Problem z niewłaściwie "uszczurowioną" znajomą...
: śr sty 28, 2015 8:24 pm
Witam! Nie jestem pewna, czy to właściwe miejsce, by poruszyć nurtujący mnie problem, ale nie znalazłam na forum lepszego. Sprawa nie dotyczy mnie właściwie w żadnym stopniu, dlatego zajęło mi trochę czasu, nim zebrałam myśli na tyle, by o tym napisać. Tak, jak zostało zawarte w temacie - chodzi o moją znajomą, której od ponad pół roku towarzyszy samotna (bo w jednoosobowym stadzie) szczurzyca, Charlie. Jej właścicielka jest, mówiąc bardzo ogólnikowo, typem dosyć trudnej w obejściu, nietowarzyskiej osoby, o zaniżonym poczuciu własnej wartości, które próbuje sobie rekompensować nauką i świetnymi ocenami w szkole. Czasem odnoszę wrażenie, że to przez ten przerost wiedzy zachowuje się, jakby pozjadała wszystkie rozumy na świecie; stąd też się bierze jej pamiętliwość i drażliwość, a także odporność na wszelką krytykę, w takim tego słowa znaczeniu, że w dziwacznym miszmaszu poczucia własnej wyższości i zakompleksienia albo bierze ją za bardzo do siebie i tym zadręcza, albo nie daje sobie niczego wyperswadować. Przy wszystkich jej wadach nie można jej jednak zarzucić braku konsekwencji - po odejściu w zaświaty świętej pamięci chomika, postanowiła, że kupi szczura i tak też zrobiła. Nabyła nową, wyspecjalizowaną pod potrzeby ogona klatkę, żwirek do wysypania kuwety, jedzonko i na koniec dorzuciła samiutką jak palec Charlie (chciałabym tylko zaznaczyć, że pieniądze w tym przypadku nie grają najmniejszej roli!). Jedynym jej towarzystwem, a zarazem rozrywką jest pluszowy szczur. Przyznacie chyba, że to marny substytut?... Podejrzewam także, że nie zdziwi Was moje podejrzenie, co do depresji, w jaką co raz bardziej popada szczurasek (apatia i ciągłe koczowanie Charlie w gnieździe, jakie uwiła sobie na szczytowym pięterku klatki naprzemiennie z agresją wobec wszystkich i wszystkiego, co naruszy jej terytorium; ciągłe przesiadywanie w klatce, gdzie jedynymi wycieczkami na zewnątrz są te, po wiórki kokosowe; kilkukrotne ucieczki za meble, kompletny brak współpracy z... właściwie z kimkolwiek, dotkliwe pogryzienia - to wszystko, przypominam, po upływie ponad pół roku, bo tyle czasu miała właśnie na aklimatyzację w nowym otoczeniu). Dowiedziałam się o wszystkim stosunkowo niedawno, ale od tamtej pory ciągle towarzyszy poczucie winy, zupełnie jakbym sama była odpowiedzialna za tę niezbyt ciekawą sytuację... Przy czym chciałabym zaznaczyć, że o nic nie obwiniam samej Charlie! Chciałabym jakoś przemówić jej właścicielce do rozsądku, co nie będzie zbyt łatwym zadaniem, zważywszy na jej wymienione wyżej cechy, a także poprosić Was o pomoc w obraniu jakiejś taktyki rozmowy z nią i namowy do kupna drugiego ogona, z uwzględnieniem wszelkich za i przeciw, jakie mogłyby paść z którejkolwiek strony! Mam nadzieję, że ten baaardzo powierzchowny ogląd sytuacji, jaki nieudolnie usiłowałam tutaj nakreślić, na to pozwoli. Sama dopiero szykuję się na przybycie dwóch szczurzych lokatorów i podejrzewam, że ten fakt także zostanie przeciwko mnie wykorzystany... xD