Moje panieneczki i kawalerów dwóch

Dział poświęcony wszystkim zwierzakom, które macie lub chcielibyście mieć. Można tutaj się chwalić i słodzić do woli!

Moderator: Junior Moderator

Regulamin forum
Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu :)
ol.
Posty: 6644
Rejestracja: wt gru 16, 2008 7:41 pm

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

Post autor: ol. »

Śpij spokojnie Bąbelku...

Megi, tak mi przykro;( tyle walki i nadziei, to złe, że los przygotował coś innego tej młodej, silnej szczurzycy;(
Awatar użytkownika
Megi_82
Posty: 2126
Rejestracja: ndz paź 14, 2012 8:22 pm
Lokalizacja: Łódź

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

Post autor: Megi_82 »

Nie mogę dojść do siebie. Dawno nie wylałam takiego morza łez. Pożegnania zawsze są straszne, szczególnie, jeśli to ja muszę o nich decydować. I szczególnie, kiedy dotyczy to młodej, silnej dziewczynki z chorobą, która teoretycznie powinna była dać się wyleczyć. Teoretycznie, bo nie wiemy, co to było. Nie potrafię się przemóc do sekcji. Po prostu nie umiem...

Bianka też nie może dojść do siebie, po prostu widać, że tęskni i jest smutna. Tego samego dnia rozpoczęliśmy łączenie jej z trzema Muszkieterkami. Wszystko przebiega spokojne, sprzeczki są, ale krótkie i rzadkie. Takie... normalne po prostu. Głównie z Bulinką i ze dwie z Tiką. Buli jest zakapiorem, lubi się bić, ale nie jest bezduszna. Widzi, co się dzieje z Biancią, a ponieważ nie jest wylewna, to i się nie narzuca z towarzystwem. Tikusia i Violetka tulą Biancię cierpliwie, starają się jej pomóc i przekonać do siebie - bo Bianka nie jest zainteresowana nowymi kumpelkami. Dlatego też przedłużamy kiszonkę - bo jeśli jest zwykła klatka i hamak, to Bianka siedzi sama i nie chce do bab. Zabrałam je w środę ze sobą do pracy licząc, że stresy podróży zbliżą bieluszka do dziewczyn, ale... jakie stresy. Wycieczki robiły wrażenie najwyraźniej tylko na Bąbelku. Dziś były z nami u moich rodziców.

I teraz nie wiem, może po prostu urządzić im dużą klatkę, przenieść i niech już żyją normalnie...? No bo ile można w kiszonce, jutro minie tydzień. I może jakoś się poukłada. Wiem, ile potrafi trwać szczurza żałoba - Liwia nigdy się tak do końca nie pozbierała po odejściu Kluseczki, a przecież nie została sama. Bianka miała tylko Bąbelitę i choć czasem skakały sobie do oczu i gryzły się po dupskach, to kochały się bardzo i dbały o siebie wzajemnie.
http://szczury.org/viewtopic.php?f=37&t=38243

[*] Kluseńka, Czarnuszka, Pączek, Tulia, Liwia, Alutka, Tina, Czikita, Bajeczka, Filipek, Szarutka, Gadżet, Thau, Afri, Bąbelek, Dzidzia Rambo, Bulinka, Placuszek, Rudzinka, Bianuszka, Violetka, Wanilka, Lolcia, Tika, Lusia, Elżunia, Anuszka, Klekotek
Awatar użytkownika
Paul_Julian
Posty: 13223
Rejestracja: ndz mar 08, 2009 2:21 pm
Lokalizacja: Gdynia
Kontakt:

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

Post autor: Paul_Julian »

