Klara, 29.12.2006
Moderator: Junior Moderator
-
- Posty: 279
- Rejestracja: sob cze 04, 2005 4:53 am
Klara, 29.12.2006
Nie wiem, co mam napisać, od czego zacząć ... Mam Wam tak dużo do powiedzenia ...
Wiem, nie mam tu najlepszej opinii. Teraz, z perspektywy czasu wiem, że mój start ze szczurami nie był zbyt dobry.
Teraz? Teraz jest świetnie. Nabrałam wprawy, doświadczenia. Więc dlaczego w najlepszym momencie wszystko musiało się pochrzanić?!
Niedawno umarła Vanity.
Teraz pożegnałam Klarę (imienniczka jednej z moich nieżyjących już szczurzyc).
Ze wszystkich szczurów, które kiedykolwiek u mnie były, ta była bezapelacyjnie moją najukochańszą kruszynką. Ona nie była dla mnie szczurem. Była dla mnie jak matka, jak przyjaciółka. Kochałam ją zupełnie taką samą miłością, jaką darzy się najbliższego członka rodziny. Zawsze była przeze mnie faworyzowana, najbardziej wypieszczona, wygłaskana, wycałowana. Zawsze ze mną, przy mnie, na mnie. Jedyne chwile, kiedy jej nie przytulałam to te, kiedy byłam poza domem. Inaczej nie wypuszczałam jej z rąk nawet na chwilę, zresztą ona sama nie chciała się ode mnie oddalać.
Jakiś czas temu opisałam w dziale 'choroby' jej przypadek. Miała guza pochwy. Ze względu na wiek ,nie zdecydowałam się na jej operację, którą zresztą odradził mi sam lekarz. Brała leki, i żyła całkowicie tak, jakby nic jej się nie stało. I tak przez kilka miesięcy.
A potem nagle wszystko zaczęło jej się rozrastać. Najpierw malutki guz przu sutku, który w ciągu dwóch dni przeistoczył się w wielką, twardą gulę. Teraz o operacji tym bardziej mowy nie było. Miałam ją zostawić w spokoju. Dziwiłam się, bo mimo "drugiego brzucha", mała zachowywała się, jakby była zwykłym ,zdrowym szczurzym seniorem. Normalnie jadła, chodziła na spacery, myła się, bawiła z koleżanką. Nawet, kiedy zaczął się krwotok z pochwy, nic sobie z tego nie robiła. Wylizywała się, i wracała do normalnego życia.
Po kilku dniach pojawiły się przerzuty na węzły chłonne...
Nie przedstawiała obrazu szczura cierpiącego, naprawdę.
Kiedy jednak w miejscu sutka ujrzałam wielką, krwawiącą, otwartą ranę, zabrałam ją do weterynarza, ciągle wesołą i silną.
Kazał mi ją uśpić. Nie zgodziłam się, wróciłam zapłakana do domu. Nie chciałam jej zabijać. Przecież nic jej się nie działo!
Ale wszyscy mówili "MUSISZ". Ciągle to cholerne "musisz, Musisz, MUSISZ"!!! Bo cierpi, bo i tak zaraz umrze, bo skazuje ją na niepotrzebne katusze ...
I zrobiłam to ... na drugi dzień poszłam do lekarza, który dał jej zastrzyk. Długo nie mogła umrzeć. Konała na moich rękach przez kilkanaście minut, w końcu dostała zastrzyk bezpośrednio do serca. Umarła ...
To była najgorsza decyzja w moim życiu. Nie powinnam była tego robić. Powinnam poprosić o leki przeciwbólowe i pozwolić jej umrzeć w domu.
Boje się, że mnie znienawidziła. Ze umierając na moich rękach wypominała mi, że pozwoliłam na ten zastrzyk.
A ja sobie tego nigdy nie wybaczę.
Klara odeszła w wieku niespełna trzech lat. Czas, który z nią spędziłam, był najpiękniejszym okresem w moim życiu, a sama szczurzyca była najcudowniejszą istotą, jaką spotkałam. Wiem, że już nigdy nikogo nie pokocham tak, jak jej.
Żegnaj, maleństwo...
Zdjęcie guza
Ostatnie zdjęcie, zrobione kilkanaście godzin przed jej śmiercią (trzeba oglądać w dużym pomniejszeniu, wtedy nie jest takie niewyraźne)
Wiem, nie mam tu najlepszej opinii. Teraz, z perspektywy czasu wiem, że mój start ze szczurami nie był zbyt dobry.
