Pierwsza Wojna Klatkowa
: pn sie 20, 2018 8:23 pm
Mam problem z bardzo niespodziewaną agresją w klatce. Zarys:
Szczury:
O4 (Originalna czwórka):
Bigguy, Ahmi, Dohmi i Cutpaste - wszystkie mają ~13 miesięcy
4G (Czwórka gó***):
Ghost, Bear, Cinnamon i Patches - 5-6 miesięcy
3A (3 adoptowane):
Wolfie, Cottonballs i Reggie (zwany też Aniołkiem) - mają około roku, w przeciwieństwie do poprzedniej ósemki nie znam tutaj dokładnych dat urodzenia - zaadoptowane były od kogoś, kto nie trafił z wyborem zwierzaka i sam nie wiedział.
Klatka: 184cm x 64cm x 160cm, DODATKOWO szczury od ~17 aż do północy biegają sobie po pokoju przez większość tygodnia (w środy kończę pracę po 20, więc mają wtedy tylko 3h wolności). Pokój jest cały szczurzy, nie ma w nim kabli ani nic, co mogłoby im zrobić krzywdę.
O4 i 4G to osiem szczurów, które kupiłam od hodowcy z pełną świadomością tego, co mnie czeka. Wiedziałam co i jak z ich zdrowiem, poznałam ich charaktery, ogólnie miodzio. Połączenie poszło niesamowicie szybko, O4 zaakceptowało gó*** w ciągu 2 dni i nie miałam żadnych walk. Przeszłam przez wannę, neutralną klatkę i stopniowe zwiększanie terenu, w zasadzie to przedłużyłam to trochę tak na wszelki wypadek. Do dnia dzisiejszego nie mam z nimi najmniejszych wręcz problemów. Problem zaczął się przy łączeniu O4, 4G i 3A.
Adoptowanym należy się opis: Cottonballs to albinos. Ciągle się boi, zakopuje się w ręczeniki i śpi w zasadzie do oporu. Jak już się obudzi to się bawi, nie jest agresywny. Wolfie to ogromny husky. Pieszczoch, zaczepny jak mały kot jak widzi moją rękę. Bawi się dużo, jest bardzo przyjacielski. Nie zayważyłam agresji, chyba że się broni. Od walk ucieka ile sił w jego grubych nóżkach, jak widzi mnie to od razu wskakuje mi pod bluzę.
Reggie nazwany został też Aniołkiem, bo jak przyszedł do nas to miał na grzbiecie dwie rany. Śmiałam się, że może my skrzydełka wyrastały, takie symetryczne były. Wszyscy podejrzewali agresję. Weterynarz w Bristolu do najbystrzejszych nie należał i nie zauważył, że rany powstały od nadmiernego drapania. Po 3(!) tygodniach ustaliliśmy, że to ringworm. Szczury wszystkie zaleczone, ja profilaktycznie też krem przeciwgrzybiczy sobie kupiłam. Szczur nie był agresywny, ale bał się konfrontacji z innymi szczurami. Z daleka popiskiwał, czasami wręcz skrzeczał. Nie atakował pierwszy. Łączenie było długie, wracaliśmy do wanny wiele razy. Zajęło nam to dobry miesiąc. W końcu całe 11 szczurów zamieszkało razem i wszystko było dobrze przez 2, może 3 miesiące. Od kilku dni O4 reaguje bardzo agresywnie na widok Aniołka, 4 dni temu polała się nawet krew. Aniołek zamieszkał w osobnej klatce w celu obserwacji, po dwóch dniach wrócił do orginalnej klatki. Przedzieliłam ją na pół. Problem polega na tym, że nie chcę rozdzielać całego stada na pół, a Aniołka trzymać solo nie potrafię sobie wyobrazić. Śpi z dzieciarnią, bawi się, jest bardzo ufny w stosunku do mnie.
Kastracja raczej nie wchodzi w grę - nie ufam weterynarzom na terenie Bristolu, niestety nie jedna wizyta zakończyła się skargą bo np. dawka lekarstwa była źle wyliczona. Statystyki są złe, niestety szczury nie są tutaj wystarczająco popularne.
Na razie mam tak, że trzymam O4 na jednej połowie klatki, 3A na drugiej. Dzieci przenoszę codziennie, na wybiegach muszę pilnować i albo wystawiać O4 z całą resztą ale bez Aniołka, albo Aniołka z całą resztą ale bez O4. Nie chcę, żeby O4 i 4G się od siebie odzwyczaiły. Dodam, że O4 nie mają raczej problemów z Wolfiem i Cottonballsem więc pozwalam im biegać razem, czasami są w tej samej klatce.