O nie, biedny Bąbelek :(

Bardzo współczuję, i tak, masz rację, cięzko jest szczególnie gdy młode chorują :( Nie wiadomo dokładnie co to było za paskudztwo :(
Może spróbuj z dużą klatką ? U mnie chlopcy kiedys w dużej klatce docierali sie chyba z 2 miesiące, czasem też były bójki z zadrapaniami, raz jeden zaliczył porządnego dziaba/drapniecie w kark, az skóra pękła ( rano się zasklepiło). Ale trzymali sie razem... Zobaczysz jak będzie....
Szczursieny :
Illyasviel,Iskander,Kretka,Lusia,Karmel
W szczurzym raju:
Dorian,Luna,Czika,Niunia,Śnieżynka,Pati,Florka,Nicponia,Kropek,Kredka,Partyzant Soran,Mysia,Gucia, Malwinka,Imbir, Lucjan,Maja,Igor,Figa,Pcheła,Biały Rekin,Krzyś Włóczykij,3kropka,Mink,Sowa,Buła,Nezumi,Krecia, Bubuś, Królewna Fru-Fru,Pyza,Porzeczka, dzielna Mucha
Awatar użytkownika
Megi_82
Posty: 2126
Rejestracja: ndz paź 14, 2012 8:22 pm
Lokalizacja: Łódź

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

Post autor: Megi_82 »

Dostały w sobotę dużą klatkę, dwa łapacze, jeden taras, jeden koszyczek. Bianci się nie podobało, ze dziewczyny też chcą do koszyczka, ale one na szczęście wiele sobie z tego nie robiły. Bianka chyba nadal nowych koleżanek nie uznaje... sama nie wiem, o co chodzi. Problem nie w tym, że się biją, bo w sumie mało się biją i są to krótkie spięcia o takim charakterze, jak się zdarzają w najlepszych stadach, a nie jakieś wojny. Ale jeśli już są, to nie z winy muszkieterek. Nikt jej nie zaczepia ani nawet nie goni, kiedy Bianka zaczepia. Buli i Violetka mają wywalone na bianciowe humory, cierpliwie ignorują, kiedy szczypie je w zadki. Bąblowi robiła to samo, ale one we dwie w ogóle były specyficzne. Natomiast Tikusia, choć dobra z niej dziewczyna, nie lubi tego podgryzania i protestuje głośno. A Bianka robi tak: podbiega i łapie za tyłek, Tika się broni, Biancia ucieka do pancia i kładzie się przy nim z miną szczura zastraszanego i nękanego ::) Wygląda, jakby się ich bała. W ogóle na tych krótkich wybiegach siedzi na łóżku, nie chce biegać. W klatce - jest z tego oczywiście krótka bitka. Dziś Bianka spała sama, w kuwecie na parterze. Wczoraj w nocy zeszła do niej Bulinka, ale dziś może dziewczyny miały dość i wolały spać normalnie, w hamaku.

Myślę, że trzeba po prostu urządzić klatkę do końca i zostawić sprawy własnemu biegowi, chyba tylko czas może tu pomóc.

Te ostatnie tygodnie bardzo dały mi w kość, przybyło siwych włosów i nie jest to metafora. Zaczęło się od połowy lipca, jak zachorowała Afri. Wet co chwilę, nerwy, stresy, zamartwianie, mało snu. Najgorzej jest wtedy, kiedy można tylko czekać. Nie wychodzi mi ostatnio ani leczenie, ani łączenie :(

Placek za to odżył, bo kiedy dziewczyny się kisiły, miałam dla niego o wiele więcej czasu. Jak wszystkie ogony, on lubi mieć swoich człowieków obok siebie cały czas, a nie wtedy, kiedy człowieki mają akurat chwilę. No a dawno tak nie było. Jest zadowolony, kiedy siedzę sobie na kanapie i coś robię, wtedy przychodzi się przy mnie pokręcić. Trochę na kolanka, trochę na ramię, dostanie parę pestek. Ostatnio zresztą okazało się, że te pestki to... pestka ;) Siedzieliśmy razem, a ja musiałam na chwilę do kuchni, coś się gotowało. Odstawiłam go więc na fotel Dzidzi, bo zostawiła tam parę pestek, i mówię mu: Placku, zjedz sobie, a ja zaraz wrócę. Kiedy wróciłam, jaśnie książę siedział dokładnie tak, jak go posadziłam, i czekał. Pestek nie ruszył, dopóki nie podałam mu ich z ręki :)
On w ogóle jest śmieszny taki - kiedy czegoś ode mnie chce, siada, czeka i gapi się nieruchomym wzrokiem psychopaty :D
http://szczury.org/viewtopic.php?f=37&t=38243

