mefit (27 wrzesnia 2005 ok. 15:45)
: wt wrz 27, 2005 8:10 pm
zawsze byla wyjatkowa... moja malenka krolewna, czarna tancereczka, najsliczniejszy aksamitny cien... caly czas sprawiala jakies problemy, uciekala, gryzla kanape, dokuczala innym... wylalam przez nia tyle lez - ale kochalam ja tak bardzo... miala tylko rok i 10 miesiecy... jedna operacje za soba, guza pod prawa lapka i slabe serduszko... trzech weterynarzy debatowalo, czy warto ryzykowac... podobno bylo warto... odeszla, zanim jeszcze polozyli ja na stole operacyjnym...
wierze, ze bylo jej dobrze... miala szatana i reszte stada, miala tyle wolnosci, ile tylko moglam jej dac... kochalam ja i dbalam o nia najlepiej, jak potrafilam... byla moim najcudowniejszym malenkim skarbem... moze powinnam byla odpuscic, nie decydowac sie na zabieg... a moze lepiej, ze odeszla we snie i nie dozyla czasow, kiedy guz uniemozliwilby jej chodzenie i zmienilby moja sliczna akrobatke w smutna, pokraczna kaleke...
w niedziele mielismy sie wszyscy przeprowadzic do lublina... mefit dostalaby taka sliczna tube-poleczke z ikei, zeby miala gdzie zrobic sobie norke... podobalaby sie jej... to niesprawiedliwe, ze odeszla tak szybko...
wierze, ze bylo jej dobrze... miala szatana i reszte stada, miala tyle wolnosci, ile tylko moglam jej dac... kochalam ja i dbalam o nia najlepiej, jak potrafilam... byla moim najcudowniejszym malenkim skarbem... moze powinnam byla odpuscic, nie decydowac sie na zabieg... a moze lepiej, ze odeszla we snie i nie dozyla czasow, kiedy guz uniemozliwilby jej chodzenie i zmienilby moja sliczna akrobatke w smutna, pokraczna kaleke...
w niedziele mielismy sie wszyscy przeprowadzic do lublina... mefit dostalaby taka sliczna tube-poleczke z ikei, zeby miala gdzie zrobic sobie norke... podobalaby sie jej... to niesprawiedliwe, ze odeszla tak szybko...