historia wielkiej miłości czyli czy warto mieć ogonka.

Archiwum na ważne stare tematy

Moderator: Junior Moderator

Luba
Posty: 5
Rejestracja: czw paź 04, 2012 11:48 pm

historia wielkiej miłości czyli czy warto mieć ogonka.

Post autor: Luba »

Nie wiem czy to jest odpowiedni dział dla takiej historii ale chce Wam opowiedzieć o pięknych dwóch latach kiedy mieszkał ze mną najbardziej kochany i wierny ogonek, którego można sobie wymarzyć. Kuzia, nosił imię bohatera mojej ulubionej rosyjskiej bajki. Odszedł wczoraj, po cichu, bez pożegnania. Piszę przez łzy, a myślałam że wypłakałam wczoraj wszystkie. Tak bardzo mi go brakuję!
Ale zacznę od początku. Miałam już kiedyś szczurka, który opuścił mnie po półtorej roku, po przegranej walce z zapaleniem płuc. Tez ciężko to przeżyłam i powiedziałam sobie - nigdy więcej, ogonki tak szybko odchodzą. Przez kolejne trzy lata, pozwalałam sobie tylko od czasu do czasu przyglądać się maluchom w sklepie zoologicznym. Nie wyobrażacie sobie jak często musiałam walczyć ze sobą, już prawie wyciągając z portfela te kilka złotych. Jeżeli kiedykolwiek ktoś miał ogonka, przeniesie miłość do tych zwierząt przez całe życie. Bo szczurek to wyjątkowy Przyjaciel. W 2011 roku dostałam mojego Kuzie w prezencie urodzinowym. Tak zaczęła się ta historia. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Już po 15 minutach ufnie polizał mi rękę, i zaczął myć swój mały pyszczek. Nie musiałam go oswajać, byłam jego ukochaną pańcią od tych pierwszych chwil kiedy trafił do mojego domu.Pierwszy pól roku były bezchmurne, szybko rósł, był niesamowicie ciekawy świata, uwielbiał długie spacery na moim ramieniu. Potem zaczęły się pierwszy schodki. Zapalenie napletka. Był młody i z pomocą weterynarza, szybko się wylizał. Jak się ma ogonka, to trzeba się liczyć z tym, że są to zwierzęta niesamowicie kruche i delikatne. Warto zawczasu znaleźć dobrego weterynarza(musi się znać na gryzoniach!), i zawsze trzymać sumkę pieniędzy na przypadek nieprzewidzianej choroby. Potem minął spokojny rok. Kuzia towarzyszył mi prawie wszędzie. kiedy miałam dobry humor, cieszył się razem ze mną, kiedy miałam słabszy dzień lizał mnie po rękach jak by mówił; "Pańcia, będzie dobrze. Jestem tu. Kocham Cię". A potem, pół roku temu, prawie go straciłam. Zaczęło się od ropnia na szyi. Rozpoczęła się walka o życie. 2 miesiąca dzień w dzień, byliśmy u weterynarza. Ropień pękł, Kuzia miał ogromna dziurę, która nie chciała się goić. Był słaby ale dzielnie znosił wszystkie zastrzyki. Pamiętam jak udawał martwego kiedy po raz kolejny przychodziłam z nim do weterynarza:) I jednym okiem zawsze podpatrywał czy dałam się nabrać. Szczury są niesamowicie inteligentne i mądre. A mój Kuzia na dodatek był bardzo łagodny. Nigdy nikogo nie pogryzł, nawet Pani Weterynarz, chociaz robiła mu bardzo bolesne zastrzyki. Był taki dzielny! Wydawało się że jesteśmy na dobrej drodze, ale jego organizm był osłabiony. Zapalenie płuc. Prawie wyrok. Nikt mu nie dawał szans. Przez trzy dni robiłam mu inhalacje, dostawał mocny antybiotyk. I dał rady! Wywalczył sobie jeszcze 6 miesięcy życia.
Kilka dni temu zauważyłam że jest osowiały, wyraźnie słabszy. Tego samego dnia byłam u mojej Pani Weterynarz. Nic nie dało się zrobić. Zaczęły pękać mu naczynia krwionośne, i wczoraj jego dzielne małe serduszko zatrzymało się na zawsze. Podarował mi 2 lata bezgranicznej miłości, olbrzymiego zaufania.
Czy warto mieć ogonka? TAK. Ale pamiętajcie słowa małego księcia: "jesteś odpowiedzialny za to co oswoiłeś". Szczurka nie można odstawić do kąta, jak już się nabawiłeś.Potrzebuje uwagi, troski, towarzystwa kochanego pana. Utrzymanie ogonka nie jest drogie(tanie co prawda też nie jest), pod warunkiem że jest zdrowy. Walka o życie zawsze kosztuję. Ale warto, wierzcie mi. Najbardziej boli kiedy odchodzą. Nie raz usłyszycie, to przecież tylko szczur! Za dychę będziesz miał kolejnego! Nie oczekujcie, że "nieuszczurawione" ludzie Was zrozumieją. Róbcie swoje. Doceniajcie każdy dzień kiedy wasz mały ogonek liże was po rekach i chowa się w rękawach bluzy. Dbajcie o niego a odwdzięczy się bezgraniczna, bezwarunkową miłością.
Cyklotymia
Posty: 2376
Rejestracja: wt kwie 21, 2009 1:37 pm
Lokalizacja: Kraków

Re: historia wielkiej miłości czyli czy warto mieć ogonka.

Post autor: Cyklotymia »

[*] dla Kuzia. Kochany, pełen empatii zwierzak. I my na tym forum doskonale rozumiemy jak to jest kochać "tylko szczura", jak to jest walczyć o każdy jego oddech jak jest już źle, jak strasznie boli gdy już tego "tylko szczura" zabraknie.

Najlepiej dla serducha po utracie ogonka jest przygarnąć kolejnego. W myśl słów "on wróci, ale w innym futerku". A najlepiej dwójkę, bo ogonki to stadne zwierzątka i poza tym to niewiele więcej kosztów, a miłości dwa razy tyle.
I polecam adopcję z forum, a nie z zoologa :)
vernice
Posty: 64
Rejestracja: ndz lip 07, 2013 8:42 pm

Re: historia wielkiej miłości czyli czy warto mieć ogonka.

Post autor: vernice »

Piękna historia, aż się łezka w oku kręci!
(*) Leć, Kuzio!
Bardzo Ci współczuję, ta historia ostatecznie mnie przekonała do przygarnięcia szczurków- chciałam to zrobić już od dwóch lat, ale bałam się. Czego? Odpowiedzialności, tego, że nie będę potrafiła się nimi zająć. Ale teraz już wiem, że warto- bardzo Ci za to dziękuję!
Luba
Posty: 5
Rejestracja: czw paź 04, 2012 11:48 pm

Re: historia wielkiej miłości czyli czy warto mieć ogonka.

Post autor: Luba »

Cieszę się że moja historia Ci pomogła. Zawsze podświadomie boimy się odpowiedzialności, a w przypadku szczurka męczy myśl, że chorują, że za krótko żyją. To wszystko prawda, cóż, takie życie. Ale w ciągu tych dwóch-trzech lat ogonki są wiernymi przyjaciółmi i kochają nas ponad wszystko. Kiedy odchodzą, to bardzo boli. Ale wracają do nas ale w innym futerku (bardzo mi się podoba to określenie forumowiczów). Powodzenia! Niech twoja szczurza gromadka będzie zdrowa i żyje jak najdłużej.
Zablokowany

Wróć do „Archiwum Główne”