[*] Kluseńka, Czarnuszka, Pączek, Tulia, Liwia, Alutka, Tina, Czikita, Bajeczka, Filipek, Szarutka, Gadżet, Thau, Afri, Bąbelek, Dzidzia Rambo, Bulinka, Placuszek, Rudzinka, Bianuszka, Violetka, Wanilka, Lolcia, Tika, Lusia, Elżunia, Anuszka, Klekotek
ol.
Posty: 6644
Rejestracja: wt gru 16, 2008 7:41 pm

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

Post autor: ol. »

Placek wie, że jest rodzynkiem i oczkiem w głowie pańci, wie więc też, że nie ma takiej siły, żeby obiecana dynia prędzej czy później nie trafiła w szczurze łapki. Takiemu to dobrze :)

Też myślę, że Biance potrzebny czas, i że wkrótce zżyje się z nowymi koleżankami. Trochę nauczy ich swojego języka, zacznie rozumieć ich. Wcześniej były długo z Bąbelkiem tylko we dwie, to chyba naturalne, że czuje się trochę zagubiona. Na szczęście ma w Was wsparcie, któremu wyraźnie ufa, i jest Bulinka, która mam nadzieję, że będzie ponawiać serdeczne i otwarte gesty w jej kierunku. I wszystko się jakoś ułoży.
Życzę Wam odetchnięcia od chorób i trosk, niech w szczurzy światek wróci spokój:)
Awatar użytkownika
Megi_82
Posty: 2126
Rejestracja: ndz paź 14, 2012 8:22 pm
Lokalizacja: Łódź

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

Post autor: Megi_82 »

ol. pisze:Życzę Wam odetchnięcia od chorób i trosk, niech w szczurzy światek wróci spokój:)
Dziękuję, ale niestety nic z tego, spokój nam nie pisany :( Dzidzia jest w złym stanie, serducho siadło i to tak z grubej rury :/ Mamy niewydolność krążeniową, szczur jest na zmianę niebieski albo bordowy. Włączyliśmy oprócz standardu (prilium, furo, theo) jeszcze cardalis, może pomoże.

W poprzednim tygodniu mówię do męża w te słowy: słuchaj, trzeba Dzidkę zabrać na jakieś badania, prześwietlenie, bo wszystko fajnie, ale ona ma 2 i 8 miesięcy, rozumiesz. Nie wierzę, że wszystko jest cacy, kto szuka, ten znajdzie itd. Mąż pokiwał głową, że owszem, w najbliższe wolne pojedzie. Że też ja nie nauczyłam się, że moje krakania mają moc sprawczą, a zaczęło się od nazwania Pączka Pączkiem :-\ Nie minęły 3 dni, a Dzidzia zaczęła mieć "bujający" oddech. Wet natychmiast, rtg, brzydkie serce. Oskrzela ma paskudne od zawsze, po przechorowaniu zapalenia w parku. I z dnia na dzień gorzej. Duszności nie ma (tfu), boczki pompują lekko, ale spodziewałam się tego. Natomiast wczoraj Dzidziuś zrobiła się po prostu niebieska, bo nawet nie sina... nóżki, rączki, usteczka, nawet skóra podświetliła białe futerko na niebiesko. Tlen, natychmiast pod tlen. Zdecydowałam, kupujemy koncentrator.
Objawy pojawiły się z dnia na dzień, Dzidzia niezbyt z jedzeniem, więc co się da w zastrzyku, co się nie da, szybko do paszczy. Dzidzia, która zawsze rzucała się na żarcie aż po łokcie. Słabiutka się zrobiła taka, jak nie ona :( Do tej pory wszystko biegiem, szybko, hopsa, wyżej, a teraz taka wiotka. Zaczęła chodzić, zamiast biegać - choć po prawdzie powinnam zamknąć ją w chorobówce, bo ruch niewskazany. A dziś po kilku godzinach tlenoterapii nie może na dupce usiedzieć, nawet w takim stanie człapie i kradnie przedmioty. Zbudowałam wszędzie schodki, żeby nie wskakiwała... do klatki, na jej fotel, do kanapy. Ale na noc pójdzie do klateczki, w której wszystko będzie pod łapką.
Nie mieści mi się w głowie, że może jej zabraknąć. Wygląda tak młodziutko, dopiero niedawno delikatnie zaczęły słabnąć nózie, ale w biegu tego nie było widać, a ona mało kiedy poruszała się inaczej.

