Szopen - źrebaczek mój.
: pn gru 30, 2013 12:29 pm
Nie potrafiłam nigdy pisać w tym dziale.
Ale jak nie pożegnać tak bliskiemu sercu szczura??
Trafił do mnie wraz z bratem z ogłoszenia.To miały być tylko tymczasy,na chwilę.Szczury niechciane,brat agresywny,niewypuszczane z brudnej i śmierdzącej klatki.
Wykastrowałam,oswoiłam,pokochałam i już nie oddałam.I tak nikt ich nie chciał,w końcu to zwykłe kaptury.
Szopen był tak szczęśliwy w nowym stadzie,zapuścili tu z bratem korzenie.Na wybiegach tylko on kicał i brykał,jak młody źrebaczek,całe jego jestestwo było jednym wielkim szczęściem,gdy tylko klatka się otwierała.Uwielbiałam patrzeć na te jego podskoki,dusza sama się cieszyła widząc szczura tak szczęśliwego.
Szopena uwielbiały moje dzieci,a on cudownie to odwzajemniał,pchając im się na kolana.Nie ważne,że kilka centymetrów dalej siedziały trzy koty - je też kochał
Po dość ciężkiej infekcji oddechowej zaczęły się problemy z serduszkiem.Leczenie początkowo dawało same plusy,później już nie.Zmieniliśmy lek,było ciut lepiej.
Miał kilka strasznych ataków duszności,żegnałam go już za każdym razem,bo padał po nich bezwładny,leżał i ledwo oddychał.
Steryd za pierwszymi dwoma razami pomógł,trzecim razem nie pomógł mu już jeść,ani pić.Odwracał głowę od jedzenia,pić nie chciał nawet już uwielbianej wody z miodem.Nawadniałam go jedynie strzykawką.
Wczoraj wieczorem dosłownie uciekł z klatki,wtulił się we mnie i nie chciał wrócić.Łapinki,nosek i ogonek miał zimne i sine.Serduszko źle pracowało.Tak czułam,że to nasze ostatnie chwile.
Tuliłam go całą noc,grzałam sobą i chłonęłam sercem nasze ostatnie chwile.Domyślałam się,że do ostatniego zastrzyku już nie doczeka.
Nad ranem serduszko załopotało.I stanęło.
Żegnaj przyjacielu.Śpij.I niech Tam też będzie Ci dobrze,skacz z radości,skacz!...
Ale jak nie pożegnać tak bliskiemu sercu szczura??
Trafił do mnie wraz z bratem z ogłoszenia.To miały być tylko tymczasy,na chwilę.Szczury niechciane,brat agresywny,niewypuszczane z brudnej i śmierdzącej klatki.
Wykastrowałam,oswoiłam,pokochałam i już nie oddałam.I tak nikt ich nie chciał,w końcu to zwykłe kaptury.
Szopen był tak szczęśliwy w nowym stadzie,zapuścili tu z bratem korzenie.Na wybiegach tylko on kicał i brykał,jak młody źrebaczek,całe jego jestestwo było jednym wielkim szczęściem,gdy tylko klatka się otwierała.Uwielbiałam patrzeć na te jego podskoki,dusza sama się cieszyła widząc szczura tak szczęśliwego.
Szopena uwielbiały moje dzieci,a on cudownie to odwzajemniał,pchając im się na kolana.Nie ważne,że kilka centymetrów dalej siedziały trzy koty - je też kochał
Po dość ciężkiej infekcji oddechowej zaczęły się problemy z serduszkiem.Leczenie początkowo dawało same plusy,później już nie.Zmieniliśmy lek,było ciut lepiej.
Miał kilka strasznych ataków duszności,żegnałam go już za każdym razem,bo padał po nich bezwładny,leżał i ledwo oddychał.
Steryd za pierwszymi dwoma razami pomógł,trzecim razem nie pomógł mu już jeść,ani pić.Odwracał głowę od jedzenia,pić nie chciał nawet już uwielbianej wody z miodem.Nawadniałam go jedynie strzykawką.
Wczoraj wieczorem dosłownie uciekł z klatki,wtulił się we mnie i nie chciał wrócić.Łapinki,nosek i ogonek miał zimne i sine.Serduszko źle pracowało.Tak czułam,że to nasze ostatnie chwile.
Tuliłam go całą noc,grzałam sobą i chłonęłam sercem nasze ostatnie chwile.Domyślałam się,że do ostatniego zastrzyku już nie doczeka.
Nad ranem serduszko załopotało.I stanęło.
Żegnaj przyjacielu.Śpij.I niech Tam też będzie Ci dobrze,skacz z radości,skacz!...