Co robić? Czy istnieje szansa na ich ponowne połączenie?
Szczury:
O4 (Originalna czwórka):
Bigguy, Ahmi, Dohmi i Cutpaste - wszystkie mają ~13 miesięcy
4G (Czwórka gó***):
Ghost, Bear, Cinnamon i Patches - 5-6 miesięcy
3A (3 adoptowane):
Wolfie, Cottonballs i Reggie (zwany też Aniołkiem) - mają około roku, w przeciwieństwie do poprzedniej ósemki nie znam tutaj dokładnych dat urodzenia - zaadoptowane były od kogoś, kto nie trafił z wyborem zwierzaka i sam nie wiedział.
Klatka: 184cm x 64cm x 160cm, DODATKOWO szczury od ~17 aż do północy biegają sobie po pokoju przez większość tygodnia (w środy kończę pracę po 20, więc mają wtedy tylko 3h wolności). Pokój jest cały szczurzy, nie ma w nim kabli ani nic, co mogłoby im zrobić krzywdę.
O4 i 4G to osiem szczurów, które kupiłam od hodowcy z pełną świadomością tego, co mnie czeka. Wiedziałam co i jak z ich zdrowiem, poznałam ich charaktery, ogólnie miodzio. Połączenie poszło niesamowicie szybko, O4 zaakceptowało gó*** w ciągu 2 dni i nie miałam żadnych walk. Przeszłam przez wannę, neutralną klatkę i stopniowe zwiększanie terenu, w zasadzie to przedłużyłam to trochę tak na wszelki wypadek. Do dnia dzisiejszego nie mam z nimi najmniejszych wręcz problemów. Problem zaczął się przy łączeniu O4, 4G i 3A.
Adoptowanym należy się opis: Cottonballs to albinos. Ciągle się boi, zakopuje się w ręczeniki i śpi w zasadzie do oporu. Jak już się obudzi to się bawi, nie jest agresywny. Wolfie to ogromny husky. Pieszczoch, zaczepny jak mały kot jak widzi moją rękę. Bawi się dużo, jest bardzo przyjacielski. Nie zayważyłam agresji, chyba że się broni. Od walk ucieka ile sił w jego grubych nóżkach, jak widzi mnie to od razu wskakuje mi pod bluzę.
Reggie nazwany został też Aniołkiem, bo jak przyszedł do nas to miał na grzbiecie dwie rany. Śmiałam się, że może my skrzydełka wyrastały, takie symetryczne były. Wszyscy podejrzewali agresję. Weterynarz w Bristolu do najbystrzejszych nie należał i nie zauważył, że rany powstały od nadmiernego drapania. Po 3(!) tygodniach ustaliliśmy, że to ringworm. Szczury wszystkie zaleczone, ja profilaktycznie też krem przeciwgrzybiczy sobie kupiłam. Szczur nie był agresywny, ale bał się konfrontacji z innymi szczurami. Z daleka popiskiwał, czasami wręcz skrzeczał. Nie atakował pierwszy. Łączenie było długie, wracaliśmy do wanny wiele razy. Zajęło nam to dobry miesiąc. W końcu całe 11 szczurów zamieszkało razem i wszystko było dobrze przez 2, może 3 miesiące. Od kilku dni O4 reaguje bardzo agresywnie na widok Aniołka, 4 dni temu polała się nawet krew. Aniołek zamieszkał w osobnej klatce w celu obserwacji, po dwóch dniach wrócił do orginalnej klatki. Przedzieliłam ją na pół. Problem polega na tym, że nie chcę rozdzielać całego stada na pół, a Aniołka trzymać solo nie potrafię sobie wyobrazić. Śpi z dzieciarnią, bawi się, jest bardzo ufny w stosunku do mnie.
Kastracja raczej nie wchodzi w grę - nie ufam weterynarzom na terenie Bristolu, niestety nie jedna wizyta zakończyła się skargą bo np. dawka lekarstwa była źle wyliczona. Statystyki są złe, niestety szczury nie są tutaj wystarczająco popularne.
Na razie mam tak, że trzymam O4 na jednej połowie klatki, 3A na drugiej. Dzieci przenoszę codziennie, na wybiegach muszę pilnować i albo wystawiać O4 z całą resztą ale bez Aniołka, albo Aniołka z całą resztą ale bez O4. Nie chcę, żeby O4 i 4G się od siebie odzwyczaiły. Dodam, że O4 nie mają raczej problemów z Wolfiem i Cottonballsem więc pozwalam im biegać razem, czasami są w tej samej klatce.
Co robić? Czy istnieje szansa na ich ponowne połączenie?