Bianka z dziewczynami się chyba zakumplowała troszkę, nie siedzi już taka kupka nieszczęścia. Od kilku dni chodzi do nich spać, a na wybiegu biega lub śpi w szczurzych miejscówkach, a nie schowana u człowieków albo gdzieś w rogu. Dziewczyny wykazały się niesamowitą delikatnością i cierpliwością, jak na to, że Bieluszek ma i bez depresji dość gburowate usposobienie, oraz na to, ile razy dziennie są szczypane w tyłki. Ba, Tika, choć protestowała najgłośniej, podłapała od Bianuszki ten bandycki zwyczaj i raczy nim resztę stada ::)
Bianka jednak te tygodnie stresu i depresji przypłaciła osłabieniem odporności i nagłym atakiem świerzbowego potwora. Pojechałam z nią, bo przecież całe plecy nagle w strupkach, a futro brzydkie, jakby powygryzane, wystrzępione. parę spięć dziewczyny miały, owszem, ale przecież jak by się musiały bić, żeby tak wyglądała! I owszem, kilka drobnych dziabów było, ale i potwór pomachał spod szkiełka. Oczywiście kropelkę dostały wszystkie dziewczyny, ale zaatakowana jest tylko Bianuś.
http://szczury.org/viewtopic.php?f=37&t=38243

[*] Kluseńka, Czarnuszka, Pączek, Tulia, Liwia, Alutka, Tina, Czikita, Bajeczka, Filipek, Szarutka, Gadżet, Thau, Afri, Bąbelek, Dzidzia Rambo, Bulinka, Placuszek, Rudzinka, Bianuszka, Violetka, Wanilka, Lolcia, Tika, Lusia, Elżunia, Anuszka, Klekotek
ol.
Posty: 6644
Rejestracja: wt gru 16, 2008 7:41 pm

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

Post autor: ol. »

Ojej, nie Dzidzia :-[ Myszko trzymaj się, a serduszko z lekami niech dochodzi do sił. Nagle to przyszło, ale wierzę, że dzięki szybkiemu wdrożeniu leczenia, uda się sytuację opanować, a przynajmniej mieć pod kontrolą.
Ciekawi mnie jak się koncentrator będzie sprawdzał, nawet nie wiedziałam, że coś takiego można kupić, a to może być świetna sprawa dla sercowca.
Trzymam kciuki za Dzidzię. Mocno.
Awatar użytkownika
Paul_Julian
Posty: 13223
Rejestracja: ndz mar 08, 2009 2:21 pm
Lokalizacja: Gdynia
Kontakt:

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

Post autor: Paul_Julian »

Ja tez trzymam kciuki za Dzidzię, naszą waleczną dziewuszkę ! Aż trudno uwierzyć, że już ma prawie 3 lata...
Dużo zdrówka!
Szczursieny :
Illyasviel,Iskander,Kretka,Lusia,Karmel
W szczurzym raju:
Dorian,Luna,Czika,Niunia,Śnieżynka,Pati,Florka,Nicponia,Kropek,Kredka,Partyzant Soran,Mysia,Gucia, Malwinka,Imbir, Lucjan,Maja,Igor,Figa,Pcheła,Biały Rekin,Krzyś Włóczykij,3kropka,Mink,Sowa,Buła,Nezumi,Krecia, Bubuś, Królewna Fru-Fru,Pyza,Porzeczka, dzielna Mucha
Awatar użytkownika
Megi_82
Posty: 2126
Rejestracja: ndz paź 14, 2012 8:22 pm
Lokalizacja: Łódź

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

Post autor: Megi_82 »

Niestety, nie udało się, pożegnaliśmy dziś Dzidzię Rambo :'(
http://szczury.org/viewtopic.php?f=37&t=38243

[*] Kluseńka, Czarnuszka, Pączek, Tulia, Liwia, Alutka, Tina, Czikita, Bajeczka, Filipek, Szarutka, Gadżet, Thau, Afri, Bąbelek, Dzidzia Rambo, Bulinka, Placuszek, Rudzinka, Bianuszka, Violetka, Wanilka, Lolcia, Tika, Lusia, Elżunia, Anuszka, Klekotek
ol.
Posty: 6644
Rejestracja: wt gru 16, 2008 7:41 pm

