Silver

Miejsce dla tych, których już z nami nie ma...

Moderator: Junior Moderator

Joga94
Posty: 73
Rejestracja: pt maja 23, 2008 11:22 pm
Lokalizacja: Wrocław

Silver

Post autor: Joga94 »

Najdzielniejszy z dzielnych, pupil całej rodzinki, po trzech operacjach, rekrut bez oczka. Najwspanialsze słoneczko na świecie odeszło dzisiaj o 21:30...Powodem było zapalenie płuc, chyba dostał zastrzyk za późno...Przynajmniej już nie cierpi. Na zawsze pozostanie w moim sercu. Śpij słodko, mój mały Aniołku. Może kiedyś się spotkamy, musimy w to wierzyć... [']
Obrazek
Awatar użytkownika
zalbi
Posty: 5371
Rejestracja: czw wrz 14, 2006 6:06 pm
Lokalizacja: Jaworzno

Re: Silver

Post autor: zalbi »

To się widzisz dogadali razem z Teuśkiem...


dla Silverka, na drogę.. [']
Szczur potrzebuje szczura. Taka jest jego natura.
Obrazek
bazarek ciuchowo różnościowy:www
biżu, figurki i inne na zamówienie:www
Awatar użytkownika
unipaks
Posty: 9611
Rejestracja: wt wrz 16, 2008 8:08 am
Lokalizacja: Wrocław

Re: Silver

Post autor: unipaks »

Silverku , opuściłeś swoją rodzinę dokładnie o tej godzinie ,
o której odeszła nasza Peanutka ...
Teraz , wierzę w to , już tam razem dokazujecie i nie ma już dla was
cierpienia , tylko radość hasania , a Pea z pewnością będzie zasypiać
przytulona do boku wujcia Silvera .
Dla najdzielniejszego szczurka , którego przemiłe łapki na swoich dłoniach do dziś pamiętam i nigdy nie zapomnę :
[']
[*]Peanut Czarnulka Dżuma Fini Martini Shenzi Fantazja Muffinka Puma Myszka Mika Lala Pepi Bella
Choć inaczej, ale nadal obecne...
Szarak[*] WIKI[*] http://szczury.org/viewtopic.php?f=37&t ... 0#p1031889
Awatar użytkownika
susurrement
Posty: 1957
Rejestracja: sob wrz 15, 2007 5:08 pm
Lokalizacja: Warszawa

Re: Silver

Post autor: susurrement »

:(
dla Silverka na drogę [*]
ze mną 1+3 szczurze łobuziaki, 3 króliki, jeż, chomik i dwa piesy
za TM 47 kochanych aniołków i 2 króliki [*]
Joga94
Posty: 73
Rejestracja: pt maja 23, 2008 11:22 pm
Lokalizacja: Wrocław

Re: Silver

Post autor: Joga94 »

Dziękuje wam. Unipaks, pięknie to napisałaś, nie mogę przestać płakać. W pokoju czuć jego obecność, nie opuścił nas.
Obrazek
Awatar użytkownika
susurrement
Posty: 1957
Rejestracja: sob wrz 15, 2007 5:08 pm
Lokalizacja: Warszawa

Re: Silver

Post autor: susurrement »

nigdy Was nie opuści.. zostaje w Waszych sercach na zawsze!
ze mną 1+3 szczurze łobuziaki, 3 króliki, jeż, chomik i dwa piesy
za TM 47 kochanych aniołków i 2 króliki [*]
Awatar użytkownika
Leia
Posty: 995
Rejestracja: sob sty 10, 2009 12:00 pm
Lokalizacja: Rogalin

Re: Silver

Post autor: Leia »

Bidulku mały, tyle musiałeś się nacierpieć. Ale teraz już nie będzie cierpienia. Będzie cicha łąka, smaczne kąski i zgraja szczurzych przyjaciół. Biegnij do nich przez TM. [*]
merch
Posty: 6868
Rejestracja: czw gru 02, 2004 2:48 pm

Re: Silver

Post autor: merch »

Baw sie dobrze za TM...
Nina
Posty: 6027
Rejestracja: ndz wrz 10, 2006 9:30 pm
Lokalizacja: Brzeg
Kontakt:

Re: Silver

Post autor: Nina »

Bardzo dzielny szczur...

