Mikowe szczurki
Moderator: Junior Moderator
Regulamin forum
Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu
Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu
Re: Mikowe zwierzole :)
Dziś powstało nowe legowisko, elegancike dżinsowo-welurkowe (ciekawe jak szybko je zjedzą ) Zakończyłam, kiedy dziewczęta spały jeszcze więc testowanie było całkiem niedawno. Fiźkowi chyba się najbardziej spodobało bo najwięcej na nie właziła. Kiki jak ją usadziłam tak zasiadła i się zaczęła myć, a Tośka przemknęła kilka razy naokoło i schowała się pod koc
Re: Mikowe zwierzole :)
W sumie nowego za bardzo nic się nie dzieje. Klatki jeszcze nie dostałam w moje rączki, może w grudniu się uda.. ech
Narazie ciężko choruję na przygarnięcie większej ilości futrzaków, ale bez większej klatki póki co tylko pomarzyć mogę.
Za to mam nowe zdjęcia (choć w ograniczonej wersji bo Młody limit wypsztykał i mamy awaryjny internet)
Fiź po lewej z przedwczorajszej sesji (najlepszą modelką jest zdecydowanie Kikusia, bo się najmniej wierci ) a po prawej zdjęcia z pierwszych dni u nas. Fajnie widać jak jej się umaszczenie po trochu zmienia z wiekiem (wzięliśmy ją jak miała jakieś 6-7 tygodni, teraz ma już około pół roku), szare futerko jest poprzeplatanie białymi włosami i naokoło oczka jest juz białe teraz.
Narazie ciężko choruję na przygarnięcie większej ilości futrzaków, ale bez większej klatki póki co tylko pomarzyć mogę.
Za to mam nowe zdjęcia (choć w ograniczonej wersji bo Młody limit wypsztykał i mamy awaryjny internet)
Fiź po lewej z przedwczorajszej sesji (najlepszą modelką jest zdecydowanie Kikusia, bo się najmniej wierci ) a po prawej zdjęcia z pierwszych dni u nas. Fajnie widać jak jej się umaszczenie po trochu zmienia z wiekiem (wzięliśmy ją jak miała jakieś 6-7 tygodni, teraz ma już około pół roku), szare futerko jest poprzeplatanie białymi włosami i naokoło oczka jest juz białe teraz.
Re: Mikowe zwierzole :)
Chyba pora wreszcie na uaktualnienie jakieś, ostatnio conajwyżej zdjęcia na FB wrzucam w grupie Szczurdolniętych... ehm
Dziewczęta buszują po kanapie po tymczasowym placu zabaw z tuneli z pustych butelek plastikowych (z odciętą szyjką i dnem), pudełka kartonowego i pozostałości po produkcji hamaczków, można spokojnie popisać.
Najpierw to co mnie ostatnio martwi czyli najmniejsza bida z nędza Kikusia. Jakiś czas temu zauważyłam, że z prawego uszka czuć u niej smrodek taki "ropny". Raz było czuć mniej raz bardziej ale po kilku dniach zaczęło puchnąć jej prawe oczko i postanowiłam, że nie ma co jedziemy do weta (akurat mrozy były te ciężkie i nie chciałam bidy autobusem tłuc niepotrzebnie). Okazało się, że w uszku jest ropa, w drugim tez już się coś dziać zaczynało tylko pyszczek na szczęście był czysty. Mała się nawyrywała przy badaniu i napiszczała co niemiara. Dostaliśmy tolfedine, unidox i atecortin do zakraplania uszu. Na kontroli po 5 dniach była już pewna poprawa, więc dostałam tylko zapasowo tolfedine i przykazanie, żeby się po 2 tygodniach antybiotyku zjawić. Poza tym panią wet martwiło oko Kiki, bo jedno napuchniete od tej ropy w uchu a drugie miała jakby wytrzeszczone. Z tego wszystkiego nawet nie byłam w stanie stwierdzić czy ono takie normalnie było czy faktycznie coś się jeszcze dzieje... A w sobotę przed kontrolą na wybiegu przyuważyłam u Kiki jakąś burobrązową wydzielinę z pochwy. Ale, że mała zachowywała się normalnie, przy macaniu nie pisnęła nawet więc (w miarę) spokojnie odczekałam do tego poniedziałku (potem już żadnej wydzieliny nie dojrzałam, ale w sumie tak czesto się toto myje...). W ramach kontroli wyszło że: Kiki schudła przez te 2 tygodnie 18g (waży ledwo 212g), w uszach obu są jakieś krostki ropne największe wielkości łebka od szpilki, no i jeśli coś się znowu by pojawiło z pochwy to będziemy robić usg i możliwe, że trzeba będzie zrobić sterylkę. Więc antybiotyk przedłużony jeszcze o 2 tygodnie i mam nadzieję, że już się trochę uspokoi
A z przyjemniejszych - Fiź 300g, Toś ją goni - 274g ale dziewczyny zgrabnie wyglądają Dorobiły się nowego hamaczko-domku, który Tosieńka zaczęła już następnego dnia ostro przerabiać i teraz podłoga jest w strzępach (w nich się najlepiej śpi!)
