Strona 1 z 1

Marquand ([?] 2012 - 29.11.2014)

: sob gru 06, 2014 5:21 pm
autor: valhalla
Z bólem przez tydzień zbierałam się do napisania tego pożegnania. Choć Marquand był szczurem specyficznym i przez większość życia trudnym, to już nasz trudny wspólny początek nas mocno zbliżył. Był najpiękniejszym szczurem w stadzie, bardzo ważnym dla nas pod wieloma względami. Przeżyliśmy z nim piękne 1,5 roku i myślę, że dla niego też był to dobry czas. Nie wiem, w jakim był wieku - przyjmuję, że w czerwcu 2013, kiedy do nas trafił, musiał mieć już ponad rok. W przybliżeniu miał więc pewnie ponad 2,5 roku w chwili śmierci. Może dużo więcej, może tylko nieco ponad. Teraz to już nieważne, miesiąc w tę czy w tamtą stronę. Przeżył długie szczurze życie, do tego przynajmniej w połowie bardzo piękne. Mam nadzieję, że on też tak uważał.

Obrazek

Poznaliśmy się pod śmietnikiem koło metra Centrum. To był wielki kontener, do którego ktoś wyrzucił klatkę z dwoma szczurami. Jakaś pani podeszła, chciała wziąć klatkę. Odczepił się zaczep i jeden ze szczurów uciekł pod kontener. Przypadków nie ma - w pobliżu była blueturk, która dzień wcześniej oddała mi swoje szczurki. Zadzwoniła do mnie i cóż było robić... wzięłam transporter i pojechałam. Czarny szczurek nie chciał wyjść spod kontenera. Cała akcja trwała dość długo, bo nie mieliśmy pomysłu, jak go wyjąć. Czołgałyśmy się z mopami, pożyczonymi od kierowców autokarów, próbowaliśmy stukania w śmietnik. Dopingowała nas spora grupa ludzi, ale były też głosy "tego jednego udało się uratować, to może drugiego już sobie pani daruje?". Jak sobie pomyślę, że mogłam odpuścić sobie takiego szczura... na szczęście panowie policjanci podnieśli kontener i udało mi się za ogon wyciągnąć uciekiniera.

ObrazekObrazek

Chłopcy byli w dobrym stanie, choć wyglądali staro z powodu niezbyt ładnych futer. Sądzę, że byli karmieni do syta, ale niezbyt dobrą karmą. Nie byli jednak odwodnieni i nie mieli pasożytów. Czarnulek okazał się jednak problematyczny z powodu braku jednego jajka, więc szybko postanowiliśmy go wykastrować. Chyba już wtedy wiedzieliśmy, że chłopcy zostaną... przeszczurzenie przeszczurzeniem, ale po prostu byli nam pisani. Jako para nierozłącznych przyjaciół, a zarazem dzikich, antyludzkich łobuzów, otrzymali imiona Ulli i Marquand. Z gry, w której właśnie dwaj bardzo nieprzyjemni, ale wyjątkowo ze sobą zżyci panowie mieli następującą zasadę, pasującą do naszych chłopców idealnie:
These guys are like brothers (very nasty, unpleasant brothers!) and are totally inseparable.
Kastracje były dwie (w lipcu i listopadzie 2013), bo jak niektórzy pamiętają, Marquand okazał się mutantem o trzech jądrach. Mimo tych kastracji, był panikarzem, bał się wszystkiego. Nie przerażał go tylko drugi szczur - wraz z Ullim, a potem jeszcze Kluskiem, stanowili idealne Stado, najlepsze, jakie miałam. Jednak to, co poza Stadem, bywało dla czarnego tłuściocha przerażające. Czasem na wybiegu nieco się ośmielał, ale przy najmniejszym ruchu już zwiewał do kumpli. Przerażał go odkurzacz - wtedy chował się pod swoim ukochanym Ullim, a później także i Kluskiem. Już więcej się nie wystraszy...

ObrazekObrazek

Potrafił dziabnąć. Był wielki, gruby i miał ogromne zęby. Gryzł jednak rzadko, raz na parę miesięcy. Chyba w ramach przypomnienia, że ma zęby i może. Przez ostatnie pół roku charakter mu złagodniał, nie gryzł już nikogo. Po ostatniej operacji na dobre przekonał się do człowieka. Upodobał sobie moje kolana na pierwsze w życiu pulsowanie oczami, polubił głaskanie, miło było go dotknąć, przytulić. Cieszę się, że zdążył do tego dojrzeć.

Poza guzem śledziony, który został usunięty dwa miesiące przed śmiercią, Marquand nie chorował nigdy. Przez kontrast przy niepełnosprawnym Klusku i przysadkowym Ullim uchodził za najzdrowszego szczura w stadzie. Wiedzieliśmy, że się starzeje - łapki bardzo powoli zaczynały się psuć, zrezygnował ze wspinania. Wciąż jednak nie widać było żadnej choroby. Zawsze był radosny i rozbrykany, szczęśliwy w stadzie, pod koniec życia szczęśliwy także z człowiekiem. Nagle tydzień temu zobaczyłam, że Marquand nie reaguje na cmokanie ani na potrząsanie hamakiem, tylko leży obok Kluska i faluje całym potężnym brzuchem. Przelewał się przez ręce, miał zimne łapki i widać było, że odchodzi :( Ostatni, po którym byśmy się spodziewali śmierci. Zwłaszcza tak nagłej.

ObrazekObrazek

Marquandzie, najpiękniejszy z pięknych czarnoszczurów. Smutno nam bez Ciebie. Stadu smutno bez Ciebie. Klusek po mistrzowsku zaopiekował się Ullim, ale wiesz - to nie to samo. Stado miało być wieczne, a Ty byłeś nieodłączną jego częścią. Przepraszam, jeśli przez troskę o Twoich przyjaciół nie zauważyłam u Ciebie czegoś niepokojącego... wiesz, że zrobiłabym wszystko, by Ci pomóc. W końcu pod śmietnikiem też byłam, choć nie ułatwiałeś tej akcji ratunkowej. Mimo wszystkich trudności, dziabów w palec czy nos, operacji i rekonwalescencji, mimo wszystkich ciężkich chwil, jakie mieliśmy z Twego powodu - dziękuję za Twoje cudowne futerko, za Twój wiecznie zdziwiony pyszczek. Za Twoją miłość do Stada, za cierpliwość, której mnie nauczyłeś, za miłość, którą w końcu nas obdarzyłeś. Dziękuję za 1,5 roku z nami. Leć, mój wielkoszczurze, czarna kulo futra, ukochany tłuściochu z białym brzusiem - wszyscy będziemy tęsknić.

ObrazekObrazek

Re: Marquand ([?] 2012 - 29.11.2014)

: ndz gru 07, 2014 2:09 pm
autor: unipaks
dla Marquanda [*]
Trzymaj się, Val, przytulam

Re: Marquand ([?] 2012 - 29.11.2014)

: ndz gru 07, 2014 3:41 pm
autor: Bethesda
[*]
Był z Tobą szczęśliwy. Trzymaj się.

Re: Marquand ([?] 2012 - 29.11.2014)

: pn gru 08, 2014 2:22 pm
autor: draakhul
Cudny był. Współczuję i pozdrawiam.