Strona 15 z 18

Re: Moje stado :-) 12xpies i 9xkot :D

: sob lis 10, 2012 1:11 pm
autor: Paula_13
To jest chore. Ale ludzie takie mają własnie pojęcie o wolontariacie.
Kiedy komukolwiek o tym wspominam (a ostatnio wcale, bo mam dość tłumaczenia) to słyszę: Ale fajnie! Tyle piesków, kotków do tulenia i prowadzenia na spacery.
A nikt nie widzi tego jak myjemy klatki z fekaliów, wymiocin, krwi, jak robimy zastrzyki. Jak opatrujemy rany, których niewiele osób chciałoby widzieć. Jak zwierzęta odchodzą na naszych rękach. Jak mówię, że ratując psa zrobiłam mu sztuczne oddychanie to ludzie patrzą jak na wariata. To jest właśnie ta druga strona medalu o której nie mówi się w rozmowach zachęcających do wolontariatu. Wszyscy są informowani, że wezmą pieska na smycz i będą chwalić się w towarzystwie, że mają takie dobre serce.
Chwała im za to, że przychodzą i dają tym zwierzakom trochę ciepła, chociaż raz poklepią po łebku. Ale ja nie rozumiem tego dlaczego ludzie nie potrafią zakasać rękawów do pracy najbardziej potrzebnej.
Kiedyś znalazłam kociaka, miał ok. 5 miesięcy. Był bardzo chory, jego leczenie kosztowało mnie wiele zachodu, dwa miesiące niemalże codziennie u weta, zabiegi, zastrzyki i jakieś 2 tysiące złotych. Wszystko ze swoich oszczędności, ale nie mogłam go zatrzymać (rodzice). Jestem dumna z tego, że uratowałam jego ledwo pulsujące wówczas życie i teraz żyje szczęśliwy we Wrocławiu. Ale On obudził we mnie miłość do kociej społeczości (wcześniej nie przepadałam za kotami) i dlatego teraz chcemy pokochać z TŻ kociaka. Obojgu nam skradł serce Amorek.

Oj... Uniosłam się troszkę na te wspomnienia... Ale nie ma co tracić nadziei Kochana. Zwierzęta Cię potrzebują. A Ty ich, prawda?
Ponoć głupi ludzi szukają zemsty, silni wybaczają, a inteligentni ignorują.

Do Szczecina tylko 500km :) Obecnie na stałe osiedliliśmy się w Świdnicy. Zobaczę na forum, może ktoś się wybiera ze Szczecina w moje strony :)

Urzekł mnie ten jego pysio. I własnie takiego przytulasa najbardziej chciałabym.

Re: Moje stado :-) 12xpies i 9xkot :D

: sob lis 10, 2012 2:33 pm
autor: monisss
Amorek do adopcji będzie najwcześniej za trzy tygodnie. Cały czas jest w trakcie leczenia kociego kataru.