[*]
Ze mną: LeeLee + Lily
W pamięci 35 indywidualistów: H, M, H, V, M, K, D, M, S, A, D, N, F, P, A, H, A, A, F, K, M, T, M, E, C, A, B, C, Ł, A, C, K, C, F, F + Grażyna, Kluska, Mia, Trufla, Zambia, Mała Mi, Weszka i Pcheła
Tupot Małych Stóp
Awatar użytkownika
*Delilah*
Posty: 2040
Rejestracja: pt lut 01, 2008 2:37 pm
Lokalizacja: krk

Re: Silver

Post autor: *Delilah* »

Dla Silverka na droge <'> . Na pewno o Was nie zapomni i bedzie cierpliwie czekal, az znowu dane Mu bedzie zasiasc na Twoim ramieniu. Wierze w to :)
Trzymaj sie Joga94...
+ Anioły:Banshee,Buba,Carphata,Cirilla,Dziabaducha,Jacuś,Kokarda,Kroova,Layla, Lilitu,LordKlaklon,Masumi,Mushishi,Nefilim,Noktula,Pudlich,Runa,Rosalka,Sandija,Shiloh,Shirin,
Spirulina,Rubin,Trebuszka +
Na moim ramieniu:PaniFujibe~
Awatar użytkownika
Magamaga
Starszy Moderator na urlopie
Posty: 2996
Rejestracja: sob paź 06, 2007 7:22 am
Lokalizacja: Gdynia

Re: Silver

Post autor: Magamaga »

Dla Silvera [*]
Obrazek
Ze mną: kotka Luna i kocurek Borys

Za TM- Tuptuś [*] Fiona [*] Milejka [*] Batman [*] Mania [*] Lolek [*] Zefir [*] Bobek [*] Zawsze będę pamiętać....[/size]
Awatar użytkownika
pin3ska
Posty: 3006
Rejestracja: sob maja 10, 2008 4:26 pm

Re: Silver

Post autor: pin3ska »

[*]
Bazarek: szczurkowe rzeczy, ciuszki, biżuteria, książki... Zapraszam :)

“...Widzi pan, perfumy powinny być jak wymierzony policzek, żeby nie zastanawiać się godzinami czy one pachną, czy nie. "(Coco Chanel)
Joga94
Posty: 73
Rejestracja: pt maja 23, 2008 11:22 pm
Lokalizacja: Wrocław

Re: Silver

Post autor: Joga94 »

Bardzo wam dziękuje...w domu jest tak strasznie pusto bez żadnego zwierzaka...ale przede wszystkim bez niego :(
Obrazek
Awatar użytkownika
strup
Posty: 937
Rejestracja: pn cze 30, 2008 8:46 pm
Lokalizacja: wołów/wrocław

Re: Silver

Post autor: strup »

(*)

Bless Ya miał mieć na imie Silver. ;(
ruth. oktawia. mela. fibi. odetta. bit. box. bletka. blesss ya. puff. bella. dorotka.
(*) hera. schizma. kryszna. kometa. sziwa. freya.

Obrazek
Joga94
Posty: 73
Rejestracja: pt maja 23, 2008 11:22 pm
Lokalizacja: Wrocław

Re: Silver

Post autor: Joga94 »