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

Post autor: ol. »

Niezmiernie mi przykro, Megi;(
Awatar użytkownika
Megi_82
Posty: 2126
Rejestracja: ndz paź 14, 2012 8:22 pm
Lokalizacja: Łódź

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

Post autor: Megi_82 »

Nie mam jeszcze siły napisać nic więcej, ale brakuje nam jej strasznie :(

Dla oderwania myśli napiszę Wam o Jerzym, bo przegapiłam. Paul Julian mnie zainspirował.
Pewnego zimowego dnia zadzwoniła do mnie moja siostra w bardzo nietypowej sprawie. Otóż jej przyjaciółka ma szwagierkę, a ta szwagierka ma szczura, którego chce się pozbyć i coś wspomniała o wężu... Bo w sumie to oni chcieli dla córeczki świnkę, ale że w zoologu nie mieli akurat, a były szczury, no to wzięli szczura. No i czy ja bym w związku z tym mogła...?
Nie zastanawiając się wcale, powiedziałam: dawajcie. I przyjaciółka siostry razem ze swoją córką kilka dni później przyniosły mi szczura. Miał taką "wypasioną" klatkę, że mieściła się w reklamówce :-\ Obie panie boją się gryzoni jak cholera, z własnej woli za nic do ręki nie wezmą. Więc niosły ją między sobą na wyciągnięcie ręki.

ObrazekObrazekObrazek

No i przyniosły. Pan szczur miał około roku i całe swoje samotne życie spędził w tej klateczce wielkości pudełka od butów. W środku były jeszcze prętowe pięterka, więc chłopak nie miał się jak ruszyć, dosłownie. Wypuszczali go co kilka dni, na kilka minut. Po przyniesieniu do nas natychmiast otworzyłam tę mikro klatkę, a on idzie, wychodzi! Hola, panie, bo Cię zeżrą! I wzięłam go na ręce, i on się przytulił, tak po prostu. Elżbieta i jej córka struchłały.

Bo widzicie, Ela potwornie boi się gryzoni, może nawet nie to, że nie lubi. Ale powiedziała: no Madzia, lubię, nie lubię, ale są jakieś granice, do cholery... przecież to jest żywe, czujące stworzenie, jak tak można! Po prostu żal mi się go zrobiło...

Pan szczur okazał się stworzeniem opornym na ludzką głupotę. Miłym, otwartym, sympatycznym. Choć jak poczuł inne szczury, to zaczął się lekko jeżyć, i równie lekko podgryzać. Ale widać było, że on nie chce robić krzywdy, tylko sam nie wie, co się z nim dzieje. Kiedy tylko przechodziliśmy obok klatki, wisiał na prętach, weźcie mnie na rączki, prosił. Dostał klatkę z hamaczkami i koszyczkami - nie jestem w stanie miarodajnie pisać Wam jego reakcji, ale płakać mi się chciało. Nie znał tego, tylko te gołe pręty. Na wszystko dobre, co go w życiu teraz spotyka reaguje lekkim niedowierzaniem, że to naprawdę jest dla niego. Dostał z domu wyprawkę w postaci karmy, która poszła od razu do kosza, bo jak nie jestem fanatykiem, tak to chyba świeciłoby w nocy. Miskę miał pełną tego czegoś, i jakieś ciastka. Koleżka dostał miseczkę z normalnym żarciem, drugą z gerberkiem, i trzecią z kaszką z witaminami i betaglukanem. Jak się dorwał, to jadł chyba z pół godziny.

W dniu, kiedy miał do mnie przybyć, zaczęłam się zastanawiać, cóż z nim począć. 10 minut przed tym, jak się umówiłam na wieczór, zadzwoniła moja przyjaciółka. Jej szczurzyca została sama, jej kumpel odszedł właśnie. No i już wiedziałam, co z panem szczurem zrobić, trzeba było tylko skrócić go o jajka.
Pojechał do naszych przyjaciół, ale okazało się, że Adelajda źle znosi samotność i nie może czekać na Jerzego (takie nadali mu imię) przez 2 tygodnie, czy ile tam się zaleca po jajcięciu. Zorganizowali jej na szybko kumpelkę, a w międzyczasie trafiły się bidy z Lab Rescue... i w ten sposób, kiedy Jerzy był gotów dołączyć do nowego stada, czekały na niego już 4 kobitki :) Przyjęły go jak króla, z absolutnym uwielbieniem, a on znowu to niedowierzanie, że jak to, to teraz jego życie...? Naprawdę...? :)

