PILNE! proszę o pomoc
: ndz maja 22, 2011 3:23 pm
Witam
pilnie potrzebuję porady co zrobić, bo już nie mogę patrzeć jak mój ogonek się męczy ;(((
Jakieś dwa tygodnie temu miał najprawdopodobniej zapalenie płuc, przez 4 dni brał antybiotyk + ostatni zastrzyk z lekiem wzmacniającym (nazwy nie zapisywałam, bo cały czas leczę u tego samego weterynarza). Aż tu nagle wczoraj późnym popołudniem zaczął bardzo ciężko oddychać, tak jakby każde złapanie oddechu sprawiało mu trudność. Dodatkowo wyciek z noska i prawego oka. Od ostatniego leczenia zauważyłam również, że kicek chudnie, pomimo że jadł i pił dość sporo. Od razu pojechaliśmy do weterynarza (innego, dyżurnego bo ten mój niestety w soboty i niedzielę nie przyjmuje), pooglądał, posłuchał, zmierzył temperaturę (stwierdził, że jest za niska), zważył (600 gram) i dał Ceporex i Calcip.... (reszty nie mogę doczytać). Z nadzieją, że będzie chociaż odrobinę lepiej poczekaliśmy do dzisiaj do 11:00 bo na tą godzinę mieliśmy się pojawić z ogonem. Niestety nic nie było lepiej ;((( ciągle to samo, ciężki oddech - raz szybszy, raz wolniejszy, wyciek, zachwianie równowagi - teraz praktycznie w ogóle sie nie podnosi. Nic nie chce jeść, ani pić - jedynie NutriDrinka z kaszką Nestle próbuję mu co godzinę wciskać to zliże ze 3 małe łyżeczki i nic więcej. Raz zje, raz nie. Najgorsze, że nie chce w ogóle pić ani wody z miodem, ani z vibovitem - nic. Już na siłę próbowałam delikatnie strzykawką, ale nic z tego. Dzisiaj wet zrobił mu prześwietlenie - z jego opinii raka na płucach nie ma, tchawica w porządku, serce było słabo widoczne, jedynie to przypuszcza że w brzuszku ma po prostu powietrze. Szmery w płucach słychać. Dzisiaj dostał aż! 4 zastrzyki - Ceporex, Rapidexon, Combivit i coś Fumotenid? ciężko rozczytać. Rzekomo mają to być leki na płucka, jakiś a'la lakcid, witaminy i lek moczopędny...
Jednak od 11:00 godz. kicek nadal tak samo wygląda, nic się nie zmieniło. Ja wiem, że od razu leki nie zadziałają, ale spodziewałam się, że może cokolwiek od wczoraj mu ulży ;(
Tak mi go szkoda. Chodzę i głaszczę go, przykrywam, umyłam mu łapki i pyszczek delikatnie bo widziałam, że próbował ale nie mógł utrzymać się na tylnych łapkach i prawie na leżąco się mył ;( Włączyłam mu też nawilżacz powietrza i ...ehhh
Ten poprzedni weterynarz niestety nie odbiera, bo jeszcze dzisiaj bym z nim pojechała. Tylko czy to ma sens?
Co do pewności tych dwóch weterynarzy odnośnie leczenia gryzoni to nie mam żadnej - ten pierwszy, co zawsze chodziłam ma bardzo dobrą opinię, zawsze do tej pory pomógł. Ten drugi, dyżurny to nie wiem... niby wszystko zrobił, tylko nie mam pewności, czy w miarę dobre leki podał. Dlatego między innymi pytanie do Was, czy może ktoś już z Was leczył swojego ogonka podobnymi lekami? W ogóle co w tej styuacji mam zrobić?! Serce mi pęka jak widzę, że tak się męczy...
Pomóżcie proszę
pilnie potrzebuję porady co zrobić, bo już nie mogę patrzeć jak mój ogonek się męczy ;(((
Jakieś dwa tygodnie temu miał najprawdopodobniej zapalenie płuc, przez 4 dni brał antybiotyk + ostatni zastrzyk z lekiem wzmacniającym (nazwy nie zapisywałam, bo cały czas leczę u tego samego weterynarza). Aż tu nagle wczoraj późnym popołudniem zaczął bardzo ciężko oddychać, tak jakby każde złapanie oddechu sprawiało mu trudność. Dodatkowo wyciek z noska i prawego oka. Od ostatniego leczenia zauważyłam również, że kicek chudnie, pomimo że jadł i pił dość sporo. Od razu pojechaliśmy do weterynarza (innego, dyżurnego bo ten mój niestety w soboty i niedzielę nie przyjmuje), pooglądał, posłuchał, zmierzył temperaturę (stwierdził, że jest za niska), zważył (600 gram) i dał Ceporex i Calcip.... (reszty nie mogę doczytać). Z nadzieją, że będzie chociaż odrobinę lepiej poczekaliśmy do dzisiaj do 11:00 bo na tą godzinę mieliśmy się pojawić z ogonem. Niestety nic nie było lepiej ;((( ciągle to samo, ciężki oddech - raz szybszy, raz wolniejszy, wyciek, zachwianie równowagi - teraz praktycznie w ogóle sie nie podnosi. Nic nie chce jeść, ani pić - jedynie NutriDrinka z kaszką Nestle próbuję mu co godzinę wciskać to zliże ze 3 małe łyżeczki i nic więcej. Raz zje, raz nie. Najgorsze, że nie chce w ogóle pić ani wody z miodem, ani z vibovitem - nic. Już na siłę próbowałam delikatnie strzykawką, ale nic z tego. Dzisiaj wet zrobił mu prześwietlenie - z jego opinii raka na płucach nie ma, tchawica w porządku, serce było słabo widoczne, jedynie to przypuszcza że w brzuszku ma po prostu powietrze. Szmery w płucach słychać. Dzisiaj dostał aż! 4 zastrzyki - Ceporex, Rapidexon, Combivit i coś Fumotenid? ciężko rozczytać. Rzekomo mają to być leki na płucka, jakiś a'la lakcid, witaminy i lek moczopędny...
Jednak od 11:00 godz. kicek nadal tak samo wygląda, nic się nie zmieniło. Ja wiem, że od razu leki nie zadziałają, ale spodziewałam się, że może cokolwiek od wczoraj mu ulży ;(
Tak mi go szkoda. Chodzę i głaszczę go, przykrywam, umyłam mu łapki i pyszczek delikatnie bo widziałam, że próbował ale nie mógł utrzymać się na tylnych łapkach i prawie na leżąco się mył ;( Włączyłam mu też nawilżacz powietrza i ...ehhh
Ten poprzedni weterynarz niestety nie odbiera, bo jeszcze dzisiaj bym z nim pojechała. Tylko czy to ma sens?
Co do pewności tych dwóch weterynarzy odnośnie leczenia gryzoni to nie mam żadnej - ten pierwszy, co zawsze chodziłam ma bardzo dobrą opinię, zawsze do tej pory pomógł. Ten drugi, dyżurny to nie wiem... niby wszystko zrobił, tylko nie mam pewności, czy w miarę dobre leki podał. Dlatego między innymi pytanie do Was, czy może ktoś już z Was leczył swojego ogonka podobnymi lekami? W ogóle co w tej styuacji mam zrobić?! Serce mi pęka jak widzę, że tak się męczy...
Pomóżcie proszę