Ogólnie dziewczynki są 100% członkami rodziny, nawet moja babcia ostatnio kazała "wygłaskac ogonki" chociaż sie ich brzydzi strasznie. Młody układa bajki o szczurach, rysuje szczury, klatki im projektuje i podejrzewam, że w przedszkolu mają już dość naszych szczurów Szczurze dzieła Mlodego:
No i ostatnio mnie kobitki rozbrajają pozami do spania i minkami (więc trzeba robić szczurze "słit focie" )
Dziewczęta buszują po kanapie po tymczasowym placu zabaw z tuneli z pustych butelek plastikowych (z odciętą szyjką i dnem), pudełka kartonowego i pozostałości po produkcji hamaczków, można spokojnie popisać.
Najpierw to co mnie ostatnio martwi czyli najmniejsza bida z nędza Kikusia. Jakiś czas temu zauważyłam, że z prawego uszka czuć u niej smrodek taki "ropny". Raz było czuć mniej raz bardziej ale po kilku dniach zaczęło puchnąć jej prawe oczko i postanowiłam, że nie ma co jedziemy do weta (akurat mrozy były te ciężkie i nie chciałam bidy autobusem tłuc niepotrzebnie). Okazało się, że w uszku jest ropa, w drugim tez już się coś dziać zaczynało tylko pyszczek na szczęście był czysty. Mała się nawyrywała przy badaniu i napiszczała co niemiara. Dostaliśmy tolfedine, unidox i atecortin do zakraplania uszu. Na kontroli po 5 dniach była już pewna poprawa, więc dostałam tylko zapasowo tolfedine i przykazanie, żeby się po 2 tygodniach antybiotyku zjawić. Poza tym panią wet martwiło oko Kiki, bo jedno napuchniete od tej ropy w uchu a drugie miała jakby wytrzeszczone. Z tego wszystkiego nawet nie byłam w stanie stwierdzić czy ono takie normalnie było czy faktycznie coś się jeszcze dzieje... A w sobotę przed kontrolą na wybiegu przyuważyłam u Kiki jakąś burobrązową wydzielinę z pochwy. Ale, że mała zachowywała się normalnie, przy macaniu nie pisnęła nawet więc (w miarę) spokojnie odczekałam do tego poniedziałku (potem już żadnej wydzieliny nie dojrzałam, ale w sumie tak czesto się toto myje...). W ramach kontroli wyszło że: Kiki schudła przez te 2 tygodnie 18g (waży ledwo 212g), w uszach obu są jakieś krostki ropne największe wielkości łebka od szpilki, no i jeśli coś się znowu by pojawiło z pochwy to będziemy robić usg i możliwe, że trzeba będzie zrobić sterylkę. Więc antybiotyk przedłużony jeszcze o 2 tygodnie i mam nadzieję, że już się trochę uspokoi
A z przyjemniejszych - Fiź 300g, Toś ją goni - 274g ale dziewczyny zgrabnie wyglądają Dorobiły się nowego hamaczko-domku, który Tosieńka zaczęła już następnego dnia ostro przerabiać i teraz podłoga jest w strzępach (w nich się najlepiej śpi!)
Ogólnie dziewczynki są 100% członkami rodziny, nawet moja babcia ostatnio kazała "wygłaskac ogonki" chociaż sie ich brzydzi strasznie. Młody układa bajki o szczurach, rysuje szczury, klatki im projektuje i podejrzewam, że w przedszkolu mają już dość naszych szczurów Szczurze dzieła Mlodego:
No i ostatnio mnie kobitki rozbrajają pozami do spania i minkami (więc trzeba robić szczurze "słit focie" )
Re: Mikowe zwierzole :)
Ufff... no więc tak: Kikusia już bez antybiotyku, jeszcze na 2 tygodnie ma dostawać Atecortin do uszu. Jedno uszko już czyste w drugim jedna ropna kropka Po tygodniu samych kropli już nawet się nie wyrywa przy aplikowaniu więc podejrzewam, że oba uszka już są czyste. W poniedziałek kontrola.
Dzisiaj w ramach tańszej sterylizacji w Zwierzętarni wypłukałam się z pieniędzy na Fiź i Tosię. Odebrałam godzinę temu dziewczynki i póki co trochę nad nimi schizuję. Szwów na wierzchu nie ma, są wewnętrzne a na zewnątrz klej, przynajmiej sobie nic nie powinny wydłubać Fizia szybko dochodzi do siebie, już zaczęła włazić na szczyt kuwety narożnej (musiałam dranice ściągać), opiła pół poidełka i wcina chrupki. Za to Tośkę mam narazie na oku, jeszcze jest bidulka bardzo skołowana a na rance pojawiają się kropelki krwi. Trochę mnie panika zaczęła ogarniać ale zadzwoniłam obadać sprawę telefonicznie i podobno może troszkę krwi się jeszcze pojawiać... trochę mnie to niepokoi ale narazie obserwuję, oby było wszystko dobrze.
Dzisiaj w ramach tańszej sterylizacji w Zwierzętarni wypłukałam się z pieniędzy na Fiź i Tosię. Odebrałam godzinę temu dziewczynki i póki co trochę nad nimi schizuję. Szwów na wierzchu nie ma, są wewnętrzne a na zewnątrz klej, przynajmiej sobie nic nie powinny wydłubać Fizia szybko dochodzi do siebie, już zaczęła włazić na szczyt kuwety narożnej (musiałam dranice ściągać), opiła pół poidełka i wcina chrupki. Za to Tośkę mam narazie na oku, jeszcze jest bidulka bardzo skołowana a na rance pojawiają się kropelki krwi. Trochę mnie panika zaczęła ogarniać ale zadzwoniłam obadać sprawę telefonicznie i podobno może troszkę krwi się jeszcze pojawiać... trochę mnie to niepokoi ale narazie obserwuję, oby było wszystko dobrze.
