Carmen

Miejsce dla tych, których już z nami nie ma...

Moderator: Junior Moderator

hermina
Posty: 6
Rejestracja: czw wrz 19, 2013 12:16 pm

Carmen

Post autor: hermina »

Pierwszy post na tym forum... myślałam, że będzie dotyczył czegoś innego.
Pomyślałam jednak, że może jakoś lepiej to wszystko zniosę i zrozumiem jeżeli to z siebie "wypiszę" .
Carmen była prezentem od mojego chłopaka na walentynki. Pamiętam, jak trzęsły mi się ręce gdy wnosiłam po kryjomu do pokoju nową klatkę, potrzebne sprzęty i wreszcie ją- taką malutką i przestraszoną.
Minęło tyle czasu... zaczynając od strachu- gdyż był to mój pierwszy ogonek- poprzez naukę siebie nawzajem, przygody, zabawy, przeprowadzki... i tak jakoś po cichu- nie wiadomo kiedy- zrodziła się miedzy nami przyjaźń, miłość i ogromne przywiązanie.
Carminka była niesamowicie bystrą, żywą i inteligentną szczurcią. Nigdy nie chorowała. Jedyne co, to tylko nieznacznie traciła na wadze gdy musiałam gdzieś pojechać bez niej. Wszystko robiłyśmy razem... ciągle była przy mnie.
Zachorowała gdy na 2 tygodnie miałam jechać poznać rodzinę mojego chłopaka... mieszkającą na drugim końcu Polski. Dzień po wyjeździe. Ciężkie zapalenie płuc. Nagle- z dnia na dzień, z godziny na godzinę. Przez słuchawkę telefonu słyszałam jej ciężki oddech. Pierwszy antybiotyk nie zadziałał- inne leki też nie. W końcu kupiłam bilet i wsiadłam w pociąg. 12 godzin później byłam domu. Schudła... ciężko oddychała ale to nadal była ona. Nadal węszyła zaciekawiona, nadal była silna i piękna. Przytuliłam ją a ona zamknęła oczy i pozwoliła się głaskać. Następny tydzień był chyba jednocześnie najpiękniejszy i najgorszy jaki przeżyłam w życiu. Więź, która wtedy się między nami zrodziła była magiczna. Karmienie przez strzykawkę, codzienne wyjazdy do weterynarza, antybiotyki, głaskanie i uspakajanie gdy zaczynała się dusić, siedzenie do późnej nocy i wstawanie wcześnie rano, radość gdy było lepiej i łzy gdy się pogarszało.
Aż w końcu po tygodniu pogorszyło się na tyle, że musiała dostać drugi już steryd. Mina jak dotąd pogodnego i pełnego nadziei weterynarza zmieniła się w smutną i przepraszającą. Pamiętam jak powiedział- proszę przez tych kilka dni robić wszystko, co tylko lubi- wyjść z nią na słońce, na trawę, pozwolić biegać... Po wizycie płakałam.
Carminka oczywiście odżyła. Biegała na tych swoich chudych nóżkach i węszyła. Ciągle pompowała powietrze tymi swoimi małym płuckami. Jadła i piła. I tak minął ostatni dzień w którym miałam z nią kontakt. Następnego dnia była jakby nieobecna duchem. Przestała jeść i pić. Na siłę dawałam jej wodę bo tylko jej nie wypluwała. Nie ruszała się prawie. Tylko oddychała. Przez cały dzień trzymałam ją na rękach i głaskałam a ona chudła i umierała mi na oczach. Świeciło słońce więc wyszłam z nią do ogrodu i tak oto moja przyjaciółka ostatni raz węszyła i czuła na sobie ciepło słońca leżąc na moim ramieniu. Ten dzień był koszmarem. Ciągłe łzy. Gdy kładłam ją na kocu ona nawet nie zmieniała pozycji. Po prostu była tak, jak ją zostawiłam. Nie miała siły się ruszyć. Pamiętam, jak położyłam ją na chwile na komodzie i stanęłam obok a ona wykonując ogromny wysiłek doczołgała się do mojej ręki i wyczerpana położyła na niej swoją główkę. Rozpłakałam się i zrozumiałam, że ona pragnie ciągłej bliskości, że powoli odchodzi...
Ostatnią noc spała ze mną w łóżku... przytulona, pamiętam jak czułam na swojej dłoni intensywne ruchy klatki piersiowej i szybkie bicie jej serduszka. Rano była w tragicznym stanie. Niemożliwie chuda i zmęczona ale nadal spokojna i cicha. Leżała cały czas na moim ramieniu. Miałam o 16 jechać do weterynarza ale dwie godziny wcześniej zaczęło się pogarszać. Jej oddech stawał się płytszy, dusiła się, czasem przestawała oddychać na chwilę. Ciągle do niej mówiłam. Bez makijażu, uczesanych włosów w starych ubraniach zerwałam się i razem z chłopakiem pojechaliśmy do weterynarza. Pamiętam, jak krzyczałam na niego przez łzy, że za wolno jedzie, żeby zrobił coś, że ona umiera... on nie mógł zaparkować... Wyskoczyłam z auta i szłam z nią na rękach. Pogoda tego dnia była okropna. Szaro i zimno.
Gdy weterynarz ją badał- przewracała się. Powiedział... że to stan agonalny, że jest jeszcze jeden lek.... ale płacząc powiedziałam mu, że nie... że chciałabym pomóc jej odejść, że moim zdaniem ona już nie chce żyć, że straciła wole. Usiadłam więc razem z nią. Dostała zastrzyk i to co się działo potem..... przez chwilkę się jeszcze dusiła a później czułam tylko jak przestaje oddychać... a chwilę później przestało bić jej serce. Umarła. Razem z chłopakiem płakaliśmy i żegnaliśmy się z nią.
Najdziwniejsze było to... że jadąc w aucie do weterynarza zauważyłam, że jej oczy się zeszkliły jak u człowieka, jakby chciała zapłakać, jakby wiedziała. Moja maleńka...
Pochowaliśmy ją z chłopakiem na pięknym wzgórzu, na łące pod drzewem... w drewnianym pudełeczku a na nim kwiaty, niebo płakało, my płakaliśmy i tak oto odeszła moja malutka Carminka. Pierwszego września... miała niecałe dwa latka. Choroba ją pokonała chociaż była silna i przepełniona życiem.
Umarła chociaż wszyscy o nią walczyliśmy.