Teraz? Teraz jest świetnie. Nabrałam wprawy, doświadczenia. Więc dlaczego w najlepszym momencie wszystko musiało się pochrzanić?!
Niedawno umarła Vanity.
Teraz pożegnałam Klarę (imienniczka jednej z moich nieżyjących już szczurzyc).
Ze wszystkich szczurów, które kiedykolwiek u mnie były, ta była bezapelacyjnie moją najukochańszą kruszynką. Ona nie była dla mnie szczurem. Była dla mnie jak matka, jak przyjaciółka. Kochałam ją zupełnie taką samą miłością, jaką darzy się najbliższego członka rodziny. Zawsze była przeze mnie faworyzowana, najbardziej wypieszczona, wygłaskana, wycałowana. Zawsze ze mną, przy mnie, na mnie. Jedyne chwile, kiedy jej nie przytulałam to te, kiedy byłam poza domem. Inaczej nie wypuszczałam jej z rąk nawet na chwilę, zresztą ona sama nie chciała się ode mnie oddalać.
Jakiś czas temu opisałam w dziale 'choroby' jej przypadek. Miała guza pochwy. Ze względu na wiek ,nie zdecydowałam się na jej operację, którą zresztą odradził mi sam lekarz. Brała leki, i żyła całkowicie tak, jakby nic jej się nie stało. I tak przez kilka miesięcy.
A potem nagle wszystko zaczęło jej się rozrastać. Najpierw malutki guz przu sutku, który w ciągu dwóch dni przeistoczył się w wielką, twardą gulę. Teraz o operacji tym bardziej mowy nie było. Miałam ją zostawić w spokoju. Dziwiłam się, bo mimo "drugiego brzucha", mała zachowywała się, jakby była zwykłym ,zdrowym szczurzym seniorem. Normalnie jadła, chodziła na spacery, myła się, bawiła z koleżanką. Nawet, kiedy zaczął się krwotok z pochwy, nic sobie z tego nie robiła. Wylizywała się, i wracała do normalnego życia.
Po kilku dniach pojawiły się przerzuty na węzły chłonne...
Nie przedstawiała obrazu szczura cierpiącego, naprawdę.
Kiedy jednak w miejscu sutka ujrzałam wielką, krwawiącą, otwartą ranę, zabrałam ją do weterynarza, ciągle wesołą i silną.
Kazał mi ją uśpić. Nie zgodziłam się, wróciłam zapłakana do domu. Nie chciałam jej zabijać. Przecież nic jej się nie działo!
Ale wszyscy mówili "MUSISZ". Ciągle to cholerne "musisz, Musisz, MUSISZ"!!! Bo cierpi, bo i tak zaraz umrze, bo skazuje ją na niepotrzebne katusze ...
I zrobiłam to ... na drugi dzień poszłam do lekarza, który dał jej zastrzyk. Długo nie mogła umrzeć. Konała na moich rękach przez kilkanaście minut, w końcu dostała zastrzyk bezpośrednio do serca. Umarła ...
To była najgorsza decyzja w moim życiu. Nie powinnam była tego robić. Powinnam poprosić o leki przeciwbólowe i pozwolić jej umrzeć w domu.
Boje się, że mnie znienawidziła. Ze umierając na moich rękach wypominała mi, że pozwoliłam na ten zastrzyk.
A ja sobie tego nigdy nie wybaczę.
Klara odeszła w wieku niespełna trzech lat. Czas, który z nią spędziłam, był najpiękniejszym okresem w moim życiu, a sama szczurzyca była najcudowniejszą istotą, jaką spotkałam. Wiem, że już nigdy nikogo nie pokocham tak, jak jej.
Żegnaj, maleństwo...
Zdjęcie guza
Ostatnie zdjęcie, zrobione kilkanaście godzin przed jej śmiercią (trzeba oglądać w dużym pomniejszeniu, wtedy nie jest takie niewyraźne)
Klara, 29.12.2006
['] dla klary.
bardzo mi przykro..
bardzo mi przykro..
Klara, 29.12.2006
[*]...[*][/b]
"Najlepszym przyjacielem jest ten, kto nie pytając o powód twego smutku, potrafi sprawić, że znów wraca radość."
Klara, 29.12.2006
Shady Lane, nigdy do konca nie wiemy podejmujac ta najciezsza decyzje, czy robimy slusznie. Zawsze pojawia sie pytanie "czy to juz na pewno czas? "
Niestety te futrzaste klulki to nasza odpowiedzialnosc, i to my musimy podejmowac ta masakryczna decyzje. Ale przeciez robi sie to w dobrej wierze, wlasnie zeby pomoc przyjacielowi odejsc z godnoscia.
Na pewno Klara jest Ci wdzieczna ze nie dalas jej cierpiec, i dalas jej takie cudowne zycie. A jesli guz by pekl pod Twoja nieobecnosc a mala by sie wykrwawila... Wiem ze zadne slowa nie pociesza, ale nie obwiniaj siebie...
['][']['] dla Klary... dzielnego aniolka...
Niestety te futrzaste klulki to nasza odpowiedzialnosc, i to my musimy podejmowac ta masakryczna decyzje. Ale przeciez robi sie to w dobrej wierze, wlasnie zeby pomoc przyjacielowi odejsc z godnoscia.
Na pewno Klara jest Ci wdzieczna ze nie dalas jej cierpiec, i dalas jej takie cudowne zycie. A jesli guz by pekl pod Twoja nieobecnosc a mala by sie wykrwawila... Wiem ze zadne slowa nie pociesza, ale nie obwiniaj siebie...
['][']['] dla Klary... dzielnego aniolka...
Ostatnio zmieniony pt sty 05, 2007 5:53 pm przez limba, łącznie zmieniany 1 raz.
Aniołki: ['] Garek, Jeff(ka), Chrupek, Teodor, Kapunio, Freska, Żelka, Mufka, Bee-Bee, Kluska, Fryt, Keksik, Frocia, Imbirek, Pchełka, Klapuś [']
- maua_czarna
- Posty: 1289
- Rejestracja: pt lip 16, 2004 3:27 pm
- Lokalizacja: Bielsko-Biała/Kobiór
Klara, 29.12.2006
( * ) dla Klary
moja sytuacja sprzed 2 tygodni byla bardzo podobna do Twojej...do samego konca, do ostatniego dnia szczurzynka byla zwawa, miala apetyt...pozniej pojawila sie ziejaca rana,ale zaczela sie goic, wszystko szlo ku lepszemu...ale niestety :sad2: myslalam, czy zrobilam absolutnie wszystko co bylo mozliwe? czy decyzje ktore podjelam jej pomogly? czy jednak cierpiala?
nie zadreczaj sie...kazdy przechodzi etap "czy zrobilem/lam wszystko?" "czy podjalem/jelam dobre decyzje?"...nie mysl o tych ostatnich,smutnych chwilach-zapamietaj ja taka ,jaka byla przez cale zycie - twoja najukochansza pupilka. na pewno spoglada teraz skads na ciebie i nie chce ,zebys sie smucila. :przytul:
moja sytuacja sprzed 2 tygodni byla bardzo podobna do Twojej...do samego konca, do ostatniego dnia szczurzynka byla zwawa, miala apetyt...pozniej pojawila sie ziejaca rana,ale zaczela sie goic, wszystko szlo ku lepszemu...ale niestety :sad2: myslalam, czy zrobilam absolutnie wszystko co bylo mozliwe? czy decyzje ktore podjelam jej pomogly? czy jednak cierpiala?
nie zadreczaj sie...kazdy przechodzi etap "czy zrobilem/lam wszystko?" "czy podjalem/jelam dobre decyzje?"...nie mysl o tych ostatnich,smutnych chwilach-zapamietaj ja taka ,jaka byla przez cale zycie - twoja najukochansza pupilka. na pewno spoglada teraz skads na ciebie i nie chce ,zebys sie smucila. :przytul:
Klara, 29.12.2006
[*] dla dzielnej Klary...
"Dawno, dawno temu..."
Jedna z nielicznych osób nie chorujacych na GMR.
Jedna z nielicznych osób nie chorujacych na GMR.
