Od ostatniego wpisu wiele się u nas zmieniło.
W sierpniu do stadka dołączyła Ryksa. Piękna mała biała szczurka, którą uratowałam ze sklepu zoologicznego. Wiem, że nie powinnam, ale ona siedziała sama w terrarium i miała taką smutną mordkę
Musiałam ją zabrać
Moje dziewczyny przygarnęły ją i traktowały jak córkę. Obyło się bez pisków, drapania, gryzienia i tym podobnych. Wielka miłość od pierwszego wejrzenia.
Niestety sielanka nie trwała długo.
Gryzelda zachorowała w niedzielę... Zawsze było jej wszędzie pełno, nie mogła usiedzieć chwili w jednym miejscu. A tu nagle siedzi spokojnie w kąciku. Wyciągnęłam ją z klatki i to samo usiadła i nic. Co gorsza odkryłam, że nie chwyta nic w łapki, chodzi w kółko, a na brzuszku ma guzek.
W poniedziałek poszłam z nią do weterynarza. Diagnoza - nowotwór przysadki mózgowej... Ale jest szansa na poprawę i na to, że Gryzelda wróci do zdrowia.
I rzeczywiście. Już po pierwszej dawce leku było widać poprawę!!! A po dwóch dniach biegała, skakała jak szalona, jadła samodzielnie - było jak dawniej
Niestety okazało się, że była to chwilowa poprawa... Gryzelda po dwóch latach życia i półtorej roku cieszenia mnie swoją obecnością odeszła 25 grudnia wieczorem. Była chora, ale w pełni sprawna. Odeszła spokojnie, nie w bólu i cierpieniu.
Tutaj apeluję!!! Nowotwór przysadki mózgowej to bardzo częsta choroba szczurek - seniorek. Jedyne co może je przed tym ustrzec to sterylizacja w młodość (do roku ma to sens). Jeżeli Wasze szczurki są już starsze obserwujcie je uważnie. Macajcie im brzuszki. Jeżeli wyczujecie guzki - od razu do weterynarza!!! Tę chorobę można leczyć.
Gryzelda była już przede wszystkim wiekowa, choroba tylko przyspieszyła jej odejście, ale jej nie zabiła.