Z nami: Tosia, Newton, Czesio
______
w nowym domku:Maguś [*][/url][/color]
______
za Tęczowym Mostkiem: Pysio [*], Kiki [*], Fizia [*][/color]
______
w nowym domku:Maguś [*][/url][/color]
______
za Tęczowym Mostkiem: Pysio [*], Kiki [*], Fizia [*][/color]
Re: Mikowe zwierzole :)
Dawno tu nie zaglądałam. Ale Tosia wyrosła
Strasznie mi się podoba zdjęcie w domku - szczurzynka wygląda na nim jakby się szczerzyła do całego świata
Niech Kiki się trzyma i zdrowieje do końca i mizianko dla szczurzej trójcy.
Strasznie mi się podoba zdjęcie w domku - szczurzynka wygląda na nim jakby się szczerzyła do całego świata
Niech Kiki się trzyma i zdrowieje do końca i mizianko dla szczurzej trójcy.
Ze mną i Kumą-chan: Touruś, Ząbek, Anaz, Jonasz, Kami, Don oraz króliczyca Acid Bunny
W Szczurzym Raju: Maguś
Hamaczki
W Szczurzym Raju: Maguś
Hamaczki
Re: Mikowe zwierzole :)
No więc dawno nie uaktualniałam wątku...
Myszate żyją i mają się wszystkie trzy jak najlepiej Co najważniejsze.
Ostatnio orientacyjnie (z braku bardziej dokładnej wagi) wsadziłam panny na wagę kuchenną. Tosieńka przerosła już obie starsze dziewczynki - waży ok. 390g, Fizia ok. 380g, a Kikusia ok. 280g. Cieszy mnie bardzo, że Kiki wreszcie troszkę przytyła bo martwiliśmy się o nią wcześniej - sama skóra i kości. Teraz też jest drobniutka, ale chociaż czuć, że się trzyma na rękach szczura No i ona zawsze pierwsza do wyjścia z klatki i do miziania i do robienia diur w pościeli (do jedzenia pierwsza jest Tośka ;P)
Dziewczęta dorobiły się jakiś czas temu własnej kartonowej willi przy kanapie (pudełka po: słonych paluszkach, zupkach chińskich i delicjach rządzą ), w której głównie urzęduje Fizia (księżniczka w kartonowym zamku). Willa jest u Fiźki pierwszym przystankiem na każdym wybiegu i czasem potrafi tam przesiedzieć cały czas poza klatką. Widać fajniejsze od biegania po kanapie są szczurze skarpetki i pochowane smakołyki, które udało się przemycić z klatki.
Zrobiłam dziewczynom w klatce nowe tunele z plastikowych butelek po pepsi. Po tygodniu obchodzenia ich szerokim łukiem mogłam zacząć cieszyć się widokiem pozwijanych śpiących myszowatych. Pozy do spania - bezcenne
Ostatnio Fizia zamarzyła chyba o kąpieli, bo nurkuje w szklance z wodą (na szczęście w mocnym i ciężkim kubku, więc wywrócenie nie grozi). Najpierw pije, potem jedną łapką nabiera do pyszczka i się ochlapuje, a na koniec nura całą głową
Myszate żyją i mają się wszystkie trzy jak najlepiej Co najważniejsze.
Ostatnio orientacyjnie (z braku bardziej dokładnej wagi) wsadziłam panny na wagę kuchenną. Tosieńka przerosła już obie starsze dziewczynki - waży ok. 390g, Fizia ok. 380g, a Kikusia ok. 280g. Cieszy mnie bardzo, że Kiki wreszcie troszkę przytyła bo martwiliśmy się o nią wcześniej - sama skóra i kości. Teraz też jest drobniutka, ale chociaż czuć, że się trzyma na rękach szczura No i ona zawsze pierwsza do wyjścia z klatki i do miziania i do robienia diur w pościeli (do jedzenia pierwsza jest Tośka ;P)
Dziewczęta dorobiły się jakiś czas temu własnej kartonowej willi przy kanapie (pudełka po: słonych paluszkach, zupkach chińskich i delicjach rządzą ), w której głównie urzęduje Fizia (księżniczka w kartonowym zamku). Willa jest u Fiźki pierwszym przystankiem na każdym wybiegu i czasem potrafi tam przesiedzieć cały czas poza klatką. Widać fajniejsze od biegania po kanapie są szczurze skarpetki i pochowane smakołyki, które udało się przemycić z klatki.
Zrobiłam dziewczynom w klatce nowe tunele z plastikowych butelek po pepsi. Po tygodniu obchodzenia ich szerokim łukiem mogłam zacząć cieszyć się widokiem pozwijanych śpiących myszowatych. Pozy do spania - bezcenne
Ostatnio Fizia zamarzyła chyba o kąpieli, bo nurkuje w szklance z wodą (na szczęście w mocnym i ciężkim kubku, więc wywrócenie nie grozi). Najpierw pije, potem jedną łapką nabiera do pyszczka i się ochlapuje, a na koniec nura całą głową
Z nami: Tosia, Newton, Czesio
______
w nowym domku:Maguś [*][/url][/color]
______
za Tęczowym Mostkiem: Pysio [*], Kiki [*], Fizia [*][/color]
______
w nowym domku:Maguś [*][/url][/color]
______
za Tęczowym Mostkiem: Pysio [*], Kiki [*], Fizia [*][/color]
Re: Mikowe zwierzole :)
Już się wydawało, że wszystko będzie w najbliższym czasie w porządku a tu bach - wracamy znowu do weta. Tydzień temu znowu zauważyłam, że Kikusiowe uszko zaczyna śmierdzieć więc pierwsza wizyta zaliczona i mamy znowu ropne krostki w prawym uchu. Wstępnie dostała tylko Atecortin raz dziennie do lewego, dwa razy dziennie do prawego ucha. Dzisiaj miałyśmy iść na kontrolę.