Mam szczęście często go odwiedzać, a on zawsze chętnie wybiegnie na rączki do cioci. W przeciwieństwie do Adelki (też była u mnie na DT), która dostaje piany, jak podchodzę do klatki, i się jej boję ;)

I taka mnie wtedy naszła smutna refleksja... "miłośnicy" masowo wyrzucają zwierzaki, bo się znudził, bo wakacje, bo coś pogryzł albo kogoś ugryzł. A o nowe życie dla Jerzego zatroszczył się ktoś, kto nie dotknie nawet szczura, bo się boi/nie lubi. Za to mimo osobistych fobii czy antypatii, serce ma na swoim miejscu.
http://szczury.org/viewtopic.php?f=37&t=38243

[*] Kluseńka, Czarnuszka, Pączek, Tulia, Liwia, Alutka, Tina, Czikita, Bajeczka, Filipek, Szarutka, Gadżet, Thau, Afri, Bąbelek, Dzidzia Rambo, Bulinka, Placuszek, Rudzinka, Bianuszka, Violetka, Wanilka, Lolcia, Tika, Lusia, Elżunia, Anuszka, Klekotek
Awatar użytkownika
Paul_Julian
Posty: 13223
Rejestracja: ndz mar 08, 2009 2:21 pm
Lokalizacja: Gdynia
Kontakt:

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

Post autor: Paul_Julian »

Ech, smutne wieści sie przeplotły ze smutnymi :( Bardzo współczuję straty Dzidzi Rambo... sa takie szczury, co zostają w naszym życiu już na zawsze :(

A co do Jerzego... Tak, ludzie są wspaniali :) I to często własnie tacy zwyczajni ! Na Wystawach Szczurzych na których byłem, było dość sporo babć :) I to nie takich modnie ubranych starszych pań, tylko takich zwykłych babć, co to na wsi się wychowały. I te babcie podchodza do nas, pytają o szczury, patrzą z zaciekawieniem... Nawet moja przyszywana ciotka ze wsi, tez zaglądała do moich szczurow (ale dotknąć się chyba bała, nie pamiętam). Pamiętam, ze tłukła na wsi polne myszy laczkiem, ale na wsi mysz to szkodznik, więc to zrozumiałe.
To sa ludzie wychowani w miłości do istot żywych. A przyjaciółka Twojej siostry zapewne tez została tak wychowana. I dokładnie tak jak mówi : "przecież to jest żywe, czujące stworzenie, jak tak można!"

A teraz z 4ma babeczkami, takie wielkie stado ! Raj na ziemi :)
Dobrze, ze są tacy ludzie..
Szczursieny :
Illyasviel,Iskander,Kretka,Lusia,Karmel
W szczurzym raju:
Dorian,Luna,Czika,Niunia,Śnieżynka,Pati,Florka,Nicponia,Kropek,Kredka,Partyzant Soran,Mysia,Gucia, Malwinka,Imbir, Lucjan,Maja,Igor,Figa,Pcheła,Biały Rekin,Krzyś Włóczykij,3kropka,Mink,Sowa,Buła,Nezumi,Krecia, Bubuś, Królewna Fru-Fru,Pyza,Porzeczka, dzielna Mucha
IHime
Posty: 4523
Rejestracja: czw kwie 08, 2010 3:34 pm
Lokalizacja: Łódź

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

Post autor: IHime »

Megi, tak strasznie współczuję z powodu Bąbeliny i Dzidzi! Bąbla nie miałam okazji poznać, ale depresja Bianki łamie serducho, no a Dzidka... :'(
Awatar użytkownika
Megi_82
Posty: 2126
Rejestracja: ndz paź 14, 2012 8:22 pm
Lokalizacja: Łódź

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

Post autor: Megi_82 »

Nie do wiary, jak długo nie pisałam...

