Jestem bardzo kiepską forumowiczką która przychodzi z nadbagażem złych widomości...
Jest nas o dwóch mniej, miesiąc temu odszedł Marcin, a dziś doslownie dwie godziny temu i zupełnie niespodziewanie - Ziemniaczek. Marcin niemal ciagle przechodził z jednego antybiotyku na drugi, ale zaden nie dawał efektow, nawet po wymazie i ukierunkowanym leczeniu - zmiany w uszach ciagle dokuczały, pojawily sie tez krwotoki, bardzo schudł i oslabila mu się watroba od lekow - bral tez leki na watrobe, juz trochę przytyl i wydawało sie ze idzie ku lepszemu, ale kolejny krwotok go zabił.
Ziemniak natomiast jakos w drugim tygodniu kwietnia zaniemógł nagle, osłabł i zaczął ciezko oddychac, pomyślałam ze to serce, ale zdiagnozowano drogi oddechowe, po antybiotyku mu sie poprawilo i na kontroli 16 kwietnia bylo juz ok. I dziś gdy wracalam z pracy maz zadzwonil ze "chyba nie zyje", piec minut pozniej bylam w domu i trzymałam juz tylko bezwładne ciałko. Nikt nie widział jak to sie stało, ale maz siedzial wczesniej w pokoju i nic sie nie działo, a potem znalazl go wczepionego lapkami i zebami w kraty, z otwartym pyszczkiem
![Sad :(](./images/smilies/sad.gif)
miał rok i trzy miesiące, Marcin w chwili smierci tez, nigdy mi szczury nie chorowaly i nie odchodzily tak szybko jak to stado
![Undecided :-\](./images/smilies/undecided.gif)
zawiozłam go na sekcję, Marcinek też miał robioną i przyczyna smierci byl krwiak w uchu.
Z lepszych wiesci to Leszek dobrze reaguje na swoje tabletki na tarczyce i tak je bierze i co jakis czas robimy wyniki i wydaje sie ze jest dobrze. Kendriczek jest sobą czyli panem sztywniejącym niedotykalskim, ale nie wiem jak poradzi sobie ze stratą Ziemniaczka bo byli nierozłączni
![Cry :'(](./images/smilies/cry.gif)
Leszek nie jest zbyt towarzyską istotą i lubi spac sam i wszedzie chodzi tez sam.