Paula widzę, że jesteś taki sam świr jak ja ;) Wolontariusz z prawdziwego zdarzenia, o którego tak trudno teraz.
Nie piszę tego wszystkiego żeby się pochwalić, żeby pokazać jaka to nie jestem cudowna. Piszę to po to żeby pokazać, że wolontariusz, wolontariuszowi nie jest równy.
Ciężko pracowałam na uznanie pracowników schroniska. Na początku patrzyli na mnie jak na wroga, kogoś zbędnego, kolejnego pseudo wolontariusza. Weekend w weekend przyjeżdżałam do schroniska na 8, karmiłam psy przebywające w budynku, wszystkie koty. Później sprzątałam klatki, kuwety, myłam podłogi. Wyprowadzałam psy, oprowadzałam ludzi, asystowałam przy operacjach, zabiegach. Na rękach umarło mi wiele zwierząt, nie raz, nie dwa sama musiałam podjąć decyzję czy jest jeszcze sens walczyć. Wiele zwierząt bliskich mi sercu, które miałam po kilka miesięcy pod opieką zostawało zagryzionych, uśpionych. Nie da się opisać tego, co wtedy człowiek czuje. Wychodziłam ze schroniska o 16, czasem później. Byłam tak zmęczona, nie zawsze fizycznie ale psychicznie, że nie miałam na nic siły. I tak przez półtora roku, nie opuściłam ani jednego weekendu. Byłam zawsze, w Boże Narodzenie, Wielkanoc, codziennie w wakacje. Jak zaczynałam rok szkolny i nie byłam w schronisku przez pięć dni to śnili mi się wszyscy moi podopieczni. Zawsze w roboczych ciuchach, uświniona, śmierdząca ale szczęśliwa. Pamiętam jak zawsze ludzie mówili: Ja bym nie mógł/ nie mogła, jak pani to robi? No kur**, przepraszam ale ktoś musi.
A teraz przychodzą dwie, trzy gwiazdeczki raz w tygodniu na kilka godzin i jedyne co potrafią zrobić to nagadać bzdur o każdym psie i wyprowadzić jednego pieska na spacer. Nie pogłaszczą psa, który był na boksach ogólnych bo się pobrudzą. No ręce opadają.
Patrzą na mnie jak na kosmitę bo pracownicy mnie szanują, a do nich się nawet nie odezwą. Ale ja przeszłam długą i ciężką drogę żeby mnie docenili i wiedzieli, że mogą na mnie polegać.
Teraz ludzie na mnie patrzą bardziej przychylnie, jak chodzę "po cywilnemu". Ale mimo, że przychodzę w odwiedziny czy zabrać jakąś bidę na tymczas to zawsze robię obchód po "moim" terenie. Wpadam na godzinę, a wychodzę po trzech. Bo mimo, że jest sześcioro "wolontariuszy" to w żadnej klatce nie ma wody. Ja wiem, że to niełatwe. Nie oczekuję wiele ale nalanie wody do kilkunastu misek chyba nie jest jakimś strasznym wyczynem. A może się mylę?

Re: Moje stado :-) 12xpies i 9xkot :D

: ndz lis 11, 2012 10:56 am
autor: Paula_13
Cieszę się, że jest takich świrów więcej.
Dla mnie bardzo trudne było to, że musiałam sie wyprowadzić z Oławy i tam zostawiłam te psiaki i kociaki. Wiem jednak, że zostały w najlepszych rękach i teraz moja przyjaciółka tam urzęduje, jest tak jakby przewodniczącą tych wolontariuszy. To takie małe przytulisko, przez 3 godziny to myjemy wszystko, sprzątamy, pozostali wyprowadzają psy i jak wrócą to je karmimy.Potem trochę czasu na czułości (najlepszy moment) i po 3 godzinach zbieramy się do domu.
Jak jadę odwiedzić rodzinę w Oławie i jest taka możliwość to jadę z tą przyjaciółką do schronu i chociaż trochę jej pomagam.

Mój TŻ pyta mnie czy pojadę do Szczecina po kociaka :) Jemu też się spodobał Amorek. On zawsze był przeciwny zwierzętom. Wychowany w mysl zasady: Pies na łańcuch a kot do łapania myszy.
Mówi mi jednak, że odkąd jest ze mną spogląda na to inaczej. Pokochał zwierzęta. Teraz to on pyta po znajomych o kociaki i odkłada ze mną kasiorkę na "fundusz weterynaryjny" (w razie jakby co, bo jeszcze nie wiemy jaki kociak do nas przyjdzie).
Ostatnio oglądaliśmy zdjęcia i trafiliśmy na takie bidy malutkie i nawet jemu zakręciła się łezka. Już mówił, że kotek będzie spał z nami w łóżku.

Kiedy mnie nie ma w domu to wyciąga naszego szczura Messiego i tuli go, bawi się z nim, bo niedawno straciliśmy jego brata.

Jeśli w naszej okolicy nie znajdziemy naszego kotka to wpadnę na kawkę ;)
Ciekawe czy maluszek wytrzymałby dzielnie taką wycieczkę pociągiem.

Re: Moje stado :-) 12xpies i 9xkot :D

: śr lis 14, 2012 2:33 pm
autor: monisss
Paula, zapraszam :)
Od 8 grudnia możemy być w Szczecinie :D
Amorek czuję się lepiej, chociaż dwa dni temu miał poważny kryzys. Trzeci tydzień jest na antybiotykach, od kilku dni dostaje maść do oczu, od trzech dni robię mu inhalacje. Nie miałam jeszcze zwierzaka tak odpornego na leczenie. Trzymajcie proszę kciuki żeby jak najszybciej wrócił do zdrowia. To jeszcze kociak, powinien się cieszyć dzieciństwem, szaleć z innymi kociakami, a nie chorować...

