgów;P Albo żeby skorzystać z okazji i wyrwać się z pokoju – pędem po mięcho do kociej miski. Obrazki jest zadeklarowanym mięsożercą, nie boi się niczego i ufa, że przeżyje wszystko – toteż szalona wymyka się ukradkiem na kocie terytorium i buszuje tam sam na sam z drapieżnikami, regularne wpada na meble, bądź z nich spada, czy podejmuje wspomniane próby osiusiana karku Szakłaka... Krótko mówiąc Obrazki to szczur z namiętnym parciem na samozatracenie we wszelkiej postaci. Hermański duch wciąż obecny w szczupakowie:) I smużyński – ten wdzięczno-ośli też ^^
Tyle Obrazki.

Ci bardziej „plamiści” to Szakłak, Nil i Lulek. Trzy dziki, które dzikami przyjechały i dziakami postanowiły pozostać.
Szakłak pod muskulaturą osiedlowego osiłka skrywa duszę artysty, a już na pewno dekoratora wnętrz... Pokój upiększa mi z pasją;) Wrażliwa szakłakowa dusza lubuje się zwłaszcza w haftowaniu prześcieradeł, rzeźbieniu łóżka, ciosaniu gąbki wewnątrz fotela – tutaj to potrafi się wręcz zatracić ! - jak na mistrza przystało, Szakłaś wyrabia gąbkę we wszelkich granulacjach – 1 cm, 2 cm – na precyzję, na szybkość, takie grubości pięści też potrafi. To co znajduję na ziemi i 2 mm, to już nie gąbka, to zmłucona sklejka spod drapaka;)
A klatkową kuwetę wyrzeźbili jak ! ...że musiała ją zastąpić pancerna metalowa ;P

Szakłasia pasję w całej rozciągłości podziela jego młodszy kumpel Lulek. Z brakującą połową ucha Lulek jest dokładnie takim piratem na jakiego wygląda. Kiedy chłopcy nie są zajęci wyrażaniem swego gryzoniowego jestestwa na materii nieożywionej, tudzież doprowadzaniem ożywionej do stanu nie-życia (kwiatki, kwiatki, ludzkie ręce itp.) to pewnikiem ćwiczą zapasy. Lulinek uwielbia wykładać Szakłaka na plecy i widełkować mu brzuch. Szakłak generalnie mu pobłaża, tylko czasem odzywa się w nim osiedlowy osiłek – trudno nie stracić cierpliwości, kiedy nie idzie zrobić kroku i nie być podciętym przez małego stalkera, ale trudno też żywić dłuższą urazę wobec takiego zapatrzenia. Lulek oka z Szakłasia nie spuszcza i papuguje wszystko co tamten robi.

Nil na tle chłopców to tak jak jego imię – szeroka spokojna woda – dlatego zachował jajka – w odmętach swych ondulacji;) Odkąd szajka ma możliwość wchodzenia na parapet, Nil zaklepał sobie stojący tam domek, i tam udaje się wieczorami na samotne medytacje, wdychanie świeżego powietrza, wsłuchiwanie się w ptasie śpiewy. Taki łagodny filozof, który obserwował mnie wczoraj przez szybę, kiedy wieszałam pranie, pewny swego bezpieczeństwa po drugiej stronie, ale który zwija się w stężałą kulę, kiedy przychodzi moment zamknięcia parapetu i wytrzymania dotyku ludzkich rąk ostrożnie przenoszących go na ziemię.
A tu dopada go Obrazki, osławiony wyjadacz mózgu, i ponieważ z Nilem to natręctwo najłatwiej jej zaspokoić – tak się kręci:)

Tak o: https://www.youtube.com/watch?v=ESrvMU8 ... e=youtu.be :)