Wczoraj koło 23 pojawił się u Kiki krwawy wyciek z pochwy (pierwszy raz był w lutym, co wcześniej wspominałam), postanowiłam przeczekać jednak do dzisiaj, bo mała była ruchliwa i zachowywała się ogólnie normalnie.
Pani wet na pierwszy rzut oka stwierdziła, że prawdopodobine ropomacicze i trzeba będzie robić sterylkę. Jestem kompletnie dobita bo mamy bardzo ciężki finansowo miesiąc i na życie zostało dosłownie 100 zł a tu takie bum - 240 zł. Na "dzień dobry" dostała 3 zastrzyki, mamy do domu kolejne 5 z Cyclonamine oraz Marbocyl 5mg po 1/8 tabletki dziennie. Jak krwawienie znowu się pojawi to mam się na telefon umawiać na sterylke "na już".
Wstępnie co prawda się umówiłyśmy, że będę płacić w ratach ale już na samo ucho poszło w tym miesiącu już ponad 40 zł, dzisiaj kolejne... ech zachciało się babie mieć szczury Jeszcze mąż mnie dobija, że jak dalej tyle będzie szło na leczenie to uśpi wszystkie. Przybita jestem bardzo przez tą sytuację
Wczoraj koło 23 pojawił się u Kiki krwawy wyciek z pochwy (pierwszy raz był w lutym, co wcześniej wspominałam), postanowiłam przeczekać jednak do dzisiaj, bo mała była ruchliwa i zachowywała się ogólnie normalnie.
Pani wet na pierwszy rzut oka stwierdziła, że prawdopodobine ropomacicze i trzeba będzie robić sterylkę. Jestem kompletnie dobita bo mamy bardzo ciężki finansowo miesiąc i na życie zostało dosłownie 100 zł a tu takie bum - 240 zł. Na "dzień dobry" dostała 3 zastrzyki, mamy do domu kolejne 5 z Cyclonamine oraz Marbocyl 5mg po 1/8 tabletki dziennie. Jak krwawienie znowu się pojawi to mam się na telefon umawiać na sterylke "na już".
Wstępnie co prawda się umówiłyśmy, że będę płacić w ratach ale już na samo ucho poszło w tym miesiącu już ponad 40 zł, dzisiaj kolejne... ech zachciało się babie mieć szczury Jeszcze mąż mnie dobija, że jak dalej tyle będzie szło na leczenie to uśpi wszystkie. Przybita jestem bardzo przez tą sytuację
- margot1408
- Posty: 350
- Rejestracja: wt lip 06, 2010 10:01 am
- Lokalizacja: Warszawa/Łódź
Re: Mikowe zwierzole :)
I jak tam z Kiką? Udało się bez sterylki?
Świetne te zdjęcia w butelce - można się do woli napatrzeć na słodkie stópki
Świetne te zdjęcia w butelce - można się do woli napatrzeć na słodkie stópki
[/color]
[*] Sonia, Maksiu, Frideluch, Lotka, 3N: Nessie-Serdelek, Maleństwo, TurboNorka - mój prosiaczek i dwie szare śliczności: Uszatka i Puchatka, Rudasek, Myszorek[/b]
[*] Sonia, Maksiu, Frideluch, Lotka, 3N: Nessie-Serdelek, Maleństwo, TurboNorka - mój prosiaczek i dwie szare śliczności: Uszatka i Puchatka, Rudasek, Myszorek[/b]
Re: Mikowe zwierzole :)
No więc uaktualniam, bo trochę czasu mi w ciągu doby brakuje ostatnio...
Z Kiki wszystko już OK - sterylki jej jednak nie przepuściłam (od 2.08 nasi weci na urlopie i bałam się, że może się pogorszyć w tym czasie co ich nie będzie). Po lekach była poprawa, krwawienie ustało całkiem więc już trochę na spokojniej wykończyłyśmy antybiotyk i 22.07 mała przeszła operację. Wbrew moim wszelkim obawom wróciła do siebie dużo szybciej niż pozostałe dziewczyny kiedy je ciachaliśmy. Jedyne co to zostało 180 zł do zapłacenia... no ale w ratach jakoś damy radę.
