Re: Malachitowe Okruchy
: czw wrz 28, 2017 4:40 pm
Testuję fmixa - zapowiada się ok, brakuje mi tylko opcji dodania filmików, którą miał photobucket. No i graficznie jest dla mnie strasznie toporny, ale co tam.
Więc... nie tak dawno temu był sobie szczur, który gryzł ludzi, sam chyba nie do końca wiedząc, dlaczego. Był młodym szczurkiem i nie do końca sobie radził ze swoim stresem. Trafił pod opiekę najpierw do jednej osoby, później do drugiej - postanowiono go wykastrować. Po kastracji było mu nieco lżej, albo po prostu zaczął przyzwyczajać się do swojej opiekunki i gryźć przestał. Poznał bandę małolat, które ustawiły go do pionu. Wśród nich był mały kret. Pewnego dnia, pani wzięła jego, wzięła kreta, spakowała oboje do małej klatki i oddała innej pani. Wtedy też pojechały na Wyprawę, po której przejęła ich jeszcze inna pani i przyniosła do domu. Tam poznali Rezydentkę. Rezydentka nie była zadowolona z ich obecności i kazała im wracać do siebie. Ale pani powiedziała, że teraz tutaj jest "ich" i że będą mieszkać wszyscy razem. Rezydentka bardzo się denerwowała i chciała uciec, ale z czasem dała się przekonać. A po kilku dniach szczur, który już nie gryzł, znów zaczął gryźć i straszyć Panią. Później Pani zniknęła na długi czas i szczur był z siebie zadowolony, że ją pogonił. Pani jednak wróciła i zaczęła dawać szczurowi różne przysmaki, ale tylko wtedy, kiedy wszedł jej na rękę lub dał się podnieść. Później przez wiele dni pomagał jej gotować, sprzątać, czytał z nią książki. I z czasem znów przestał być szczurem, który gryzie. Teraz już tylko fuka na Pana
A tak "po ludzku", to Piołun i Mała przyjechali do nas ze Szczuradełka w połowie sierpnia - tydzień przed naszym urlopem. Łączenie było burzliwe, ale nieszczególnie długie, udało im się dogadać przed naszym wyjazdem.
Dość szybko też wyszedł na jaw terytorializm Piołuna a ja naprawdę rozważałam odesłanie go obwiązanego wstążeczką po powrocie z urlopu wzięłam się jednak za ćwiczenia z łyżeczką, a później z pomocą Oli (która na fb pomaga ludziom zrozumieć swoje szczury i której jestem ogromnie, ogromnie wdzięczna) zaczęłam nosić Piołuna pod bluzą (wtedy już dzięki metodzie z łyżeczką sam wychodził na rękę) i ćwiczyć. Obecnie Piołun potrafi zrobić obrót i spokojnie daje się miętosić w klatce jeszcze jestem ostrożna, ale myślę, że to też z czasem przejdzie. Co prawda nadal zdarza mu się prychać, jak zmieniam poidło i na każdego innego poza mną prycha z klatki, ale poza - jest grzeczniutki. Niestety jeszcze nie próbowałam mu obciąć pazurów, a uwierzcie - ma takie szpony, jakich nie miał żaden z moich szczurów. Jak harpia! Piołun ma teraz około pół roku.
Mały Kret jest... typowym ADHD, oszołomem, chyba najmniej rozważnym z całej generacji moich szczurów. Skacze z/na/do bez zastanowienia. Kradnie różne rzeczy, które później przejmuje od niej Lotta ale do tego jest tak urocza, że nie da się na nią wściekać - jak tylko się ją podniesie zamienia się w bezwładną kluskę z podkulonymi łapkami. NIE WYRYWA SIĘ!
Niedawno ją wysterylizowałam, bo stwierdziłam, że nie popełnię kolejny raz tego błędu, za który zapłaciła Echo. Zagoiła się ładnie, ale jeszcze nie odrosła, co widać na zdjęciu. Prawdopodobnie już niedługo zdetronizuje Lottę
A Lotta... cóż, za każdym razem dopiero kiedy łączę starsze szczury z młodszymi widzę, że powoli się starzeją. Tak też jest z Królewną. Lotta naprawdę nie była zadowolona jak zobaczyła swoją nową rodzinę, zwłaszcza, że ta chciała jej wejść na głowę i wcale nie zamierzała się podporządkować. A przecież Lotcie zawsze wszyscy się podporządkowywali! na szczęście na razie nadal rządzi i nadal jest małym żywiołem. Od łączenia co prawda znów zaczęła więcej skrzekliwie protestować (nawet na mnie), ale już jej złość dawno przeszła i cieszy się, że ma kogo ustawiać (z drugiej strony widzę, że boi się detronizacji i za każdym razem, jak Mała się stawia to Lotta zamienia się w kulę futra).
