Ło ludzie
Na nic nie mam czasu, przepraszam.
Z racji tego, że nie chcę, żeby dziewczyny przez to cierpiały, staram się je wyjmować z klatki przy każdej okazji. Chociaż na 10 minut. Ostatnio przed szkołą wyjmowałam miski po nocy z klatki. Granda miała tak smutny wzrok, że nie została wyjęta! Wzięłam na ręce, wycałowałam, ale gdzie tam. Ona MUSI iść pobiegać
Więc ja robię sobie w kuchni śniadanie, a Granda biega po przedpokoju ( Toffi nie była nawet łaskawa wystawić nosa z klatki
) Wszystko pięknie, ja piję kawę, koty oglądają "TV", a Grandzia wesoło biega. Aż nagle rzuciła się w miejsce, gdzie stoją nasze buty i zaczyna coś namiętnie gryźć. Ja już wnerwiona, bo jak zeżre czyjeś obuwie to będzie kiepsko. Lecę na gwałtu rety uratować buta, ale Grandy nigdzie nie ma! Kątem oka widzę małą czarną plamę wesoło galopującą w stronę kuchni z czymś czarnym w zębach. Ja już cała spanikowana, bo jak wejdzie w jakąś szczelinę w kuchni to jej do Nowego Roku nie wyciągnę. Gonię te bestie, ale ona jest sprytniejsza i zawija w drugą strone. Żeby jej nie zdeptać szybko odskoczyłam w bok. Pech chciał, że stały tam kocie miski. Cały przedpokój w kocich chrupkach i wodzie. Nieźle już wnerwiona rozglądam się za tą ogoniastą zakałą.
Teraz grzecznie siedzi na środku i wsuwa swoją ofiarę. Okazało się, że Czarnulec nie smakowała wcale butów, tylko "upolowała" winogrono
( Mini
kot ma zwyczaj kraść wszystko co okrągłe i się tym bawić). Myślałam, że się zabiję...
Jakiś nowości u dziewczyn nie ma. Na szczęście na razie są zdrowe. Grandzie nie odnawiają się żadne guzy.
Taką ciekawostkę powiem
Nie wiem czy ktoś z Was ogląda serial "Przyjaciółki". Okazało się, że jedna ze scen tego serialu była kręcona w naszej warszawskiej "Oazie"
Pewnie dlatego była zamknięta, kiedy potrzebowałam zoperować Grandę. Ale to tak z innej beczki
Gdy ktoś kiedyś mnie spyta jakie zwierzęta miałam w dzieciństwie, to oprócz psa, kotów, świnek morskich, rybek i szczurów ( i mnóstwa "moich" ślimaków itp) mogę mowić, że przez całą godzinę byłam dumną właścicielką sikorki o imieniu Alojzy
Któregoś razu wracam ze szkoły. Zmęczona jestem niesamowicie, bo dochodzi godzina 17. Ledwo zdążyłam się rozebrać, a już słyszę, że w salonie zleciał jakiś kwiatek mojej mamy. Niezmiernie optymistycznie nastawiona do sytuacji idę zobaczyć co moje kochane kociaki zwaliły tym razem. I jedyne co mam ochotę powiedzieć,to brzydkie wyrazy. Leży jeden z ukochanych kwiatków mej rodzicielki ( moja mama bardzo kocha swoje roślinki.
). Koty dostały ochrzan, bo teraz jeszcze muszę to wszystko posprzątać. Idę wnerwiona do kuchni po szczotkę. Staram się wyciszyć i nie krzyczeć na te stworzenia, bo to nie ich wina, że są pierdołami. Jednak jak zobaczyłam, że one latają jak opętane bo tej ziemi i zdechłych listkach szlak mnie trafił. I teraz się z tego powodu bardzo cieszę. Bo gdybym nie zaczęła krzyczeć na koty, prawdopodobnie zagryzły by Alojzego. A tak, mała sikoreczka pofrunęła na zasłonkę. Ja po prostu przerażona, bo teraz wszędzie są jeszcze ptasie pióra. Wygoniłam koty z pokoju, wywołując u nich oburzenie. Teraz weź człowieku bądź mądry i złap przerazoną, ranną ( tak mi się wydawało) sikorkę. Jednak gdy tylko dotknęłam firanki, ona biedna wykończona po prostu zleciała na podłogę. Czołgała się, jakby było umierająca. Ja już w szloch, bo mi na oczach umiera stworzenie. Z siostrą musiałyśmy ją jakoś złapać, bo chciała się schować pod łóżko. Więc po prostu pod wpływem emocji złapałam ją w ręce. I cud.... Uspokoiła się. Serce jej waliło prawie tak samo szybko jak mi. Przerażone byłyśmy obie. Zaczęłam ją głaskać, a ona zamknęła oczy i odpoczywała. Wzięłyśmy papierową pokrywę, wyłożyłyśmy szmatkami i ją tam położyłyśmy. Żadnych śladów krwi, złamań czy innych okaleczeń. Stwierdziłam, że po prostu koty ją poturbowały. Wzięłam kawałek chleba, orzechy i szczurzą karmę. A ona zaczęła jeść!
Wchłaniała chleb i wszystko inne w strasznym tępie. Kochana taka
Po jakiejś godzinie zaczęła latać już po całym domu normalnie, więc puściłyśmy ją wolno. I poleciała...
Oto mój Alojzy:
A to moje małe paszczury. Nie da im się zrobić ładnego zdjęcia:
I moje szczurze przetowory
:
pomarańczowa zupka: dynia, marchew, jabłka
zielona zupka: dynia, natka, marchew, por, seler, pietruszka, ziemniaki