Tu moje trzy myszate sterylkowe: (Kiki na świeżo, a dwie pozostałe z marca - zdjęcia Tosi i Fizi robił wet i są na FB Zwierzętarni )
Zdecydowanie najgorzej z tego wyglądała Fiźka z tym niebieskim brzuchem i porfiryną na nosie Teraz Fiźka i Tosia już śladu nawet nie mają na brzuszku, Kikusia pomału zarasta spowrotem i narazie w miejscu szycia jest jeszcze wybrzuszenie od szwów wewnątrz (pozostałe też miały i wszystko ładnie znikło)
Przy okazji Kikusiowe ucho się znów uspokoiło, więc mam trzy brykające zdrowe szczurzyny
W międzyczasie Kiki zaliczyła małe "wakacje", bo akurat udało mi się mieć 4 dni wolnego w pracy i po prostu nie mogłam przy takiej pięknej pogodzie wysiedzieć w Łodzi, a mała była wtedy na zastrzykach. Może nie miała jakichś super luksusów bo przemieszkała 2 dni w dużym koszu piknikowym (jechałam sama autobusem i z klatką, torbą i transporterem się bym nie zabrała) ale załapała się na świeże "z własnej ziemi" żarełko, pozwiedzała obcą kanapę i nawet na spacer po trawce poszła
W sumie po ostatnim zdjęciu jak załapała, że nie ma nad nią skrzynki to czmychnęła czym prędzej pod moje nogi... pod skrzynką była głównie zajęta węszeniem i skubaniem zielonego (dach nad głowa był więc było ok ;P) a bez "dachu" jej z rąk nie wypuszczałam.
Na koniec trochę zdjęciowego spamu
malutka mamusia i rozrośnięta córusia
Fiź i kukurydza (jedyny mój szczur który nie boi się zamoczyć i kąpie się w szklankach)
Poza do spania - szkoda, że tylko raz ją tak przyłapałam bo wygląda przesłodziachnie <3
Oraz Toś i poidełko z miodkiem bo jakby weszła na półkę to na pewno by miodku już nie było!
Z Kiki wszystko już OK - sterylki jej jednak nie przepuściłam (od 2.08 nasi weci na urlopie i bałam się, że może się pogorszyć w tym czasie co ich nie będzie). Po lekach była poprawa, krwawienie ustało całkiem więc już trochę na spokojniej wykończyłyśmy antybiotyk i 22.07 mała przeszła operację. Wbrew moim wszelkim obawom wróciła do siebie dużo szybciej niż pozostałe dziewczyny kiedy je ciachaliśmy. Jedyne co to zostało 180 zł do zapłacenia... no ale w ratach jakoś damy radę.
Tu moje trzy myszate sterylkowe: (Kiki na świeżo, a dwie pozostałe z marca - zdjęcia Tosi i Fizi robił wet i są na FB Zwierzętarni )
Zdecydowanie najgorzej z tego wyglądała Fiźka z tym niebieskim brzuchem i porfiryną na nosie Teraz Fiźka i Tosia już śladu nawet nie mają na brzuszku, Kikusia pomału zarasta spowrotem i narazie w miejscu szycia jest jeszcze wybrzuszenie od szwów wewnątrz (pozostałe też miały i wszystko ładnie znikło)
Przy okazji Kikusiowe ucho się znów uspokoiło, więc mam trzy brykające zdrowe szczurzyny
W międzyczasie Kiki zaliczyła małe "wakacje", bo akurat udało mi się mieć 4 dni wolnego w pracy i po prostu nie mogłam przy takiej pięknej pogodzie wysiedzieć w Łodzi, a mała była wtedy na zastrzykach. Może nie miała jakichś super luksusów bo przemieszkała 2 dni w dużym koszu piknikowym (jechałam sama autobusem i z klatką, torbą i transporterem się bym nie zabrała) ale załapała się na świeże "z własnej ziemi" żarełko, pozwiedzała obcą kanapę i nawet na spacer po trawce poszła
W sumie po ostatnim zdjęciu jak załapała, że nie ma nad nią skrzynki to czmychnęła czym prędzej pod moje nogi... pod skrzynką była głównie zajęta węszeniem i skubaniem zielonego (dach nad głowa był więc było ok ;P) a bez "dachu" jej z rąk nie wypuszczałam.
Na koniec trochę zdjęciowego spamu
malutka mamusia i rozrośnięta córusia
Fiź i kukurydza (jedyny mój szczur który nie boi się zamoczyć i kąpie się w szklankach)
Poza do spania - szkoda, że tylko raz ją tak przyłapałam bo wygląda przesłodziachnie <3
Oraz Toś i poidełko z miodkiem bo jakby weszła na półkę to na pewno by miodku już nie było!
Re: Mikowe zwierzole :)
Powiększyła się nasza szczurza rodzinka! Od soboty jesteśmy już w piątkę, do dziewuch dołączyło dwóch maluchów z adopcji z tego wątku (pan na zdjęciu mój! ). Maluchy odebrał męż jako, że byłam w pracy a termin odbioru dzieciaków miał obsuwę przez przedświąteczne korki w naszej kochanej Łodzi
Taki widok zastałam po powrocie do domu i chłopaki od razu mnie rozczulili tym sklejeniem. Zdążyłam zapomnieć jakie młode szczurki są malutkie i leciutkie, bo moje kobity to czuć na rękach a to takie chucherka jeszcze aż się bałam ruszyć. No ale trzeba się zapoznać było, więc chłopcy powędrowali pod bluzkę i poszli spać u nowej pani przy okazji zostawiając sporo mokrych plam i innych dodatków Nie chciałam długo zwlekać z zapoznaniem nowych ze stadem więc już trochę później przeszorowałam starą kuwetę i wpuściłam wszystkie szczuraki (miałam w planach puścić je na biurko syna bo tam dziewczyny nie bywają ale maluchy strachu nie znają i bałam się, że z biurka mogą próbować skakać na podłogę). Starsze się za bardzo nie interesowały dzieciakami, bardziej kombinowały jak by tu nawiać i zakopać się w kocu na kanapie.