Re: Moje stado :-) 12xpies i 9xkot :D

: sob gru 01, 2012 4:34 pm
autor: fidusiowa
Ale stado! Jak ty sobie dajesz z nimi wszystkimi radę? Co ze spacerami? Bierzesz po kilka czy każdego osobno? :P Ja mam jednego psa i czasem doprowadza mnie do białej gorączki ;)

Re: Moje stado :-) 12xpies i 9xkot :D

: ndz gru 02, 2012 11:22 am
autor: monisss
bullek mamy cztery hektary ogrodzonego podwórka, psy wychodzą podzielone na dwie grupy. Maluchy z Medziem i od niedawna z Viniusiem, a Foru z Lalką osobno. Z pierwszą grupą wychodzę, robimy sobie rundkę dookoła podwórka ;) Laluna z Forrem wychodzą same, pobiegają, poszczekają i wracają do domu na kanapę :D Psy są grzeczne, dobrze dobrane więc problemu nie mam z nimi. Czasami tylko do szału doprowadzają mnie maluchy jak mają dzień szczekania i za nic nie dają się uspokoić ;)

Vincent to pechowy pies... Przyplątało mu się kilka dni temu zapalenie gruczołów okołoodbytowych. Przebiegało bezobjawowo do momentu pojawienie się przetok. Jest na antybiotykach i środkach przeciwbólowych. Widać, że cierpi, ma problem z załatwianiem się. Mój biedny niedźwiedź, najbardziej nieodporny na ból pies jakiego znam.

Re: Moje stado :-) 12xpies i 9xkot :D

: sob gru 08, 2012 1:01 pm
autor: Paula_13
Niech Amorek wraca szybciutko do zdrowia. Nam udało sie znaleźć domek da osamotnionego Messiego (ma dwóch kolegów) i od dwóch tygodni mamy kociaka. Też biało-czarnego, po mamie syberyjskiej, ale Harry ma krótszy włos. Mój facet raczej nie bardzo był za zwierzętami a teraz zgadnij kto zaprosił kota do łóżka?... No właśnie. Daje nam ogromne szczęście.

Jak Amorek i Vincent się czują?

Re: Moje stado :-) 12xpies i 9xkot :D

: śr gru 26, 2012 7:04 pm
autor: monisss
Paula_13 bardzo się cieszę, niech maluch się dobrze chowa. Amorek też już znalazł dom.

Bo szczęście trzeba mieć...
Piątek, dzień jak co dzień. Szaro, buro i ponuro. Pojechałam zrobić badania, NFZ po raz kolejny mnie nie zawiódł i badań nie zrobiłam ;) Pomyślałam, że wpadnę do schroniska, przywitam się, nakarmię psy. Może wezmę jakiegoś na spacer. Zaraz po wejściu rzuciła się na mnie opiekunka wolontariatu wręczając mi kartkę z numerem telefonu. Przyznam szczerze, zgłupiałam. Zaczęła tłumaczyć, że szczeniak, że ma miesiąc, że znaleziony, że chcą oddać, że jak oddadzą to schron musi uśpić. Jasne, bo kto będzie go karmił mlekiem co dwie godziny? ::) Zadzwoniłam, porozmawiałam, zgłupiałam całkiem. Pojechałam po butelkę, mleko zastępcze i przygotowałam kartonik z kocykiem i pluszakiem. Po 18 dzieciak był u mnie. Wygłodniały ( przez cały dzień zjadł 15ml mleka, w dodatku krowiego), zarobaczony okrutnie. Jeździł ze mną na zajęcia, podbił serca wszystkich, a cioć miał tyle, że ja zapominałam, że psa mam ;)

Teraz bydle ma dwa miesiące, waży już sześć kilo, terroryzuje wszystkich i ma taką ilość energii, że nawet ja nie ogarniam ;)

