paskudy Yin i Yang

Dział poświęcony wszystkim zwierzakom, które macie lub chcielibyście mieć. Można tutaj się chwalić i słodzić do woli!

Moderator: Junior Moderator

Regulamin forum
Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu :)
Awatar użytkownika
Mal
Posty: 478
Rejestracja: sob maja 01, 2010 5:31 pm
Kontakt:

Re: paskudy Yin i Yang

Post autor: Mal »

Dzieci Kapturnik są między innymi u ssouzzie, Oleczki, Velli, Muchy, saszy, Wildheart, Abry, Adary, Mieli, zyberki. Jej wnuczęta są u Vereny, Jordana, Fluffek u Klimki i Otiś u Nietoperka, Fomzi u Muchy też kojarzy mi się że jest wnukiem Kapturnicy.
Awatar użytkownika
pariscope
Posty: 664
Rejestracja: czw lip 03, 2008 8:16 pm
Lokalizacja: Nowa Sarzyna

Re: paskudy Yin i Yang

Post autor: pariscope »

Szkoda takiego ślicznego Kapturniczka :'( (*)
Mal, po przemyśleniu dochodzę do wniosku, że te ostrzeżenia na forum dotyczące penicyliny wynikają z tej właśnie jej zdolności do uczulania, a u szczurów chyba nie praktykuje się prób uczuleniowych, więc tak na wszelki wypadek... Bo jeśli trafi na szczurka uczulonego, to nie ma ratunku...
No nic, całe szczęście, że Twoja Irmina nie jest uczulona. Uff.
SZCZURCIA 02.2006 - 23.04.2008 ; PEREŁKA ??.08.2008 - 05.04.2011 ; FRYGA ??.08.2008 - 16.11.2010; CYKORIA 01.01.2011 - 16.05.2012 ; DAKOTA 17.01.2011 - 02.05.2012; KRECIA ??.09.2012 - 08.08.2014; KICIA ??.09.2012 - 20.09.2014;
Awatar użytkownika
Mal
Posty: 478
Rejestracja: sob maja 01, 2010 5:31 pm
Kontakt:

Re: paskudy Yin i Yang

Post autor: Mal »

Pari dlatego moim zdaniem warto przekonać weta żeby zrobił próbę uczuleniową przed podaniem pełnej dawki. Teoretycznie mówi się że zawssze bez względu na gatunek przy podawaniu penicyliny nalezy wcześniej sprawdzić czy pacjent nie jest uczulony . W praktyce chyba tylko przy psach coś takiego się robi. Chociaż tutaj chwała mojemu wetowi bo tak dobrał dawki że można powiedzieć pierwsze podanie było próbą uczuleniową
Awatar użytkownika
Mucha321
Posty: 1672
Rejestracja: pn kwie 13, 2009 2:37 pm
Lokalizacja: GRODKÓW / STARY GRODKÓW
Kontakt:

Re: paskudy Yin i Yang

Post autor: Mucha321 »

Mal pisze:Fomzi u Muchy też kojarzy mi się że jest wnukiem Kapturnicy.

Fomzi i Pu Pu ;) Wzięłam 2-óch chłopców. ;) Braciszkowie (ale młodsi :D ) Fluffka i Otisia. ;)
' czasie, zwolnij, bo nas wszystkich pozabijasz. //


z nami: Noël Rotta Taivas, Ozzy Rotta Taivas, Pascal Rotta Taivas i Rumcajs Rotta Taivas.

+ RESZTA TOWARZYSTWA :)
Awatar użytkownika
zocha
Posty: 2191
Rejestracja: ndz cze 07, 2009 11:09 am
Lokalizacja: Warszawa

Re: paskudy Yin i Yang

Post autor: zocha »

[*] [*] dla Yang i Kapturnik
Dwóch pięknych ogoniastych.