Wrzuciłam więc bestyje w transporter i zostawiłam do kiszenia Zapowiadało się bezproblemowo więc po jakichś 3 godzinach i wyszorowaniu w międzyczasie dużej klatki wpuściłam je wszystkie. Fizia sprawę olała kompletnie, a Kiki maluchy zaakceptowała od razu i zabrała się za iskanie. Za to z kluchowatej pierdołowatej Tosieńki wyszedł diabeł ganiała, przewracała, właziła na te bidaki malutkie, fukała jak któryś śmiał wejść wyżej niż dno kuwety... Terrorystka jedna. Nastawiłam kiszonkę w transporterze jeszcze raz, posmarowaną olejkiem do ciasta. Przesiedzieli do rana (wstaję do pracy o 5). W międzyczasie dowiedziałam się, że zamknięcie transportera na "delikatnie" już przestało być bezpieczne bo Tośka nauczyła się go otwierać... (Jej histeryczne wrzaski przy smarowaniu olejkiem i wpychaniu do transportera pominę). Przełożyłam ekipę do dużej klatki z powrotem ale Tośka dalej była złem wcielonym, więc na szybko maluchy dałam do tymczasówki małej i poleciałam do pracy.
Stwierdziłam, że skoro na krótszą metę transporter nie wystarczył, to będą siedzieć w małej klatce dopóki się nie pokochają i nie ma przebacz (trzeba było od tego zacząć, no ale trudno... człowiek uczy się na błędach). Nasmarowane ponownie szczury zamieszkały na powierzchni 43x37, z poidełkami, miską i jedną szmatką na żwirku. Gonitw nie było, popołudnie i noc minęły cicho tylko zmieniał się zestaw śpiący "na kupie" bo najpierw izolowała się Fizia a następnego dnia Kiki miała już chyba dość bo spała sama w kącie (wcześniej jako jedyna spała poprzytulana z maluchami, taka dobra "matka szczurka" przygarnęła dzieci pod opiekę).
Jako, że był długo spokój więc przeniosłam do dużej klatki i już raczej najgorsze za nami Maluchy wreszcie mogą swobodnie zwiedzać całość z sufitem włącznie (takie małe komandosy) bez Tosiowego fukania. Jeszcze trochę ustawiania ich czeka, bo dziewczyny widać nie dadzą sobie na głowę wejść ale wygląda to już niegroźnie więc pewnie jeszcze parę dni minie i będzie już spokój. A w międzyczasie wymyśliłam młodocianym jajcarzom imiona więc przedstawiam:
Newton (zdrobniale Niutek):
oraz Czesio:
Taki widok zastałam po powrocie do domu i chłopaki od razu mnie rozczulili tym sklejeniem. Zdążyłam zapomnieć jakie młode szczurki są malutkie i leciutkie, bo moje kobity to czuć na rękach a to takie chucherka jeszcze aż się bałam ruszyć. No ale trzeba się zapoznać było, więc chłopcy powędrowali pod bluzkę i poszli spać u nowej pani przy okazji zostawiając sporo mokrych plam i innych dodatków Nie chciałam długo zwlekać z zapoznaniem nowych ze stadem więc już trochę później przeszorowałam starą kuwetę i wpuściłam wszystkie szczuraki (miałam w planach puścić je na biurko syna bo tam dziewczyny nie bywają ale maluchy strachu nie znają i bałam się, że z biurka mogą próbować skakać na podłogę). Starsze się za bardzo nie interesowały dzieciakami, bardziej kombinowały jak by tu nawiać i zakopać się w kocu na kanapie.
Wrzuciłam więc bestyje w transporter i zostawiłam do kiszenia Zapowiadało się bezproblemowo więc po jakichś 3 godzinach i wyszorowaniu w międzyczasie dużej klatki wpuściłam je wszystkie. Fizia sprawę olała kompletnie, a Kiki maluchy zaakceptowała od razu i zabrała się za iskanie. Za to z kluchowatej pierdołowatej Tosieńki wyszedł diabeł ganiała, przewracała, właziła na te bidaki malutkie, fukała jak któryś śmiał wejść wyżej niż dno kuwety... Terrorystka jedna. Nastawiłam kiszonkę w transporterze jeszcze raz, posmarowaną olejkiem do ciasta. Przesiedzieli do rana (wstaję do pracy o 5). W międzyczasie dowiedziałam się, że zamknięcie transportera na "delikatnie" już przestało być bezpieczne bo Tośka nauczyła się go otwierać... (Jej histeryczne wrzaski przy smarowaniu olejkiem i wpychaniu do transportera pominę). Przełożyłam ekipę do dużej klatki z powrotem ale Tośka dalej była złem wcielonym, więc na szybko maluchy dałam do tymczasówki małej i poleciałam do pracy.
Stwierdziłam, że skoro na krótszą metę transporter nie wystarczył, to będą siedzieć w małej klatce dopóki się nie pokochają i nie ma przebacz (trzeba było od tego zacząć, no ale trudno... człowiek uczy się na błędach). Nasmarowane ponownie szczury zamieszkały na powierzchni 43x37, z poidełkami, miską i jedną szmatką na żwirku. Gonitw nie było, popołudnie i noc minęły cicho tylko zmieniał się zestaw śpiący "na kupie" bo najpierw izolowała się Fizia a następnego dnia Kiki miała już chyba dość bo spała sama w kącie (wcześniej jako jedyna spała poprzytulana z maluchami, taka dobra "matka szczurka" przygarnęła dzieci pod opiekę).