Szanowny Pan Kabanos:
Obrazek Obrazek Obrazek

Re: Moje stado :-) 12xpies i 9xkot :D

: pn gru 31, 2012 6:50 pm
autor: monisss
Obrazek

i udanej zabawy sylwestrowej :)
Obrazek

Re: Moje stado :-) 12xpies i 9xkot :D

: śr sty 02, 2013 4:03 pm
autor: Paula_13
Ty to masz kochana wielkie serce.
Moja przyjaciółka wyciąga powoli z wetką pieski z hodowli grzywaczy na dolnym śląsku (głośna sprawa ze stycznia ubiegłego roku). Sprawa nadal się ciągnie.
Po długich namowach, ważeniu argumentów zdecydowaliśmy się z przyjaciółką wziąć jedną suczkę. Docelowo miała być u mnie. Została jednak u niej (starsza suńka, potwornie wystraszona- wiedziałam, że potrzebuje spokoju i ciepła a ja choleryczka jestem więc spokój u mnie w domu to towar deficytowy niestety). Dziś, po 3 miesiącach została uśpiona.
W wigilie łapki odmówiły posłuszeństwa, przestała reagować, zastrzyki, antybiotyki, litry kroplówek. Nie było żadnej poprawy. I dziś moja przyjaciółka z wetką pomogła jej odejść.
Serce mi się kraje...
I to jest ta druga strona medalu. Człowiek się angażuje, wyciąga psinę z piekła a okazuje się, że dawne zaniedbania (sunia miała ciągłe zapalenia uszu, bardzo obniżoną odporność) doprowadziły do takiego strasznego porażenia. I ja teraz, dzisiaj, mam bardzo mieszane uczucia. Co to zmienia, ta nasza pomoc, kiedy u podstaw nie ma odpowiednich informacji. Kiedy światowej sławy hodowla psów ma psiny chore, zabiedzone, martwe...
Jakimi ludźmi są ci, którzy się dopuszczają takich zaniedbań.

Ty jesteś Kochana takim Aniołkiem Szczęścia. Psiaki pewnie widzą Cię z opiekuńczymi skrzydłami, tak jak my wyobrażamy sobie aniołów stróżów. Trzymaj tak dalej. Weszłam na Twój wątek, żeby odzyskać wiarę w dobrych ludzi. Nie zawiodłam się. Wycałuj całą gromadkę. I ukłony dla Ciebie. Jesteś niesamowita.

Re: Moje stado :-) 12xpies i 9xkot :D

: czw sty 03, 2013 5:41 pm
autor: monisss
Paula_13 powtórzę stare hasło, które towarzyszy mi od początku, czyli od ponad 10 lat: "Ratując jednego psa nie zmienisz Świata ale Świat zmieni się dla tego jednego psa". Nie uratujemy wszystkich psów, kotów, żółwi czy chomików ale czy to znaczy, że mamy nie ratować żadnego? Moim zdaniem nie. Do tej pory na szczęście straciłam tylko albo aż jednego tymczasowicza. Był to czteromiesięczny szczeniak w typie bulldoga angielskiego. Pochodził oczywiście z pseudohodowli, podstępem zabrałam go ze schroniska i uchroniłam przed serią doświadczalnych operacji. Nie będę wchodzić w szczegóły, może kiedyś opiszę jego historię. Po jego stracie zaczęłam się buntować, nie chciałam kolejny raz tego przeżywać. Ale wtedy ktoś mądry mi wytłumaczył, że kto nie ryzykuje ten nie pije szampana. Nie myśl o tym, że ta dziewczynka odeszła. Pomyśl o tym, że w ciągu ostatnich trzech miesięcy ta suczka zaznała więcej szczęścia niż w ciągu całego swojego "poprzedniego" życia. Najpewniej po raz pierwszy w życiu była kochana i szanowana. Tu nie ma czego żałować, trzeba się cieszyć z tego co się psu dało. Opłakać stratę, która na pewno była bardzo bolesna, zakasać rękawy i pomóc innym. Wiesz, że innej możliwości nie ma, wiesz, że to tak mocno wchodzi w krew, że nie da się z tego ot tak zrezygnować. Czasem trzeba się wycofać, zdystansować żeby nabrać sił i nie zwariować. Ale potem się wraca, nie da się inaczej.
Mam nadzieję, że uda Wam się wyciągnąć jak najwięcej psów z tej pseudo. Mogę zaoferować dt dla dwóch psów jeśli będzie taka potrzeba. Jedyny warunek to brak problemów skórnych, bo przy takiej ilości zwierzaków to zbyt duże ryzyko.

