A wszystko przez te święta ...
Ogony zostały same w domy od soboty rano do poniedziałku wieczór, biedactwa siedziały zamknięte w klatce.
W poniedziałek oczywiście pierwsze co zrobiłam po powrocie do domu to otworzyłam klatkę, jednak już widziałam zmianę w zachowaniu ...
Nieufnie do mnie podchodziły, wręcz trzeba było namawiać maczając palec w budyniu
Zawsze nie było problemu z powrotem do klatki, albo same wchodziły albo poklaskałam w dłonie i biegły do klatki, tym razem było inaczej ...
Dostały totalnej głupawki !
Biegały po całym pokoju ( a to niestety salon połączony z aneksem ale zabezpieczony, jednak duży ), były wszędzie, jak szalone ! Godzina pierwsza w nocy ... a ja nie mogłam ich zamknąć !
One czuły że czas do klatki i robiły mi po prostu na złość, rozbiegały się osobno że nie było najmniejszej szansy na złapanie a o zawołaniu do ręki czy przekupieniu jedzeniem nie było mowy - miały to w nosie !
W głowie było tylko bieganie ...
Wystarczyło że skierowałam głowę w stronę któregoś i już była ucieczka.
Pod telewizorem mam szafkę która z tyłu ma taką cienką dyktę ...
Biegają, biegają ... nagle słyszę szuranie w tej szafce...
Otóż ogonki tyłem pozbywając się przeszkody weszły sobie do szafeczki i buszowały w zdjęciach i różnych pierdołkach, zabawa była wyśmienita, zwłaszcza jak je wyganiałam
Jakoś się udało, cztery w klatce dwa na klatce więc szybko wzięłam na ręce ( mimo krzyków i oporów ) cała szóstka została okiełznana ...
Szłam już się położyć ale coś mnie tknęło, wróciłam policzyć ...
1,2.... 6 - ok, idę spać.
Dzisiaj od rana mąż robił porządki na balkonie, pogoda super więc okna otwarte, balkon otwarty, było chyba koło 17.30 i słyszę SZCZUR !!!
Hmm ? Mamy nieproszonych lokatorów ? Niemożliwe ...
Szybko do klatki, towarzystwo śpi jedno na drugim w swoich kochanych polarkowych domkach więc ciężko policzyć, ale patrzę to mój Kuba !
Ręce mi opadły, nogi się ugięły ... Jak to się stało ?!
Liczyłam, sprawdzałam !
A on w tej szafce spał od pierwszej w nocy do 17, bo niemożliwe żeby wyszedł bo raz że byśmy go zauważyli a dwa że na pewno by wyszedł na balkon bo to ciekawskie bardzo stworzonko ...
Jak dobrze że został zauważony jak tylko się obudził !
Biedactwo było przerażone, wystraszone i trzęsące się ...
Nie pił przez 16 godzin !
Jedzenie mają gdzieś tam po kątach porozkładane ale woda !
Nie dał się wziąć na ręce, uciekał, już brutalnie zagrodziliśmy mu drogę aby wbiegł do klatki
Liczyłam ... jak mogłam się nie doliczyć ? Nie wiem, co on musiał biedak czuć ?
Jak pomyślę jak to się mogło skończyć...
Pierwsze piętro, mógł wydostać się na zewnątrz, iść w górę po balkonie do sąsiadów i skończyć z trutką na szczury
((
Przygotowany pokój... tak zwracałam uwagę na każdy detal i co ? I nic ... jak się nie ma oczu dookoła głowy i do sześciu liczyć nie potrafi.
Pisze tu ku przestrodze że mimo wszystko nie spuszczajcie ogonów z oka, bo może się zdarzyć coś co nawet Wam przez myśl nie przejdzie.