Strona 1 z 1

Max (29.09.2003r.)

: sob sie 30, 2003 12:15 pm
autor: Mycha
Wysyłam wam wyciąg wprost z mojego pamiętnika, wysyłałam i na liście i wyślę i tu...

Z samego rana (ok godziny 7) kiedy karmiłam szczurki wszystkie żwawo podbiegły tylko Max dalej spał na dole. Myślałam że jest zmęczony bo wieczorem je puszczałam po pokoju a on szalał jak się dało. Później jak wróciłam z psem zobaczyłam że Miłość siedzi w kącie i słyszałam, że coś chrupie. Myśłałam że obgryza kuwetę więc cmokłam i wszystkie szczury podbiegły do krat i patrzyły z zaciekawieniem (oprucz Maxa który tylko podniusł głowę). Ale chrupanie nie ustawało... okazało się że to Max oddycha!! Wpadłam w istną panikę! Zaczęłam płakać i krzyczeć! Max miał tylko 3,5 roku! W grudniu skończyłby 4 latka! Rodzice mnie zaczęli pocieszać... mówili że wszystko będzie dobrze, że Max napewno nie chce abym płakała, ale ja nie mogłam wytrzymać. Wyjęłam go z klatki i drapałam po brzuszku- tak jak lubił. Max zasnął i tylko lekko chrapał. Połozyłam go na kolanach i dalej drapałam i drapałam. Nagle kolega mojego taty zadzwonił domofonem i Max się obudził. Jeszcze tak mocno nie chrupał! To nie było chrpanie ząbkami, ale takie z noska, z płucek! Pociąłam na plasterki szybko chusteczki i wrzuciłam trochę trocin z miejsca gdzie samce się załatwiają i wżuciłam na spód transporterki (aby czuł się bezpiecznie). Pojechalismy do weterynarza- mojego zaufanego- pana Andrzeja Hołdowańskiego. Kiedy wpadłam na poczekalnię, nie zwracałam uwagi na kolejkę tylko wbiegłam do gabinetu. Podjeliśmy decyzję aby uśpić Maxa, bo tylko to możemy dla niego zrobić. Maxiu leżał na stole nieruchomo i tylko lekko ruszał główką kiedy następował wydech i to chrupanie... Pożegnałam się z nim i dostał 4 zastrzyki zanim został uśpiony: uspokajający, narkozę i jeszcze jakieś i dopiero ostatni w swoim życu zastrzyk... Za zastrzyki zapłaciłam 15 zł (lekarz spuścił mi 10 zł z 25). U innych weterynarzy takie zastrzyki robi się za 2 zł i jest to od razu śmierć z bólem i odczuciem jak by się miało zwymiotować wszystkie swoje wnętrzności, dlatego Max umarł godnie... o godzinie 12 zakończyła się sekcja zwłok, a ja siedziałam w poczekalni i beczałam. Sekcja wykazała że był to jakiś nowotwór serca... Jakaś babka z kotem (której weszłam w kolejkę) powiedziała mi że szczur nie jest tego wart i że kosztuje 3 zł i wogóle nie opłacało się go usypiać!!! Pozatym wywołało u niej ogólne obrzydzenie, że ja PŁACZĘ ZA SZCZUREM! Już prawie ksztusząc się powiedziałam: "ciekawe co by się stało jak by pani przyjaciel umarł?!". Wyraźnie ją zatkało... Maxa już nie ma... Jezu... co ja bez niego zrobię? Jego ciało pochowałam w ogródku przed domem- to już prawdziwy cmentarz... Max leży pomiędzy Shaidi a Romciom w pudełku po statywie. Razem z nim pochowałam wapienko z klatki samców- zawsze pod nim spał... teraz też będzie mu wygodnie. Wierzę że siedzi na Filipku razem z Shaidi, Romciom i Fliperkiem i wszystkimi innymi zwierzątkami (waszymi i nie waszymi). I siedzi na grzbiebie mojego Filipka, bo Filipek był jamnikiem i wszyscy się mieszczą... Kiedy Max umarł, obiecałam sobie, że otworzę rawdziwy cmentarz dla szczurków i tylko szczurków... może za rok, może za dwa, a może za 20 lat... nie wiem, ale nie umrę dopuki tego nie zrobię! I Max będzie czuwał nad tym cmentarzem razem z waszymi szczurkami, i będą szczęśliwi, że mają takie miejsce, tylko szczurkowe, gdzie nikt nie mówi że brzydzi się szczurków! I będzie tam mnustwo delicji i dropsów i groszku i innych wyśnionych smakołyków i będzie pełno tuneli i zabawek, a zamiast wody sączyć się będzie miodek... To będzie miejce gdzie teraz jest Max, tylko troszeczkę niżej...