Ogromnie współczuję :(
w sercu: Norman, PJ, Młody, Zenek, Adżi, Noname, Plastek, Biały

Moje kochane urwisy...
Awatar użytkownika
Mal
Posty: 478
Rejestracja: sob maja 01, 2010 5:31 pm
Kontakt:

Re: paskudy Yin i Yang

Post autor: Mal »

została mi tylko Irmina :(. wczoraj o 3:30 Bójka zasnęła. nie wybudziła się z narkozy po usunięciu nowotworu macicy, doszło do obrzęku płuc. dwie reanimacje pomogły, przy trzeciej zapaści już nie udało mi się jej uratować. ech. jgdyby wytrzymała jeszcze 2,5 h może udałoby się dojechać do weta. a tak :(... czuje się beznadziejnie, nieudolnie, gdybym miała furosemid może udałoby się jej go podać może obrzęk by się przyhamował. może...
Awatar użytkownika
noovaa
Posty: 4882
Rejestracja: sob sie 07, 2010 12:22 pm
Numer GG: 8639358
Lokalizacja: Białystok

Re: paskudy Yin i Yang

Post autor: noovaa »

Przykro mi :( Trzymaj się!
Obrazek
Szczurza rodzinka: * Lili * Kropka * Zmyłka * Wypierd *
Odeszły: * Maja * Różyczka * Adaś * Niunia * Yuki * Remi * Jagódka * Yogi * Phantom * Czochruś * Ninja * Nefertari * Misiu *
Pinuu.
Posty: 14
Rejestracja: ndz lis 21, 2010 2:39 pm
Lokalizacja: Siedlce

Re: paskudy Yin i Yang

Post autor: Pinuu. »

Biedactwo :( [*]
Przykro :(
Obrazek
Awatar użytkownika
pariscope
Posty: 664
Rejestracja: czw lip 03, 2008 8:16 pm
Lokalizacja: Nowa Sarzyna

Re: paskudy Yin i Yang

Post autor: pariscope »

Mal, trzymaj się. Tak to już jest z naszymi szczurkami.
Dla Bójki (*)
SZCZURCIA 02.2006 - 23.04.2008 ; PEREŁKA ??.08.2008 - 05.04.2011 ; FRYGA ??.08.2008 - 16.11.2010; CYKORIA 01.01.2011 - 16.05.2012 ; DAKOTA 17.01.2011 - 02.05.2012; KRECIA ??.09.2012 - 08.08.2014; KICIA ??.09.2012 - 20.09.2014;
Awatar użytkownika
unipaks
Posty: 9611
Rejestracja: wt wrz 16, 2008 8:08 am
Lokalizacja: Wrocław

Re: paskudy Yin i Yang

Post autor: unipaks »

ogromnie mi przykro... :(
[*]
[*]Peanut Czarnulka Dżuma Fini Martini Shenzi Fantazja Muffinka Puma Myszka Mika Lala Pepi Bella
Choć inaczej, ale nadal obecne...
Szarak[*] WIKI[*] http://szczury.org/viewtopic.php?f=37&t ... 0#p1031889
Awatar użytkownika
Mal
Posty: 478
Rejestracja: sob maja 01, 2010 5:31 pm
Kontakt:

Re: paskudy Yin i Yang

Post autor: Mal »

Zbieram się od kilku dni.. Odkładam nieuniknione.

Irmina od dłuższego czasu żyła z guzem. Z racji tego że guz był odrostem po operacji a Irminka miała wtedy już półtora roku nie odważyłam się go usunąć. Rósł szybko, szybko okazało się też że miał mniejszych towarzyszy. Gruczolaki sutków. Z racji ilości ostatecznie nieoperacyjne. Trzeba by szczura pociąć w każdą stronę i i tak duża była szansa że odrośnie. Żeby było skutecznie, poza usunięciem guzów konieczna byłaby sterylizacja... Bałam się. Czarnuszka uciekła mi za TM po sterylce, nie wybudziła się. Bójka też odeszła po sterylizacji przy usuwaniu nowotworu macicy. Zatem zaczeło się nasze życie z guzami.

Guzy utrudniały chodzenie, nie wiem czy bolały bo do końca Irmiś była radosnym szczurem. Ponieważ tak jakby w naszej świadomości żyła z wyrokiem, niczego jej nie odmawialiśmy. Ludzie mogą mi mówić, że szczur nie powinien jeść tłustego żółtego sera, orzechy w rozsądnych ilościach i jechać głównie na warzywkach i karmie, ale wiecie co? to zupełnie inaczej wygląda gdy chodzi o Waszego OSTATNIEGO szczura, ostatniego z miotu przez was odchowanego. Ja rzuciłam w kąt zdrowe odżywianie, tłumacze siebie że chciałam żeby miała wszystko i żeby niczego jej nie brakowało. I to chyba udało się zrobić.