Silver umarł prawie miesiąc temu, 30 marca 2009 r. Od tego czasu nieustannie zaprząta moją głowę i pomyślałam, że może napisanie o nim pomoże ugasić ból, który ciągle tli się w moim sercu.
Silly był cudownym, srebrnym szczurkiem. Miał wielkie, bystre oczka, najpiękniejsze z możliwych. Nie mam nawet jego zdjęcia...
Przybył do mojego domu koło 20 stycznia 2007 r. Mama zauważyła go na jednym ze stoisk jakiejś kobiety, która sprzedawała artykuły dla zwierząt w centrum handlowym. Był jeden jedyny i mama od razu wiedziała, że to będzie nasz szczur. Jego właścicielka powiedziała jej, że interesuje się nim jakiś mężczyzna, chcący kupić go prawdopodobnie na karmę dla węża. Parę dni później pojechałam do tego centrum z mamą i...zakochałam się. Był taki milutki, lgnął do wszystkich, wchodził na ręce...Ale nie był typowym szczurkiem w jego wieku(miał nie więcej niż 4 tygodnie). Może dlatego, że żył bez towarzystwa. Wyczuwało się w nim bowiem pewną melancholie, spokój, nie było do końca tego młodzieńczego, gorącego temperamentu.
Kiedy go wzięłyśmy, był już w zasadzie pierwszego dnia oswojony. Szybko zaprzyjaźnił się z Gomezem i Miquelem - moimi dwoma sędziwymi już szczurami. Życie toczyło się dalej, a Silverek rósł i rósł. Pamiętam, jak uwielbiał wchodzić pod kołdrę i zaczepiać moją rękę, żebym się z nim "siłowała". Co dziwne, mało jednak pamiętam z okresu jego młodości. Bardziej wrył mi się w pamięć jego wiek średni i starość. Może dlatego, że wtedy właśnie zdarzyły się rzeczy, które niejednokrotnie uświadamiały mi, jak bardzo go kocham.
To było już po śmierci Gomeza i Miquela. Gomez umarł przez nowotwór, Miquel tydzień później. Nie wiem dlaczego, bo wszystko z nim było OK. Może po prostu ze starości. W międzyczasie trafiła do nas dzika szczurka, która przybłąkała się z dworu do naszego domu. Była trzymana w oddzielnej klatce, ale często puszczałam ją po pokoju z Silverem. Mały nigdy nie był nachalny i można powiedzieć, że pod względem "popędu" raczej trzymał się od niej z daleka. Traktował ją bardziej jak siostrę. Michelle nie mogła mieć więcej niż 2 miesiące, kiedy do nas trafiła. Silver sięgał już wtedy wieku 1,8 miesięcy, co było wiekiem poważnym, biorąc pod uwagę, że szczury żyją przeciętnie 2,5 roku, często mniej. Zauważyłam u niego pod łapką miękki, ledwo wyczuwalny guzek. Zaczął on stopniowo rosnąć, ale bardzo powoli. Ciesze się, że nie zdecydowałam się od razu na operacje, a poczekałam, aż guz trochę podrośnie. Bowiem parę dni przed terminem operacji pojawił się drugi guz - na powiece. Ten za to rósł w zastraszającym tempie, a do tego Silver go sobie rozdrapywał i miał cały pyszczek we krwi.
Operacja była przeprowadzana przez specjalistę od małych zwierząt, dr. Piaseckiego. Kiedy wysiadałam z samochodu, z Silverem w transporterku, by zanieść go do kliniki, można było usłyszeć, jak szczękam ze strachu zębami. Nigdy się tak nie bałam. Operacja się jednak udała, Piasecki zrobił wszystko bardzo dobrze. Po guzie na powiece, oprócz szwu, nie było śladu. Oba guzy okazały się gruczolakami. Po powrocie do domu Silly zaczął się wybudzać, chodzić jak pijany. A ja byłam cała szczęśliwa, bo wiedziałam, że to dobry i normalny objaw.