P.S. Jak widzisz Złośnico, przeżyłam to samo...

Max (29.09.2003r.)

: sob sie 30, 2003 1:05 pm
autor: Agatra
Bardzo bardzo bardzo mi przykro. Nie wiem czy wiem jak sie czujesz bo każdy przeżywa taką tragedię na swój sposób.
Trzymaj się ! Maxiu teraz wcina sobie tyle sreka na ile ma ochote i patrzy na ciebie z góry.

Pozdrowionka

Max (29.09.2003r.)

: sob sie 30, 2003 1:27 pm
autor: niemfa
Ładne to było co napisalas, bardzo bardzo ci wspolczuje, :cry: ale kazdego to spotyka... Czasami mi przychodzi do glowy taka mysl : PO co w ogole zyc skoro i tak sie umrze? .... :? :(

Max (29.09.2003r.)

: sob sie 30, 2003 4:14 pm
autor: neris
tak mi przykro... :cry:

pamiętaj jednak, że Max był szczęśliwy bo miał kogoś kto kochał go tak mocno... on zawsze będzie żył w Twoim serduszku...

trzymaj sie cieplutko....

Max (29.09.2003r.)

: sob sie 30, 2003 8:59 pm
autor: oliwi@
To miło z Twojej strony że napisałaś to tutaj na forum. Każdy wie że rozstanie z przyjacielem (czy to zwierze czy też człowiek) Jest trudne i nikomu nie przychodzi to beż żadnych emocji. Niestety przykro to stwierzdzić ale każdy z nas kiedyś to przeżyje ... Życzę Wam jednak aby stało się to jak najpóźniej :t_usmiech:

Max (29.09.2003r.)

: wt wrz 02, 2003 9:10 am
autor: PALATINA
Popłakałam się, czytając to... :cry: :cry: :cry:

Ale czy ja dobrze widze?
Max miał 3,5 roku?
Moja rekordzistka ma teraz 2,5, a ze wszystkich 7, które pożegnałam - 2 lata to było najwięcej...

Niestety niedługo bedę musiała przeżyć to samo co Ty (uśpienie), bo moje maleństwo ma przerzuty po operacji. Ma "dopiero" 1 rok i 9 miesięcy.
Dlaczego ona musi umrzec?
Dlaczego ja o tym wiem, a ona żyje, jakby nic jej nie dolegało?
Dlaczego muszę patrzyć na jej nieświadomość?
Wiem, że dla niej lepiej, że nic nie podejrzewa...
Ale ja wiem, że ona musi umrzeć, a wolałabym nie wiedzieć...
Wolałabym, żeby umarła nagle!
Nie chcę codziennie myśleć o tym, że guz rośnie...

Przepraszam, że Wam tu tak narzekam, ale mi ciężko :cry:

Max (29.09.2003r.)

: śr wrz 03, 2003 12:03 pm
autor: izunia
jest mi tak bardzo bardzo przykro wzruszyl mnie strasznie twoj "list pozegnalny" najgorsze jest to ze nigdy niewiemy kiedy naszym szczurkom cos dolega dopoki nie ma widocznych objawow a one sie tak strasznie mecza a czasem mozna by zapobiec ich smierci gdyby w pore byly zauwazone :( ach zeby szczurki mogly mowic....

:(

: ndz paź 05, 2003 1:13 pm
autor: martwa
..też się popłakałam, bo znam tego typu przygody u weterynarzy, i ten wzrok upstrzonych jak choinka na gwiazdkę staruch z zadartymi noskami i persem pod pachą;
..to takie straszne, bezradność i ścisk w gardle, kłębiące się myśli; trzymaj sie :cry: