Oswajanie żony...

Wszelkie sprawy związane z oswajaniem naszych ogoniastych.

Moderator: Junior Moderator

Regulamin forum
Zanim zadasz pytanie, sprawdź w "Szukaj ..." czy odpowiedź nie została już udzielona!
Wyszukiwarka jest w każdym dziale (zaraz poniżej tego ogłoszenia) , a także u góry po prawej.
Jeśli chcesz wyszukać wyraz 3literowy, pamiętaj o dodaniu * na końcu :)
krzych_100
Posty: 8
Rejestracja: śr lip 29, 2015 1:10 pm

Oswajanie żony...

Post autor: krzych_100 »

Witam.

Jako, że jest to mój pierwszy post na forum (i mam nadzieję, nie ostatni), to witam wszystkich.

Otóż moim problemem nie jest oswojenie szczura ze szczurem, tylko oswojenie mojej żony z "problemem" oswojenia szczurów...
Rzecz w tym, że pomimo moich nalegań i działań, nie pozwoli na oswojenie ze sobą dwóch samców oraz umieszczenie ich w jednej klatce.
No i mam teraz taką sytuację, że każdy samiec ma swoją klatkę i jest wypuszczany osobno...
Żona panicznie boi się o młodszego szczurka, który jest Jej pupilem/pieszczochem, boi się, że starszy pogryzie i zagryzie, i w ogóle odnoszę wrażenie, że jest przez to mniej "lubiany" (bo użarł kiedyś każdego z nas dlatego, że pchaliśmy łapy do klatki...).
No więc mamy jeszcze samiczkę i ten młodszy jest z jej miotu (samiczka była już zaciążona, jak była kupowana, a że mały jako jedyny miał łatkę na pyszczku, więc został).

I pytanie brzmi: jak wytłumaczyć komuś, że oswojenie dwóch samców wyjdzie im na dobre?
Pozdrawiam
Krzysztof
krzych_100
Posty: 8
Rejestracja: śr lip 29, 2015 1:10 pm

Re: Oswajanie żony...

Post autor: krzych_100 »

Piszę posta pod postem, bo:
- po wielu cytatach o oswajaniu doszło do pierwszego kontaktu.
Oba szczury wypuszczone, niepewnie podchodziły do siebie: jeden ciekawy próbował obwąchiwać, drugi napuszył się i ustawił bokiem. No i po dwóch krótkich szarpaninach, ten ciekawy miał dwa ugryzienia w okolicach grzbietu...
Więc jutro druga próba.
Pozdrawiam
Krzysztof
ol.
Posty: 6644
Rejestracja: wt gru 16, 2008 7:41 pm

Re: Oswajanie żony...

Post autor: ol. »

Rozumiem, że idea połączenia szczurów została żonie skutecznie zaszczepiona:) I dobrze:)
Pozostaje rzecz przeprowadzić. Na początku bywa różnie, zwłaszcza z samcami, także nie zniechęcajcie się początkowymi przeszkodami.
Czy zapoznawaliście szczury na neutralnym terenie (nieznanym ani nie pachnącym jednym ani drugim) ? Im bardziej będzie ich stresować nieznany teren, tym mniej będą skłonne do okazywania wrogości względem siebie (solidarność w nieszczęściu;).
Na wypadek bójek warto mieć w pogotowiu spryskiwacz z wodą, a najlepiej - w miarę możliwości - interweniować zanim dojdzie do poważnych starć - odwracać uwagę agresora samemu czyniąc hałas albo moderując głosem. Wszystko zależy od poziomu agresji.
Po powrocie do osobnych klatek można im wymieniać szmatki, żeby przyzwyczaić do wzajemnego zapachu. Ale same klatki lepiej żeby stały w takiej odległości że szczury się nie widzą i nie nakręcają jeden na drugiego.
Trochę sesji zapoznawczych zapewne będzie musiało upłynąć zanim będą gotowi razem zamieszkać, ale trzeba ich przez to przeprowadzić, żeby później cieszyć się obrazkami szczurzej przyjaźni i mieć świadomość, że dało się pupilom to co dla nich jest najcenniejsze:)
Powodzenia !

A co zamierzacie z samiczką ? Będziecie ją kastrować i dołączać do chłopaków ?

A i jeszcze odnośnie ugryzień warto zabezpieczyć poszkodowanego antybiotykiem ogólnym, bo na takich ranach lubią się tworzyć ropnie.
krzych_100
Posty: 8
Rejestracja: śr lip 29, 2015 1:10 pm

Re: Oswajanie żony...

Post autor: krzych_100 »

Więc oswajanie samców wziąłem na siebie, dziś spróbuję w wannie i na ręczniku.
Samiczka - to historia...
Otóż przy zakupie pierwszego szczurka, zaopatrzyliśmy się w dużą klatkę i potrzebne akcesoria (sklep wystawił takie "skierowanie" do weterynarza). Następnie był zakup drugiego zwierzęcia, ale kupowały zwierzaka moje panie, i kupiły samiczkę....
Ja nie wiem, co się wtedy działo, może to jakieś dłuższe zamyślenie, albo jakiś zbieg wydarzeń, były tak zachwycone samiczką, że nie było mowy o oddaniu - więc druga klatka. Samiczka okazało się, że chodziła już z ciążą, więc po urodzeniu maluchy zostały odchowane, następnie część oddana do tego samego sklepu (sklep przyjął), został się jeden samiec i chcieliśmy oswoić te dwa samce. Okazało się, że próby oswajania różnie się kończyły, ale skończyły się bardziej paniką mojej żony (a może i bardziej naszą niewiedzą...).
No więc żona zaczęła czytać o zachowaniach zwierzaków i dopiero jak szczurkom zaczęła wydzielać się z nosa czerwona wydzielina (porfina ?), wówczas zmiękła.
Generalnie tak, czy inaczej, zamierzam wybrać się do weterynarza...

I bardzo dziękuję za odzew.
Pozdrawiam
Krzysztof
krzych_100
Posty: 8
Rejestracja: śr lip 29, 2015 1:10 pm

Re: Oswajanie żony...

Post autor: krzych_100 »

Uff, nie napisałem w sumie o sposobie poznawania się: otóż obaj nie skaczą sobie do gardeł, robią podchody, zgrzytają zębami, jeden próbuje obwąchiwać drugiego. Nie widać w nich skrajnej agresji, ale - ja to odbieram tak - próba ustalenia hierarchii. Czytałem, że może to trwać, próba była robiona w miejscy chyba nie do końca neutralnym (na podłodze to obaj boją się, z reszty rzeczy zeskakują - materac, są przyzwyczajone do jednego miejsca, gdzie są wypuszczane). Natomiast obaj czują się i znają swoje zapachy (czasem na zamkniętą klatkę jednego, kładziemy drugiego, więc znają swoje zapachy, czasem z powodu sytuacji jeden jest wypuszczany w miejsce, gdzie wcześniej wypuszczany był drugi).
Ale zobaczymy dziś, ja w każdym razie będę próbował.
Pozdrawiam
Krzysztof
ol.
Posty: 6644
Rejestracja: wt gru 16, 2008 7:41 pm

Re: Oswajanie żony...

Post autor: ol. »

Czyli samiczka została, dobrze zrozumiałam ? Bo jeśli została i zamierzacie ją zatrzymać, to ona też potrzebuje szczurzego towarzystwa, w takim wypadku najlepiej byłoby ją wykastrować i połączyć z samcami (no chyba, że z kolei dla niej będziecie szukać szczurzej koleżanki, ale dwa stada to zawsze kłopot i niebezpieczeństwo, że któregoś razu dojdzie do nieplanowanego spotkania i ciąż).

Wanna to zdecydowanie lepszy neutral niż miejsce wspólnych wybiegów (z sadzania na klatkę też bym zrezygnowała - mogą ucierpieć kończyny albo inne wrażliwe części). Lepiej więcej posiedzeń w wannie, jeśli podłoga jest im nieznana i się jej boją, to w następnym etapie można i ją wykorzystać, ale na początku lepszy mniejszy teren, właśnie jak wanna.
Ustalanie hierarchii i jakieś docieranie się zawsze jest przy łączeniu, ale raczej powinno się odbywać bez gryzienia do krwi. Takie ataki trzeba przerywać. Natomiast wykładanie na plecy, przyciskanie, intensywne obwąchiwanie, ostatecznie okazjonalne wyrwanie kłębka futra są do przyjęcia. Zazwyczaj jeden ze szczurów załapuje, że powinien się zachowywać, a drugi, że nie musi stosować większej przemocy niż to.
Mam nadzieję, że po burzliwych początkach, dalej będzie tylko lepiej. Pisz jak idzie i jeszcze raz powodzenia:)
krzych_100
Posty: 8
Rejestracja: śr lip 29, 2015 1:10 pm

Re: Oswajanie żony...

Post autor: krzych_100 »

Więc myślę, że osiągneliśmy sukces: oba samczyki chodzą sobie w wannie po ręczniku, bez żadnych oznak agresji. Ten starszy (pogryziony wczoraj), popiskuje u chodzi za młodszym, młodszy nie stroszy sierści. No i tak sobie chodzą....
Samiczka tak, będzie miała towarzyszkę wraz z większą klatką, tylko tworzymy miejsce na klatkę, ale myślę, że do tygodnia zostanie przygotowane.
Więc dziękuję za rady, opiszę kolejne, bliskie spotkanie III stopnia...
Pozdrawiam
Krzysztof
cane
Posty: 418
Rejestracja: pt maja 29, 2015 4:43 pm

Re: Oswajanie żony...

Post autor: cane »

A nie zastanawialiście się może nad kastracją/sterylizacją szczurków ;)? Wtedy nie byłoby problemu z 2 klatkami i 2 osobnymi stadkami.
krzych_100
Posty: 8
Rejestracja: śr lip 29, 2015 1:10 pm

Re: Oswajanie żony...

Post autor: krzych_100 »

Też kastracja wchodziła w grę, tylko jak reaguje wtedy szczur (niezależnie od płci), czy zachowania nie są wtedy związane z hormonami?
Pozdrawiam
Krzysztof
ol.
Posty: 6644
Rejestracja: wt gru 16, 2008 7:41 pm

Re: Oswajanie żony...

Post autor: ol. »

Kastracja nie zmienia zachowań społecznych samic ani samców, jedyne co, to, że nie interesują się wtedy sobą jako płcią przeciwną.
Kastracja uspokaja nadpobudliwe osobniki (agresję u samców, zawirownania hormonalne u samic), ale nie zmienia charakteru szczura.
Dodatkowo u samic daje korzyści zdrowotne - likwiduje niebezpieczeństwo ropomacicza, i zmniejsza ryzyko wystąpienia guzów hormonozależnych (dosyć częstych u szczurów).
Dlatego jeśli tylko masz dostęp do wykwalifikowanego weterynarza, który takie zabiegi przeprowadza, to naprawdę rzecz warto rozważyć. To zdecydowanie lepsze rozwiązanie niż dwa stada, które, jeśli będą mieszkać w tym samym pomieszczeniu będą non stop pobudzone obecnością płci przeciwnej i stawały na głowie, żeby się do niej dostać.
krzych_100
Posty: 8
Rejestracja: śr lip 29, 2015 1:10 pm

Re: Oswajanie żony...

Post autor: krzych_100 »

Dobrze, w takim razie jeszcze raz wybiorę się do weterynarza.
Ale jeszcze chciałem dopytać o oswajanie: oba samce są wypuszczane do wanny na czysty ciemny ręcznik i tam dostają np. miseczkę z jedzeniem, obaj jedzą z tej miseczki (może nie jednocześnie, ale jedzą). Starszy szczurek lgnie do młodszego, jakby się do niego wtulał, natomiast ten młodszy popiskuje. Tak jest zawsze przy wypuszczaniu ich razem w wannie (ale nie wykazują agresji, jakby takie znudzone chodzeniem w wannie). Przenieśliśmy obu na wersalkę, znaną jednemu i drugiemu.
No i tutaj się gryzą: młodszy gryzie starszego w grzbiet (pierwszy raz do krwi). Więc dalej wypuszczamy obu, ale tylko do wanny. Pytanie: czy to tak trwa, czy na znanym terenie jeden musi drugiemu pokazać, gdzie jego miejsce? Pytam, ponieważ często opisuje się przypadki oswajania i jakoś mniej problemów widać, ale też czytałem, że oswajanie szczególnie starych samców trwa długo.
Pozdrawiam
Krzysztof
cane
Posty: 418
Rejestracja: pt maja 29, 2015 4:43 pm

Re: Oswajanie żony...

Post autor: cane »

A może spróbujcie zabrać ich po wannie na wspólny spacer? Tzn. do transporterka chłopaków i np. do weterynarza na ważenie >:D . Ale z tym pomysłem niech się ktoś bardziej doświadczony wypowie, ja po prostu mam w planach tak zrobić moim dziewczynom przy łączeniu :P.

Podobno wspólna niedola i kiszenie się na małej przestrzeni łączy ;D . Bo na zdrowy rozsądek wydaje mi się, że na kanapę trochę za wcześnie - młodszemu nie podoba się "ten obcy szczur" na jego terenie ::) .
Awatar użytkownika
Sky
Posty: 1567
Rejestracja: pn cze 15, 2009 4:27 pm
Lokalizacja: Wrocław

Re: Oswajanie żony...

Post autor: Sky »

cane pisze:A może spróbujcie zabrać ich po wannie na wspólny spacer? Tzn. do transporterka chłopaków i np. do weterynarza na ważenie >:D . Ale z tym pomysłem niech się ktoś bardziej doświadczony wypowie, ja po prostu mam w planach tak zrobić moim dziewczynom przy łączeniu :P.
To dobry pomysł, tylko trzeba właśnie wyjść z nimi na dwór, żeby w stresie się zaprzyjaźniły ;) I tak nawet kilka razy, żeby pokisiły się we wspólnej niedoli ;) Być może dzięki temu zbliżą się do siebie na tyle, że problem podgryzania na znanym terenie zniknie.
Natomiast kiszenie szczurów w transporterze, ale w domu nie jest tak skuteczne, często gryzaki się nudzą i wychodzi z tego kicha. Stres jest ważnym czynnikiem.
W pamięci Cookie, Biscuit, Manu, Muffin, Anouk, Kavi, Tytus i Festus.

http://www.szkicz.blogspot.com <- rysuję sobie.
ol.
Posty: 6644
Rejestracja: wt gru 16, 2008 7:41 pm

Re: Oswajanie żony...

Post autor: ol. »

Po powrocie z takiego spaceru/ów, jeśli widoki będą obiecujące, można ich wpuścić do umytej klatki. Dla zwiększenia poczucia nowości klatki - zmienić jej wystrój, poprzestawiać półki, hamaki, można ją też tego pierwszego dnia postawić w innym miejscu/pomieszczeniu niż normalnie stoi.
krzych_100
Posty: 8
Rejestracja: śr lip 29, 2015 1:10 pm

Re: Oswajanie żony...

Post autor: krzych_100 »

A jak jest w przypadku przeniesienia ich na znany obu teren? Otóż w wannie nie przejawiają agresji i zachowanie jest bardzo zrozumiałe: starszy wyraźnie oczekuje bliskości drugiego (chodzi za młodszym, wtula się w niego), natomiast młodszy popiskuje i unika takich kontaktów.
Wcześniej "po wannie" były przeniesione obaj na wersalkę wybiegową (taka nazwa...) i tam po 5 minutach młodszy pogryzł starszego.
Czy raczej zaniechać na razie wpuszczania obu na znany teren?
Pozdrawiam
Krzysztof
ODPOWIEDZ

Wróć do „Oswajanie”