Druga operacja nastąpiła miesiąc później. Guz na oku odnowił się. To był początek zimy. Coś mnie podkusiło, żeby mama wzięła go do pracy i zawiozła później stamtąd do weterynarza, a ja dojadę do niej z domu. Nie wiem czemu tak zrobiłam, może dlatego, że nie chciałam, żeby Silver się wyziębiał i jechał ze mną tramwajem. W każdym razie, mój tramwaj nie przyjechał a na dworze rozpętała się straszna zamieć śnieżna. Całe miasto stanęło, mama z Silverem w drodze też. Nie miałam jak do nich dojechać, dlatego pozostawała mi tylko łączność z mamą przez telefon. Ponoć Piasecki nie był tak zadowolony jak za pierwszym razem i powiedział, żeby nie męczyć go już trzecią operacją. Guz nie zagraża życiu, tylko je utrudnia. Utrudnia!? Mały chodził z zakrwawionym pyszczkiem, a do tego jego oko było wielkie, czerwone i wysuszone, wyglądało jak rodzynka. Z tej drugiej operacji ledwo nam się wybudził...Weterynarz się śpieszył, bo ściągnęło do niego bardzo wielu ludzi ze zwierzakami, opóźnieni z powodu tej zamieci. Musiał wbić się za głęboko, bo krwotok z oka trwał i trwał. Tamowaliśmy go w domu jak mogliśmy, ale kiepsko nam się to udawało. W końcu sam Silver, "naćpany" i w zasadzie nieprzytomny, przycisnął to oko do ścianki klatki, jakby wiedział, że to po jakimś czasie zatrzyma krwawienie. Nie było już chodzenia "po pijaku", kręcenia się i powolnego wybudzania. Silver stracił wiele krwi i myśleliśmy już, że nie przeżyje nocy. Jednak przeżył, a powrót do sił zajął mu trzy dni.
Trzecia operacja była najbardziej desperackim krokiem w moim życiu. I nie żałuję go. Guz na powiece tym razem odnowił się po tygodniu. Podjęliśmy decyzje o usunięciu oka łącznie z powieką. Weterynarz nigdy tego nie robił u szczura i miał ogromne watpliwości, które jednak rozwiały się, gdy dostał od nas 200 zł(tyle policzył sobie za ten zabieg, kupa forsy; musiałam pożyczyć te pieniądze od pani z forum o szczurach.) Mimo wszystko, poradził sobie wyśmienicie. Widać było, że włożył w tą operacje serce, chyba zobaczył, że jesteśmy z mamą strasznie zdesperowane i nie odpuścimy. Silver dość długo się nie wybudzał. Postawiłam klatkę, w której leżał, na biurku. Nie zasłoniłam ją jednak górą z pięterkiem, żeby był do niego łatwy dostęp. Długi czas nie mogłam usnąć, co chwila zaglądałam do pokoju sprawdzając, czy przypadkiem nie zaczął się wybudzać. Koło 3 w nocy, kiedy w końcu udało nam się z mamą usnąć, brat nas budzi i mówi...że Silvera nie ma w klatce. Przeszukaliśmy cały pokój, lecz nigdzie go nie było. Gdzie mógł pójść "naćpany" szczur ze świeżą blizną po oku, która do tego musiała strasznie boleć? W końcu zobaczyliśmy, że wcisnął się między dwie duże szafy. Było tam strasznie wąsko. Byliśmy niemal pewni, że się udusił. Mama z bratem odsunęli szafy, a ja go wyjęłam. Na szczęście nic mu nie było. Zadziwiające, jak podziałała na niego ta narkoza. Wybudził się po 5 godzinach, ale na tyle, że sam zszedł z biurka i wcisnął się między szafy. A przecież ledwo chodził. To było niesamowite, do teraz nie mogę pojąć jak sobie z tym poradził...
Po tej operacji wszystko było OK. Nic się nie odnawiało, a Silver, mimo iż widziałam, że już się na poważnie zaczyna starzeć, czuł się świetnie. W między czasie, jakoś po pierwszej operacji, kupiliśmy mu do towarzystwa malutkiego 4tygodniowego szczurzego towarzysza. Mały umarł jednak szybko na zapalenie płuc, które rozwinęło się w weekend...Zabiło go w dobę, nie mieliśmy nawet czasu na zrobienie czegokolwiek. Po trzeciej operacji Silvera odeszła Michelle. Nie wybudziła się z operacji. Myśleliśmy, że jest w ciąży, że Silver coś tam przy niej zmajstrował, jednak okazało się, że to był złośliwy guz macicy...