Jako, że był długo spokój więc przeniosłam do dużej klatki i już raczej najgorsze za nami Maluchy wreszcie mogą swobodnie zwiedzać całość z sufitem włącznie (takie małe komandosy) bez Tosiowego fukania. Jeszcze trochę ustawiania ich czeka, bo dziewczyny widać nie dadzą sobie na głowę wejść ale wygląda to już niegroźnie więc pewnie jeszcze parę dni minie i będzie już spokój. A w międzyczasie wymyśliłam młodocianym jajcarzom imiona więc przedstawiam:
Newton (zdrobniale Niutek):
oraz Czesio:
Re: Mikowa piątka
Wczoraj (24.02) pożegnaliśmy naszą Kikusię
Ostatni miesiąc był dla niej ciężki. Na lewym oczku pojawiła się zaćma, mała miała je lekko wytrzeszczone i wokół ciągle porfiryna. Po podleczeniu ostatniej infekcji ucha antybiotykami bardzo schudła (w najgorszych dniach ważyła ledwo 190g), pojawił się guz wokół sutka bardzo blisko ujścia cewki moczowej. Z operacją trzeba było trochę zwlekać, żeby Kiki trochę przybrała na wadze po odstawieniu antybiotyku. 9 lutego Kikusia miała zabieg usunięcia guza, po operacji doszła dość szybko do siebie i nie dawałam rady jej co chwila ściągać z kratek chorobówki albo łapać przed kolejnymi skokami na wybiegu. Po tygodniu wróciłyśmy na kontrolę i w sumie kosmetyczne poprawki bo szanowna lizawka dolizała się do szwów wewnętrznych i wokół nitki wystającej ciut się zaczęło paprać Po poprawkach goiło się już ładnie.
Niestety w poniedziałek dojrzałam u bidy kolejnego guza, tym razem na pyszczku od strony tego wiecznie chorego ucha... Wyglądała jak pół szczur pół chomik, zwłaszcza przy tym miśkowatym okragłym pyszczku. Zaraz po pracy pojechałam z nią do Zwierzętarni ale czułam, że chyba to nasza ostatnia wspólna podróż będzie Za dużo się działo wokół tego oka i przy uchu jeszcze przed pojawieniem się guza. Widziałam, że małą to boli, dużo zgrzytała zębami, przy oględzinach po otwarciu pyszczka widać było jak mocno starła ząbki po stronie z guzem. Aż mnie serce bolało jak patrzyłam jak się moja kochana bida męczy. Okazało się, że guz jest ropniem, na dodatek z przetoką do pyszczka z której sączyła się ropa. Można było to czyścić, zaleczyć... ale obie z panią wet wiedziałyśmy, że w przypadku Kiki (jeszcze z jej bardzo złą reakcją na antybiotyki, które musiałaby w trakcie leczenia długo brać) to byłoby tylko zaleczanie problemu na tydzień, może miesiąc... Postanowiłam, że oszczędzę małej tego przykrego i bolesnego leczenia do końca życia. Była zbyt kochanym szczurem, żeby ją dalej męczyć
Mocno wytulałam, wycałowałam i Kiki usnęła mi na rękach. Moja malutka futrzana kuleczka kochana ;( Bardzo mi jej brakuje w stadzie i reszta stworków też jakaś niemrawa chodzi. Mam nadzieję, że Kiki dołączyła do swoich synków za TM.
Z nami: Tosia, Newton, Czesio
______
w nowym domku:Maguś [*][/url][/color]
______
za Tęczowym Mostkiem: Pysio [*], Kiki [*], Fizia [*][/color]
______
w nowym domku:Maguś [*][/url][/color]
______
za Tęczowym Mostkiem: Pysio [*], Kiki [*], Fizia [*][/color]
Re: Mikowe szczurki: śpij spokojnie Kikusiu
Jak zobaczyłam tytuł to nie mogłam uwierzyć... tak mi przykro.
Leć Kiki [*]
Leć Kiki [*]
Ze mną i Kumą-chan: Touruś, Ząbek, Anaz, Jonasz, Kami, Don oraz króliczyca Acid Bunny
W Szczurzym Raju: Maguś
Hamaczki
W Szczurzym Raju: Maguś
Hamaczki
Re: Mikowe szczurki: śpij spokojnie Kikusiu
No trochę czasu nie zaglądałam na forum... Ubyło nas znów trochę niestety. W lipcu pożegnaliśmy Fizię, naszą pierwszą szczurę.
Miała około 2 lata i 2 miesiące. Niestety te ostatnie 2 miesiące były bardzo kiepskie, Fizia była naszą "babunią". Sporo schudła, miała duże problemy z koordynacją, z utrzymaniem jedzenia w łapkach. Mimo klikukrotnego zwiększania dawek cabaseru i włączeniu innych leków (których dawki po drodze też rosły...) stan małej się stale pogarszał. W ostatnie dni nawet jedzenie z łyżeczki i zlizywanie z palca sprawiało jej trudność. Serce mnie bolało jak patrzyłam jak moja mała wariatka-kaskaderka tak mocno się zmienia i traci ochotę do życia. Musiałam znowu podjąć tą ciężką decyzję i pomóc jej odejść Młody ze mną pojechał, wprawdzie nie chciałam zabierać siedmiolatka ze sobą na uśpienie naszej myszki ale wyszło na dobre bo on się zbytnio nie przejął a ja przynajmniej nie ryczałam całą drogę do domu...
