Umierający szczurek - serce i płuca?
: ndz maja 20, 2018 9:03 am
Hej, mam dość trudną sytuację. Mój samczyk, Krówcia (ma około półtora roku), ostatnio mocno zachorował.
Zaczęło się od chudnięcia i problemów z oddychaniem, więc szybko pojechałam do weterynarza, dostał leki i wszystko wróciło do normy (było to jakieś pół roku temu). Teraz sytuacja się powtórzyła, ale jest dużo trudniej. Je bardzo mało - zlizuje mi z palca musy owocowe, ale twardego jedzenia nie tknie. Przeważnie leży "plackiem" na hamaku, zamknięte oczka i płytko oddycha. Zauważyłam, że często robi tak, że jego głowa zwisa z hamaka. Przez parę dni codziennie jeździłam z nim do weterynarza i postawili diagnozę, że to "coś z płucami" i dali antybiotyk, ale nie widzę, żeby jakoś pomagał. Po każdej wizycie Krówcia przez parę godzin leży nieruchoma i nie chce jeść ani pić, jedynie ciężko oddycha.
Po poczytaniu informacji na tym forum mam wrażenie, że to są choroby płuc i serca. Krówcia nadal chudnie, chociaż dokarmiam ją jak mogę, ma bardzo niską temperaturę (zmieniam termofor w klatce co godzinę i gdy robi się chłodniej włączam grzejnik), która wcale się nie poprawia, więc ewidentnie coś zżera ją od środka. Może jakiś nowotwór.
Jedyny weterynarz w okolicy od gryzoni jest aktualnie na urlopie macierzyńskim, więc nie mam nawet do kogo się zwrócić z dokładniejszą diagnozą. Zastanawiam się już od paru dni czy po prostu nie uśpić Krówci, bo widać że się męczy, ale z drugiej strony... Za każdym razem, gdy chcę podjąć ostateczną decyzję, zaczyna jeść, czyli nie może być tak źle. Ale z drugiej strony, je tak mało, że to i tak raczej nie wystarczy, żeby postawić jej organizm na nogi. A najbardziej martwi mnie ta temperatura, bo skoro ogrzewam go na tyle sposobów, a ona nadal spada, to... Chyba po prostu jest organizm się poddaje.
Co byście zrobili w mojej sytuacji? Jeżdżę do weterynarza codziennie od tygodnia i za każdą wizytę 50 zł, a jednak nie mogę tak do końca życia jeździć. Krówcia u weta trochę "odżywa" i stara się uciekać przez co dla nich nie wygląda to tak tragicznie i mogą nie zgodzić się na eutanazję. Nie wiem już co mam robić, rodzice i znajomi mówią, żebym podjęła tą decyzję sama, ale ja nie umiem. Nie chcę, żeby się maluch męczył, ale z drugiej strony, gdy zaczyna trochę jeść, zawsze jest jakaś taka nadzieja i mam wyrzuty sumienia, że myślę o uśmierceniu go... Także proszę, pomóżcie. On i Kot to moje pierwsze szczurki, więc naprawdę nie mam w tym doświadczenia.
Zaczęło się od chudnięcia i problemów z oddychaniem, więc szybko pojechałam do weterynarza, dostał leki i wszystko wróciło do normy (było to jakieś pół roku temu). Teraz sytuacja się powtórzyła, ale jest dużo trudniej. Je bardzo mało - zlizuje mi z palca musy owocowe, ale twardego jedzenia nie tknie. Przeważnie leży "plackiem" na hamaku, zamknięte oczka i płytko oddycha. Zauważyłam, że często robi tak, że jego głowa zwisa z hamaka. Przez parę dni codziennie jeździłam z nim do weterynarza i postawili diagnozę, że to "coś z płucami" i dali antybiotyk, ale nie widzę, żeby jakoś pomagał. Po każdej wizycie Krówcia przez parę godzin leży nieruchoma i nie chce jeść ani pić, jedynie ciężko oddycha.
Po poczytaniu informacji na tym forum mam wrażenie, że to są choroby płuc i serca. Krówcia nadal chudnie, chociaż dokarmiam ją jak mogę, ma bardzo niską temperaturę (zmieniam termofor w klatce co godzinę i gdy robi się chłodniej włączam grzejnik), która wcale się nie poprawia, więc ewidentnie coś zżera ją od środka. Może jakiś nowotwór.
Jedyny weterynarz w okolicy od gryzoni jest aktualnie na urlopie macierzyńskim, więc nie mam nawet do kogo się zwrócić z dokładniejszą diagnozą. Zastanawiam się już od paru dni czy po prostu nie uśpić Krówci, bo widać że się męczy, ale z drugiej strony... Za każdym razem, gdy chcę podjąć ostateczną decyzję, zaczyna jeść, czyli nie może być tak źle. Ale z drugiej strony, je tak mało, że to i tak raczej nie wystarczy, żeby postawić jej organizm na nogi. A najbardziej martwi mnie ta temperatura, bo skoro ogrzewam go na tyle sposobów, a ona nadal spada, to... Chyba po prostu jest organizm się poddaje.
Co byście zrobili w mojej sytuacji? Jeżdżę do weterynarza codziennie od tygodnia i za każdą wizytę 50 zł, a jednak nie mogę tak do końca życia jeździć. Krówcia u weta trochę "odżywa" i stara się uciekać przez co dla nich nie wygląda to tak tragicznie i mogą nie zgodzić się na eutanazję. Nie wiem już co mam robić, rodzice i znajomi mówią, żebym podjęła tą decyzję sama, ale ja nie umiem. Nie chcę, żeby się maluch męczył, ale z drugiej strony, gdy zaczyna trochę jeść, zawsze jest jakaś taka nadzieja i mam wyrzuty sumienia, że myślę o uśmierceniu go... Także proszę, pomóżcie. On i Kot to moje pierwsze szczurki, więc naprawdę nie mam w tym doświadczenia.