Tak więc Silver został sam. Przeżył dwa szczury młodsze od siebie o ponad rok, mając za sobą do tego 3 poważne operacje. Powoli dostrzegałam, jak robi się z niego staruszek. Jego ulubionym zajęciem stało się kładzenie się u mnie na kolanach i czekanie na głaskanie. Jednak nadal był strasznie ciekawski i wesoły duchem, jakby zawsze był dzieciakiem. Znakomicie radził sobie bez tego oka, jakby w ogóle nie odczuwał jego braku. Blizna szybko się zagoiła i śmiałysmy się z mamą, że mały wygląda bardzo szarmancko z jednym okiem otwartym, a drugim jakby przymkniętym, jakby puszczał oczko.
Wszystko stało się tak szybko...W czwartek, 26.03.09r. zauważyłam u niego guzek na rzuchwie. Poszłam z nim do Piaseckiego w piątek, powiedział, że to pewnie niewydolność ślinianek i nic poważnego. Uwierzyłam mu, bo widziałam, że Silver zachowuje się normalnie. No może oprócz tego, że był smutny. Masowałam mu to, jednak niewiele dawało. W weekend pojawiła się polfiryna z nosa, będąca objawem osłabienia organizmu. W niedziele zaczął bardzo ciężko oddychać. Mało jadł, mało pił. Zwisał ze swojego hamaczka głową w dół. Poleciałam z nim do weterynarza w poniedziałek. Piasecki powiedział, że to zapalenie płuc dał mu zastrzyki i uspokoił, że na tym etapie da się go jeszcze prawdopodobnie wyleczyć. Silver umarł parę godzin później, przed 21.30. Rozmawiałam wtedy przez telefon z weterynarzem, uproszona przez mamę, bo Silver, leżący dotychczas spokojnie, zaczął się rzucać i zataczać po klatce jak w narkozie. To było straszne...W czasie rozmowy wyszłam do kuchni, bo wiedziałam, że jak dłużej będe na niego patrzeć, nie powstrzymam łez i nie wytłumaczę lekarzowi co się dzieje. Za chwilę przyszła do mnie mama, oznajmiając, że Silver nie żyje. Zakończyłam rozmowę i przez parę minut bałam się wchodzić do pokoju. To było naprawdę koszmarne przeżycie. Kiedy w końcu weszłam, zobaczyłam, jak leży na biurku, z okiem szeroko otwartym. Ostatkiem sił wyczołgał się z klatki...
Nie mogę sobie darować, że mnie przy nim nie było. Nie mogę sobie darować, że nie było mnie w chwili, w której pewnie strasznie się bał. Mimo tego, że nie kontaktował, wyczułam, że wyszedł z tej klatki, żeby podczołgać się do mnie. A ja rozmawiałam z tym cholernym weterynarzem. Nie potrafię opisać co czułam, co czuje do dzisiaj...To zbyt skomplikowane.
Silver nauczył mnie, żeby nigdy się nie poddawać. Nawet jeśli większość uważa, że coś się nie uda, trzeba mieć nadzieje do samego końca i trwać przy niej. Wiedziałam, że jak nie usunę mu tego oczka, jego życie stanie się strasznie uciążliwe. Będzie się ciągle drapał, rozkrwawiał je sobie i czuł paskudnie, mimo, że zdrowotnie wszystko z nim będzie ok. Powiedziałam więc sobie, że jeżeli ma cierpieć, wolę już, żeby odszedł po lub w czasie operacji, przez sen. A jednocześnie wiedziałam, że jak zabieg się powiedzie, mały będzie mógł spokojnie dożyć późnego wieku, bez żadego przeklętego guza.
Myśleliśmy, że Silver będzie żyć wiecznie. Tyle razy ocierał się o śmierć, że kiedy wkładałam go do "trumienki", nie mogłam uwierzyć. Wyglądał jak w narkozie, jakby zwyczajnie spał...Tylko boczki się nie ruszały.
Pochowałyśmy go z mamą pod sosną w parku. Codziennie patrzę na nią z okna i bardzo często odwiedzam jego grób. Wyrosła na nim piękna trawa...
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Odeszły...”