Zaburzenia neurologiczne - guz?
: ndz kwie 15, 2012 11:51 am
Piszę z prośbą o radę, jakieś sugestie; sprawa jest poważna, a my nie wiemy już, co robić. Emilka nie jest naszym pierwszym szczurem, jednak pierwszy raz mamy taki problem. Nie muszę chyba wspominać, że ogromnie nam na niej zależy – to oczywiste – ale dodam, że ma dopiero (plus minus) dwa miesiące.
26 marca kupiłyśmy Emilkę, małą białą kulkę, w sklepie zoologicznym. Zaczęłyśmy oswajanie, nie bała się, była bardzo ruchliwa, dużo biegała po łóżku i uwielbiała spać w rękawach. Przez dwa tygodnie wszystko było w porządku.
10 kwietnia rano zobaczyłyśmy, że ma przechyloną główkę. Kiedy szła, cała przechylała się na lewą stronę, a jej ruchy były nieskoordynowane, prawie się przewracała. Oczywiste skojarzenie – zapalenie błędnika, więc niewiele myśląc, pojechałyśmy do weterynarza. Dostała antybiotyk, sterydy i witaminę B.
11 kwietnia z lekką poprawą ponownie pojechałyśmy na kłucie – dostała witaminę B.
12 kwietnia jak wyżej, przy czym zauważalna była bardzo duża poprawa. Nie przechylała się, potrafiła już ustać na dwóch nogach, a nawet na jednej, gdy przednimi łapkami podtrzymywała się klatki. Wieczorem tego dnia biegała już prosto po łóżku, węszyła i wdrapywała się na nas, drzemała na kolanach. Jadła normalnie: pestki słonecznika, suszone marchewki, sałatę, trochę pomidora, papryki, odrobinę sera żółtego.
13 kwietnia rano pogorszyło się. Objawy były jednak inne. Stała prosto, bez przechylania się na żadną ze stron, ale patologicznie kręciła/rzucała na wszystkie strony główką. Zaczęła kręcić się w kółko. Nie łapała równowagi, kilka razy się przewróciła. Wychodziła z domku-czapki jakby bez celu, okrążała klatkę i wracała, potykając się. Większość czasu spędzała w czapce. Jadła w normie. Piła nam z palców, z miseczki chyba mniej niż wcześniej.
Po południu znowu pojechałyśmy z nią do weterynarza. Dostała antybiotyk, mocniejszy steryd i witaminę. Usłyszałyśmy, że są trzy możliwości 1) zapalenie błędnika, 2) wylew, 3) guz mózgu. W przypadku dwóch pierwszych powinno się poprawić. Nie poprawiło się.
14 kwietnia byłyśmy na wizycie i usłyszałyśmy, że rokowania są złe. Emilka dostała witaminę i mamy się zjawić w poniedziałek, by zdecydować, co dalej.
Nie wydaje się, by cierpiała. Raz tylko wydała ciche piśnięcia – weterynarz stwierdziła, że to może nawet z niepokoju, że nie może utrzymać równowagi. Poza tym wygląda bardziej na smutną niż cierpiącą. Teraz, kiedy to piszę, sprawia wrażenie odrobinę zdrowszej, tzn. mniej rzuca główką, ale wciąż wydaje się zdezorientowana. Większość czasu siedzi w czapce, więc trudno stwierdzić dokładnie.
Głaskamy ją często, przyjmuje to jak zawsze, ale wychodzi rzadko. Dodam też, że od początku choroby myje się sporo – czyli u niej norma. Podobnie z jedzeniem, pałaszuje chętnie swoje ulubione przysmaki.
Dzisiaj w nocy (zawsze wtedy buszuje) wyszła nawet z klatki. Nie mamy pojęcia, jak ona to robi, bo podrosła już na tyle, że nie powinna przeciskać się przez pręty, ale dała radę. Nic strasznego z tego nie wynikło – zaraz ją schowałyśmy, w każdym razie mimo niestabilności ruchowej, kiedy chce, potrafi sobie radzić.
Bardzo proszę, jeśli ktoś ma jakąś radę, o pomoc. I nie odsyłanie do podobnych tematów – przeszukałyśmy połowę forum w przeciągu tych kilku dni, więc w podobnych tematach się orientujemy. Jesteśmy też w kontakcie z weterynarzem, więc nie chodzi o to, że kompletnie nie wiemy, co robić. Raczej chciałybyśmy uczepić się każdej możliwej deski ratunku. To najodpowiedniejsze ku temu miejsce, dlatego próbujemy.