Reszta myszów ma się w miarę dobrze. Chłopaki podrośli już, obaj ważą ok 380g więc tak w sam raz Niutka pozbawiliśmy jajek, wprawdzie niezbyt chętnie mu to zrobiłam ale potrafił gwałcić wszystkich po 5 razy na minutę prawie non stop i widać było, że ani jemu to na dobre nie wychodziło ani tym bardziej Fizi, która była głównym celem i przez napastliwego Niuta w którymś momencie popadła w jakąś kompletną apatię. Czesław na szczęście nie świrował aż tak bardzo i u niego wystarczyło przeczekać.
Tu Czesław pozuje do zdjęcia
Niuta uchwycić nie idzie bo to torpeda nie szczur i jak tylko załapie, że się na niego patrzy to już go nie ma nasz dzikus. Chociaż na smakołyka łaskawie czasem się skusi.
Tosieńka za to dostarcza nam w spadku po mamie chyba rozrywek z leczeniem. Od paru miesięcy wygląda tak: i w sumie nie bardzo wiadomo o co z tym czerwonym okiem chodzi. Zrobiło się czerwone praktycznie z dnia na dzień, urazów zero. Dałam jej na wszelki wypadek cabaser (bo ona te oczy zawsze miała z wytrzeszczem i tak podejrzanie przysadkowo wyglądała wg pani wet) i na 1 dzień oko ściemniało a potem jak czerwone wróciło tak zostało. Przetestowałyśmy na niej różne kombinacje leków, na oku to wrażenia nie zrobiło więc tak zapobiegawczo zostały minimalne dawki Cabaseru, Prilium i Furosemidu i Tośka ogólnie sprawia wrażenie okazu zdrowia Jutro kończy 2 latka <3 zrobił się z niej straszy miziak i przytulak, przychodzi do człowieka i rozpłaszcza się obok z miną "miziaj mnie" aż mi się tęskni za wiekszą ilością bab w stadzie, bo te moje jakieś takie wyjątkowo przytulaste były
A póki co urabiam męża, bo mój GMR mówi że "tylko trzy" to zdecydowanie za mało, a znajomy chce nam wcisnąć swoje męskie stado (w wieku 1,5 roku i dwa po 8 m-cy)... więc może niedługo przedstawię nowych
Miała około 2 lata i 2 miesiące. Niestety te ostatnie 2 miesiące były bardzo kiepskie, Fizia była naszą "babunią". Sporo schudła, miała duże problemy z koordynacją, z utrzymaniem jedzenia w łapkach. Mimo klikukrotnego zwiększania dawek cabaseru i włączeniu innych leków (których dawki po drodze też rosły...) stan małej się stale pogarszał. W ostatnie dni nawet jedzenie z łyżeczki i zlizywanie z palca sprawiało jej trudność. Serce mnie bolało jak patrzyłam jak moja mała wariatka-kaskaderka tak mocno się zmienia i traci ochotę do życia. Musiałam znowu podjąć tą ciężką decyzję i pomóc jej odejść Młody ze mną pojechał, wprawdzie nie chciałam zabierać siedmiolatka ze sobą na uśpienie naszej myszki ale wyszło na dobre bo on się zbytnio nie przejął a ja przynajmniej nie ryczałam całą drogę do domu...
Reszta myszów ma się w miarę dobrze. Chłopaki podrośli już, obaj ważą ok 380g więc tak w sam raz Niutka pozbawiliśmy jajek, wprawdzie niezbyt chętnie mu to zrobiłam ale potrafił gwałcić wszystkich po 5 razy na minutę prawie non stop i widać było, że ani jemu to na dobre nie wychodziło ani tym bardziej Fizi, która była głównym celem i przez napastliwego Niuta w którymś momencie popadła w jakąś kompletną apatię. Czesław na szczęście nie świrował aż tak bardzo i u niego wystarczyło przeczekać.
Tu Czesław pozuje do zdjęcia
Niuta uchwycić nie idzie bo to torpeda nie szczur i jak tylko załapie, że się na niego patrzy to już go nie ma nasz dzikus. Chociaż na smakołyka łaskawie czasem się skusi.
Tosieńka za to dostarcza nam w spadku po mamie chyba rozrywek z leczeniem. Od paru miesięcy wygląda tak: i w sumie nie bardzo wiadomo o co z tym czerwonym okiem chodzi. Zrobiło się czerwone praktycznie z dnia na dzień, urazów zero. Dałam jej na wszelki wypadek cabaser (bo ona te oczy zawsze miała z wytrzeszczem i tak podejrzanie przysadkowo wyglądała wg pani wet) i na 1 dzień oko ściemniało a potem jak czerwone wróciło tak zostało. Przetestowałyśmy na niej różne kombinacje leków, na oku to wrażenia nie zrobiło więc tak zapobiegawczo zostały minimalne dawki Cabaseru, Prilium i Furosemidu i Tośka ogólnie sprawia wrażenie okazu zdrowia Jutro kończy 2 latka <3 zrobił się z niej straszy miziak i przytulak, przychodzi do człowieka i rozpłaszcza się obok z miną "miziaj mnie" aż mi się tęskni za wiekszą ilością bab w stadzie, bo te moje jakieś takie wyjątkowo przytulaste były
A póki co urabiam męża, bo mój GMR mówi że "tylko trzy" to zdecydowanie za mało, a znajomy chce nam wcisnąć swoje męskie stado (w wieku 1,5 roku i dwa po 8 m-cy)... więc może niedługo przedstawię nowych