2 dni temu odeszła od nas Bulinka :'( Pokręciła ją przysadka, ale wydawało się, że ładnie reaguje na leczenie. Po 2 dawkach cabaseru zaczęła śmigać jak nowiutka - dopadła do miski z twardym i nadrabiała zaległości, brykała jak radosny młodziak. Szczęście trwało 4 dni i przyszło pogorszenie. Podaliśmy steryd i mieliśmy pojechać do lecznicy. Przedwczoraj, jak tylko wstaliśmy z łóżka... zupełnie, jakby czekała, aby się pożegnać :( Była bardzo kochanym, przytulnym i cierpliwym stworzonkiem, bardzo mi jej brakuje :(

Bianka nieco odżyła, odkąd przyszły maluchy, ale po odejściu Buli znów przyklapła. Tak naprawdę nie wróciła do siebie takiej, jak kiedy była z Bąbelkiem :( Zawsze była dość gburowatego usposobienia, ale od kilku miesięcy zupełnie nie jest sobą. Z żadną z nowych koleżanek nie zakumplowała się szczególnie blisko, śpi z nimi jedynie w klatce. Najwyraźniej jednak Buli lubiła, albo dobija ją czyjekolwiek odejście. Zrobiła się niezwykle przytulna do ludzi, a z kolei źle znosi obecność na kolanach innych szczurów. Albo je leje, albo idzie się schować pod regał.

Jakiś czas temu adoptowaliśmy 2 małe, bielutkie dziewczynki z Lab Rescue. Lusię i Elżunię :) Teoretycznie dla dzików. Że małe, jeszcze nie znają agresji i może one nie będą na dzień dobry biły Wanilii. Ale Placek się zdążył w międzyczasie poważnie pochorować, i kilka wizyt + łapanie Placka sprawiło, że dziki są w nastroju nieprzysiadalnym i widzę, że głównie spokoju im potrzeba. A młode, cóż. Ponoć te labiki spokojne i tak dalej. Jasne. Tuż po udanym łączeniu nie dają żyć Tice ::) Wygląda na to, że jedyne spokojne szczury w tym domu to dzikusy ::)

Placek prawie zafundował mi zawał, na szczęście już w lecznicy, więc jakby trzeba było mię cucić i opatrzeć głowę po omdleniu, to lekarze na miejscu^^ Zabrałam Placka do lekarza (zwinęłam go rano razem z domkiem, w którym spał), ponieważ miał spuchniętą stópkę i paluszki. Obmacałam sama, nie piskał, ale wiecie, dzik słabo pokazuje, że coś boli. A nie da się ukryć, że z Placuszka jest raczej fajtłapa, więc uraz nie jest nieprawdopodobny. Przy okazji wykonano mu całościowe rtg, bo i tak się wybieraliśmy, w końcu dzikuski już nie najmłodsze. No i okazało się, że łapce niż nie jest, za to płuca...! Zobaczyłam foto i omal nie zemdlałam. Od połowy szczura w górę - biało. Płuc nie ma, serca nie widać. Jego brat odszedł na nowotwór płuc, więc naprawdę byłam przerażona. Jak i czym on oddychał, nie pokazując przy tym żadnych objawów...? I jak to w ogóle możliwe, przecież myśmy tu z nogą...! Ja rozumiem, że można nie pokazać bólu, ale dziki szczur najwyraźniej będzie udawał zdrowego i kozaczył, póki ma choć jeden sprawny pęcherzyk płucny. Najpierw był osłuchiwany, pod wziewką oczywiście, i też ten osłuch nie wskazywał na stan chorobowy. Natychmiast dostał leki, na szczęście zjada je grzecznie.

Po 10 dniach mieliśmy stawić się na kontrolę. I stawiliśmy się, choć złapanie Placka było drogą przez mękę. Wcześniej nie przeżywał specjalnie samych wizyt, ale też jedną od drugiej dzieliło więcej czasu. Tu już wiedział, co się kroi, i niestety... ale musiałam wiedzieć, czy to był "tylko" obrzęk, czy coś gorszego. Złapaliśmy go, w sumie zakręcił się tak, że sam wskoczył do transportera. Zabraliśmy też Wanilię, bo się baliśmy o nią - jak widać, brak objawów u dzikiego szczura o niczym nie świadczy. Oboje mieli rtg i usg, macanie, słuchanie, paszczy oglądanie. Waniś wprawdzie nigdy nie gryzie, ale zaraz po otwarciu transportera narobiła wrzasku na całą lecznicę, więc jej badania też przebiegły w stanie błogiej nieświadomości.