Cieszyłyśmy się swoim towarzystwem, czas mijał, guz rósł, szczura koegzystowała z nim. Mimo że było trudno, ten największy guz był zaraz za przednią łapą, Miśka dawała sobie radę z myciem połowy ciała, ja myłam resztę. Wypracowałyśmy cały rytuał mycia. Dalej tresowała przez pręty klatki kota, gdy za blisko podchodził, parę razy go pogoniła po kanapie. Jakoś sobie radziliśmy... do zeszłego tygodnia...

Wróciłam wcześniej z pracy...Zobaczyłam na dnie klatki ciałko. Myślałam że martwe ciałko, ale jednak nie.. Jednak żyła, nie wiem może czekała na mnie. Coś się musiało stać. Guz, do tej pory dość miękki ciepły, stwardniał jak kamień, był zimny. Niby guzy z czasem potrafią wapnień, przebudowywać się, ale nie w ciągu doby. Coś musiało się stać. Najprawdopodobniej to był jakiś wylew, zator w samym unaczynnieniu guza, ale nie dowiem się na 100%. Nie potrafiłam oddać jej na sekcje. Nie po tym wszystkim.
Miałam na rękach mojego ostatniego szczura, na wpół żywego, przytomnego ale mającego problemy ze złapaniem porządnego oddechu... a z drugiej strony, z guzem tak koszmarnie wielkim, takim zimnym...
Zawinęłam ją w kocyk żeby jakoś rozgrzać, zjadłyśmy jeszcze winogrona, dzwoniłam do mojego weta szukając rady, zapewnienia że podejmuje dobrą decyzję, że innej podjąć mi nie wolno.
Cholera jasna, 31 sierpnia dowiedziałam się że zdałam egzamin zawodowy że jestem teraz technikiem weterynarii i co? pierwszym pacjentem któremu mam "pomóc " jest mój własny zwierzak? Nikomu tego nie życzę ;(

Irmina 9 września skończyłaby dwa lata. Zabrakło 4 dni... Odeszła w moich dłoniach, z moim "przepraszam" szeptanym w futro, owinięta w swój ulubiony ręcznik. Zasnęła szybko, ciałko poddawało się już całkowicie rakowi... Mam nadzieje, że nie cierpiała ... Niech mnie nikt nie ocenia, niech nikt mi nie mówi że dowiadując się o raku trzeba ciąć, że trzeba jakoś działać. Że pozwolenie zwierzakowi na życie z rosnącym guzem jest niedopuszczalne. Irmina przeżyła z nami i z guzem ponad pół roku. To było najcenniejsze pół roku jakie mogłam dostać...

Na Irminie skończył się jakiś rozdział. . . Wszystkie moje szczury to były bidy przygarnięte skądś... Mam nadzieje że wszystkie miały u mnie dobre dostatnie życie, że były szczęśliwe. Tyle się od nich nauczyłam...

Coś się kończy coś się zaczyna... W dniu gdy Irmina odeszła, dwie inne znajdy z naszego domu zostały rodzicami. Przygarneliśmy jakiś czas temu koszatniczki. Parę. od początku u nas oddzielone, samiec szybko wykastrowany ale samica okazało się że już trafiając do nas była kinderniespodzianką... Nie wiem jak to jest możliwe, nie wiem czy wierzyć w jakieś zrządzenia losu w coś co miałoby osłodzić stratę, ale gdy jedna duszka uciekła mi za TM na świat przyszły trzy inne. I wśród nich znalazł się stworek taki jak Irmina jak była mała... Najmniejszy najbrzydszy. Mam nadzieje że to samiczka. Mam już dla niej imię...
IHime
Posty: 4523
Rejestracja: czw kwie 08, 2010 3:34 pm
Lokalizacja: Łódź

Re: paskudy Yin i Yang

Post autor: IHime »

Kochana, bardzo współczuję! Nikt nie będzie Cię potępiał, wiadomo, z nowotworem nie jest łatwo zdecydować, co najlepsze i tylko naiwny może sądzić, że operacja jest zawsze najlepszym wyjściem. Czasem ważniejsza jest jakość tych ostatnich dni. U mnie szczurki w stanie terminalnym też mają dyspensę. Jak widzę, że im się oczka śmieją do jakiegoś jedzonka, to dostają. W takich chwilach uczymy się żyć chwilą.

[*][*] Dla Irminy i Bójki, z którą nie miałam okazji się pożegnać.

Trzymaj się, niech małe koszatki dostarczają Ci ton radości!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Nasi pupile”