Dziękuję Ci bardzo za miło słowa ale dużo w nich przesady :) Pomagając psom tak naprawdę pomagam również sobie. Uczę się od nich wielu rzeczy, mam poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Poza tym co tu ukrywać, przecież nic nie daje większej satysfakcji niż świadomość zrobienia czegoś dobrego. Ta świadomość łechcze moje ego :) Kocham patrzeć jak zza pochmurnych, nieobecnych oczu wyłania się powoli szczęśliwy, pełen życia pies. Jak zamiast obnażonych zębów widzę nieśmiało merdający ogon. Jak widzę psa, który pierwszy raz od wielu lat zasypia spokojnie, bez strachu. Jak pies przy dotyku nie sztywnieje, tylko przymyka leniwie oczy i się odpręża.
To nie ja jestem ich Aniołem Stróżem, one są moimi Aniołami.

P.S. Podziw dla tych, którzy dotrwali do końca tego tekstu. W nagrodę, Kabanos ;)

Obrazek

Babanos dzisiaj pojechał do nowego domu. Będzie miał dwóch psich kumpli, będzie kochany i szczęśliwy. Tylko mi tak jakoś smutno...

Re: Moje stado :-) 12xpies i 9xkot :D

: czw sty 03, 2013 7:11 pm
autor: noovaa
Babanos dzisiaj pojechał do nowego domu. Będzie miał dwóch psich kumpli, będzie kochany i szczęśliwy. Tylko mi tak jakoś smutno...
Dla niego to na pewno dobry początek nowego roku :)

Oby to był też dobry zwiastun dla Ciebie i oby jak najwięcej psiaków w tym roku znalazło nowe, dobre, odpowiedzialne i stałe domki :).

Re: Moje stado :-) 12xpies i 9xkot :D

: pt sty 04, 2013 11:22 am
autor: Paula_13
Nie chodzi mi o sens pomocy. Również zawsze przyświecały mi te słowa kogoś mądrego, które przytoczyłaś. Jej świat zmienił się z pewnością chociaż na te trzy miesiące.

Buntuję się jednak przeciw temu, że mimo wszystko nie mamy pewności co do zdrowia psiaka nawet biorąc go z renomowanej hodowli. Ta hodowla grzywaczy to wg przepisów pełnoprawna hodowla. Wszystkie psy mają rodowody, były wystawiane, rodziły rodowodowe szczeniaki. I coś pękło, babka przestała sobie dawać radę. I kilkadziesiąt psiaków zaczęło straszliwie chorować na wszystkie możliwe choroby. Umierać... Karmione suchym chlebem i pojone stęchłą wodą. I mimo to, ta babka nadal z powodzeniem sprzedawała szczenięta rodowodowe jako pełnowartościowych przedstawicieli rasy. Hodowla miała międzynarodową sławę. Pieski tej kobiety znajdowały się w różnych krajach świata.
Mówię tu celowo o ogóle. Wiem, że uratowanie jednego żywego stworzenia zmienia jego świat. Ale ogólnie pozostaje jeszcze wiele innych stworzeń, które przez niedoinformowanie, nasze "prawo" ochrony zwierząt (które nie działa jak powinno) nadal cierpią i powstają coraz to nowe miejsca nękania zwierząt.

Dlatego myślę, że powinno się uświadamiać ludzi ile zwierzaczków czeka w dt, schronach itp. miejscach i to praktycznie za darmo. Na wszystkich forach czyta się "tylko rodowodowy pies może być psem", "tylko rodowodowe zasługują na dobre domy" (nie wprost oczywiście). A reszta to biedactwa na które mamy wpłacać cegiełki i użalać się " o boże jakie biedne maleństwo, szkoda, że to nie york/pers/syjam/maltańczyk bo już miałby u mnie dom".
No szlag mnie trafia.
Oj musiałam się gdzieś wygadać.
Podsumowując:
Rodowód nie daje niestety żadnej, ale to żadnej pewności. Wszędzie lansowane są rasowe psy, rodowodowe. A biorąc psa ze schronu czy z dt mamy tyle samo pewności co do psa jak w przypadku rodowodowych psiaków. Nie dyskryminuję oczywiście rasowych psiaków, ale przez tyle lat uświadomiłam sobie, że każde zwierze to zagadka. Tak jak każdy człowiek.

