Miałam pisać, jak zrzucę tych marnych parę fotek, które udało się cyknąć, ale że nie mogę się zabrać...
W chude geny wierzę, w grube też, ale w przytłaczającej większości nadwagę się zawdzięcza innym czynnikom niż geny, w każdym razie u ludzi
![Wink ;)](./images/smilies/wink.gif)
Natomiast wszystkie genetyczne chudzilelce, które znam, faktycznie mogą jeść ile i czego chcą i prędzej wyjdzie im uszami niż utyją
Tak, Liwia nadal wydaje przedziwne dźwięki, a ich źródło pozostaje nieustalone. Theospirex bierzemy, ale szczerze, to nie wiem, czy pomaga, Liw dźwięczy raz częściej raz rzadziej. W dodatku drugi dzień rano przy podawaniu widzę, że pokichuje, choć wczoraj wieczorem już nie słyszałam, to dziś rano znów. Na dniach będę jechała po leki, to jeszcze będziemy z wetką główkować.
Czika w ostatnim czasie bardzo się zmieniła
![Smiley :)](./images/smilies/smiley.gif)
Długo prawie nic, a teraz - przybiega na zawołanie, zachęca do zabawy, nadal nie lubi brania w rękę, ale poproszona wraca wieczorem do klatki. No i mogę ją już pogłaskać i nie ucieka. Choć płochliwość została i pewnie już zostanie... a może z wiekiem przejdzie
Martwię się ostatnio (hm, zawsze się o którąś martwię) o Pączka, i nie chodzi o jej wagę. Dziewczyna wycofuje się coraz bardziej, odcina i od nas, i od stada. Nie gryzie, nie, ale praktycznie nie da się dotknąć. Najczęściej, kiedy ją wołam, odwraca się w moją stronę, ale nie chce przyjść (no chyba, że na jedzenie), a postawa jej ciała mówi: nie dotykaj, zostaw. Śpi zwykle sama, choć jak ktoś do niej pójdzie, to nie wygania. A przecież ta dziewczyna tak nas uwielbiała! Cieszyła się jak głupolek na nasz widok, chodziła za mną krok w krok, wykorzystywała każdą okazję, żeby zawisnąć na człowieku. Potrafiła mi się rozpłaszczyć na plecach, kiedy na chwilę położyłam się na podłodze z aparatem w rękach, siedzieć w kapturze, kiedy krzątałam się po domu, byle przy mnie być... może powinnam spróbować zabierać ją samą do drugiego pokoju i poświęcać więcej czasu indywidualnie? Staram się pobyć z każdym szczurem, mają nas do dyspozycji praktycznie cały czas, który spędzamy w domu, ale wiadomo, w stadzie jest ich 6 i rzadko jest tak, że tylko jedna czegoś chce, szczególnie młodsza trójca jest absorbująca, Czika, która dopiero co się naprawdę oswoiła i teraz nadrabia czas ze mną.
Mam nadzieję, że to kwestia charakteru, ale wróciły dręczące myśli, czy ja na pewno dobrze zrobiłam, przymuszając ją do życia w stadzie. Mam wrażenie, że udane łączenie i jako takie funkcjonowanie w stadzie to warunek konieczny, ale niewystarczający do szczurzego szczęścia. A może jest szczęśliwa, tylko ja złą miarę przykładam...?
http://szczury.org/viewtopic.php?f=37&t=38243
[*] Kluseńka, Czarnuszka, Pączek, Tulia, Liwia, Alutka, Tina, Czikita, Bajeczka, Filipek, Szarutka, Gadżet, Thau, Afri, Bąbelek, Dzidzia Rambo, Bulinka, Placuszek, Rudzinka, Bianuszka, Violetka, Wanilka, Lolcia, Tika, Lusia, Elżunia, Anuszka, Klekotek