Widzę też już pierwszą wadę fmixa - miniaturki nie pokazują całych zdjęć, tylko część ucinają
Więc... nie tak dawno temu był sobie szczur, który gryzł ludzi, sam chyba nie do końca wiedząc, dlaczego. Był młodym szczurkiem i nie do końca sobie radził ze swoim stresem. Trafił pod opiekę najpierw do jednej osoby, później do drugiej - postanowiono go wykastrować. Po kastracji było mu nieco lżej, albo po prostu zaczął przyzwyczajać się do swojej opiekunki i gryźć przestał. Poznał bandę małolat, które ustawiły go do pionu. Wśród nich był mały kret. Pewnego dnia, pani wzięła jego, wzięła kreta, spakowała oboje do małej klatki i oddała innej pani. Wtedy też pojechały na Wyprawę, po której przejęła ich jeszcze inna pani i przyniosła do domu. Tam poznali Rezydentkę. Rezydentka nie była zadowolona z ich obecności i kazała im wracać do siebie. Ale pani powiedziała, że teraz tutaj jest "ich" i że będą mieszkać wszyscy razem. Rezydentka bardzo się denerwowała i chciała uciec, ale z czasem dała się przekonać. A po kilku dniach szczur, który już nie gryzł, znów zaczął gryźć i straszyć Panią. Później Pani zniknęła na długi czas i szczur był z siebie zadowolony, że ją pogonił. Pani jednak wróciła i zaczęła dawać szczurowi różne przysmaki, ale tylko wtedy, kiedy wszedł jej na rękę lub dał się podnieść. Później przez wiele dni pomagał jej gotować, sprzątać, czytał z nią książki. I z czasem znów przestał być szczurem, który gryzie. Teraz już tylko fuka na Pana
A tak "po ludzku", to Piołun i Mała przyjechali do nas ze Szczuradełka w połowie sierpnia - tydzień przed naszym urlopem. Łączenie było burzliwe, ale nieszczególnie długie, udało im się dogadać przed naszym wyjazdem.
Dość szybko też wyszedł na jaw terytorializm Piołuna a ja naprawdę rozważałam odesłanie go obwiązanego wstążeczką po powrocie z urlopu wzięłam się jednak za ćwiczenia z łyżeczką, a później z pomocą Oli (która na fb pomaga ludziom zrozumieć swoje szczury i której jestem ogromnie, ogromnie wdzięczna) zaczęłam nosić Piołuna pod bluzą (wtedy już dzięki metodzie z łyżeczką sam wychodził na rękę) i ćwiczyć. Obecnie Piołun potrafi zrobić obrót i spokojnie daje się miętosić w klatce jeszcze jestem ostrożna, ale myślę, że to też z czasem przejdzie. Co prawda nadal zdarza mu się prychać, jak zmieniam poidło i na każdego innego poza mną prycha z klatki, ale poza - jest grzeczniutki. Niestety jeszcze nie próbowałam mu obciąć pazurów, a uwierzcie - ma takie szpony, jakich nie miał żaden z moich szczurów. Jak harpia! Piołun ma teraz około pół roku.
Mały Kret jest... typowym ADHD, oszołomem, chyba najmniej rozważnym z całej generacji moich szczurów. Skacze z/na/do bez zastanowienia. Kradnie różne rzeczy, które później przejmuje od niej Lotta ale do tego jest tak urocza, że nie da się na nią wściekać - jak tylko się ją podniesie zamienia się w bezwładną kluskę z podkulonymi łapkami. NIE WYRYWA SIĘ!
Niedawno ją wysterylizowałam, bo stwierdziłam, że nie popełnię kolejny raz tego błędu, za który zapłaciła Echo. Zagoiła się ładnie, ale jeszcze nie odrosła, co widać na zdjęciu. Prawdopodobnie już niedługo zdetronizuje Lottę
A Lotta... cóż, za każdym razem dopiero kiedy łączę starsze szczury z młodszymi widzę, że powoli się starzeją. Tak też jest z Królewną. Lotta naprawdę nie była zadowolona jak zobaczyła swoją nową rodzinę, zwłaszcza, że ta chciała jej wejść na głowę i wcale nie zamierzała się podporządkować. A przecież Lotcie zawsze wszyscy się podporządkowywali! na szczęście na razie nadal rządzi i nadal jest małym żywiołem. Od łączenia co prawda znów zaczęła więcej skrzekliwie protestować (nawet na mnie), ale już jej złość dawno przeszła i cieszy się, że ma kogo ustawiać (z drugiej strony widzę, że boi się detronizacji i za każdym razem, jak Mała się stawia to Lotta zamienia się w kulę futra).
Widzę też już pierwszą wadę fmixa - miniaturki nie pokazują całych zdjęć, tylko część ucinają