Re: Moje stado :-) 12xpies i 9xkot :D

: pt sty 04, 2013 11:25 am
autor: Paula_13
I wielkie całusy dla Kabanoska. Dużo szczęścia i zdrówka w nowym domku ;)

A tu mój Harry, którego przygarnęliśmy w okresie, gdy interesowaliśmy się również Amorkiem, tak się wylizywał, że zapomniał schować jęzorek jak usnął mi na kolanach :)

Obrazek

Re: Moje stado :-) 12xpies i 9xkot :D

: pt sty 04, 2013 4:51 pm
autor: monisss
noovaa ja wiem ale i tak brakuje tego hałaśliwego, wszędobylskiego potwora ;)

Paula, polskim rodowodem to można sobie tyłek podetrzeć co najwyżej. Brak rzetelnej kontroli warunków, w których żyją psy, brak konieczności wykonywania badań u psów hodowlanych i kryteria sędziowskie na wystawach godne politowania. Krzywdzące wzorce ras, "przerasowanie" i sędziowie dla których ważniejsze są proporcję psa i umaszczenie niż zdrowie. Kilka lat temu bulldogi angielskie były wnoszone na wystawy bo nie były w stanie chodzić. Ale przecież to nie jest przeszkoda do przyznania tytułu championa... W Niemczech nawet chihuahuy muszą przechodzić badania przed dopuszczeniem do rozrodu. Sprawdza się czy pies nie ma predyspozycji do schorzeń kończyn, które mógłby przekazać potomstwu. U nas za to nagminnie rozmnażane są psy z dysplazją stawów biodrowych, wypadającą rzepką, psy z wadliwym zgryzem i przedłużonym podniebieniem miękkim. Przecież ważniejszy jest zysk niż zdrowie szczeniąt.
Mamy kilka psów rodowodowych, opisałam je na wcześniejszych stronach.
Medzia poprzedni właściciele kupili z polecanej i fantastycznej hodowli. Medzio jest po operacji kręgosłupa, kolana prawego i dwóch operacjach kolana lewego. Z tej samej hodowli pochodził też Lennox, który trafił do nas 1,5 roku temu w wieku 6 lat. Lenny był po operacji bioder, w tej chwili uczęszcza dwa razy w tygodniu na fizjoterapię, bez której najprawdopodobniej już by nie chodził.
Rok temu trafiła do nas młodziutka chihuahua, również z rodowodem. W wieku chyba 8 miesięcy miała resekcję główki kości udowej i przeszła dłuuuugą rehabilitację zanim zaczęła chodzić na czterech łapach.
Mamy też Viniusia, on też posiada rodowód, w wieku czterech miesięcy lekarze dawali mu 20% szans na dożycie roku. Zaawansowana dysplazja stawów biodrowych.
Forrest rodowodu nie ma ale jest po rodowodowych rodzicach, którzy zostali dopuszczeni do rozrodu. Niedługo czeka go wstawienie protezy stawu biodrowego.
Wyciągaliśmy też rodowodowe bulldogi angielskie, wierz mi, żaden nie był zdrowy. Wszystkie co do jednego miały większe lub mniejsze problemy zdrowotne.
Przed zakupem rodowodowego psa koniecznie trzeba się upewnić czy rodzice zostali dokładnie przebadani w kierunku chorób, które są częste dla danej rasy. Warto poznać rodziców, skontaktować się z właścicielami szczeniąt z poprzednich miotów. Tylko to da nam pewną gwarancję i świadomość, że kupujemy szczeniaka z dobrej hodowli, w której zdrowie zwierząt jest ważniejsze od pieniędzy. Dobre hodowle nie mają 10 czy 20 psów hodowlanych, trzymają psy w domu i są pod opieką dobrego weta. I co najważniejsze- dobry hodowca zajmuje się jedną, ewentualnie dwoma rasami. W internecie aż roi się od hodowców, którzy w swojej ofercie mają mają ON, malamuty, buldożki, mopsy, pekińczyki, grzywacze i ze trzy rasy kotów...
Oczywiście, że warto adoptować psy, to nie podlega dyskusji, jednak nie daje również gwarancji zdrowia psa. Ale ja jestem daleka od dyskryminacji osób, które marzą o rasowym psie. Sama w przyszłości planuję buldożka z adopcji i rodowodowego angola. Chociaż pewnie angol nie będzie pochodził z polskiej hodowli... Ważne jednak by nie kupować od pseudo i nieodpowiedzialnych hodowców.

Harry jest śliczny <3