Tak więc, wbrew wcześniejszym słowom, odebrałam Zero dziś przed 22.
Zabuliłam też 95 zł...
Za zastrzyk przeciwbólowy i badanie krwi. (Jutro mam po wyniki płacić.)
Dostałam też receptę na proszki, którego UWAGA mam dawać Zero 1/80 dwa razy dziennie. 1/80, to nie pomyłka.
Dostałam przeszkolenie, jak to zrobić.
Wykupię jutro, dziś już niezbyt miałam gdzie.
Na razie jest ciiisza, milusi szczurcio jest grzeczny.
Zosiu, mega dziękujemy za wsparcie i buziaczki.
Nie wiem, czy Jimini da rade z jeszcze jednym buziaczkiem...
Bo ja to ciągle chodzę, cmokam go gdzieś, miźnę go gdzieś... Ale on to tak kocha.
Od razu wypełza i próbuje za mną pełznąć.
uni, nie wiem, czy dziękować, bo nie chcę zapeszyć.
Licho, oby, oby, oby...
Co do reszty śmierdzieli (moja mama ich tak pieszczotliwie nazywa) to mają się w porządku (tfu tfu!).
Nerowi się ciągle tylko kaszak odnawia, czy jak to się nazywa. Wyciskam tak, jak mi pokazywała Rzepka, potem przemywam takim czymś odkażającym ze szpitala (ciocia pielęgniarka
), a potem jeszcze nacieram Rivanolem. Dziś się wkurzyłam, bo ile może mi coś takiego się odnawiać u biednego Nerosia nooo. Wzięłam pęsetę, aż powyrywałam mu trochę sierści dookoła (taka osłabiona aż była), i pogrzebałam tam
, powyciągałam to białe, dziwne coś... No i potem oczywiście grubo wszystko przemyłam. Jak jeszcze raz mu się odnowi, to chyba aż z taką pierdołą do Rzepki pojadę (no po prostu wstyd), bo nie chcę, żeby go to męczyło.