NIETOPERENDING STORY
: pn gru 21, 2009 6:29 pm
Od razu ostrzegam,że lubię się rozpisywać,więc to raczej wersja dla cierpliwych...
No tak,już prawie emerytka na forum("NIEKTÓRZY" mówią,że emerytka,ja się pocieszam tym "prawie"...).
Przyszedł więc czas najwyższy,aby przedstawić wreszcie swoje stado...
Dlaczego tak późno?BO po pierwsze nie mam czasu przy dwójce małych dziecioli,siedmiu ogonach,dziesiątkach kwiatków w doniczkach,że o mężu już nie wspomnę...Po drugie...wstyd się przyznać,ale komputerowa ciemnota ze mnie i przez baaaaardzo długi czas walczyłam z ... dodawaniem zdjęć... Aż wreszcie pewien dobry duszek mnie oświecił!
Moja szczurza przygoda zaczęła się ... oj,dawno temu(stara d... ze mnie... )
Miałam jakieś 13 lat i dostałam swojego pierwszego szczurka Shorti.Żyła...3 dni...Moja babcia idąc kiedyś z całą stertą ręczników na rękach,nie zauważyła jej pod nogami...Umierała mi na rękach...Do tej pory jak sobie przypomnę,łzy same lecą.
Później była Agata.Jak tylko wracałam ze szkoły,wyskakiwała ze swojego wielkiego akwarium i wbiegała po mojej nodze na mnie,zamęczając mnie buziaczkami.Dokupiłam jej towarzystwo-Mambę,która...okazała się być chłopcem...Agacia zmarła po swioch pierwszych urodzinach przy porodzie...
Później była długa przerwa.Bardzo długa.
Teraz...mój pierwszy ogon Kleofas.Kupiony z zoologa,kiedy jeszcze nie byłam na forum i nie widziałam w tym nic złego.Ale pomimo mojej obecnej wiedzy na temat kupowania zwierząt z takiego miejsca,nie żałuję.W życiu nie miałam takiego szczura.To taki szczurzy pies.W sumie to mało ma ze szczura.Chodzi sobie wszędzie beztrosko,nie trzeba go wołać,łapać,sam przychodzi.Często śpi z moją córcią w łóżeczku.Na dworze można go spokojnie puścić,chodzi dosłownie przy nodze.Bez żadnej smyczy,bez obaw,że ucieknie...Największy indywidualista z całej siódemki,ale i najbardziej przywiązany do człowieka.
Jest najstarszy(ok 8 miesięcy)i chyba najbardziej dominujący w moim stadzie.
Tak wyglądał,jak był mały
A tak wygląda teraz
Nie mogłam się powstrzymać,żeby tego też nie wkleić...
Później była czarna samiczka dumboska Nuka.Serce mi się rozdarło jak zobaczyłam ją w zoologu taką zaniedbaną...I kupiłam(teraz dopiero wiem,że w takich przypadkach trzeba serce trzymać na wodze)
Wyleczyłam,odkarmiłam.A niedopilnowany syncio diabełek zapewnił mi wpadkowy miot...Zamknął je razem w klatce na noc...
No i tak powstał Rabarbar...
Diabeł tasmański,dosłownie!Jak się go mizia(im mocniej,tym bardziej mu się to podoba),to z rozkoszy aż oczy zamyka,ale nie daj boże na chwilę się odwrócić i...już go nie ma!I przez cały dzień można za nim biegać i latać,a i tak dopiero na wieczór wyciągam go...z kosza na śmieci...
Oglądając kiedyś zdjęcia na internecie,zakochałam się w białaskach...I stąd u mnie dwaj albinotyczni bracia od kalindy,Bazyl i Zgredek.Miał być tylko Bazyl,ale właścicielka oddawała tylko parami.No i wzięłam Bazylka i tego łysego "gratisa"...Mąż jak go zobaczył,to złapał się za głowę i nazwał go "Szczurzy dramat"...Mój kochany piękny brzydal...
Bazyl...Śpioch i żarłok,w zasadzie to wszystko mu jedno co dzieje się dookoła.W klatce śpi,wypuszczony po chwili śpi w wersalce...Do zdjęć pozuje jak nikt,tylko że zawsze...zamyka oczy...
Zgredek...Ciężko mu się zbudzić,ale jak już to zrobi,to szaleje jak opętany.Niedawno potwierdziły się moje podejrzenia,że jest ... ślepy...Nie to,żeby mu to specjalnie przeszkadzało,ale ... często spotyka się ze ścianą...
Na tym miał być koniec.Tiaaa...Pierdu,pierdu...
Siedziałam na forum,beztrosko czytając sobie o szczurkach...Nagle natrafiłam na temat o interwencji pod Wrocławiem w pseudohodowli.Zwierzęta żyły w tragicznych warunkach...Zobaczyłam zdjęcia i nawet nie myśląc,napisałam do dziewczyny zajmującej się zabranymi zwierzakami.Miałam adoptować dwa ogonki.W ostatniej chwili doszedł jeszcze trzeci.
Chłopaki przyjechały do mnie i od pierwszych chwil miłość na zabój!!!Taaaaakie miziaki,spragnione człowieka i przekochane!Już pierwszego wieczora spały wszystkie razem z moimi,po kilku minutach łączenia...
Niko...Ostrożny,trochę strachliwy,ale wystarczy poświęcić mu 15 minut na głaskanie i już od człowieka nie odejdzie.Uwielbia...gryźć po stopach w skarpetkach...
Figo...Piękny himalayan,w dodatku reksik.Taki mój kochany wełniak,futerko w dotyku ma niesamowite!Nie znosi,jak ma zejść z ręki...wraca jak bumerang,taka przylepa.Nie potrafi bez człowieka wytrzymać!
No i na końcu Bobek vel Onucek...Najmniejszy wypierdek,a największy z niego kogucik!Skacze to to jak pchła do wszystkich!Reszta go olewa,ale on uparcie toczy swoją jednostronną bitwę...To chyba jest młodszym bratem Figo,bo są prawie jak dwie krople wody.Też ma coś z reksa,ale w o wiele mniejszym stopniu.Skoczny,zaczepny,pocieszny.Po skarpetkach też gryzie,ale ... tylko mojego męża,jak ten je obiad...Ach te okrzyki i latające widelce...
Moich "Siedmiu Wspaniałych"...
No i klata na tyle ogonów,która zajmuje tyyyyle miejsca...
Wszystkim,którzy dotrwali do tego miejsca,gratuluję wytrzymałości i samozaparcia w czytaniu...Na koniec jeszcze siedmio-ogonowa paleta kolorów...