Carminko... mam nadzieję, że gdziekolwiek teraz jesteś jest Ci lepiej i że podjęłam dobrą decyzję. Przepraszam, jeżeli cierpiałaś... byłaś najwspanialszym przyjacielem na świecie. Nigdy nikt mi Ciebie nie zastąpi. Zawsze będę o Tobie pamiętać i Cię kochać. Mam nadzieję, że za jakiś czas się spotkamy znowu. A teraz śpij. Odpocznij.

Cieszę się, że mogłam gdzieś to z siebie wyrzucić... ciesze się, że mogłam pozostawić tu ślad po niej. Jakieś wspomnienie... ale tak jak w piosence Passengera:

"Cause love comes slow and it goes so fast
[...]
Only know you love her when you let her go
And you let her go"

A to kilka jej zdjęć.... na pamiątkę:
http://asset-e.soup.io/asset/7851/7940_eb14_500.jpeg
http://asset-5.soup.io/asset/7851/8025_5ddc_500.jpeg
http://asset-7.soup.io/asset/7851/8028_7c78_500.jpeg
http://asset-9.soup.io/asset/7851/8033_9e36.jpeg
Awatar użytkownika
Katherina
Posty: 27
Rejestracja: pt wrz 07, 2012 6:36 pm
Numer GG: 25067937
Lokalizacja: Rawicz

Re: Carmen

Post autor: Katherina »

Strasznie przykro.. :'(
Dla maleńkiej [*]
monikaa
Posty: 11
Rejestracja: wt gru 18, 2012 9:07 am

Re: Carmen

Post autor: monikaa »

Wiem co czujesz. Ja mojego Filipka (2 latka) też ratowałam na wszelkie możliwe sposoby i mimo leków musiałam patrzeć jak mój urwis przestaje chodzić, jeść i pić. Walczyłam o niego przez pięć dni. W piątek z płaczem pojechałam z mamą (bo nie dałam rady sama) do weterynarza, żeby mu pomogli, bo przestał sie ruszać, miał zamknięte oczka i leżał na boczku. Niestety lekarz stwierdził, żeby nie przedłużać cierpienia Filipa lepiej będzie go uspać. Długo nie mogłam sie z tym pogodzić, ale w końcu podjęłam najtrudniejszą decyzję w moim życiu. Fifi miał guza przysadki... ostatnie dni były straszne.... Choć umarł w piątek do tej pory nie mogę pogodzić się z ta stratą. W domu panuje okrutna cisza a w moim życiu pustka. Mam tylko nadzieje że wraz z Twoją szczurcią i innymi przyjaciółmi lata za TM i już go nie boli,że sie nie boi i kiedyś sie spotkamy :(:(:(
hermina
Posty: 6
Rejestracja: czw wrz 19, 2013 12:16 pm

Re: Carmen

Post autor: hermina »

Tak... też mam taką nadzieję. Choroby, śmierć... to okropna sprawa. Nigdy nie pogodzę się z tym, że coś takiego- tak ogromne cierpienie- może spotkać małe, bezbronne zwierze. Nigdy nie wybaczę sobie tego, że nie pomogłam jej bardziej, mocniej, że nie pojechałam do jeszcze innego weterynarza, że nie siedziałam z nią dłużej itp.
Ta bezsilność która temu wszystkiemu towarzyszy... gdy musiałam patrzeć, jak się dusi, jak jej serce przestaje bić gdy ją trzymałam na rękach, jak była taka słaba i chora. Jezu, nigdy, nigdy tego sobie nie wybaczę. nigdy się z tym nie pogodzę. nie potrafię.
Przykro mi z powodu Twojego Filipa... bardzo. Mam nadzieję, że już lepiej się czujesz po tym wszystkim. :(
Awatar użytkownika
unipaks
Posty: 9611
Rejestracja: wt wrz 16, 2008 8:08 am
Lokalizacja: Wrocław

Re: Carmen

Post autor: unipaks »

Ogromnie mi przykro :( Trzymaj się jakoś...
dla Carmen [*] Już jej nic nie dolega, już gdzieś tam za TM biega lekko i radośnie...
[*]Peanut Czarnulka Dżuma Fini Martini Shenzi Fantazja Muffinka Puma Myszka Mika Lala Pepi Bella
Choć inaczej, ale nadal obecne...
Szarak[*] WIKI[*] http://szczury.org/viewtopic.php?f=37&t ... 0#p1031889
ODPOWIEDZ

Wróć do „Odeszły...”