26 marca kupiłyśmy Emilkę, małą białą kulkę, w sklepie zoologicznym. Zaczęłyśmy oswajanie, nie bała się, była bardzo ruchliwa, dużo biegała po łóżku i uwielbiała spać w rękawach. Przez dwa tygodnie wszystko było w porządku.
10 kwietnia rano zobaczyłyśmy, że ma przechyloną główkę. Kiedy szła, cała przechylała się na lewą stronę, a jej ruchy były nieskoordynowane, prawie się przewracała. Oczywiste skojarzenie – zapalenie błędnika, więc niewiele myśląc, pojechałyśmy do weterynarza. Dostała antybiotyk, sterydy i witaminę B.
11 kwietnia z lekką poprawą ponownie pojechałyśmy na kłucie – dostała witaminę B.
12 kwietnia jak wyżej, przy czym zauważalna była bardzo duża poprawa. Nie przechylała się, potrafiła już ustać na dwóch nogach, a nawet na jednej, gdy przednimi łapkami podtrzymywała się klatki. Wieczorem tego dnia biegała już prosto po łóżku, węszyła i wdrapywała się na nas, drzemała na kolanach. Jadła normalnie: pestki słonecznika, suszone marchewki, sałatę, trochę pomidora, papryki, odrobinę sera żółtego.
13 kwietnia rano pogorszyło się. Objawy były jednak inne. Stała prosto, bez przechylania się na żadną ze stron, ale patologicznie kręciła/rzucała na wszystkie strony główką. Zaczęła kręcić się w kółko. Nie łapała równowagi, kilka razy się przewróciła. Wychodziła z domku-czapki jakby bez celu, okrążała klatkę i wracała, potykając się. Większość czasu spędzała w czapce. Jadła w normie. Piła nam z palców, z miseczki chyba mniej niż wcześniej.
Po południu znowu pojechałyśmy z nią do weterynarza. Dostała antybiotyk, mocniejszy steryd i witaminę. Usłyszałyśmy, że są trzy możliwości 1) zapalenie błędnika, 2) wylew, 3) guz mózgu. W przypadku dwóch pierwszych powinno się poprawić. Nie poprawiło się.
14 kwietnia byłyśmy na wizycie i usłyszałyśmy, że rokowania są złe. Emilka dostała witaminę i mamy się zjawić w poniedziałek, by zdecydować, co dalej.
Nie wydaje się, by cierpiała. Raz tylko wydała ciche piśnięcia – weterynarz stwierdziła, że to może nawet z niepokoju, że nie może utrzymać równowagi. Poza tym wygląda bardziej na smutną niż cierpiącą. Teraz, kiedy to piszę, sprawia wrażenie odrobinę zdrowszej, tzn. mniej rzuca główką, ale wciąż wydaje się zdezorientowana. Większość czasu siedzi w czapce, więc trudno stwierdzić dokładnie.
Głaskamy ją często, przyjmuje to jak zawsze, ale wychodzi rzadko. Dodam też, że od początku choroby myje się sporo – czyli u niej norma. Podobnie z jedzeniem, pałaszuje chętnie swoje ulubione przysmaki.
Dzisiaj w nocy (zawsze wtedy buszuje) wyszła nawet z klatki. Nie mamy pojęcia, jak ona to robi, bo podrosła już na tyle, że nie powinna przeciskać się przez pręty, ale dała radę. Nic strasznego z tego nie wynikło – zaraz ją schowałyśmy, w każdym razie mimo niestabilności ruchowej, kiedy chce, potrafi sobie radzić.
Bardzo proszę, jeśli ktoś ma jakąś radę, o pomoc. I nie odsyłanie do podobnych tematów – przeszukałyśmy połowę forum w przeciągu tych kilku dni, więc w podobnych tematach się orientujemy. Jesteśmy też w kontakcie z weterynarzem, więc nie chodzi o to, że kompletnie nie wiemy, co robić. Raczej chciałybyśmy uczepić się każdej możliwej deski ratunku. To najodpowiedniejsze ku temu miejsce, dlatego próbujemy.