U Placka obrzęk zszedł, na szczęście to nie to najgorsze. Bierze leki i jest ok. Wanilcia w zasadzie zdrowa. No, serduszko delikatnie zaokrąglone, jak to w pewnym wieku. Dobry czas, żeby wejść na prilium, zanim coś się wywali z hukiem.

Niestety, skutki drugiej wizyty (a raczej pogoni za Plackiem) odczuwamy do dziś, choć minęło kilka tygodni. Placek stracił do nas zaufanie, a na mnie jest dodatkowo zwyczajnie zły. Dzik może być przywiązany, całkowicie oswojony i bardzo towarzyski, ale są sytuacje, które aktywują w nim zwierzę dzikie. Poczucie zagrożenia przychodzi o wiele wcześniej, niż u szczurów domowych. Mam za swoje, za 2 lata podśmiewanie się z Placka, że do dzikiego miotu musiał zostać podrzucony ::) Nie, nie został. Pierwszy raz od jego dzieciństwa widziałam, jak porusza się w dziczym tempie - mimo, że jego nóżki nie są już super sprawne. Potrafi mnie też capnąć, czego wcześniej raczej nie robił. Jedynie nauczył się od Filipka, co się robi, kiedy ktoś wsadza szczurowi rękę do zakrytego mebla, ale łapał delikatnie, nie tak, jak Filip, że krew się lała. Teraz potrafi się rzucić nie na żarty, kiedy coś mu nie pasuje. Wanilia nigdy nie ufała specjalnie ludziom, więc tylko powiedziała bratu z przekąsem "a nie mówiłam?".

Czy jednak ta obraza oznacza, że Placunio zje sam z miseczki cokolwiek poza karmą? A skąd! Jego Wysokość Książę Placek Pierwszy Nafochany może być obrażony, ale to nie znaczy, że służba ma wolne ::) Łyżeczkę z lekarstwem musimy mu osobiście podać, bo inaczej nie zje. A, i trzymać ją przez cały czas konsupmcji, bo jak położymy, to przestanie jeść. Zupki z miski również nie zje, mam karmić, tak jak to zawsze było.

Placek zrobił jeden wyjątek dla mnie. Przedwczoraj, kiedy odeszła Buli i byłam bardzo, bardzo smutna i rozbita - przyszedł na ręce. Aż mi się łzy zakręciły w oczach. Czy oni mają jakiś dziesiąty zmysł do takich rzeczy...? Zawsze, ale to zawsze kiedy byłam chora albo w wyjątkowym dołku, przynajmniej jedno z nich przy mnie było, inaczej niż na co dzień. Wanilia mimo swojej nieufności przychodziła poleżeć pod sweter/szlafrok, kiedy naprawdę mnie rozłożyło. Ona w ogóle jest niezmordowana w opiece nad słabszymi, chorymi, starymi osobnikami. Placuszek przyszedł mnie pocieszyć, kiedy tego potrzebowałam, mimo, że przestał mi ufać. Najwyraźniej nie przestał kochać <3
http://szczury.org/viewtopic.php?f=37&t=38243

[*] Kluseńka, Czarnuszka, Pączek, Tulia, Liwia, Alutka, Tina, Czikita, Bajeczka, Filipek, Szarutka, Gadżet, Thau, Afri, Bąbelek, Dzidzia Rambo, Bulinka, Placuszek, Rudzinka, Bianuszka, Violetka, Wanilka, Lolcia, Tika, Lusia, Elżunia, Anuszka, Klekotek
IHime
Posty: 4523
Rejestracja: czw kwie 08, 2010 3:34 pm
Lokalizacja: Łódź

Re: Moje panieneczki i kawalerów dwóch

Post autor: IHime »

Megi, dużo czasu minęło, ale tulam mimo wszystko.

Cudownie piszesz o dzikach i reszcie. Tyle charakteru w tym małym futerku. A te labiki to jakieś zmutowane, u mnie też takie szataństwa odstawiają, że głowa mała!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Nasi pupile”