Timon [9 lipca 2007 - 6 października 2009]
: wt paź 06, 2009 11:53 pm
Odszedł wczoraj ok 21:20.
Od tygodnia dostawał lek nasercowy i odwadniający, bo serduszko było powiększone a w płuckach był płyn. Było lepiej, trochę odżył i wydawało mi się, że jesteśmy na dobrej drodze. Ale wczoraj Mu się pogorszyło. Łepek zaczął trzymać wysoko, oczka przymknięte, nie bardzo chciał jeść. Przenocował z Pumbkiem w przestronnym transporterze. Rano było gorzej a Timuś był bardzo zdenerwowany. Gryzł drzwiczki transportera, a gdy go wypuściłam przybiegł do mnie. A kiedy wzięłam go na ręce - mocno się wtulił. Pojechaliśmy rano do lecznicy gdzie dostał steryd i furosemid, co nieco polepszyło Jego stan na parę godzin.
Zaczął się natomiast dziwnie rzucać.. miał takie "zrywy", że zaczynał uciekać i miotać się. Przyjechałam wieczorem do lecznicy, bo Jego stan znów znacznie się pogorszył. Doktor osłuchała, dała nowe zalecenia a Timon nagle zaczął się bardzo rzucać.. To trwało moment. "Proszę go wziąć na ręce, żeby zawału nie dostał" zdążyłam go przytulić, spojrzał mi w oczy, trzy razy złapał powietrze jak rybka i przestał oddychać. Reanimacja trwała jakieś 20 minut. Bez skutku. Mój Aniołek wędrował już Tęczowym Mostem..
Cały czas nie mogę w to uwierzyć..
Brakuje mi słów.. cały czas nie wierzę, że odszedł.. że zostawił Pumbka..
Do dziś pamiętam jak po Nich jechałam. Torinka była jeszcze uznawana za chłopca, więc zaczęłam szukać Jej męskiego towarzysza. I znalazłam Timona i Pumbę. Początkowo miałam wybrać jednego z Nich, ale nie mogłam się zdecydować, poza tym czułam, że nie powinnam rozdzielać rodzeństwa. I tym sposobem w moje 17 urodziny zawitali do mnie 4 miesięczni chłopcy. Pamiętam jak bardzo byłam Nimi zachwycona. Timonek był spokojny, miziasty, posłuszny. Pumba mógł robić z Nim wszystko.
Timuś od początku był żarłoczkiem i leniuszkiem. Nie lubił zwiedzać, wolał się położyć pod szafą, co w połączeniu z kastracją zaowocowało dużą masą ciała.
Ale jednocześnie miał ogromną siłę charakteru. Pamiętam, że po kastracji kilkanaście razy miał zakładany kołnierz. Każdy sobie zdjął! Każdy, nawet najmocniej zaciśnięty. Ale grzeczny był, szwów nie ruszał. Zdecydowanie był najdzielniejszy, wcale go ten zabieg tak nie zestresował jak resztę. Było w Nim coś wyjątkowego.. Zarazem miziasta kulka, która pozwalała sobie wejść na głowę, a z drugiej strony dzielny, waleczny chłopczyk. Mimo, że pieszczotki uwielbiał to nie lubił być całowany. Zawsze odpychał moje usta łapkami
Zawsze bardzo dbał o Pumbka.. Opiekował się małą Po.. Teraz znów może się Nią zająć.. a Torinka zapewne znów jest alfą.
Całe życie nie chorował. Chyba ani razu nie podawałam mu leków, nie licząc tych po kastracji. A tu nagle taki stan..
Mój zdrowy, piękny huskulec.. Moja kulka śnieżna..
Cały czas ciężko mi uwierzyć, że już nigdy nie przytulę mojego Timonka. Że już nigdy nie zawołam Go, nie zacykam a Jego buzia nie pojawi się w drzwiczkach domku. Nie będzie już nas rozśmieszał i rozczulał. Teraz tylko patrzy na mnie ze szczurzego raju.. Mam nadzieję, że dobrze o mnie myśli i trzyma kciuki za brata.
Kocham Cię, Aniołku.. Jesteś niesamowicie wyjątkową istotką, nigdy Cię nie zapomnę..
Zawsze będziesz dla mnie ważny..
A Pumba na pewno nigdy Cię nie zapomni.
Kiedyś się jeszcze spotkamy..
Śpij Słodko, Myszko moja piękna..
cały czas to jeszcze do mnie nie dociera.. żegnałam się z Nim chyba wieki.. a teraz tak ciężko mi sklecić kilka zdań..
Timonku.. zasługujesz na wiele więcej niż napisałam.. jesteś niesamowitą istotą..
ale jestem cały czas w strasznym szoku..
pamiętaj, że nigdy Cię nie zapomnę. zawsze będziesz w moim sercu!