Klara, 29.12.2006
normalnie zaczełam płakać jak to przeczytałam
bardzo mi przykrocry:
bardzo mi przykrocry:
od 07.03.2008 Mgiełka
od 20.12.2008 Iris:)
za TM:Pixi ['] (14.01.2007-17.11.2008) ;(
od 20.12.2008 Iris:)
za TM:Pixi ['] (14.01.2007-17.11.2008) ;(
Klara, 29.12.2006
straszne bardzo mi przykro, taka słodziutka ściulka trzymaj się :przytul:
Klara, 29.12.2006
[`] [`] [`]
Ostatnio zmieniony sob sty 06, 2007 10:34 am przez Lulu, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 161
- Rejestracja: czw sie 31, 2006 9:56 am
Klara, 29.12.2006
Aż się popłakałam .
Shady Lane, takie decyzje należą do najtrudniejszych, ponieważ dotyczą życia istot, które nie powiedzą nam wprost, co czują. Co czują, możemy jedynie wnioskować z ich zachowania, a wnioski te nie zawsze są słuszne. I tak naprawdę decydując się na ostatni zastrzyk, nigdy nie dowiemy się, czy postąpiliśmy słusznie. Zawsze, nawet w przypadku, kiedy zwierzątko jest już w bardzo złym stanie, pozostają wątpliwości... wątpliwości, których nie mają tylko osoby niewrażliwe, nieczułe - ludzie, którzy nigdy nie będą w stanie dostrzec piękna w istotce, jaką jest szczur, czy też jakiekolwiek inne zwierzę, przez co nigdy nie doświadczą tego, czego doświadczyłaś między innymi Ty. Jestem pewna, że nie żałujesz tych pięknych, radosnych chwil, jakie wspólnie spędziłyście (bo to mam na myśli). Niestety sytuacje, w których musimy wybierać między jednym rozwiązaniem, a drugim towarzyszą nam przez całe życia - na tym ono właśnie polega. Myślę, że Twoja decyzja, jakakolwiek by nie była, byłaby słuszna. Dałaś Klarze coś najpiękniejszego na świecie - miłość, zrozumienie i pełen ciepła dom, za co na pewno jest Ci ogromnie wdzięczna. I czeka z utęsknieniem na Ciebie, gdzieś za tęczowym mostem... Wszystko kiedyś się kończy, ale ważniejsze od samego zakończenia jest to, co było przed nim. Trzymaj się :przytul:
['] dla Klary
Shady Lane, takie decyzje należą do najtrudniejszych, ponieważ dotyczą życia istot, które nie powiedzą nam wprost, co czują. Co czują, możemy jedynie wnioskować z ich zachowania, a wnioski te nie zawsze są słuszne. I tak naprawdę decydując się na ostatni zastrzyk, nigdy nie dowiemy się, czy postąpiliśmy słusznie. Zawsze, nawet w przypadku, kiedy zwierzątko jest już w bardzo złym stanie, pozostają wątpliwości... wątpliwości, których nie mają tylko osoby niewrażliwe, nieczułe - ludzie, którzy nigdy nie będą w stanie dostrzec piękna w istotce, jaką jest szczur, czy też jakiekolwiek inne zwierzę, przez co nigdy nie doświadczą tego, czego doświadczyłaś między innymi Ty. Jestem pewna, że nie żałujesz tych pięknych, radosnych chwil, jakie wspólnie spędziłyście (bo to mam na myśli). Niestety sytuacje, w których musimy wybierać między jednym rozwiązaniem, a drugim towarzyszą nam przez całe życia - na tym ono właśnie polega. Myślę, że Twoja decyzja, jakakolwiek by nie była, byłaby słuszna. Dałaś Klarze coś najpiękniejszego na świecie - miłość, zrozumienie i pełen ciepła dom, za co na pewno jest Ci ogromnie wdzięczna. I czeka z utęsknieniem na Ciebie, gdzieś za tęczowym mostem... Wszystko kiedyś się kończy, ale ważniejsze od samego zakończenia jest to, co było przed nim. Trzymaj się :przytul:
['] dla Klary
Ostatnio zmieniony sob sty 06, 2007 1:43 pm przez Mikulinka, łącznie zmieniany 1 raz.
Od lewej: Małpka, Borsusia, Kretusia, Bimbla
Klara, 29.12.2006
[*][/size] :sad2:
U mnie: Vincent i Duke ♥
Odeszły: Misia [*], Gaja [*], Chisa [*]
Odeszły: Misia [*], Gaja [*], Chisa [*]
Klara, 29.12.2006
Bardzo mi przykro